ziko303 zapiski z M40
Moderator: infernal
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 29.04.2021
BS 57'=9 km, 6:16, 135/144 (69%/73%)
Regeneracja.
SB 01.05.2021
BS 19'+2x4 km HM/5'+ BNP 35'=20,8 km, 5:27, 159/182 (81%/93%)
Zaplanowałem sobie trasę po wałach, żeby mieć jakąś odmianę od moich standardowych tras. Co prawda musiałem chwilę odstać w korku, bo multum ludzi ruszyło do zoo, ale w końcu się przebiłem i mogłem zaparkować w okolicy Jazu Opatowickiego. Pogoda całkiem dobra, około 14 stopni, obawiałem się tylko wiatru. Na papierze te dwa odcinki po 4 km w życzeniowym HM wydawały mi się niezbyt trudnym treningiem, nawet chwilę myślałem czy nie zrobić 2x5 km. Życie jak zwykle dość mocno to zweryfikowało.
Pół godzinki rozgrzewki pykło sympatycznie, w słuchawkach podcast z Marcinem Chabowskim. Szybka zmiana na słuchawkach na muzykę i lecę pierwszy odcinek. Ach te życzeniowe tempa, lecę średnio po 4:47 czyli prawie na poziomie mojej życiówki, która dodatkowo jest najbardziej wartościowym wynikiem w mojej kolekcji. W końcu dobiegam do mostu Osobowickiego gdzie pika 4 km. No tak, to nie był spacerek. Przechodzę w marsz, zjadam żel, zegarek się popsuł i te 5 minut mija w 2 minuty
Ruszam na drugi odcinek i wiem, że musi być wolniejszy. Dodatkowo dochodzi wiatr i zaczyna się problem. Ostatecznie źle pobiegłem i wiatr plus konieczność podejścia na wał spowodowała, że zatrzymuję się kiedy na liczniku zostało 2,3 km. Wdrapałem się na wał, łyk wody i postanowiłem to dociągnąć. Odcinek zamknąłem średnio @4:51 i to też nie jest na dzisiaj moje tempo HM.
Chwila oddechu, łyk wody i zaczynam truchtać dalej. Jakoś tak naturalnie zaczynam przyspieszać i wychodzi lekki BNP. Kończę lekko powyżej tempa 5:00, i jest to wymagający odcinek. Nawet przez chwilę myślałem, że dociągnę do HM, ale widząc parking i auto stwierdziłem, że nie będę się wygłupiał .
Ciężka kobyła mi z tego wyszła. Więcej pytań niż odpowiedzi. Do HM zostało niewiele czasu, jeszcze tydzień przed mam połówkę w górach. Myślę, że 1:45 to jest maks na co mogę liczyć i w ten wynik będę celował. Przynajmniej na dziś
BS 57'=9 km, 6:16, 135/144 (69%/73%)
Regeneracja.
SB 01.05.2021
BS 19'+2x4 km HM/5'+ BNP 35'=20,8 km, 5:27, 159/182 (81%/93%)
Zaplanowałem sobie trasę po wałach, żeby mieć jakąś odmianę od moich standardowych tras. Co prawda musiałem chwilę odstać w korku, bo multum ludzi ruszyło do zoo, ale w końcu się przebiłem i mogłem zaparkować w okolicy Jazu Opatowickiego. Pogoda całkiem dobra, około 14 stopni, obawiałem się tylko wiatru. Na papierze te dwa odcinki po 4 km w życzeniowym HM wydawały mi się niezbyt trudnym treningiem, nawet chwilę myślałem czy nie zrobić 2x5 km. Życie jak zwykle dość mocno to zweryfikowało.
Pół godzinki rozgrzewki pykło sympatycznie, w słuchawkach podcast z Marcinem Chabowskim. Szybka zmiana na słuchawkach na muzykę i lecę pierwszy odcinek. Ach te życzeniowe tempa, lecę średnio po 4:47 czyli prawie na poziomie mojej życiówki, która dodatkowo jest najbardziej wartościowym wynikiem w mojej kolekcji. W końcu dobiegam do mostu Osobowickiego gdzie pika 4 km. No tak, to nie był spacerek. Przechodzę w marsz, zjadam żel, zegarek się popsuł i te 5 minut mija w 2 minuty
Ruszam na drugi odcinek i wiem, że musi być wolniejszy. Dodatkowo dochodzi wiatr i zaczyna się problem. Ostatecznie źle pobiegłem i wiatr plus konieczność podejścia na wał spowodowała, że zatrzymuję się kiedy na liczniku zostało 2,3 km. Wdrapałem się na wał, łyk wody i postanowiłem to dociągnąć. Odcinek zamknąłem średnio @4:51 i to też nie jest na dzisiaj moje tempo HM.
Chwila oddechu, łyk wody i zaczynam truchtać dalej. Jakoś tak naturalnie zaczynam przyspieszać i wychodzi lekki BNP. Kończę lekko powyżej tempa 5:00, i jest to wymagający odcinek. Nawet przez chwilę myślałem, że dociągnę do HM, ale widząc parking i auto stwierdziłem, że nie będę się wygłupiał .
Ciężka kobyła mi z tego wyszła. Więcej pytań niż odpowiedzi. Do HM zostało niewiele czasu, jeszcze tydzień przed mam połówkę w górach. Myślę, że 1:45 to jest maks na co mogę liczyć i w ten wynik będę celował. Przynajmniej na dziś
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PN 04.05.2021
BS2 66'=11,3 km, 5:51, 143/161 (73%/82%)
Trochę jestem na siebie zły po tym treningu. Przed wyjściem niepotrzebnie coś zjadłem, ubrałem się za grubo i do tego zamiast trzymać się wskazań tętna, które i tak tego dnia było wyższe, przyspieszałem niepotrzebnie. Wyszło tak, że ostatnie 3 km poszły w tempie poniżej 5:30 czyli raczej śmieciowym.
Nie jestem niewolnikiem technologii, ale Garmin pokazuje, że mam za mało treningu w strefie aerobowej spokojnej i moje odczucie jest podobne. Mam zamiar wyciągnąć wnioski i następny trening przeznaczyć na wolne bieganie plus przebieżki. Mocniejszy akcent planuję na sobotę.
Wczoraj google przypomniało mi zdjęciem, że 9 lat temu ukończyłem swój pierwszy maraton. Potem było jeszcze 11, niestety od 10 zaczęło się pasmo porażek, które mam zamiar przerwać tej jesienie. Przy okazji sprawdziłem, że tego bloga prowadzę już ponad 6 lat Póki co będę dalej robił te zapiski, bo lubię wracać do starych treningów, próbując z tego wyciągnąć wnioski. W maratonie szło słabo ostatnio, ale w półmaratonie również. W zasadzie od rekordowego półmaratonu w Usti nad Labem, gdzie niespodziewanie, nawet dla samego siebie pobiegłem 1:40, było już tylko gorzej. Fakt jest też taki, że z dystansem półmaratonu zmierzyłem się jeszcze tylko dwa razy z marnym skutkiem: 1:50 we Wrocławiu w 2019 (zdaje się po jakieś kontuzji) i zawstydzające 2:02 w Monachium w trakcie choroby. Było to wynikiem kompilacji słabych przygotowań i kilku innych czynników, o których nie ma już co pisać. Na dystansach 5 i 10 km jakoś czasami coś się udało ugrać (chociaż też poniżej oczekiwań). Najważniejsze, że jestem zmotywowany, żeby to zmienić. To historyczne spojrzenie daje mi też realny ogląd celów na najbliższy półmaraton. Patrząc na dzisiejszą formę to 1:45, o którym wspominałem w ostatnim wpisie będzie naprawdę solidnym wynikiem. Trzeba powoli się odbudować. Najważniejsze, że cały czas nawet mając słabe wyniki bieganie sprawia mi dużą frajdę i jest bardzo ważnym elementem mojego życia. Kończę bo zaczynam przynudzać i lecieć tanim sentymentalizmem.
BS2 66'=11,3 km, 5:51, 143/161 (73%/82%)
Trochę jestem na siebie zły po tym treningu. Przed wyjściem niepotrzebnie coś zjadłem, ubrałem się za grubo i do tego zamiast trzymać się wskazań tętna, które i tak tego dnia było wyższe, przyspieszałem niepotrzebnie. Wyszło tak, że ostatnie 3 km poszły w tempie poniżej 5:30 czyli raczej śmieciowym.
Nie jestem niewolnikiem technologii, ale Garmin pokazuje, że mam za mało treningu w strefie aerobowej spokojnej i moje odczucie jest podobne. Mam zamiar wyciągnąć wnioski i następny trening przeznaczyć na wolne bieganie plus przebieżki. Mocniejszy akcent planuję na sobotę.
Wczoraj google przypomniało mi zdjęciem, że 9 lat temu ukończyłem swój pierwszy maraton. Potem było jeszcze 11, niestety od 10 zaczęło się pasmo porażek, które mam zamiar przerwać tej jesienie. Przy okazji sprawdziłem, że tego bloga prowadzę już ponad 6 lat Póki co będę dalej robił te zapiski, bo lubię wracać do starych treningów, próbując z tego wyciągnąć wnioski. W maratonie szło słabo ostatnio, ale w półmaratonie również. W zasadzie od rekordowego półmaratonu w Usti nad Labem, gdzie niespodziewanie, nawet dla samego siebie pobiegłem 1:40, było już tylko gorzej. Fakt jest też taki, że z dystansem półmaratonu zmierzyłem się jeszcze tylko dwa razy z marnym skutkiem: 1:50 we Wrocławiu w 2019 (zdaje się po jakieś kontuzji) i zawstydzające 2:02 w Monachium w trakcie choroby. Było to wynikiem kompilacji słabych przygotowań i kilku innych czynników, o których nie ma już co pisać. Na dystansach 5 i 10 km jakoś czasami coś się udało ugrać (chociaż też poniżej oczekiwań). Najważniejsze, że jestem zmotywowany, żeby to zmienić. To historyczne spojrzenie daje mi też realny ogląd celów na najbliższy półmaraton. Patrząc na dzisiejszą formę to 1:45, o którym wspominałem w ostatnim wpisie będzie naprawdę solidnym wynikiem. Trzeba powoli się odbudować. Najważniejsze, że cały czas nawet mając słabe wyniki bieganie sprawia mi dużą frajdę i jest bardzo ważnym elementem mojego życia. Kończę bo zaczynam przynudzać i lecieć tanim sentymentalizmem.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 04.05.2021
BS 51'+11x100+BS 16'=12,1 km, 5:56, 139/168 (71%/86%)
Patrząc na prognozę pogody na środę i biorąc pod uwagę, że nie miałem w planach akcentu przesunąłem trening na wtorek. Kurcze dalej słabawo mi się biegło. Nie wiem czy to brak regeneracji po sobocie, szczepionka czy też najbardziej prawdopodobna przyczyna czyli kompilacja tych dwóch czynników.
Na początek BS ok. 50minut, było wolno, ale tętno jednak za wysokie średnia 137. Co prawda większość pod dość silny wiatr, ale jednak. Potem 11 przebieżek (miało być 10 ale kopnąłem się w liczeniu ). Pierwsze mega ciężko, na drewnianych nogach. Z czasem trochę lepiej. Znowu zaniedbałem ten element treningu - do poprawy. Na koniec jeszcze 16 minut BSa.
BS 51'+11x100+BS 16'=12,1 km, 5:56, 139/168 (71%/86%)
Patrząc na prognozę pogody na środę i biorąc pod uwagę, że nie miałem w planach akcentu przesunąłem trening na wtorek. Kurcze dalej słabawo mi się biegło. Nie wiem czy to brak regeneracji po sobocie, szczepionka czy też najbardziej prawdopodobna przyczyna czyli kompilacja tych dwóch czynników.
Na początek BS ok. 50minut, było wolno, ale tętno jednak za wysokie średnia 137. Co prawda większość pod dość silny wiatr, ale jednak. Potem 11 przebieżek (miało być 10 ale kopnąłem się w liczeniu ). Pierwsze mega ciężko, na drewnianych nogach. Z czasem trochę lepiej. Znowu zaniedbałem ten element treningu - do poprawy. Na koniec jeszcze 16 minut BSa.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 06.05.2021
BS 55'=8,7 km, 6:17, 135/144 (69%/73%)
Dalej słabo i bez energii.
SB 08.05.2021
BS 15'+BT 7 km+BNP 3 km + BS 15'= 15,6 km
W piątek okazało się, że półmaraton w Katowicach został przesunięty na koniec czerwca (nie ma jeszcze dokładnej daty) i jest to dla mnie dobra informacja. Trochę mi opadły skrzydła w kontekście zaplanowanego na sobotę treningu czyli 10 km @48:30, ale chciałem jeszcze przetestować opcję PacePro w Fenixie. Założyłem sobie narastające tempo od 4:57 i chciałem sprawdzić jak to się je. Uprzedzając nie podoba mi się ta opcja, sposób wyświetlania etc. Raczej nie będę korzystał.
Na początek 15 minut BSa, oczywiście wieje jak wuj, porywy masakryczne. Wiem, że będzie ciężko, ale nic to, dobiegam do zaplanowanego miejsca startu i ruszam. Oczywiście od razu ciut szybciej niż w założeniach, pierwsze dwa kilometry wychodzą równo @4:54. Coraz bardziej wieje, na drugiej dłuższej prostej jest już masakra, więc głupi ja jadę po 4:49 a co . Pod koniec 3 km dostaję taki podmuch, że słuchawka mi wypada z ucha rozlega się radosne kur..a, stopuję i szukam jej. Znajduję, chowam słuchawki do kieszeni i myślę co dalej.
Postanawiam biec dalej w tym tempie, chociaż jestem już solidnie zmęczony. Ruszam, zmiana kierunku i nagle cisza. No to heja, piąty kilometr 4:44, bo po co myśleć, lepiej jechać na zderzenie ze ścianą. 6 - 4:48, 7 -4:50 i daję sobie spokój. To znaczy po chwili oddechu pomyślałem, że jeszcze zrobię tę trójkę, ale po 200 metrach i kolejnym podmuchu w pysk daję sobie spokój.
Chwilę podreptałem dla uspokojenie tętna i biegnę dalej. Oczywiście jest lekki wkurw, więc przyspieszam, bo wiatr jakby trochę mniej wieje, a na pewno nie ma takich mocnych podmuchów. Przyspieszam coraz bardziej i widzę już tętno powyżej 170, stwierdzam że 3 km wystarczą. Poszło po 5:23/5:04/4:55. W sumie jakby doliczyć do poprzednich 7 to coś pewnie koło 49 minut by wyszło. Na koniec już wolne 15'.
Takie to dzisiaj zmagania z czasem i przestrzenią . W sumie trochę ciężkich kilometrów wpadło. Muszę zaakceptować, że moja forma nie nadąża za moimi planami i marzeniami. Swoją drogą dzisiaj Garmin proponował mi bieg progowy 4x6' @4:45 na przerwie 2:45. I zdaje się, to byłaby dużo lepsza opcja. Może, skoro nie mam jakiegoś długofalowego planu, zacznę przychylnym okiem patrzeć na te propozycje?
BS 55'=8,7 km, 6:17, 135/144 (69%/73%)
Dalej słabo i bez energii.
SB 08.05.2021
BS 15'+BT 7 km+BNP 3 km + BS 15'= 15,6 km
W piątek okazało się, że półmaraton w Katowicach został przesunięty na koniec czerwca (nie ma jeszcze dokładnej daty) i jest to dla mnie dobra informacja. Trochę mi opadły skrzydła w kontekście zaplanowanego na sobotę treningu czyli 10 km @48:30, ale chciałem jeszcze przetestować opcję PacePro w Fenixie. Założyłem sobie narastające tempo od 4:57 i chciałem sprawdzić jak to się je. Uprzedzając nie podoba mi się ta opcja, sposób wyświetlania etc. Raczej nie będę korzystał.
Na początek 15 minut BSa, oczywiście wieje jak wuj, porywy masakryczne. Wiem, że będzie ciężko, ale nic to, dobiegam do zaplanowanego miejsca startu i ruszam. Oczywiście od razu ciut szybciej niż w założeniach, pierwsze dwa kilometry wychodzą równo @4:54. Coraz bardziej wieje, na drugiej dłuższej prostej jest już masakra, więc głupi ja jadę po 4:49 a co . Pod koniec 3 km dostaję taki podmuch, że słuchawka mi wypada z ucha rozlega się radosne kur..a, stopuję i szukam jej. Znajduję, chowam słuchawki do kieszeni i myślę co dalej.
Postanawiam biec dalej w tym tempie, chociaż jestem już solidnie zmęczony. Ruszam, zmiana kierunku i nagle cisza. No to heja, piąty kilometr 4:44, bo po co myśleć, lepiej jechać na zderzenie ze ścianą. 6 - 4:48, 7 -4:50 i daję sobie spokój. To znaczy po chwili oddechu pomyślałem, że jeszcze zrobię tę trójkę, ale po 200 metrach i kolejnym podmuchu w pysk daję sobie spokój.
Chwilę podreptałem dla uspokojenie tętna i biegnę dalej. Oczywiście jest lekki wkurw, więc przyspieszam, bo wiatr jakby trochę mniej wieje, a na pewno nie ma takich mocnych podmuchów. Przyspieszam coraz bardziej i widzę już tętno powyżej 170, stwierdzam że 3 km wystarczą. Poszło po 5:23/5:04/4:55. W sumie jakby doliczyć do poprzednich 7 to coś pewnie koło 49 minut by wyszło. Na koniec już wolne 15'.
Takie to dzisiaj zmagania z czasem i przestrzenią . W sumie trochę ciężkich kilometrów wpadło. Muszę zaakceptować, że moja forma nie nadąża za moimi planami i marzeniami. Swoją drogą dzisiaj Garmin proponował mi bieg progowy 4x6' @4:45 na przerwie 2:45. I zdaje się, to byłaby dużo lepsza opcja. Może, skoro nie mam jakiegoś długofalowego planu, zacznę przychylnym okiem patrzeć na te propozycje?
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PN 10.05.2021
10 km narastająco+BR 17'=12,8 km, 5:56, 146/164 (74%/84%)
Po sobotnim treningu poszedłem jeszcze na rower na 28 km, w niedzielę poprawiłem 35 km. Obydwie jazdy wolne, rodzinne.
No i zrobiło się ciepło, ale nie będę narzekał. Wyszedłem po 19 z planem zrobienia trochę szybszego rozbiegania. Wyszło 10 km narastająco od 6:16 do 5:26. Tętno niestety wysokie, ale chyba przestaję się tym przejmować (poza kontrolowaniem, żeby nie wchodzić na intensywność progową). Jako, że na końcu pojawiło się już 163, grzecznie zakończyłem zabawę na 10 km i potem zrobiłem niecałe 3 km wolno. Kurcze mam takie wrażenie po tej szczepionce jakby mi się płuca zmniejszyły. Nie biega się komfortowo.
ŚR 12.05.2021
BS 10' + 18'P / 2' + 6'P + BS 17'=9,7 km, 5:22, 160/183 (82%/93%)
Garmin zaproponował mi 24 minuty progowo @4:45. Wyglądało na solidny trening, ale do zrobienia bez zajezdni. Sponsorem dzisiejszego dnia był jednak upał, wiatr i pełny brzuch Już na rozgrzewce czułem się niemrawo. Na szczęści zachowałem się racjonalnie i powiedziałem sobie, biegnij chopie ten próg, bo jak zrobisz 30 minut rozgrzewki to już będziesz zagotowany. No to pobiegłem.
Pary starczyło na 18', kolejny mocny podmuch wiatru pozbawił mnie resztki sił i motywacji. Zrobiłem 2 minuty przerwy w marszu i dokręciłem to 6 minut. Całość wyszła po te 4:45.
Muszę przyznać, że trochę bolą mnie czwórki, to chyba "wina" tego roweru. Nie jeździłem kilka miesięcy, a tu od razu dwie wycieczki plus jeżdżenie do pracy. W sumie od soboty do środy zrobiłem ponad 90 km. Za to pięknie adaptuje się wg Garmina do upału. Przed tym treningiem moja adaptacja wynosiła 6%, a po 14% i tak właśnie się czułem Podsumowując zimno źle, ciepło źle
CZW 13.05.2021
BS 71'=12,1 km, 5:54, 138/154 (70%/79%)
Przyszło ochłodzenie i od razu lepiej. Oczywiście wiatr pozostał . Poza tym, że czułem zmęczenie w nogach to biegło się całkiem fajnie. Gdzieś od 8 km wszedłem na tempo sub6. Na końcówce trochę tętno wyskoczyło, ale było też lekko pod górkę i zaczęło mocniej wiać. Ogólnie pozytywnie. Dzisiaj odpoczywam, a w sobotę jadę na półmaraton górski w Jedlinie Zdrój.
10 km narastająco+BR 17'=12,8 km, 5:56, 146/164 (74%/84%)
Po sobotnim treningu poszedłem jeszcze na rower na 28 km, w niedzielę poprawiłem 35 km. Obydwie jazdy wolne, rodzinne.
No i zrobiło się ciepło, ale nie będę narzekał. Wyszedłem po 19 z planem zrobienia trochę szybszego rozbiegania. Wyszło 10 km narastająco od 6:16 do 5:26. Tętno niestety wysokie, ale chyba przestaję się tym przejmować (poza kontrolowaniem, żeby nie wchodzić na intensywność progową). Jako, że na końcu pojawiło się już 163, grzecznie zakończyłem zabawę na 10 km i potem zrobiłem niecałe 3 km wolno. Kurcze mam takie wrażenie po tej szczepionce jakby mi się płuca zmniejszyły. Nie biega się komfortowo.
ŚR 12.05.2021
BS 10' + 18'P / 2' + 6'P + BS 17'=9,7 km, 5:22, 160/183 (82%/93%)
Garmin zaproponował mi 24 minuty progowo @4:45. Wyglądało na solidny trening, ale do zrobienia bez zajezdni. Sponsorem dzisiejszego dnia był jednak upał, wiatr i pełny brzuch Już na rozgrzewce czułem się niemrawo. Na szczęści zachowałem się racjonalnie i powiedziałem sobie, biegnij chopie ten próg, bo jak zrobisz 30 minut rozgrzewki to już będziesz zagotowany. No to pobiegłem.
Pary starczyło na 18', kolejny mocny podmuch wiatru pozbawił mnie resztki sił i motywacji. Zrobiłem 2 minuty przerwy w marszu i dokręciłem to 6 minut. Całość wyszła po te 4:45.
Muszę przyznać, że trochę bolą mnie czwórki, to chyba "wina" tego roweru. Nie jeździłem kilka miesięcy, a tu od razu dwie wycieczki plus jeżdżenie do pracy. W sumie od soboty do środy zrobiłem ponad 90 km. Za to pięknie adaptuje się wg Garmina do upału. Przed tym treningiem moja adaptacja wynosiła 6%, a po 14% i tak właśnie się czułem Podsumowując zimno źle, ciepło źle
CZW 13.05.2021
BS 71'=12,1 km, 5:54, 138/154 (70%/79%)
Przyszło ochłodzenie i od razu lepiej. Oczywiście wiatr pozostał . Poza tym, że czułem zmęczenie w nogach to biegło się całkiem fajnie. Gdzieś od 8 km wszedłem na tempo sub6. Na końcówce trochę tętno wyskoczyło, ale było też lekko pod górkę i zaczęło mocniej wiać. Ogólnie pozytywnie. Dzisiaj odpoczywam, a w sobotę jadę na półmaraton górski w Jedlinie Zdrój.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
Półmaraton Górski Jedlina Zdrój
21,5 km, +856/-873 02:52:30 443/742
W końcu pierwszy bieg w 2021. Nie powiem, żebym się nie cieszył. Co prawda jeszcze start w formule indywidualnej, ale w górach przy moim poziomie czyli braku walki o dobre lokaty nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie. Tutaj można by napisać, po co płacić wpisowe jak można pobiec samodzielnie, ale w sumie znam parę głupszych sposobów na wydawania kasy.
Ruszyliśmy do Jedliny za późno, ale jakieś spiny też nie było. Startować można było od 9 do 12, meta zamykana była o 14. Jakoś tak wydawało mi się, że w 2,5 godziny to ogarnę. Na miejscu okazało się, że wszędzie w całym miasteczku pełno aut biegaczy. Finalnie w biegu wzięło udział około 750 osób. Szok
Zanim dostaliśmy się na start to zrobiła się prawie 11, ale jakoś nie miałem refleksji, że robi się mało czasu. W sumie wystartowałem jako jeden z ostatnich. Po drodze minęło mnie kilka osób. Ja wyprzedziłem dwie. Niebo miało być zachmurzone według prognozy, ale jednak było dość słonecznie i lekko wietrznie. No ale wiatr to ja mam już ogarnięty . Założyłem bluzkę techniczną z Run Czech z długim rękawem i na to cieniutką z krótkim z Decathlonu z kieszenią na numer. Przed startem zjadłem żel, drugi wziąłem na drogę plus dwa softlaski po 500 ml. Prawdziwy góral.
No to 3,2,1 start. Od razu pod górkę, ale jeszcze bez szaleństw. Jednak ten lekki podbieg po około 1,5 km sprawił, że mój ubiór został brutalnie zweryfikowany. Zdjąłem kamizelkę z piciem, pozbyłem się koszulki z długim rękawem, założyłem krótką i rywale bójcie się . Ruszyłem z animuszem, ale po jakiś 20 metrach zorientowałem się, że nie ma okularów słonecznych, które zdjąłem podczas zmiany garderoby. Wróciłem się te parę metrów i zacząłem ich szukać. Kurcze nie było to proste, już miałem zrezygnować, ale jednak je zauważyłem. Podczas tych poszukiwań wyprzedziło mnie te kilka osób. Zegarek cały czas odliczał czas, nie wyłączałem go ani na sekundę. Na wyświetlaczu miałem mapę, dystans i aktualne tempo.
Od tego momentu zaczął się właściwy bieg, a raczej podejście. W sumie od startu do pierwszego szczytu 3,5 km w kategorii 1 Climb Score wg Runalyze. Nie powiem zmachałem się. Potem w dół i lekkie pagórki dobiegam do stacji kolejowej. Pełna lampa, podłoże z kamieni, a ja jestem już mocno zmęczony. WTF to przecież jakiś 5 km . O Panie będzie rzeźnia pomyślałem. Jakoś dotruchtałem do tunelu kolejowego pod Małym Wołowcem, który zaczynał się w okolicy 7 km. Tu mała dygresja. Mój Fenix nie wiedział, że będziemy cisnęli tunelem więc na profilu pokazywał kolejne jebitne podejście i łączną sumę podbiegów na trasie 1200 m. Zanim się zorientowałem o co chodzi to przez chwilę miałem niezłego pietra.
Wracają do tunelu, ciemno (trzeba było użyć czołówki, więc znowu chwila na wypakowanie z kamizelki) i na końcu biały punkcik czyli tzw. światełko na końcu tunelu (długość tego ustrojstwa to 1,6 km). Ale za to naturalna klimatyzacja. Tego było mi trzeba. Od pewnego momentu słyszę fajny bit, przy końcu było światło i głośnik z muzą. Nie powiem fajne wrażenie . Wybiegam z tunelu, chowam czołówkę i jakby lekko odżywam. Za chwilę pierwszy punkt z wodą, wypijam kubeczek, nie uzupełniam jeszcze softlasków i truchtam dalej.
A dalej najpierw podejście pod Zamkową Górę, gdzie są fajne ruiny, stromy krótki bieg i podejście na Borową. Całość wg Runalyza 3,7 km i znowu kategoria 1. Tak sobie podchodzę i w ogóle nie kontroluję czasu, bo w sumie i po co? Przecież mety mi nie zamkną. Ależ mnie wykończyła ta Borowa, a tu jeszcze 8 km biegu, ale już głównie w dół. Najpierw stromo więc coś tam kroczę jak paralityk, ale tempo szkoda gadać. Od pewnego momentu trasa prowadzi ścieżką rowerową i tam biegnie się super. Co jakiś czas robię pit stop na picie (około 14 km był jeszcze punkt żywieniowy gdzie napełniłem kanistry do pełna, tak na wszelki wypadek ). Odliczam kilometry do końca 5, 4, 3. Jestem zmęczony, nogi (szczególnie czwórki) bolą, ale biegnę dalej. W pewnym momencie wyprzedzam dziewczynę. Spokojnie, pomyliła trasę . Na jakieś 2 kilometry do końca myślę sobie już o browarku, bo baza imprezy jest przy hotelu i browarze Jedlinka. Tak sobie zbiegam, a tu łup zakręt i trasa skręca na jakąś łąkę solidnie pod górę. O nie, nie tak się nie będziemy bawić . Na szczęście to jakieś 100 metrów i potem zbieg do mety. Widzę moją znudzoną rodzinkę leżącą na łące, macham im. A jakiś koleś do mnie i jeszcze jednego zawodnika, którego prawie doszedłem, krzyczy dalej bo zaraz 14. Wolne żarty koleś, nie będziesz nas w tak banalny sposób motywował myślę . Wbiegam na metę, stopuję zegarek sprawdzam wynik a tam 2:52. O fuck, 10 minut do 14.
Potem w wynikach sprawdziłem, że jestem na początku drugiej połowy stawki, więc nie tak źle. Odbieram ogromny medal i sadzonkę drzewka. Potem kasza z warzywami i browarek plus sześciopak degustacyjny na wynos i pierwsze zawody w 2021 zaliczone. 5 czerwca poprzeczka pójdzie znacznie wyżej 31 km i zdaje się 1600 metrów przewyższenia SOKO Rebeliada w Sokołowsku.
https://www.relive.cc/view/v36AjNY1pGq
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PN 17.05.2021
BR 51'=8,3 km, 6:13, 134/145 (68%/74%)
Strasznie mi te góry załatwiły czwórki. Ledwo po schodach chodziłem W niedzielę jeszcze zrobiłem 38 km na rowerze, co wcale mnie nie zregenerowało. W poniedziałek było nie lepiej, ale jakoś się zmusiłem do nieco krótszego niż zwykle biegu. Jakoś poszło.
ŚR 19.05.2021
BS24'+ 1,6/1,2/0,8/0,4-p4'+BS2 24'=13,4 km, 5:46, 150/182 (77%/93%)
Zastanawiałem się na tym czy faktycznie zrobić akcent na bieżni, dalej czułem te czwórki. Jakoś jednak miałem ochotę więc pobiegłem na Sztabową. Dobieg lekko ponad 4 km @5:45. Na stacji kupiłem wodę (jak ja lubię te płatności zegarkiem) i ruszyłem do boju. Na bieżni tłok, bo jakaś większa grupa miała trening, ale ładnie się zachowywali
Na papierze ten trening wyglądał mi na dość wymagający, to jednak łącznie 4 km na tempach od T10 do T1. Założyłem jednak dość długą przerwę 4' i finalnie okazało się, że nie było jakoś bardzo ciężko. Poszczególne odcinki:
1,6 km 7:10 @4:28
1,2 km 5:10 @4:19
0,8 km 3:17 @4:07
0,4 km 1:31 @3:49
Bardzo dobrze się czułem podczas całego treningu. Na pewno wpływ na to miała również pogoda, było około 14 stopni i tylko lekko wiało. Na koniec znowu 4 km @5:34.
Półmaraton w Katowicach został przeniesiony na 19 czerwca. Data mi nie pasuje, bo już mam opłaconą 5-tkę w Siechnicach, do tego o 21.00 Polska gra z Hiszpanią na Euro. Wystąpiłem więc o zwrot opłaty startowej. Najbliższy start to 10k w Kędzierzynie-Koźlu 29.05. To będzie pierwsza prawdziwa weryfikacja w tym roku.
BR 51'=8,3 km, 6:13, 134/145 (68%/74%)
Strasznie mi te góry załatwiły czwórki. Ledwo po schodach chodziłem W niedzielę jeszcze zrobiłem 38 km na rowerze, co wcale mnie nie zregenerowało. W poniedziałek było nie lepiej, ale jakoś się zmusiłem do nieco krótszego niż zwykle biegu. Jakoś poszło.
ŚR 19.05.2021
BS24'+ 1,6/1,2/0,8/0,4-p4'+BS2 24'=13,4 km, 5:46, 150/182 (77%/93%)
Zastanawiałem się na tym czy faktycznie zrobić akcent na bieżni, dalej czułem te czwórki. Jakoś jednak miałem ochotę więc pobiegłem na Sztabową. Dobieg lekko ponad 4 km @5:45. Na stacji kupiłem wodę (jak ja lubię te płatności zegarkiem) i ruszyłem do boju. Na bieżni tłok, bo jakaś większa grupa miała trening, ale ładnie się zachowywali
Na papierze ten trening wyglądał mi na dość wymagający, to jednak łącznie 4 km na tempach od T10 do T1. Założyłem jednak dość długą przerwę 4' i finalnie okazało się, że nie było jakoś bardzo ciężko. Poszczególne odcinki:
1,6 km 7:10 @4:28
1,2 km 5:10 @4:19
0,8 km 3:17 @4:07
0,4 km 1:31 @3:49
Bardzo dobrze się czułem podczas całego treningu. Na pewno wpływ na to miała również pogoda, było około 14 stopni i tylko lekko wiało. Na koniec znowu 4 km @5:34.
Półmaraton w Katowicach został przeniesiony na 19 czerwca. Data mi nie pasuje, bo już mam opłaconą 5-tkę w Siechnicach, do tego o 21.00 Polska gra z Hiszpanią na Euro. Wystąpiłem więc o zwrot opłaty startowej. Najbliższy start to 10k w Kędzierzynie-Koźlu 29.05. To będzie pierwsza prawdziwa weryfikacja w tym roku.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 20.05.2021
BS 50'+3x100+3x60=9 km, 6:17, 133/162 (68%/83%)
Na początek 5,5 km @6:09, potem przebieżki 3x100 i 3x60. Setki ok 20-21 sekund, 60 ok. 12 sekund. Przerwa w marszu na miejsce startu. Napiszę po raz kolejny, muszę raz w tygodniu wplatać te przebieżki. Chyba czwartek będzie dobrym dniem na to. Na zakończenie 2,5 km @5:51.
SB 22.05.2021
BS 10'+29'IIZ+BS2 40'=14,5 km, 5:29, 155/169 (79%/86%)
Plan był trochę inny czyli 50' drugiego zakresu. Niestety jak to ostatnimi czasy bywa zerwał się bardzo mocny wiatr i zaczęła się rzeźba, więc ją szybką zakończyłem, tym bardziej że nie czułem się jeszcze świeżo po zeszłej sobocie i wcześniejszych treningach. Wyszło 5,6 km @5:10 na średnim 161. Dołożyłem jeszcze 1,75 @5:44 i 5,4@5:36. Zmęczony byłem po tym treningu. Za mało regeneracji. Po południu jeszcze w przerwami 24 km na rowerze.
ND 23.05.2021
Wycieczka rowerowa po Dolinie Bystrzycy w okolicach Kątów Wrocławskich. Wyszło nie za dużo kilometrów bo około 27-28 (Garmin mi padł na 24 ) Trasa jednak dość mocno crossowa, sporo błota, wąskich ścieżek w lesie dróg polnych. Tempo wolne, ale nogi to poczuły.
https://www.relive.cc/view/vQvxBEMoR96
BS 50'+3x100+3x60=9 km, 6:17, 133/162 (68%/83%)
Na początek 5,5 km @6:09, potem przebieżki 3x100 i 3x60. Setki ok 20-21 sekund, 60 ok. 12 sekund. Przerwa w marszu na miejsce startu. Napiszę po raz kolejny, muszę raz w tygodniu wplatać te przebieżki. Chyba czwartek będzie dobrym dniem na to. Na zakończenie 2,5 km @5:51.
SB 22.05.2021
BS 10'+29'IIZ+BS2 40'=14,5 km, 5:29, 155/169 (79%/86%)
Plan był trochę inny czyli 50' drugiego zakresu. Niestety jak to ostatnimi czasy bywa zerwał się bardzo mocny wiatr i zaczęła się rzeźba, więc ją szybką zakończyłem, tym bardziej że nie czułem się jeszcze świeżo po zeszłej sobocie i wcześniejszych treningach. Wyszło 5,6 km @5:10 na średnim 161. Dołożyłem jeszcze 1,75 @5:44 i 5,4@5:36. Zmęczony byłem po tym treningu. Za mało regeneracji. Po południu jeszcze w przerwami 24 km na rowerze.
ND 23.05.2021
Wycieczka rowerowa po Dolinie Bystrzycy w okolicach Kątów Wrocławskich. Wyszło nie za dużo kilometrów bo około 27-28 (Garmin mi padł na 24 ) Trasa jednak dość mocno crossowa, sporo błota, wąskich ścieżek w lesie dróg polnych. Tempo wolne, ale nogi to poczuły.
https://www.relive.cc/view/vQvxBEMoR96
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 26.05.2021
BS 15'+4x1,6 km P/2'+BS 19'=12,7 km, 5:29, 153/178 (78%/91%)
W związku z sobotnim startem postanowiłem zrobić zachwalane i stosowane również przeze mnie 4x1,6 km progowo. Założyłem sobie widełki 4:40-4:50 w zależności od wiatru. Uprzedzając coś tam wiało, ale widzę, że ostatnimi czasy tolerancja mi się nieco zwiększyła. Kiedyś powiedziałbym, że solidnie wiało, ale po ostatnich tygodniach optyka się zmieniła.
Na początek 15 minut rozgrzewki i ruszam na pierwsze powtórzenie. Zaczynam klasycznie za szybko, koryguje i wchodzę na tempo ok. 4:40-45. Zamykam @4:41 na spokojnie. Dwie minuty odpoczynku najpierw w marszu, potem w truchcie i lecę drugie. Jak to u mnie tempo się waha w środkowej części stabilizuje. Całość znowu @4:41, trzecie @4:40 i jestem zdziwiony, że tak lekko to wchodzi. Czwarte powtórzenie w całości na ścieżce na Partynicach, więc bez asfatu. Mijam na początki gościa, który dość żwawo biegnie i słyszę, że trzyma mi się za plecami. To powoduje, że mimowolnie przyśpieszam i ten odcinek wchodzi @4:36 i tutaj już czuję jakieś zmęczenie, ale bez podpierania kolan czy coś. Na koniec jeszcze kilkanaście minut w żywszym BSie. Bardzo pozytywnie mnie ten trening nastawił.
W czwartek miałem zrobić krótki bieg regeneracyjny, ale pogoda była taka sobie i stwierdziłem, że postawię na odpoczynek przed sobotnim startem. Pojechałem tylko na rowerze do pracy, ale to raptem 2x5 km. Dzisiaj całkowicie wolne (miałem też jechać na rowerze do pracy, ale pogoda dalej niemrawa). W sobotę start o 19 i zaczynam się zastanawiać jak to pobiec. Serce po ostatnim treningu mówi jedno, głowa drugie. Tak z ręką na sercu i głowie to pobiegniecie tego w widełkach tempa 4:40-45 będzie super. Pytanie czy mnie nie poniesie na starcie i zacznę na sub45 To będzie katastrofa, bo wytrzymałość tempowo jest na słabym poziomie. Nie biegałem dłuższych odcinków na takich tempach. Do tego dochodzi pogoda, która może być różna, więc dużo tych niewiadomych
BS 15'+4x1,6 km P/2'+BS 19'=12,7 km, 5:29, 153/178 (78%/91%)
W związku z sobotnim startem postanowiłem zrobić zachwalane i stosowane również przeze mnie 4x1,6 km progowo. Założyłem sobie widełki 4:40-4:50 w zależności od wiatru. Uprzedzając coś tam wiało, ale widzę, że ostatnimi czasy tolerancja mi się nieco zwiększyła. Kiedyś powiedziałbym, że solidnie wiało, ale po ostatnich tygodniach optyka się zmieniła.
Na początek 15 minut rozgrzewki i ruszam na pierwsze powtórzenie. Zaczynam klasycznie za szybko, koryguje i wchodzę na tempo ok. 4:40-45. Zamykam @4:41 na spokojnie. Dwie minuty odpoczynku najpierw w marszu, potem w truchcie i lecę drugie. Jak to u mnie tempo się waha w środkowej części stabilizuje. Całość znowu @4:41, trzecie @4:40 i jestem zdziwiony, że tak lekko to wchodzi. Czwarte powtórzenie w całości na ścieżce na Partynicach, więc bez asfatu. Mijam na początki gościa, który dość żwawo biegnie i słyszę, że trzyma mi się za plecami. To powoduje, że mimowolnie przyśpieszam i ten odcinek wchodzi @4:36 i tutaj już czuję jakieś zmęczenie, ale bez podpierania kolan czy coś. Na koniec jeszcze kilkanaście minut w żywszym BSie. Bardzo pozytywnie mnie ten trening nastawił.
W czwartek miałem zrobić krótki bieg regeneracyjny, ale pogoda była taka sobie i stwierdziłem, że postawię na odpoczynek przed sobotnim startem. Pojechałem tylko na rowerze do pracy, ale to raptem 2x5 km. Dzisiaj całkowicie wolne (miałem też jechać na rowerze do pracy, ale pogoda dalej niemrawa). W sobotę start o 19 i zaczynam się zastanawiać jak to pobiec. Serce po ostatnim treningu mówi jedno, głowa drugie. Tak z ręką na sercu i głowie to pobiegniecie tego w widełkach tempa 4:40-45 będzie super. Pytanie czy mnie nie poniesie na starcie i zacznę na sub45 To będzie katastrofa, bo wytrzymałość tempowo jest na słabym poziomie. Nie biegałem dłuższych odcinków na takich tempach. Do tego dochodzi pogoda, która może być różna, więc dużo tych niewiadomych
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
XI.Bieg Koziołków - Kędzierzyn Koźle - 10k
W końcu nastał dzień normalnego biegu. Muszę przyznać, że trochę się stresowałem jadąc do Kędzierzyna. Rano odwiedziłem rodziców w Rybniku i koło 17 pojechaliśmy całą familią do KK. Pogoda taka sobie, słońce przelatane z deszczem, a nawet gradem. Raczej rześko. Na miejscu byłem około 18.15 sprawnie odebrałem pakiet i zobaczyłem finisz części zawodników biegnących na 5k (start był o 18).
Przebrałem się, zrobiłem krótką rozgrzewkę i poszedłem na start. Start w dwóch falach do 45 i po minucie powyżej 45. Oczywiście ustawiłem się w tej drugiej grupie. Pogoda na starcie ok, bez deszczu, chłodno, ale nie zimno, momentami lekki wiatr. No prawie ideał.
W końcu ruszamy, trochę na początku się przebijam, po kilkuset metrach jestem w miarę z przodu i trzeba ustawić tempomat. Mocno pilnuje tempa i koryguje kiedy wchodzi na sub 4:30, a dzieje się to kilka razy, mimowolnie. Biegnie się bardzo dobrze, ale wiem, że nie ma co przesadzać. Przed biegiem średnie tempo 4:40 z całości brałbym w ciemno. Pierwsze 3 km równo 4:32,4:33,4:32. Gdzieś na trzecim kilometrze jest punkt z wodą, ale na tym etapie nie ma sensu z niego korzystać. Gdzieś tam też potem jest nawrotka o 180 stopni, która lekko wybija z rytmu. 4 km 4:35, nadal bardzo dobrze, czekam na koniec pierwszej pętli, czuję już zmęczenie. 5 km wpadł nie wiedzieć czemu w 4:38, chociaż wydaje mi się, że biegnę z taką samą intensywnością. Teraz już z górki - drugie koło. W sumie niewiele z tego pamiętam, robiło się coraz trudniej, ale trzymałem w miarę tempo. Głównie niestety biegłem sam, albo wyprzedzałem, albo (rzadziej) byłem wyprzedzany. Oddechowo nawet nie ma tragedii. 6 km 4:33, 7 -4:36 wiem już, że dowiozę wynik ponad plan. 8 znowu wolny 4:40. Z drugiego wodpoju już skorzystałem, polewając się dodatkowo, chociaż już chyba zaczęło padać. Ostatnie kilometry już w mocnym deszczu i po kałużach. 9 4:33, 10 4:34 i nadmiarowe 90 metrów w 18 sekund. Nie patrzę na końcówce na zegarek, na 10 przyspieszałem, ale nagle mnie ścięło co widać na wykresie prędkości. Przyspieszyłem dopiero na ostatnich 100 metrach. Wynik według zegarka 46:04. Oficjalnie 46:01 i w sumie trochę dałem ciała, mogłem urwać te parę sekund miałbym 3 wynik w karierze. Ogólnie dobry, równy bieg. Jestem zadowolony. Trening idzie w dobrą stronę.
Zawody zorganizowane perfekcyjnie, trasa bardzo dobra, organizacja jeszcze lepsza. Do tego sporo reagujących na wydarzenia kibiców.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 30.05.2021
Nie zważając na zmęczenie wybrałem się na wycieczkę rowerową w okolicach Wrocławia. Wyszyło 46 km w spacerowym tempie.
https://www.relive.cc/view/vJOKgY5KewO
PN 31.05.2021
BS 60'=9,7 km, 6:11, 134/142 (68%/72%)
Sporo mnie ten sobotni bieg kosztował. Nogi ciężkie. Wracając jeszcze do soboty, to na 8 km zorientowałem się dopiero, że zapomniałem pasa tętna W sumie biorąc pod uwagę deszcz to było dobre "zapomnienie". Maksymalne tętno czujnik nadgarstkowy pokazał 198, ale jakoś w okolicy 8 km kiedy biegłem w tempie 4:30 więc zakładam, że to błąd pomiaru. Na 3 km wszedłem na 192 i to może być prawda, bo biegłem wtedy w okolicy 4:2x.
ŚR 02.06.2021
BS 65'+9 przebieżek = 10,9 km, 5:59, 140/162 (71%/83%)
Dalej czułem zmęczenie, więc nie kombinowałem i zrobiłem BS z wplecionymi 9 przebieżkami co ok. 1 km. Niektóre drewniano, niektóre lepiej, ale dalej nie doszedłem do siebie po sobocie.
CZW 03.06.2021
Zważywszy, że w sobotę biegnę 30 km w górach +-1400 metrów, to zachowałem się kontrowersyjnie i zrobiliśmy kolejną wycieczkę rowerową, było trochę podjazdów, kawałek w Masywie Ślęży, kamienie, polne zarośnięte ścieżki. Kurcze to nie była regeneracja, ale było fajnie całość 41 km.
Dzisiaj stawiam na odpoczynek i nawadnianie
https://www.relive.cc/view/v4OGokojp5O
Nie zważając na zmęczenie wybrałem się na wycieczkę rowerową w okolicach Wrocławia. Wyszyło 46 km w spacerowym tempie.
https://www.relive.cc/view/vJOKgY5KewO
PN 31.05.2021
BS 60'=9,7 km, 6:11, 134/142 (68%/72%)
Sporo mnie ten sobotni bieg kosztował. Nogi ciężkie. Wracając jeszcze do soboty, to na 8 km zorientowałem się dopiero, że zapomniałem pasa tętna W sumie biorąc pod uwagę deszcz to było dobre "zapomnienie". Maksymalne tętno czujnik nadgarstkowy pokazał 198, ale jakoś w okolicy 8 km kiedy biegłem w tempie 4:30 więc zakładam, że to błąd pomiaru. Na 3 km wszedłem na 192 i to może być prawda, bo biegłem wtedy w okolicy 4:2x.
ŚR 02.06.2021
BS 65'+9 przebieżek = 10,9 km, 5:59, 140/162 (71%/83%)
Dalej czułem zmęczenie, więc nie kombinowałem i zrobiłem BS z wplecionymi 9 przebieżkami co ok. 1 km. Niektóre drewniano, niektóre lepiej, ale dalej nie doszedłem do siebie po sobocie.
CZW 03.06.2021
Zważywszy, że w sobotę biegnę 30 km w górach +-1400 metrów, to zachowałem się kontrowersyjnie i zrobiliśmy kolejną wycieczkę rowerową, było trochę podjazdów, kawałek w Masywie Ślęży, kamienie, polne zarośnięte ścieżki. Kurcze to nie była regeneracja, ale było fajnie całość 41 km.
Dzisiaj stawiam na odpoczynek i nawadnianie
https://www.relive.cc/view/v4OGokojp5O
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
SOKO Rebeliada 30 km - Sokołowsko
https://www.relive.cc/view/vMq57ko9QQO
Ło Panie ale się sponiewierałem. Nie ma sensu opisywać całego biegu, bo i niewiele pamiętam tak godzina po godzinie. Generalnie świetna, kameralna impreza. Łącznie na 3 dystansach (15/30/45) wystartowało coś koło 100 zawodników. Na moim było 29 i zająłem zaszczytne 23 miejsce Inna sprawa, że tu nie było Panów z brzuszkami (przynajmniej większymi od mojego ).
Całe zamieszanie odbywało się na tzw. Remplu czyli łące w Sokołowsku w Górach Suchych. W tym miejscu był jedyny punkt odżywczy czyli na moim dystansie skorzystałem raz. Start wspólny i zacząłem bardzo spokojnie wiedząc, że przewyższenia to 1.600 metrów wiec całkiem sporo. Na trasie okazało się, że te górki są !@#$% strome i te podejścia były masakryczne. Przed startem po cichu liczyłem na wynik poniżej 5h i pierwsza pętla poszła dobrze w 2:22 aczkolwiek co dziwne miała 16,5 km. Średnie tempo 8:34 więc całkiem przyzwoicie. Na punkcie zjadłem dwa kawałki banana, popiłem colą i napełniłem softflaski i ruszyłem na drugą część przygody. Wiedziałem, że teraz będzie tylko gorzej i było Od razu podejście pod Kostrzynę 906 m n.p.m wyglądało to tak: najpierw 1,32 km na średnim nachyleniu 22% potem jeszcze dwie "hopki" na takim samym nachyleniu. W zasadzie tam już byłem nieżywy, a jeszcze kilka górek przede mną. Jakiś kawałek niby zbiegu, ale też stromo więc biegu nie było i 300 metrów na Waligórę na nachyleniu 39% I tak w okolicach 22 km byłem już pozamiatany. Dalej już był tylko tryb zombie, wierzyłem że trasa miała 30 km, ale zegarek podawał inaczej. Na mecie się okazało, że gdzieś tam były zdjęte oznaczenia i ostatecznie wyszło 33,7 km. A te dodatkowe 4 km naprawdę ku...sko bolały. Po tym Waligórze były jeszcze dwa podejścia, ale już lżejsze, przy normalnej dyspozycji można byłoby nawet to przetruchtać Na mecie piątki z orgami, przerwanie szafy rozwijanej dla każdego finishera, medal z surowców wtórnych (wymogiem klasyfikacji było zebranie jakiegoś śmiecia i nie chodziło tu o zawodnika) i specjalnie uwarzone przez browar Hopium piwko na tę okazję w okolicznościowej puszce Na mecie też piwko kraftowe z kranu, więc od razu poszło jedno i do samochodu drugie (jakby co żona prowadziła ) W sumie zjadłem coś dopiero po 1,5 h w domu. Szybki obiad, kąpiel hyc na rower miejski i teatr, potem znowu piwko i powrót do domu. Było intensywnie. A w międzyczasie żartowniś keiw przysłał mi wiadomość czy nie chciałbym za tydzień pojechać do Barda i rekreacyjnie zrobić 50 km Rozwala mnie spójność logiczna "rekreacyjnie" i "50 km"
Garść statystki:
- czas biegu brutto 5h36m 1 pętla 2h22min @8:34, popas 2:50 i druga 3h11m @11:50
- najszybszy kilometr 15 @5:11
- najwolniejszy 18 @23:58!! +238 metrów up
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 06.06.2021
Wycieczka rowerowa 37 km na rozruszanie kości z wizytą na Lotnym Festiwalu Piwa we Wrocławiu.
https://www.relive.cc/view/vxOQrmZBPM6
PN 07.06.2021
BS 52'=7,5 km, 6:11, 135/148 (69%/76%)
Pierwszy bieg po Rebeliadzie, łatwo nie było. Czwórki skasowane.
WT 08.06.2021
BS 67'=11,2 km, 6:00, 138/158 (70%/81%)
Biegane wieczorem po obejrzeniu meczu.Gdzieś od połowy już znacznie lepiej niż w poniedziałek. Końcówka z lekkim przyśpieszeniem 5:48, 5:42, 5:31. Chyba już lekko puszcza.
W piątek mam plan pobiec pierwszy z biegów Ślęża Cup z wirtualnych zawodów na Rate My Trail, 12,5 km i 600 metrów przewyższeń. W związku z tym w czwartek dalej spokojne bieganie z wplecionymi przebieżkami.
Wycieczka rowerowa 37 km na rozruszanie kości z wizytą na Lotnym Festiwalu Piwa we Wrocławiu.
https://www.relive.cc/view/vxOQrmZBPM6
PN 07.06.2021
BS 52'=7,5 km, 6:11, 135/148 (69%/76%)
Pierwszy bieg po Rebeliadzie, łatwo nie było. Czwórki skasowane.
WT 08.06.2021
BS 67'=11,2 km, 6:00, 138/158 (70%/81%)
Biegane wieczorem po obejrzeniu meczu.Gdzieś od połowy już znacznie lepiej niż w poniedziałek. Końcówka z lekkim przyśpieszeniem 5:48, 5:42, 5:31. Chyba już lekko puszcza.
W piątek mam plan pobiec pierwszy z biegów Ślęża Cup z wirtualnych zawodów na Rate My Trail, 12,5 km i 600 metrów przewyższeń. W związku z tym w czwartek dalej spokojne bieganie z wplecionymi przebieżkami.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PT 11.06.2021
Bieg Górski Ślęża 12,4 km, 8:56, 151/177 (77%/90%) +582/-568 m
Czwartek ostatecznie zrobiłem wolny, bo zmienił mi się grafik i niedziela zrobiła się wolna czyli można będzie pobiegać (tak myślałem w czwartek). W piątek popołudniu ruszyłem więc z rodzinką do Sobótki, żeby zmierzyć się z pierwszą trasą Ślęża Cup. Wybrałem 12,5 km pętlę nazwaną Ślęża godzinka z prysznicem Na miejscu pod Wieżycą fantastycznie, praktycznie brak ludzi, nieporównywalnie w stosunku do weekendów, kiedy lepiej Sobótki unikać. Rodzinka poszła z psem na spacerek a ja ruszyłem wg wgranego tracka. W planie było mocno się zmęczyć.
Na początek od razu stromo wejście na Wieżycę, wg segmentu na RMT prawie 600 metrów i 115 up. Zaliczyłem to w dobrym tempie RMT wyliczyło mi 510 pkt, kiedy mój ranking jest na poziomie 436. Fajne jest to narzędzie swoją drogą. Potem ponad km trochę góra, dół ale lekko i danie główne czyli podejście na Ślężę ścieżką pod linią energetyczną czyli segment "Pod prądem aka ACDC". Równy kilometr z przewyższeniem 250 metrów, poszło w 18 minut - 411 punktów więc tak sobie. Umęczyłem się jednak okrutnie. Na szczycie szybka fotka i zaczynam zbieg. Najpierw to taki pseudo zbieg bo jest kamienisty i z moją techniką trzeba uważać. Gdzieś od 7 km robi się fajna droga leśna, z dobrą nawierzchnią i następne kilometry wchodzą na fajnym tempie 5:33, 5:12, 5:16. W zasadzie tak już ma być do mety z jeszcze jednym podbiegiem na końcu. Liczę na czas w granicach 1:35-1:40. Niestety już na 9 km zaczynam czuć dyskomfort w lewym dwugłowym, który narasta na 10 km jest to już na tyle nieprzyjemne i ryzykowne, że zatrzymuję się. Niestety w tym momencie bieg się kończy, nie chcę ryzykować poważniejszej kontuzji. Zaczynam maszerować. Po jakiś dwóch kilometrach próbuję trochę truchtać, ale dyskomfort jest spory, w zasadzie dobrze jest tylko na podejściu. Tak jakoś dokuśtykałem do mety z czasem 1:51. Szkoda.
Podsumowując to muszę napisać (o czym od dawna wiem), że to są piękne tereny, pod warunkiem pojechania tam w tygodniu. Samochodem to jakieś 40-50 minut więc nie ma tragedii, a naprawdę można potrenować i odpocząć. Trochę lipa z tą nogą bo planowałem 5k w następną sobotę. Wchodzi lód i zobaczymy.
https://www.relive.cc/view/vWqBnM5LmQq
SB 12.06.2021
Planowałem rower i zdecydowałem się nie odpuszczać. Dwugłowy podczas jazdy nie pracuje jakoś mocno. Pojechaliśmy w Góry Kaczawskie na swojego pierwszego single tracka. Oj było straszno i śmiesznie . Ostatecznie 13,6 km +418/-385. Umordowałem się solidnie, ale było super. Z nogą lepiej. We wtorek wyjdę na testowego beesa.
Tydzień 31 km biegowo i 55 rowerowo (z dojazdami do pracy).
https://www.relive.cc/view/vPv4GpeM13q
Bieg Górski Ślęża 12,4 km, 8:56, 151/177 (77%/90%) +582/-568 m
Czwartek ostatecznie zrobiłem wolny, bo zmienił mi się grafik i niedziela zrobiła się wolna czyli można będzie pobiegać (tak myślałem w czwartek). W piątek popołudniu ruszyłem więc z rodzinką do Sobótki, żeby zmierzyć się z pierwszą trasą Ślęża Cup. Wybrałem 12,5 km pętlę nazwaną Ślęża godzinka z prysznicem Na miejscu pod Wieżycą fantastycznie, praktycznie brak ludzi, nieporównywalnie w stosunku do weekendów, kiedy lepiej Sobótki unikać. Rodzinka poszła z psem na spacerek a ja ruszyłem wg wgranego tracka. W planie było mocno się zmęczyć.
Na początek od razu stromo wejście na Wieżycę, wg segmentu na RMT prawie 600 metrów i 115 up. Zaliczyłem to w dobrym tempie RMT wyliczyło mi 510 pkt, kiedy mój ranking jest na poziomie 436. Fajne jest to narzędzie swoją drogą. Potem ponad km trochę góra, dół ale lekko i danie główne czyli podejście na Ślężę ścieżką pod linią energetyczną czyli segment "Pod prądem aka ACDC". Równy kilometr z przewyższeniem 250 metrów, poszło w 18 minut - 411 punktów więc tak sobie. Umęczyłem się jednak okrutnie. Na szczycie szybka fotka i zaczynam zbieg. Najpierw to taki pseudo zbieg bo jest kamienisty i z moją techniką trzeba uważać. Gdzieś od 7 km robi się fajna droga leśna, z dobrą nawierzchnią i następne kilometry wchodzą na fajnym tempie 5:33, 5:12, 5:16. W zasadzie tak już ma być do mety z jeszcze jednym podbiegiem na końcu. Liczę na czas w granicach 1:35-1:40. Niestety już na 9 km zaczynam czuć dyskomfort w lewym dwugłowym, który narasta na 10 km jest to już na tyle nieprzyjemne i ryzykowne, że zatrzymuję się. Niestety w tym momencie bieg się kończy, nie chcę ryzykować poważniejszej kontuzji. Zaczynam maszerować. Po jakiś dwóch kilometrach próbuję trochę truchtać, ale dyskomfort jest spory, w zasadzie dobrze jest tylko na podejściu. Tak jakoś dokuśtykałem do mety z czasem 1:51. Szkoda.
Podsumowując to muszę napisać (o czym od dawna wiem), że to są piękne tereny, pod warunkiem pojechania tam w tygodniu. Samochodem to jakieś 40-50 minut więc nie ma tragedii, a naprawdę można potrenować i odpocząć. Trochę lipa z tą nogą bo planowałem 5k w następną sobotę. Wchodzi lód i zobaczymy.
https://www.relive.cc/view/vWqBnM5LmQq
SB 12.06.2021
Planowałem rower i zdecydowałem się nie odpuszczać. Dwugłowy podczas jazdy nie pracuje jakoś mocno. Pojechaliśmy w Góry Kaczawskie na swojego pierwszego single tracka. Oj było straszno i śmiesznie . Ostatecznie 13,6 km +418/-385. Umordowałem się solidnie, ale było super. Z nogą lepiej. We wtorek wyjdę na testowego beesa.
Tydzień 31 km biegowo i 55 rowerowo (z dojazdami do pracy).
https://www.relive.cc/view/vPv4GpeM13q
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
Za dużo się nie dzieje. Tak jak się spodziewałem dwugłowy wymusił znaczne ograniczenie aktywności i rezygnację z sobotniego startu. We wtorek zrobiłem 3 km BSa, i jak zacząłem czuć dyskomfort przeszedłem w marsz - łącznie wyszło prawie 7 km. W środę 30 km na rowerze. Do tego dochodzi codzienne jeżdżenie do pracy - łącznie 10 km. Wczoraj kolejny BS tym razem dociągnąłem do 6 km, czyli idzie ku lepszemu. Ponownie w momencie poczucia dyskomfortu przejście w marsz. Do tego okłady lodowe kilka razy dziennie i mam nadzieję, że się jakoś wykaraskam. Organizm wymógł przerwę, której nie miałem od ponad pół roku. Mam tylko nadzieję, że na 4 lipca się wykuruję mam opłacony Półmaraton Sowiogórski. Generalnie czas rozpocząć przygotowania pod jesień. Wiosna była taka sobie, w sumie tylko raz udało się sprawdzić 46:01 na dychę, 45 sekund wolniej od życiówki. Jakaś tam forma była.