Witam wszystkich miłośników biegania. Cieszę się, że zdecydowałem się na dołączenie do tego grona, choć obawiałem się, że nie załapię bakcyla, ale do rzeczy. Przygodę z bieganiem zacząłem jakoś latem 2012 r. i tak to trwa do dziś (z dłuższymi lub krótszymi przerwami). Przerwy, które mam na myśli wynikały jedynie z mojego braku doświadczenia- uczyłem się i nadal to robię- eksperymentując i nabywając wiedzę z tego typu forów. Zaliczyłem już kontuzje kolan, kostek, milion kolek i jeszcze więcej zadyszek, ale niczego nie żałuję- moja kondycja fizyczna i psychiczna wzrosły bardziej, niż mógłbym się tego spodziewać.
Do tej pory biegałem "na czuja" - głównie słuchając mojego organizmu, ale niedawno dostałem zegarek z pulsometrem, który ma myśleć za mnie

. Policzyłem sobie tętna korzystając z kilku metod (wzory, test Coopera i wreszcie organoleptycznie) i tętna wychodzą całkiem podobne do siebie. Moje HRmin to 48bpm, a HRmax to 190. Znalazłem też fajny artykuł (niejeden) o tym jak biegać z pulsometrem i jak się do niego stosować. Ustawiłem sobie strefy tętna w zegarku na 65%-75% HRmax, co w moim przypadku daje 121-140 bpm, z założeniem, że idę pobiegać w tej strefie około godzinkę (muszę nadmienić, że godzina biegania to dla mnie sporo, nie maks ale dużo, ponieważ eksperymentując z bieganiem miałem różne kontuzje, po których musiałem dłużej lub krócej siedzieć w domu i potem zaczynać prawie od nowa). Niestety nie potrafię otrzymać się w tej strefie, bo przy szybkim chodzie serducho bije mi z prędkością 102 bpm. Mam 182cm wzrostu i 73kg wagi, nie mam problemów z sercem, ale mam wrażenie, że ono szybko wchodzi na "wysokie obroty". Żeby utrzymać się w strefie "wybiegania, długiego dystansu" muszę wręcz truchtać albo być gdzieś na granicy truchtu i biegu. Dla przykładu podam wyniki dzisiejszego treningu. Biegałem dziś około 11,5km w niecałe 57min. Średnia prędkość (wg endomondo) to 4:58 a średnie tętno wg pulsometru 162bpm (czyli dla mnie to strefa 80%-90%).
Nie chodzi o to, że się o coś martwię tylko wydaje mi się, że pulsometr obniża mi poprzeczkę, a może to dobrze, że myśli za mnie? Dodam, że w dzisiejszym biegu nie zmęczyłem się specjalnie- był to dla mnie normalny wybieg. Czy mam się słuchać pulsometru i "pełzać" długie dystanse czy raczej słuchać swojego organizmu i trochę bardziej "przycisnąć" serducho? Jakie Wy macie doświadczenia z pulsometrami?