Problem z tetnem max,,jak wyznaczyc?
- krasnoludek6
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 825
- Rejestracja: 13 gru 2010, 20:59
- Życiówka na 10k: <40
- Życiówka w maratonie: 3:27
Witam od paru miesiecy biegam z pulsometrem i zaskoczylo mnie to,ze najwyzsza wartoscia tetna jaka zarejestrowalo to urzadzenia to 178/minute.
Ze wzoru wychodzilo mi 198/minute ,wyliczalem to z paru wzorow.
Jest to dla mnie wazne poniewaz chce zaczac trening wedlug planu dokladnie .
Jesli trzymac sie tego 178/minute to zupelnie inne treningi wykonywalem,prosze o pomoc!!!
Ze wzoru wychodzilo mi 198/minute ,wyliczalem to z paru wzorow.
Jest to dla mnie wazne poniewaz chce zaczac trening wedlug planu dokladnie .
Jesli trzymac sie tego 178/minute to zupelnie inne treningi wykonywalem,prosze o pomoc!!!
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Musisz przeczytać co to jest tętno maksymalne.
Jeśli po prostu sobie biegasz to trudno Ci jest to sobie nawet wyobrazić, do jakiego poziomu zmęczenia trzeba się zmusić, żeby to osiągnąć.
http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=15&id=411
Jeśli po prostu sobie biegasz to trudno Ci jest to sobie nawet wyobrazić, do jakiego poziomu zmęczenia trzeba się zmusić, żeby to osiągnąć.
http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=15&id=411
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Takie tętno jest jak najbardziej możliwe ale też możliwe jest, że nie wyznaczyłeś swojego hrmax. Taki test wykonywać trzeba będąc wypoczętym i żaden normalny trening tego nie odda. Ja mam taką wizję na wyznaczenie hramx.
Robisz trening podbiegów, tak z 8-10 powtórzeń, pierwsze w miarę spokojnie i potem dokręcasz tempo z każdym kolejnym. Przerwy też coraz szybsze, aż pomiędzy przedostatnim a ostatnim powtórzeniem w dół biegniesz na na maksa i na maksa wbiegasz pod górę próbując na sam koniec jeszcze coś wykrzesać ekstra. Zawroty głowy i uczucie "zaraz się porzygam" wskazane.
Na podbiegach pracują trochę inne mięśnie niż podczas biegu na płaskim i wynik wychodzi odrobinę wyższy ale biegaczom z niewielkim stażem ciężko jest osiągnąć swoje prawdziwe hrmax i to wyznaczone (będzie zaniżone odrobinę w stosunku do maksymalnego tętna jakie mógłbyś osiągnąć na podbiegu) będzie w miarę odpowiadać Twojemu hrmax.
Co do sterowania intensywnością treningu za pomocą pulsometru myślę, że jest to bardzo dobre szczególnie na pierwsze tysiące kilometrów żeby się nauczyć ile to jest 75% a ile 80% a ile 83% i co to znaczy 99%. Potem dalej można kierować się pulsometrem ale niekoniecznie.
pozdrawiam
Robisz trening podbiegów, tak z 8-10 powtórzeń, pierwsze w miarę spokojnie i potem dokręcasz tempo z każdym kolejnym. Przerwy też coraz szybsze, aż pomiędzy przedostatnim a ostatnim powtórzeniem w dół biegniesz na na maksa i na maksa wbiegasz pod górę próbując na sam koniec jeszcze coś wykrzesać ekstra. Zawroty głowy i uczucie "zaraz się porzygam" wskazane.
Na podbiegach pracują trochę inne mięśnie niż podczas biegu na płaskim i wynik wychodzi odrobinę wyższy ale biegaczom z niewielkim stażem ciężko jest osiągnąć swoje prawdziwe hrmax i to wyznaczone (będzie zaniżone odrobinę w stosunku do maksymalnego tętna jakie mógłbyś osiągnąć na podbiegu) będzie w miarę odpowiadać Twojemu hrmax.
Co do sterowania intensywnością treningu za pomocą pulsometru myślę, że jest to bardzo dobre szczególnie na pierwsze tysiące kilometrów żeby się nauczyć ile to jest 75% a ile 80% a ile 83% i co to znaczy 99%. Potem dalej można kierować się pulsometrem ale niekoniecznie.
pozdrawiam
Krzysiek
- krasnoludek6
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 825
- Rejestracja: 13 gru 2010, 20:59
- Życiówka na 10k: <40
- Życiówka w maratonie: 3:27
Adam Klein---tak juz czytalem ten artykul juz pare razy i przeczytam jeszcze raz,bardzo dziekuje.
Co do drugiej podpowiedzi w lecie chcialem wyznaczyc takie tetno max ale wtedy bylem bardzo slabo za zaznajomiony z bieganiem .Zrobie ten test w takim razie latem.Ostatnio tak zrobilem 15 minut rozgrzewka+2km biegu,nakoncu 4*400metrow i wtedy ostatni odcinek grzalem na maxa i wyszlo 178/minute.Jak rozumiem nigdy tetna max nie osiagne nawet jak bede mial duzy staz treningowy,,dzieki za podpowiedzi obu panom'' pozdrawiam
Co do drugiej podpowiedzi w lecie chcialem wyznaczyc takie tetno max ale wtedy bylem bardzo slabo za zaznajomiony z bieganiem .Zrobie ten test w takim razie latem.Ostatnio tak zrobilem 15 minut rozgrzewka+2km biegu,nakoncu 4*400metrow i wtedy ostatni odcinek grzalem na maxa i wyszlo 178/minute.Jak rozumiem nigdy tetna max nie osiagne nawet jak bede mial duzy staz treningowy,,dzieki za podpowiedzi obu panom'' pozdrawiam
-
- Wyga
- Posty: 82
- Rejestracja: 25 sie 2010, 09:49
- Życiówka na 10k: 42:29
- Życiówka w maratonie: 3:27:32
Skąd ten pesymizm. Może jak się kiedyś zepniesz to osiągniesz albo i przekroczysz. Np mnie ze wzorów wychodziło 188, a na treningach ciężko było przekroczyć 175. Aż niedawno spiąłem się na sile i wyskoczyło 191. Więc wszystko przed tobą.Jak rozumiem nigdy tetna max nie osiagne nawet jak bede mial duzy staz treningowy
- Polman Jersey
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 19 gru 2009, 13:45
- Życiówka na 10k: 36:15
- Życiówka w maratonie: 2:56:21
Witam, ja swoje tętno (maksymalne? kto to wie?) mierzyłem tak. Był czerwiec 2010. Zacząłem oczywiście od literatury i różnych artykułów na forum
Wyszło z tego, że mam się spodziewać liczby rzędu 190.
Jako że byłem i wciąż jestem początkujący (biegam niecałe dwa lata - średnio wychodzi na rok nieco ponad 2000km, skończyłem dwa maratony). Obudziłem się rano w miarę wypoczęty, założyłem pulsometr. Wynik 48 uderzeń. Uznałem to za dobry wynik (jak dla mnie). Gdy biegam regularnie i jestem dobrze wypoczęty pulsometr wskaże 46, gdy jestem dzień po trudniejszym treningu, albo niedospany albo czymś-tam-zmęczony, to pokaże powyżej 50. Gdy chorowałem przez ostatni tydzień (przeziębienie, katar, ból gardła, lekka gorączka, zatoki :/ i kaszel) wynik serca to 55 'jak w mordę' i ani uderzenia mniej. Ale też gorzej śpię, gdy wszystko zatkane, a samopoczucie gorsze.
Ale do pomiaru tętna. Był ładny dzień, 18 czerwca 2010. Tętno o poranku 48. Niezłe, jak już napisałem wcześniej. Po południu wybrałem się na tartanową bieżnię, którą mam 'pod nosem' we wsi. Długość wprawdzie nietypowa, bo 230m na wewnętrznym torze, a 250m na najdłuższym. Ale równo, czysto i blisko.
Wszystko zajęło mi 45 minut.
Zacząłem od rozgrzewki. 3km spokojnego biegu (w tamtym czasie spokojnym biegiem było ok. 5:30-5:40/km, bo paręnaście dni wcześniej 10km biegłem 4:05/km, a parę dni później 1/2maraton 4:29/km). Później rozciąganie.
Chwila oddechu i dwa kółka (500m) prawie 'as fast as you can', czyli bardzo szybko, ale nie do upadłego. Z taką tyci-tyci rezerwą. Zaczynałem nieznacznie wolniej, a kończyłem na maksa. Tętno skoczyło do bodajże 187 pod koniec. Miałem czas aby zerknąć na tarczę pulsometru.
30 sekund truchtu - chwilowe uspokojenie i złapanie jako-takiego oddechu. Nie pamiętam niestety do jakiej wartości 'spadło' wtedy tętno.
Po truchcie powtórka szybkiego biegu. Dwa kółka (500m) już na maksa. Niemal od początku pełny gaz. Bez cienia rezerwy. Pod koniec było ciężko. Dobiegłem. Tętno pod koniec 195 (a właściwie tuż po biegu, bo nie chciałem się rozpraszać zerkaniem na pulsometr w trakcie szybkiego biegu; myślę że 2 sekundy 'po' nie przekłamały niczego.
30 sekund truchtu - chwilowe uspokojenie i złapanie jako-takiego oddechu. Tętno zdołało obniżyć się ledwie do 182. Trochę byłem zaniepokojony, bo nie wiedziałem, czy dam radę przebiec intensywnie kolejne 500m.
Po odpoczynku pobiegłem ostatnie 500m z założeniem 'bardziej niż as fast as you can', czyli w praktyce było tak: jak czułem, że już bardziej nie mogę, starałem się biec (i chyba biegłem) jeszcze szybciej. Wszystko działo się bardzo szybko, wiatr owiewał twarz, w uszach szum, wszystko pulsowało i wibrowało, a ja jeszcze podkręcałem. Ostatnie 100m już nawet nie myślałem, chciałem jak najszybciej to skończyć. Na koniec czułem się, jak rozpędzona lokomotywa, która zaraz... zwymiotuje. Zaskoczyło mnie to. Puls 202. Niemal wymioty. Kiepskie uczucie. Łomot w głowie. Dudnienie w klatce piersiowej. Jeśli tak można napisać, 'przeszedłem w trucht' aby dojść do siebie, nie stawałem, po kilkudziesięciu sekundach doszedłem do normy. Potruchtałem ze 2km, rozciągnąłem się porządnie i poszedłem do domu.
W skrócie
1. Rozgrzewka 3km i rozciąganie
3. 500m maks / 30s trucht
4. 500m maks / 30s trucht
5. 500m maks-maks
6. Schłodzenie 2km i rozciąganie
Dodatkowe dane (nie wiem czy pomocne, może)
wiek:33
wzrost: 178
waga: 64
pulsometr: kalenji cw300
Od tamtego czasu dwa razy zmieniałem, nawet trzy, pulsometr i gdy odetchnę trochę po chorobie a mrozy zelżeją, to planuję z ciekawości zmierzyć ponownie.
A bardziej doświadczonych proszę o opinię, ew. korektę, co robiłem dobrze/źle, co można zrobić lepiej podczas pomiaru. 500m wydawało mi się takim odcinkiem, na którym mogę się już rozkręcić z tętnem i skończyć z odpowiednią intensywnością. Wydaje mi się, że na krótszym tętno mogłoby nie 'skoczyć' odpowiednio, a na za długim mógłbym nie wytrzymać tempa. A przerwa 30s wydawała mi się dobra na złapanie oddechu, ale nie nazbyt długa, żeby tętna spadło za nisko.
Aha, myślę, że następnym razem pomiar tętna będę robił w towarzystwie. Tak w razie czego...
Wspominane wcześniej przez Buńka podbiegi to też może być dobry sprawdzian i co nieco wycisnąć z organizmu
Może spróbuję.

Jako że byłem i wciąż jestem początkujący (biegam niecałe dwa lata - średnio wychodzi na rok nieco ponad 2000km, skończyłem dwa maratony). Obudziłem się rano w miarę wypoczęty, założyłem pulsometr. Wynik 48 uderzeń. Uznałem to za dobry wynik (jak dla mnie). Gdy biegam regularnie i jestem dobrze wypoczęty pulsometr wskaże 46, gdy jestem dzień po trudniejszym treningu, albo niedospany albo czymś-tam-zmęczony, to pokaże powyżej 50. Gdy chorowałem przez ostatni tydzień (przeziębienie, katar, ból gardła, lekka gorączka, zatoki :/ i kaszel) wynik serca to 55 'jak w mordę' i ani uderzenia mniej. Ale też gorzej śpię, gdy wszystko zatkane, a samopoczucie gorsze.
Ale do pomiaru tętna. Był ładny dzień, 18 czerwca 2010. Tętno o poranku 48. Niezłe, jak już napisałem wcześniej. Po południu wybrałem się na tartanową bieżnię, którą mam 'pod nosem' we wsi. Długość wprawdzie nietypowa, bo 230m na wewnętrznym torze, a 250m na najdłuższym. Ale równo, czysto i blisko.
Wszystko zajęło mi 45 minut.
Zacząłem od rozgrzewki. 3km spokojnego biegu (w tamtym czasie spokojnym biegiem było ok. 5:30-5:40/km, bo paręnaście dni wcześniej 10km biegłem 4:05/km, a parę dni później 1/2maraton 4:29/km). Później rozciąganie.
Chwila oddechu i dwa kółka (500m) prawie 'as fast as you can', czyli bardzo szybko, ale nie do upadłego. Z taką tyci-tyci rezerwą. Zaczynałem nieznacznie wolniej, a kończyłem na maksa. Tętno skoczyło do bodajże 187 pod koniec. Miałem czas aby zerknąć na tarczę pulsometru.
30 sekund truchtu - chwilowe uspokojenie i złapanie jako-takiego oddechu. Nie pamiętam niestety do jakiej wartości 'spadło' wtedy tętno.
Po truchcie powtórka szybkiego biegu. Dwa kółka (500m) już na maksa. Niemal od początku pełny gaz. Bez cienia rezerwy. Pod koniec było ciężko. Dobiegłem. Tętno pod koniec 195 (a właściwie tuż po biegu, bo nie chciałem się rozpraszać zerkaniem na pulsometr w trakcie szybkiego biegu; myślę że 2 sekundy 'po' nie przekłamały niczego.
30 sekund truchtu - chwilowe uspokojenie i złapanie jako-takiego oddechu. Tętno zdołało obniżyć się ledwie do 182. Trochę byłem zaniepokojony, bo nie wiedziałem, czy dam radę przebiec intensywnie kolejne 500m.
Po odpoczynku pobiegłem ostatnie 500m z założeniem 'bardziej niż as fast as you can', czyli w praktyce było tak: jak czułem, że już bardziej nie mogę, starałem się biec (i chyba biegłem) jeszcze szybciej. Wszystko działo się bardzo szybko, wiatr owiewał twarz, w uszach szum, wszystko pulsowało i wibrowało, a ja jeszcze podkręcałem. Ostatnie 100m już nawet nie myślałem, chciałem jak najszybciej to skończyć. Na koniec czułem się, jak rozpędzona lokomotywa, która zaraz... zwymiotuje. Zaskoczyło mnie to. Puls 202. Niemal wymioty. Kiepskie uczucie. Łomot w głowie. Dudnienie w klatce piersiowej. Jeśli tak można napisać, 'przeszedłem w trucht' aby dojść do siebie, nie stawałem, po kilkudziesięciu sekundach doszedłem do normy. Potruchtałem ze 2km, rozciągnąłem się porządnie i poszedłem do domu.
W skrócie
1. Rozgrzewka 3km i rozciąganie
3. 500m maks / 30s trucht
4. 500m maks / 30s trucht
5. 500m maks-maks
6. Schłodzenie 2km i rozciąganie
Dodatkowe dane (nie wiem czy pomocne, może)
wiek:33
wzrost: 178
waga: 64
pulsometr: kalenji cw300
Od tamtego czasu dwa razy zmieniałem, nawet trzy, pulsometr i gdy odetchnę trochę po chorobie a mrozy zelżeją, to planuję z ciekawości zmierzyć ponownie.
A bardziej doświadczonych proszę o opinię, ew. korektę, co robiłem dobrze/źle, co można zrobić lepiej podczas pomiaru. 500m wydawało mi się takim odcinkiem, na którym mogę się już rozkręcić z tętnem i skończyć z odpowiednią intensywnością. Wydaje mi się, że na krótszym tętno mogłoby nie 'skoczyć' odpowiednio, a na za długim mógłbym nie wytrzymać tempa. A przerwa 30s wydawała mi się dobra na złapanie oddechu, ale nie nazbyt długa, żeby tętna spadło za nisko.
Aha, myślę, że następnym razem pomiar tętna będę robił w towarzystwie. Tak w razie czego...
Wspominane wcześniej przez Buńka podbiegi to też może być dobry sprawdzian i co nieco wycisnąć z organizmu

P.
-
- Dyskutant
- Posty: 40
- Rejestracja: 07 lis 2010, 18:10
A co mam zrobić jeśli tetno spoczynkowe mam w granicach 43 a jak zaczynam ledwo truchtac to skacze mi szybko do 150? Trenowac z pulsem ze wzrou czy 75%maxa i porpostu byc cierpliwym? Troche jezdze na rowerze i nawet po zimowej przerwie zrobiebienie 100km w 3.5 godziny nie stanowi wiekszego problemu. Ale jkak zaczynam biegac to dramat...
Od miesiaca robire marszobiegi 1 min marszu, 3-5 truchtu (6:30min/km). Postepy jakies sa ale szału nie ma...
Od miesiaca robire marszobiegi 1 min marszu, 3-5 truchtu (6:30min/km). Postepy jakies sa ale szału nie ma...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1812
- Rejestracja: 04 maja 2010, 20:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chicago
Gdy zacząłem biegać z pulsomwtrem także miałem problem z wyznaczeniem hr max na próbach osiągając 179 , aż pewnego pięknego letniego dnia na podbiegach około 110 m po skończonym treningu zauważyłem tętno max na garminie 198 potem juzw zimę około 5 rano gdy robiłem rozruch poranny a potem 6x30 s na przerwie 30 s zrobiłem tętno max 201 nie wiem dlaczego wcześniej nie dałem rady rozpędzić tak serca moze teraz nauczyłem się iść na maxa i docisnac jesCze trochę jak wydaje się ze to niemożliwe juz
Train Hard,Win Easy!!
KOMENTARZE
ZwycięscySąZrobieniZczegośCoZnajdujeSieWGlebiNichSamych-PragnienieMarzenieWizjaMuszaMiecWytrzymaloscDoOstatniejMinuty,
MuszaBycTrocheSzybsiMuszaMiecUmiejetnosciIWole
AleWolaMusiBycMocniejszaNizUmiejetnosci
KOMENTARZE
ZwycięscySąZrobieniZczegośCoZnajdujeSieWGlebiNichSamych-PragnienieMarzenieWizjaMuszaMiecWytrzymaloscDoOstatniejMinuty,
MuszaBycTrocheSzybsiMuszaMiecUmiejetnosciIWole
AleWolaMusiBycMocniejszaNizUmiejetnosci
- Polman Jersey
- Wyga
- Posty: 111
- Rejestracja: 19 gru 2009, 13:45
- Życiówka na 10k: 36:15
- Życiówka w maratonie: 2:56:21
Ciawaraz,
choć 1/2maraton mam minimalnie lepszy od twojego, to tego czasu na dyszkę to ci troszkę zazdroszczę
"10km-39:40 06.11.2010 , half marathon 1:35:19 08.10"
No i tętno bardzo ładne - 43. nieźle.
Co do wysokiego tętna w truchcie, zwłaszcza na początku, podczas rozgrzewki też tak mam. 150-160 to często, organizm się przyzwyczaja. Tak to rozumiem.
Trochę zależy od pulsometru, tak myślę.
Kiedy miałem kalenji, potrafił 'ni z gruchy, ni z pietruchy' pokazać 220! podczas jakichś-tam skoków dosiężnych. bajka.
najdokładniejszy był polar. poza konkurencją jeśli chodzi o dokładność i skrupulatność mierzenia.
Garmin (mój obecny), mam wrażenie odstaje od polara, ale żeby nie przeholować z krytyką dodam, że nadrabia całą resztą związaną z gps.
choć 1/2maraton mam minimalnie lepszy od twojego, to tego czasu na dyszkę to ci troszkę zazdroszczę

"10km-39:40 06.11.2010 , half marathon 1:35:19 08.10"
No i tętno bardzo ładne - 43. nieźle.
Co do wysokiego tętna w truchcie, zwłaszcza na początku, podczas rozgrzewki też tak mam. 150-160 to często, organizm się przyzwyczaja. Tak to rozumiem.
Trochę zależy od pulsometru, tak myślę.
Kiedy miałem kalenji, potrafił 'ni z gruchy, ni z pietruchy' pokazać 220! podczas jakichś-tam skoków dosiężnych. bajka.
najdokładniejszy był polar. poza konkurencją jeśli chodzi o dokładność i skrupulatność mierzenia.
Garmin (mój obecny), mam wrażenie odstaje od polara, ale żeby nie przeholować z krytyką dodam, że nadrabia całą resztą związaną z gps.
P.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1812
- Rejestracja: 04 maja 2010, 20:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chicago
Polman ten czas na 10 km był osiągnięty podaczas biegu na15 k był to miedzyczas właściwie jestem zadowolony z czasów na 5 k -18:30 i na 15k 59:38 jeśli qbijesz te czasy w tabele to zobaczysz ze na dyche w tamtym okresie byłem w stanie polecieć w 38:30 tylko nie było wtedy takiego biegu:)
Train Hard,Win Easy!!
KOMENTARZE
ZwycięscySąZrobieniZczegośCoZnajdujeSieWGlebiNichSamych-PragnienieMarzenieWizjaMuszaMiecWytrzymaloscDoOstatniejMinuty,
MuszaBycTrocheSzybsiMuszaMiecUmiejetnosciIWole
AleWolaMusiBycMocniejszaNizUmiejetnosci
KOMENTARZE
ZwycięscySąZrobieniZczegośCoZnajdujeSieWGlebiNichSamych-PragnienieMarzenieWizjaMuszaMiecWytrzymaloscDoOstatniejMinuty,
MuszaBycTrocheSzybsiMuszaMiecUmiejetnosciIWole
AleWolaMusiBycMocniejszaNizUmiejetnosci
- krasnoludek6
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 825
- Rejestracja: 13 gru 2010, 20:59
- Życiówka na 10k: <40
- Życiówka w maratonie: 3:27
wczoraj na zawodach ,moj organizm utrzymal przez pare chwil tetno 189/minute nie jest zle kiedys przy 175/min
Juz sie dusilem --powoli ale systematycznie sie rozwijam,,pozdrawiam
Juz sie dusilem --powoli ale systematycznie sie rozwijam,,pozdrawiam
