Przeglądam właśnie treningi Danielsa i podstawiam pod nie konkretne wartości VDOT będące odpowiednikami różnych poziomów wytrenowania. Po pierwsze trwa to bardzo długo, jest bardzo czasochłonne i przez to zniechęcające. Po drugie z natury jestem leniwy i szukam wszelkich udogodnień, by sobie ułatwić życie. Po trzecie formuła Danielsa idealnie nadaje się do stworzenia z niej automatu. Makro napisane w arkuszu kalkulacyjnym czy jakiś kod logiczny w javie, pozwolą na błyskawiczne generowanie planów. To jest bardzo kuszące i przymierzam się do takiego projektu. Ale...
No właśnie, na kompie można zrobić cuda lecz czy to się sprawdzi w życiu? Byłem i jestem sceptycznie nastawiony do wszelkich kalkulatorów biegowych tymczasem to, co chcę zrobić jest właśnie takim mega kalkulatorowym kombajnem.
No cóż, bawię się w bieganie i rozszerzam moje hobby na inne, z pozoru nie przystające aspekty życia. Być może właśnie o to chodzi, by nie szukać na siłę użyteczności we wszystkich przejawach naszej działalności. A wówczas może się zdarzyć jakaś niespodzianka. I wtedy jest super kolorowo.
Osobiście sukcesu w bieganiu, dającego przewagę nad konkurencją, upatruję nie w treningu jako takim, bo każdy ma dostęp do literatury, planów itp. lecz w technice ruchu jako finezyjnym ukoronowaniu standardu. Tego nie da się zawrzeć w formule i dlatego tak mi się to podoba. No ale to już jest takie moje zboczenie, z którym muszę żyć. Więc wychylę sobie coś kolorowego z barku na dobranoc i na zdrowie wszystkim!
