O treningu w Kenii: Jacek Książkiewicz i Agata Dziubałka WTK
- bieganie.pl
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1739
- Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29
Skomentuj artykuł O treningu w Kenii - Jacek Książkiewicz i Agata Dziubałka w WTK
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ten wywiad to fajne uzupelnienie relacji Agaty. Jest juz jakis termin nagrania o tuningu?
Swoja droga, to to co mowila Agata o tym odhaczaniu zadan... Jakby slyszal swoja zone
Swoja droga, to to co mowila Agata o tym odhaczaniu zadan... Jakby slyszal swoja zone
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1627
- Rejestracja: 17 gru 2012, 13:28
- Życiówka w maratonie: 2:59:50
Ciekawa koncepcja z tym obozem dla juniorow.
Mam nadzieje, ze "dzika Afryka" nie odstraszy zarowno potencjalnych sponsowow jak i samych zainteresowanych (a bardziej ich rodzicow).
Trzymam kciuki.
Mam nadzieje, ze "dzika Afryka" nie odstraszy zarowno potencjalnych sponsowow jak i samych zainteresowanych (a bardziej ich rodzicow).
Trzymam kciuki.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12937
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Pani redaktor odrobiła pracę domową. Pytanie o tuning zaskoczyło mnie. Spodziewałem się raczej pobieżnego wywiadu, a okazał się tak naprawdę czymś w rodzaju odcinka pilotażowego przed jakąś serią o bieganiu. Trudno mi teraz powiedzieć czy będzie ciąg dalszy. W każdym razie przed, w trakcie i po wywiadzie dało się odczuć, że osoba prowadząca była żywo zainteresowana tym, co mówimy. To zbudowało fajną atmosferę spotkania, które z zaplanowanych 10 minut skończyło się po blisko pół godzinie z powodu rozpaczliwych gestów producenta, podcinającego sobie palcem gardło.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1627
- Rejestracja: 17 gru 2012, 13:28
- Życiówka w maratonie: 2:59:50
A to mnie zaskoczyles tym wyznaniem. Myslalem, ze daliscie im cos na ksztalt "gotowca" (jak te wstawki z youtuba, czy wasze zdjecia), i ze wczesniej bylo kilka minut na wprowadzenie, gdzie otrzymaliscie standardowe pytanie o co mam zapytac, lub formie bardziej zawoalowanej, co chcieliby Panstwo przekazac/ powiedziec naszym widzom.
Faktycznie prowadzaca byla dosc mocno nakrecona. Nie znam czlowieka, moze ona ma tak zawsze, a moze zamierza wpasc na sobotnie BBL do was i juz nie mogla sie doczekac
Faktycznie prowadzaca byla dosc mocno nakrecona. Nie znam czlowieka, moze ona ma tak zawsze, a moze zamierza wpasc na sobotnie BBL do was i juz nie mogla sie doczekac
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Materiał ciekawy, kilka słów komentarza.
1. Trenowanie w grupach - ależ oczywiście, że tak u nas się trenowało! Tyle, że 25 lat temu i wcześniej. Teraz w grupach się nie trenuje, bo grup nie ma, są indywidualni zawodnicy. Ile dziś osób tak naprawdę wyczynowo trenuje? Jednostki. Kiedyś było inaczej, ja się załapałam na końcówkę tego - właśnie 25 lat temu, wtedy grupy liczyły 5-15 osób, więc już niewiele. Ale z opowiadań trenera wiem, że były czasy, gdy na trening w Szklarskiej wychodziło 20-30 chłopaków i kilkanaście dziewczyn, i każdy taki trening zaczynał się spokojnie, a kończył zawodami, "w trupa" niemal. I to było na porządku dziennym.
2. Leżenie pomiędzy treningami - ależ oczywiście, że się leży i nic nie robi! Nie mam na myśli amatorów, którzy trening wciskają pomiędzy pracę, zakupy, dzieci i masę innych spraw, ale właśnie tych wyczynowców, choćby początkujących. Nawet obozach juniorskich właśnie tak spędza się czas: trenuje biega, śpi. Ekstremaliści leżą nawet pomiędzy śniadaniem a pierwszym treningiem, dla mniej ekstremalnych to jedyny czas, kiedy można na chwilę wyskoczyć na miasto. Na zgrupowaniach seniorskich leżenie to standard. Dla zawodników wyczynowych, którzy tylko trenują, tak wygląda każdy dzień. Pewnie, że gale, sponsorzy, czasem TV, czasem jakiś wywiad itp., ale to raptem kilkanaście dni w roku, jakieś epizody w tej codziennej monotonii.
Yacool, masz wiele trafnych i cennych spostrzeżeń, ale za mało widzisz pozytywów w naszych realiach. Zachłysnąłeś się Kenią, i na tym tle naszych zawodników widzisz jakoś "słabych". Bo nie mają luzu, bo nie taki ruch, bo nie żyją za 10 dolarów na m-c, bo gale, fejsbuk, media, ścisłe plany itp.
Kenia, to inne realia. Inna skala. Luz Kenijczyków wynika z wielu uwarunkowań, nie można naszych zawodników obarczać winą za to, że nie urodzili się w Kenii, mają wyskoki poziom stresu i brak luzu. Pewnie, że płacimy cenę za tzw. rozwój cywilizacyjny, ale już raczej się nie cofniemy do poziomu takiej Kenii, która mentalnie jest pewnie Polska sprzed - nie wiem: 50? 100? lat.
Mówienie przy każdej okazji, że nasi zawodnicy są słabi, jest jednak trochę krzywdzące.
Nasi zawodnicy to tak naprawdę jednostki, które w tej idiotycznej rzeczywistości zdecydowały jednak wytrwać w sporcie, a nie zapierdzielać w pierwszej lepszej korpo, żeby spłacić 30-letni kredyt.
1. Trenowanie w grupach - ależ oczywiście, że tak u nas się trenowało! Tyle, że 25 lat temu i wcześniej. Teraz w grupach się nie trenuje, bo grup nie ma, są indywidualni zawodnicy. Ile dziś osób tak naprawdę wyczynowo trenuje? Jednostki. Kiedyś było inaczej, ja się załapałam na końcówkę tego - właśnie 25 lat temu, wtedy grupy liczyły 5-15 osób, więc już niewiele. Ale z opowiadań trenera wiem, że były czasy, gdy na trening w Szklarskiej wychodziło 20-30 chłopaków i kilkanaście dziewczyn, i każdy taki trening zaczynał się spokojnie, a kończył zawodami, "w trupa" niemal. I to było na porządku dziennym.
2. Leżenie pomiędzy treningami - ależ oczywiście, że się leży i nic nie robi! Nie mam na myśli amatorów, którzy trening wciskają pomiędzy pracę, zakupy, dzieci i masę innych spraw, ale właśnie tych wyczynowców, choćby początkujących. Nawet obozach juniorskich właśnie tak spędza się czas: trenuje biega, śpi. Ekstremaliści leżą nawet pomiędzy śniadaniem a pierwszym treningiem, dla mniej ekstremalnych to jedyny czas, kiedy można na chwilę wyskoczyć na miasto. Na zgrupowaniach seniorskich leżenie to standard. Dla zawodników wyczynowych, którzy tylko trenują, tak wygląda każdy dzień. Pewnie, że gale, sponsorzy, czasem TV, czasem jakiś wywiad itp., ale to raptem kilkanaście dni w roku, jakieś epizody w tej codziennej monotonii.
Yacool, masz wiele trafnych i cennych spostrzeżeń, ale za mało widzisz pozytywów w naszych realiach. Zachłysnąłeś się Kenią, i na tym tle naszych zawodników widzisz jakoś "słabych". Bo nie mają luzu, bo nie taki ruch, bo nie żyją za 10 dolarów na m-c, bo gale, fejsbuk, media, ścisłe plany itp.
Kenia, to inne realia. Inna skala. Luz Kenijczyków wynika z wielu uwarunkowań, nie można naszych zawodników obarczać winą za to, że nie urodzili się w Kenii, mają wyskoki poziom stresu i brak luzu. Pewnie, że płacimy cenę za tzw. rozwój cywilizacyjny, ale już raczej się nie cofniemy do poziomu takiej Kenii, która mentalnie jest pewnie Polska sprzed - nie wiem: 50? 100? lat.
Mówienie przy każdej okazji, że nasi zawodnicy są słabi, jest jednak trochę krzywdzące.
Nasi zawodnicy to tak naprawdę jednostki, które w tej idiotycznej rzeczywistości zdecydowały jednak wytrwać w sporcie, a nie zapierdzielać w pierwszej lepszej korpo, żeby spłacić 30-letni kredyt.
Ostatnio zmieniony 10 mar 2016, 09:37 przez beata, łącznie zmieniany 1 raz.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
No ! Beata ! Swietna wypowiedź !
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Mogę dalej w tym tonieAdam Klein pisze:No ! Beata ! Swietna wypowiedź !
Edytowałam literówkę.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12937
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Pewnie to i krzywdzące i niedyplomatyczne mówić, że nasi zawodnicy są słabi. Może lepiej byłoby powiedzieć, że nie są tak mocni. Oczywiście my nie cofniemy się w rozwoju cywilizacyjnym, ale za to Keniole mają szansę w tym względzie nas dogonić już w tym pokoleniu dzieci Kipsanga. Kto wie jak będzie wyglądał świat biegowy za 10 lat. Możliwe, że przemiany w Afryce spowodują boom gospodarczy i takie przyspieszenie cywilizacyjne, że wyczynowe bieganie stanie się tam nieopłacalną fanaberią. Tymczasem jednak Kenia wydaje się być poniekąd odbiciem dawnych historii jakie działy się w Polsce, gdy biegało się w grupach, gdy nie było sprzętu, gadżetów, sponsorów i amatorów.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Z tym to się akurat zgodzę, ale nie możemy za to winić naszych zawodników i oczekiwać od nich, że zaczną biegać w tenisówkach po lasach, jeść ugali i mieszkać w lepiankach. Taki jest świat, wszystko się zmienia, choć nie zawsze na lepsze. A może to, czy zmiana jest na lepsze czy na gorsze, zależy tylko od naszej perspektywy.yacool pisze: Tymczasem jednak Kenia wydaje się być poniekąd odbiciem dawnych historii jakie działy się w Polsce, gdy biegało się w grupach, gdy nie było sprzętu, gadżetów, sponsorów i amatorów.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12937
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Nie rozpatruję tego w kategoriach winy. Tak samo jak trudno winić kogokolwiek za ogólnie rzecz ujmując, złą reputację korporacji. Sami sobie to fundujemy, godząc się na stres, kredyty i inne nieprzyjemności w zamian za często złudne bezpieczeństwo i stabilizację egzystencji. Ceną nierzadko jest beznadzieja, brak perspektyw, zniechęcenie. Młodzi ludzie z jednej strony mają mnóstwo opcji do wyboru drogi życiowej, ale mogą też podpatrywać starsze pokolenie, czyli to które teraz jest tzw. koniem roboczym gospodarki. No i co widzą? Uśmiechnięte twarze? Zadowolonych z siebie i usatysfakcjonowanych swoim życiem ludzi? Czy może jednak dostrzegają pewną ukrytą formę niewolnictwa? Będą, wzorem swoich rodziców brać 30-letnie kredyty? Będą ochoczo płacić na coraz szerszą rzeszę emerytów w ramach solidarności pokoleniowej?
Potrzebna jest inna droga rozwoju dla nowych pokoleń. W sporcie wyczynowym również. Czy integracja z Kenijczykami to dobry pomysł i dobra droga? Trudno powiedzieć, bo to trzeba sprawdzić. Na pewno jest to coś pobudzającego wyobraźnię dzieciaków. Można to wykorzystać i w nienachalny sposób kierować młodymi umysłami, bo to jest jakaś atrakcyjna alternatywa do tych wszystkich gal, spotkań, obowiązków sponsorskich i tym podobnych działań na pokaz, które w ostatecznym rozrachunku niczego nie wnoszą. Dzisiejsi sportowcy cieszą się, gdy mogą być objęci szkoleniem kadrowym i wydają się być spełnieni, gdy uzyskają minimum olimpijskie. Tego chcemy dla naszych dzieciaków? No przecież to jest słabe. Czy nasi wyczynowcy cieszą się jakimś autorytetem wśród biegaczy tzw. boomu biegowego? No nie, ponieważ zwykły truchtacz nawet nie zna nazwisk. Zna za to nazwy kolejnych butów biegowych, wchodzących z rewolucyjnym hukiem na rynek. Czy wobec tego wyczynowcy mają jakieś poważanie u sponsorów? W moim przekonaniu manekiny sklepowe mają większe wzięcie, bo przynajmniej dłużej wytrzymują w sportowych pozach, prezentujących najnowszą kolekcję odzieży sportowej. Kto jest winny za taki stan rzeczy? Nikt, bo szukanie winnych niczego nie zmieni. Potrzeba nowego podejścia do biegania, żeby młodzi ludzie zobaczyli, że da się zyskać szacunek i uznanie społeczne bez wiązania się ogólnie pojętym, korporacyjnym kagańcem.
Potrzebna jest inna droga rozwoju dla nowych pokoleń. W sporcie wyczynowym również. Czy integracja z Kenijczykami to dobry pomysł i dobra droga? Trudno powiedzieć, bo to trzeba sprawdzić. Na pewno jest to coś pobudzającego wyobraźnię dzieciaków. Można to wykorzystać i w nienachalny sposób kierować młodymi umysłami, bo to jest jakaś atrakcyjna alternatywa do tych wszystkich gal, spotkań, obowiązków sponsorskich i tym podobnych działań na pokaz, które w ostatecznym rozrachunku niczego nie wnoszą. Dzisiejsi sportowcy cieszą się, gdy mogą być objęci szkoleniem kadrowym i wydają się być spełnieni, gdy uzyskają minimum olimpijskie. Tego chcemy dla naszych dzieciaków? No przecież to jest słabe. Czy nasi wyczynowcy cieszą się jakimś autorytetem wśród biegaczy tzw. boomu biegowego? No nie, ponieważ zwykły truchtacz nawet nie zna nazwisk. Zna za to nazwy kolejnych butów biegowych, wchodzących z rewolucyjnym hukiem na rynek. Czy wobec tego wyczynowcy mają jakieś poważanie u sponsorów? W moim przekonaniu manekiny sklepowe mają większe wzięcie, bo przynajmniej dłużej wytrzymują w sportowych pozach, prezentujących najnowszą kolekcję odzieży sportowej. Kto jest winny za taki stan rzeczy? Nikt, bo szukanie winnych niczego nie zmieni. Potrzeba nowego podejścia do biegania, żeby młodzi ludzie zobaczyli, że da się zyskać szacunek i uznanie społeczne bez wiązania się ogólnie pojętym, korporacyjnym kagańcem.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12937
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
No to pociągnij wątek, ja chętnie pomogę jeśli będę w stanie.
- toxic
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 360
- Rejestracja: 12 lis 2011, 08:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Za każdym razem gdy czytam/słyszę coś w tym klimacie, to upewniam się że fascynacja yacoola bezstresowym życiem przysłania ludziom to, o co mu tak na serio chodzi. A na pewno nie chodzi tu o kopię kenijskiego życia. Kenijskie życie ma być inspiracją a nie celem. Chodzi tu o wpływ bezstresowego życia na bieganie. Keniole mają przewagę, bo ich życie jest prostsze, nie muszą zmagać się ze stresem jak my i nieświadomie wykorzystują to w bieganiu. My mamy to robić świadomie, i nie tylko dlatego bo nasza cywilizacja wywołuje w nas intuicyjny stres, ale też dlatego, że bezstresowe życie jest częścią szybkiego biegania, a takie bieganie yacoola interesuje. I mam na myśli naprawdę szybkie bieganie, czyli 12:xx na 5k. Yacool chce stworzyć pewien model dojścia do poziomu szybkiego biegacza, który będzie powtarzalny w Kenii, w Polsce, w Chinach lub w Hondurasie.beata pisze: Z tym to się akurat zgodzę, ale nie możemy za to winić naszych zawodników i oczekiwać od nich, że zaczną biegać w tenisówkach po lasach, jeść ugali i mieszkać w lepiankach. Taki jest świat, wszystko się zmienia, choć nie zawsze na lepsze. A może to, czy zmiana jest na lepsze czy na gorsze, zależy tylko od naszej perspektywy.
"Niesamowite, jak mało wiesz o grze, w którą grasz całe życie."