Witaj Rufuz,
właśnie jestem "po" maratonie w Kilonii (23 luty 2013). Ciekawe, czy udało się Tobie dotrzeć do nas, do Kilonii, wystąpić i z jakim rezultatem - napisz, proszę! Ta impreza "zainfekowała" mnie lekko, tzn. zaraziła do większej aktywności ruchowej. Mieszkam w Kilonii od jakiegoś czasu, specjalnie sportem się nie zajmuję (50 lat na karku), a o maratonie przeczytałem przez przypadek, w czwartek 21 lutego, w jakiejś lokalnej gazetce. Namówiłem jednak mojego przyjaciela - na wózku inwalidzkim - do udziału w imprezie. Pomimo, iż listy uczestników dawno były już zamknięte, to udaliśmy się jednak na miejsce zbiórki, i - z charakterystycznym dla Polaków optymizmem - przystąpiliśmy do negocjacji z organizatorami, co zaowocowało dopuszczeniem nas do udziału na dystansie 10 km w kategorii walking. Jak słusznie zauważyłeś w swoim poście, w Kilonii bywa o tej porze b.zimno (czyli normalnie) - i tak było!. Pokonanie trasy zajęło nam, jako walkersom - mojemu koledze na wózku i mnie, pchającemu tego bolida z pasażerem (włączając przerwy na odcinki, podczas których mój podopieczny pokonywał trasę samodzielnie, na piechotę) - ok. 1h 15 min. Niestety, jako nowicjusze w tym szlachetnym przedsięwzięciu biegowym, zamiast przyjżeć się dokładnie gadżetom od organizatorów, woleliśmy zapalić papieroski

, co sprawiło, iż transporder do pomiaru czasu nie umieściliśmy na obuwiu sportowym i ostatecznie nasz wynik nie został uwieczniony na stronach organizatorów. Ale medale na mecie wynagrodziły nam wszystko

Jako mieszkaniec Poznania, kibicujący niejednokrotnie podczas imprez biegowych w naszym mieście, muszę przyznać, iż atmosfera w grodzie Przemysława jest bardziej żywiołowa, a uderzył mnie również brak w Kilonii uczestników na rolkach, wózkach bądź "wyczynowych" pojazdach inwalidzkich (myśmy byli jedyni!). Natomiast trzeba przyznać Niemcom, iż bieganie jest tutaj bardzo powszechne (we wszystkich grupach wiekowych) i ostro trenują przez cały rok! Mieszkam akurat niedaleko nadmorskiej zatoki - miejsca tradycyjnych przebieżek biegaczy - i obserwując ich z okna (biegających od bardzo wczesnego poranka, do późnych godzin) czuję niejakie wyrzuty sumienia, ale i pewną motywację (dzisiejszy udział w kilońskim maratonie, mam nadzieję, iż stanowi początek naszej przygody z długodystansowym zmierzaniem się z własnymi słabościami!). Chylę czoła przed prawdziwymi maratończykami!