Komentarz do artykułu Bieganie przestało się opłacać

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Awatar użytkownika
bieganie.pl
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1737
Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29

Nieprzeczytany post

New Balance but biegowy
Biegający Filozof
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 262
Rejestracja: 22 paź 2016, 09:23
Życiówka na 10k: 31:20
Lokalizacja: Waszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

To tylko przyczynek do dyskusji na temat tego czy jest szansa na to, żebyśmy mieli w Polsce mocnych zawodników. Raczej nie ma. Bieganie po prostu przestało się opłacać (dotyczy to tylko białych, bogatych społeczeństw). Musimy poczekać pewnie kilkaset lat aż wzrośnie poziom bogactwa w Kenii i Etiopii, czyli aż im się przestanie chcieć.
Moim zdaniem to nie tak, że bieganie przestało się opłacać - będąc Europejczykiem biegającym regularnie 2:08-2:10 naprawdę można sporo zarabiać. Wystarczy spojrzeć na Henryka Szosta. Z tego co słyszałem startowe, które swego czasu proponowano mu za starty w Japonii są naprawdę niezłe.
Trener biegania, współautor podcastu "Wybiegani niewygadani"

PB: 5000m 15:12, 10 000m 31:20
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Tak, tyle że dojście do poziomu 2:10 jest "nieco" karkołomne. Tu trzeba od dzieciaka stawiać na sport -> a jaki rozsądny rodzic po użeraniu się z kilkoma "bardzo miłymi" działaczami sportowymi postawi na sport?

Organizacja wygląda przykładowo tak, jak napisał kolega Daniel na blogu:
Start miałem późno bo o godzinie 15.10 (planowo!)

Przed-biegowe nerwy

Rano wstałem, wyszedłem na spacer z psem, zjadłem śniadanie, odpocząłem trochę i idę na autobus, nagle zapomniałem jednej rzeczy… wkradł się stres i złość, więc zawróciłem do domu, wziąłem zgubę i poszedłem ponownie na autobus. Dotarłem oławskim PKS-em do Wrocławia, następnie poszedłem na tramwaj, wsiadłem w tramwaj i pojechałem na stadion olimpijski o godzinie 13:10. Witam się z kolegami i słyszę: „Daniel start jest o 16:45″. Momentalnie mnie zamurowało… zacisnąłem pięść ze złości. Tak przesiedziałem rozmawiając z rywalami i kolegami do 14:45. Później kibicowaliśmy wspólnie znajomym na 1500 metrów, o 15:30 zacząłem rozgrzewkę na spokojnie, bo przecież i tak ponad godzina do startu, biegnę sobie truchcikiem 10 minut nawet niecałe i przychodzi trener, mówi: „Daniel mam nadzieję, że kończysz rozgrzewkę, zaraz biegniesz”. Po raz kolejny mnie zamurowało… Jak to? Przecież start za godzinę! A nie jednak znów przesuwamy czas ale o godzinę szybciej. Wchodzę więc ledwo rozgrzany na bieżnię, odhaczam się u organizatora, koledzy również nie zadowoleni z obrotu spraw. Po 3 przebieżkach słyszę od organizatora: „Startujecie za 30 minut”. Uwaga! Nie zamurowało mnie, tym razem zacząłem się śmiać, i myślałem „Jakieś jaja”… nie wspomnę o tym, że zegar nie działał, ale i wyniki mierzone ze stopera i nie zostaną wpisane do Domtela (baza wyników każdego zawodnika). W końcu o 16:10 wystartowały dziewczyny na 3000 metrów. Zakładam kolce jeszcze z 2 przebieżki jakieś skipy na luźniej nodze i o 16:30 ustawiam się na linii (w tym momencie mógłbym zakończyć ten wpis).
BLOG: https://bieganie.pl/blogi/danielmichalak/

I teraz co - idzie rodzic z dzieckiem na taki burdel (czyt. "miting"), gdzie nic nie wiadomo, nic nie działa, wyniki ze stopera jak się komu spojrzy, ogólny rozpierdal. I teraz tato-mama odpowiedzialnie mówi dziecku: "słuchaj, poświęcaj się, to będzie Twoja przyszłość". Sport dzieciaków w tym kraju kończy się na podstawówce (czyli tak naprawdę zanim się jeszcze zacznie) - jednostki są w stanie przebić się gdziekolwiek dalej (głównie z pomocą rodziny lub przypadku).
biegam ultra i w górach :)
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Zaprawdę powiadam Ci, w Kenii jest tysiąc razy większy burdel. :)
Awatar użytkownika
hatek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 276
Rejestracja: 25 lut 2009, 00:09
Życiówka na 10k: 41:48
Życiówka w maratonie: 3:28:01
Lokalizacja: Warszawa a dokładniej Praga

Nieprzeczytany post

Biegający Filozof pisze:
To tylko przyczynek do dyskusji na temat tego czy jest szansa na to, żebyśmy mieli w Polsce mocnych zawodników. Raczej nie ma. Bieganie po prostu przestało się opłacać (dotyczy to tylko białych, bogatych społeczeństw). Musimy poczekać pewnie kilkaset lat aż wzrośnie poziom bogactwa w Kenii i Etiopii, czyli aż im się przestanie chcieć.
Moim zdaniem to nie tak, że bieganie przestało się opłacać - będąc Europejczykiem biegającym regularnie 2:08-2:10 naprawdę można sporo zarabiać. Wystarczy spojrzeć na Henryka Szosta. Z tego co słyszałem startowe, które swego czasu proponowano mu za starty w Japonii są naprawdę niezłe.
Owszem, Henryk Szost, jeden z najlepszych białych maratończyków na świecie, legitymujący się wybitnymi wynikami może liczyć na przychody ze sportu podobne do trzecioligowego piłkarza.
Albo, przekładając na niesportowców, średniej klasy Dyrektora w polskiej firmie albo zupełnie szeregowego kierownika w zachodnioeuropejskiej.

Pytanie czy multum wyrzeczeń, których musi dokonywać takiej klasy zawodnik zrekompensuje mu te dochody i fakt, że będzie je miał przez 10-15 lat.

Niestety, nietrudno zauważyć, że w Polsce do LA (w tym biegania) garną się właściwie dzieciaki tylko z małych miejscowości gdzie jeszcze mają szansę trafić na fajnego trenera, mentora, byłego zawodowca. Z punktu widzenia większego miasta jeśli dzieci/ młodzież coś trenuje to wszystko poza "królową sportu".

a wracając do tematu...
Bieganie jest teraz fajną i aktualnie modną aktywnością dla ludzi 25+ i tyle.
Elita to jednak kosmicznie odległy temat dla ludzi choćby spoza tego forum.
Kiedy czytam/słucham wspomnień biegaczy z lat 80/90 to była kompletnie inna rzeczywistość.
Taka w której ambitny gość latał w trampkach po lesie, żeby go sąsiedzi nie widzieli i nakręcał 2:45 w maratonie nie mając pojęcia o suplementacjach, pulsach, taperingach i krioterapii.
Prawdopodobnie jestem Laską Kabacką.
Na pewno należę do Afterrunners.
Biegam dla własnej przyjemności.

W treningu skupiam się na bogatej, różnorodnej diecie, odpoczynku i poszukiwaniu czasu na chwilę biegu. Do 3:30 w maratonie to wystarczy.
Awatar użytkownika
mackris
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 183
Rejestracja: 22 cze 2016, 11:50
Życiówka na 10k: 43:04
Życiówka w maratonie: 4:07:00
Lokalizacja: wg GPS

Nieprzeczytany post

Nie wiem czy te dane w artykule cokolwiek potwierdzają.
Czy biega mniej ludzi? - nie
Czy biegają wolniej?- procentowo być może ale wyniki wśród elity są.
Czy technologia, medycyna, metodologia dot. biegania jest w zaniku? - nie
Czy mniej jest kibiców? - nie
Czy biegacze mniej zarabiają ?- nie
Może jakiegoś pytania zapomniałem?

Wg mnie odpowiedz może być twierdząca tylko przy pytaniu czy bieganie przestało być sportem elitarnym.

...Myślę, że dam radę przebiec ten wyścig, to tylko o 2 dni dłużej. 5 dni. Biegałem za owcami przez 3 dni... Cliff Young
Biegający Filozof
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 262
Rejestracja: 22 paź 2016, 09:23
Życiówka na 10k: 31:20
Lokalizacja: Waszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

hatek pisze: Owszem, Henryk Szost, jeden z najlepszych białych maratończyków na świecie, legitymujący się wybitnymi wynikami może liczyć na przychody ze sportu podobne do trzecioligowego piłkarza.
Albo, przekładając na niesportowców, średniej klasy Dyrektora w polskiej firmie albo zupełnie szeregowego kierownika w zachodnioeuropejskiej.
Pewnie zarabiał trochę więcej, ale nie twierdzę, że to wystarczająco dużo.
Trener biegania, współautor podcastu "Wybiegani niewygadani"

PB: 5000m 15:12, 10 000m 31:20
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6499
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

hatek pisze:Pytanie czy multum wyrzeczeń, których musi dokonywać takiej klasy zawodnik zrekompensuje mu te dochody i fakt, że będzie je miał przez 10-15 lat.
Eee, z tym "multum wyrzeczeń" to bym polemizowała, po prostu niektórym taki styl życia opowiada, innym - nie, więc wybierają inny ;). Wielu ludzi żyje z punktu widzenia innych z "masą wyrzeczeń" - choć się są Szostem, i tę "masę wyrzeczeń" widzą tylko inni - ze swojego punktu widzenia.
Dla mnie np. większym wyrzeczeniem jest konieczność chodzenia do pracy w stałym rytmie (a i tak nie chodzę na przepisowe 8h), więc wolałabym jednak mieć tryb życia zawodowego sportowca, tym bardziej, że kiedyś tam byłam blisko i wiem, jak to jest ;).
Taka w której ambitny gość latał w trampkach po lesie, żeby go sąsiedzi nie widzieli i nakręcał 2:45 w maratonie nie mając pojęcia o suplementacjach, pulsach, taperingach i krioterapii.
I z tym stwierdzeniem też bym polemizowała, bo aż tak dramatycznie w tych latach 90-tych to już nie było, żeby biegać w trampkach po lesie (w obawie przed sąsiadami), a z drugiej strony i dziś masa uprawiających sport ludzi wcale nie potrzebuje suplementów, pulsometrów i innych gadżetów a mimo tego całkiem dobrze biegają ;).
Awatar użytkownika
hatek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 276
Rejestracja: 25 lut 2009, 00:09
Życiówka na 10k: 41:48
Życiówka w maratonie: 3:28:01
Lokalizacja: Warszawa a dokładniej Praga

Nieprzeczytany post

beata pisze:
hatek pisze:Pytanie czy multum wyrzeczeń, których musi dokonywać takiej klasy zawodnik zrekompensuje mu te dochody i fakt, że będzie je miał przez 10-15 lat.
Eee, z tym "multum wyrzeczeń" to bym polemizowała, po prostu niektórym taki styl życia opowiada, innym - nie, więc wybierają inny ;). Wielu ludzi żyje z punktu widzenia innych z "masą wyrzeczeń" - choć się są Szostem, i tę "masę wyrzeczeń" widzą tylko inni - ze swojego punktu widzenia.
Dla mnie np. większym wyrzeczeniem jest konieczność chodzenia do pracy w stałym rytmie (a i tak nie chodzę na przepisowe 8h), więc wolałabym jednak mieć tryb życia zawodowego sportowca, tym bardziej, że kiedyś tam byłam blisko i wiem, jak to jest ;).
Taka w której ambitny gość latał w trampkach po lesie, żeby go sąsiedzi nie widzieli i nakręcał 2:45 w maratonie nie mając pojęcia o suplementacjach, pulsach, taperingach i krioterapii.
I z tym stwierdzeniem też bym polemizowała, bo aż tak dramatycznie w tych latach 90-tych to już nie było, żeby biegać w trampkach po lesie (w obawie przed sąsiadami), a z drugiej strony i dziś masa uprawiających sport ludzi wcale nie potrzebuje suplementów, pulsometrów i innych gadżetów a mimo tego całkiem dobrze biegają ;).
Przepraszam, wyszła ze mnie niestety niechęć do "modnego tłumu" biegaczo-blogerów, których najbardziej widać :)
Nie przeczę, że jaki tu na forum tak i w lasach i zagajnikach są ludzie, którzy potrafią złamać 3h w maratonie bez obwieszenia się elektroniką i bycia ambasadorem 10 marek.
PS. Myślę, że raz, że bardziej chodziło mi o lata 80-te.
Prawdopodobnie jestem Laską Kabacką.
Na pewno należę do Afterrunners.
Biegam dla własnej przyjemności.

W treningu skupiam się na bogatej, różnorodnej diecie, odpoczynku i poszukiwaniu czasu na chwilę biegu. Do 3:30 w maratonie to wystarczy.
sickmp
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 27
Rejestracja: 01 mar 2017, 11:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Zaprawdę powiadam Ci, w Kenii jest tysiąc razy większy burdel. :)
Zgoda ale perspektywy w innych dziedzinach życia tysiąc razy mniejsze ;)
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

No i o to chodzi, dlatego są wyniki.
ODPOWIEDZ