Usiłuję biegać od jakiegoś czasu (z różnym skutkiem, niestety...). Zacząłem początkiem 2010, typowo - zbyt ambitnie. Teoria w podstawach opanowana, badania porobione, buty dobrane i przeforsowanie po kilku (-nastu) treningach. Krótka rehabilitacja i... dwa przeziębienia w sezonie. Czerwiec (na Wrocławskiej powodzi) dostało kolano i tym sposobem dotoczyłem się do debiutu w maratonie (5:08).
Żeby biegać dalej i nie przestać, na celowniku maraton w kwietniu. Cel - ukończyć

Pozdrawiam ze stolicy Dolnego Śląska