Mam 36 lat i ostatnio biegam około 2 lat (miałem kilka "podejść" do biegania i trwały one na ogół około pół roku). W którymś momencie (dokładnie ze 3-4 miesiące temu) stwierdziłem że czas przestać biegać a zacząć trenować bieganie. Że to dwie różne rzeczy miałem pojęcie bo trafiło mi się już i chodzić na siłownie i trenować sporty siłowe, czy grać w piłkę ręczną i ją trenować. Na początku intuicyjnie stwierdziłem że trzeba różnicować trening i wprowadziłem różne jednostki treningowe które wykonywałem cyklicznie. Były to bieg ciągły dość szybki (taki bieg progowy). Interwały 3x4min/1min i rytmy 10x45sek/2min przerwy i bieg z narastającym tętnem (5km -145 3km-155 3km -160 3km-165 1,5km-150) przy maksymalnym tętnie 183 a spoczynkowym 40/min. Potem dorwałem książkę Danielsa i okazało się że "niechcący" wstrzeliłem się w jego trening (z resztą już w poście użyłem jego nomenklatury moich wymysłów treningowych). W międzyczasie po poczytaniu forum dorzuciłem siłę biegową i biegi wolne (do łba mi samemu nie przyszło że trzeba biegać wolno i dopiero lektura forum wprowadziła ten trening do mojego repertuaru). Tak sobie pobiegałem około 1,5 miesiąca i z biegów progowych 5:45 zrobiły się 5:00 i w "biegnij warszawo" nabiegałem 47:27 ze sporą rezerwą i niepotrzebnym sprintem na mecie. Biegałem tak jeszcze dwa miesiące notując znaczny progres i dochodząc do możliwości biegu progowego w tempie około 4:25. Wpadła mi wtedy w ręce książka Jacka Danielsa i rozpisałem sobie trening na wiosnę korzystając z jego doświadczeń (nie dokładnie jego program bo nie lubię takich kalek gdyż każdy z nas jest inny, inaczej reaguje na trening a ja jestem inny inaczej czego nauczyłem się już przy innych sportach;). Więc jestem po około miesiącu fazy "jakby" I. Biegałem sporo BS, trochę M, raz na jakiś czas progówkę i systematycznie co tydzień wydłużany BD (ostatnio 24km). Moje VDOT na tą chwilę to 46-47. Ufff. Teraz czas na wątpliwości i pytania.
1) w czasie tego miesiąca czułem że tracę szybkość i "sprężyny" w nogach. Wydolność rosła rzeczywiście. Rosła na pewno szybkość regeneracji. Niemniej wczoraj pobiegłem na próbę rytmy i zdziwił mnie fakt że to wytrzymałość mi "poleciała" bo pierwsze z nich miałem w tempie jak przed tą Fazą I natomiast zdecydowani zwalniałem przy następnych. Trochę rwało mi oddech (strumień tlenowy pewnie). Ale nogi też nie były lekkie i nie niosły jakbym oczekiwał po miesiącu treningu ukierunkowanego an wytrzymałość. Wykresy z biegów z przed miesiąca i wczorajszego poniżej: Czy to normalne w tej fazie bo oczekiwałbym raczej ewentualnie obniżenia wszystkich słupków a nie braku możliwości utrzymania prędkości?
Zastanawia mnie w związku z tym czy dobrze że wszedłem w taki periodyzowany trening a nie zostałem przy swoim treningu wszystko po trochu?
Kolejne pytanie co teraz w fazie II?
Przeczytałem między innymi to:http://warszawskibiegacz.pl/periodyzacj ... ne-zawody/
I celując w półmaraton i dychę na wiosnę powinienem teraz postawić dalej na treshold (bieg P) i długie wybiegania i ew. siłę biegową. Ja natomiast odczuwam wewnętrzną megapotrzebę
