Fajnie było! Wrażenia, że ho ho, na całe życie.
Startowaliśmy w deszczu w czasie burzy. Trasa poprowadzona potokami (miejscami do kolan, choć byli i tacy, którym udało się zanurzyć po pas).

Na kamieniach ślisko, czasami jak na lodzie, nawet w najlepszych butach.
Trasa skrócona do 22,8km (do Odrodzenia i z powrotem) co było jedną z słuszniejszych decyzji tego dnia.
Co by tu jeszcze dodać? Nie zdarzyło mi się jeszcze startować w tak ekstremalnych warunkach na szosie, a co dopiero w górach.
Oczywiście bardzo mi się to podobało. Po zeszłorocznej gorączce jakieś ciekawe urozmaicenie, choć współczuję osobie, która złamała rękę i tym, którzy pożegnali się z samochodami zmiażdżonymi na parkingu pod wyciągiem.
