Komentarz do artykułu Bieganie rano - punktujemy jego wady i zalety

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
L19:57
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 186
Rejestracja: 22 kwie 2013, 06:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:49:48

Nieprzeczytany post

mondpas pisze:...

...ale nie każdy musi / chce ważyć 60 kg przy wzroście 180 i wyglądać jak kościotrup.
A ja myślałem, że moje "wymiary nominalne" są równie tajne jak koszt produkcji 1 grosza :taktak: "Tak miałem" w czasach studenckich. Później trochę się "rozbyłem". A teraz, przy systematycznych ćw. fiz. znowu "kościotrup" :smutek: I "tak trzymam" od kilku lat. Na takim tle sylwetka Sz. P. Mondopas-a musi prezentować się przepięknie :taktak: . Tylko pozazdrościć ... i przeprosić ...

Ja poranne treningi (tak to nazwijmy) przeprowadzam bezproblemowo na czczo (1-1h30m). A czy moment przejścia na "spalanie mięśni" jest odczuwalny przez organizm? (np. w formie jakiegoś bólu).
Ostatnio zmieniony 08 lis 2014, 16:20 przez L19:57, łącznie zmieniany 1 raz.
Im krócej biegniesz, tym mniejszy dystans jesteś w stanie pokonać :-).
PKO
Awatar użytkownika
neevle
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1229
Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
Życiówka na 10k: 42:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lublin/Warszawa

Nieprzeczytany post

Hah, świeżo weszłam w temat. Nieco ponad miesiąc temu znaczy.

Zawsze biegałam raczej rano niż wieczorem, ale póki były studia, to można było to jakoś poukładać, żeby nie wstawać nad ranem. Jak zajęcia były na ósmą, to biegałam po południu, ale chyba nigdy nie zdarzyło mi się wrócić do domu później niż o 19, a i to latem tylko. Z tym że kiedyś to "rano" znaczyło 8-9. No a potem zaczęła się praca i trzeba było trochę bieganie przewrócić do góry nogami i zacząć wstawać o 5:30. Na początku szło mi opornie, akcenty w ogóle nie wchodziły (co szerzej opisałam na blogu), ale generalnie z tygodnia na tydzień było lepiej, aż się unormowało. Biegam na bananie bezpośrednio przed treningiem, bo mi szkoda czasu na śniadanie i odczekiwanie po nim. Robiłam w ten sposób nie tylko rozbiegania, ale i ciężkie treningi wytrzymałości tempowej.

Wracam do domu po 17 i może i miałabym czasem ochotę wtedy trochę potruchtać dla rozrywki, ale o energię na akcent na pewno byłoby ciężko. Zresztą już widzę te wypadające treningi - a to trzeba zostać dłużej w pracy, a to znajomi na piwo wyciągają... (nie, nie chcę rezygnować z życia towarzyskiego dla biegania), a to zakupy trzeba zrobić... Popołudnie to czas dla domu, chłopaka i znajomych, i wolę, żeby tak zostało. Nie chcę układać wieczorów pod treningi (trzeba by wtedy np. o wiele bardziej uważać na jedzenie - po porządnym obiedzie muszę odczekać naprawdę długo). Bieganie poranne ma tę zaletę, że mało co może je zaburzyć.

Ogólnie wiele czasu można oszczędzić na dobrej organizacji. Wszystko szykuję sobie poprzedniego dnia - ciuchy do biegania, ciuchy do pracy, jedzenie do zabrania ze sobą. Jeszcze zacytuję swój własny wpis z bloga, parafrazując pewien polski film:

5:30 budzik. Jem banana, ubieram się, i idę na trening o 5:45. Biegam godzinę, to o 6:50 jestem w domu. Robię śniadanie, chwilę ochłonę i o 7:00 idę pod prysznic. O 7:15 jestem umyta, o 7:20 ubrana i wyszykowana siadam do śniadania. Na spokojnie jem i piję dużą herbatę, robię poranny przegląd internetu. O 7:45 idę myć zęby i suszyć włosy. O 7:55 zbieram się do wyjścia, o 8:00 wychodzę. O 8:08 mam tramwaj. O 8:25 wysiadam z tramwaju i o 8:30 jestem w pracy.
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
EWG
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 8
Rejestracja: 04 lis 2014, 19:47
Życiówka na 10k: 45:00
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kogo nazywasz seniorem, faceta po 60-ce, a może po 40-ce?
Awatar użytkownika
F@E
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 16 paź 2009, 17:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: TG

Nieprzeczytany post

hatek pisze:
mondpas pisze:Zacytuję Wam tu tekst z ciekawego artykułu, jeśli ktoś ma ochotę to link do całości jest poniżej:

"Sprzeczne są ze sobą też badania naukowe. Na przykład, według badań fizjolog, doktor Michele Olson z Uniwersytetu w Auburn, ćwiczenia aerobowe, w tym bieganie na czczo, w trzecim zakresie, kiedy wysiłek odbywa się w strefie komfortu a poziom zakwaszenia mięśni jest minimalny, owszem, doprowadzą do tego, że organizm czerpał będzie energię z tłuszczu, ale znajdującego się w krwiobiegu, a nie komórek tłuszczu zalegających na brzuchu czy biodrach.Kiedy te zapasy się skończą, organizm sięgnie do mięśni i to z nich w procesie katabolicznym będzie pobierał paliwo potrzebne do wysiłku."

.
Warto sprostować, że chodzi o importowy 3 zakres a nie ten nasz polski. U nas 3 zakres to nie jest strefa komfortu chyba, że dla fanów S/M/Bondage.


Co do utraty tkanki tłuszczowej - trzeba długo i powoli. Można robić dychę w 37 minut z nadwagą ale pokażcie mi otłuszczonego ultrasa.
Szkoda że kolega Olson się bardziej nie rozpisał, w każdym zakresie tak to wygląda, tylko ma inne proporcje odnośnie pobierania CoA w danej jednostce czasu :) I jest wprost proporcjonalne do wykonanej objętości.

pozdro
"Wizja bez działania jest marzeniem, działanie bez wizji jest koszmarem"
Awatar użytkownika
F@E
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2302
Rejestracja: 16 paź 2009, 17:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: TG

Nieprzeczytany post

L19:57 pisze:
mondpas pisze:...

...ale nie każdy musi / chce ważyć 60 kg przy wzroście 180 i wyglądać jak kościotrup.
A ja myślałem, że moje "wymiary nominalne" są równie tajne jak koszt produkcji 1 grosza :taktak: "Tak miałem" w czasach studenckich. Później trochę się "rozbyłem". A teraz, przy systematycznych ćw. fiz. znowu "kościotrup" :smutek: I "tak trzymam" od kilku lat. Na takim tle sylwetka Sz. P. Mondopas-a musi prezentować się przepięknie :taktak: . Tylko pozazdrościć ... i przeprosić ...

Ja poranne treningi (tak to nazwijmy) przeprowadzam bezproblemowo na czczo (1-1h30m). A czy moment przejścia na "spalanie mięśni" jest odczuwalny przez organizm? (np. w formie jakiegoś bólu).
Jest, jest to specyficzne ssące uczucie lekkiego dyskomfortu zmęczenia pomieszanego z bardzo początkową fazą przeziębienia, przynajmniej na mnie tak to działa... Może być to stałe uczucie kiedy ktoś prowadzi redukcję wzbijając się na 4000 kcal przy dużej objętości lub przemijające na czczo. Może się ktoś ze mną nie zgodzić ale to bardzo osobnicza sprawa i z setki czytających ten post będzie tylko jedna osoba odczuwająca coś podobnego... albo żadna.

pozdro
"Wizja bez działania jest marzeniem, działanie bez wizji jest koszmarem"
L19:57
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 186
Rejestracja: 22 kwie 2013, 06:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:49:48

Nieprzeczytany post

F@E pisze:
L19:57 pisze:.....

Ja poranne treningi (tak to nazwijmy) przeprowadzam bezproblemowo na czczo (1-1h30m). A czy moment przejścia na "spalanie mięśni" jest odczuwalny przez organizm? (np. w formie jakiegoś bólu).
Jest, jest to specyficzne ssące uczucie lekkiego dyskomfortu zmęczenia pomieszanego z bardzo początkową fazą przeziębienia, przynajmniej na mnie tak to działa... Może być to stałe uczucie kiedy ktoś prowadzi redukcję wzbijając się na 4000 kcal przy dużej objętości lub przemijające na czczo. Może się ktoś ze mną nie zgodzić ale to bardzo osobnicza sprawa i z setki czytających ten post będzie tylko jedna osoba odczuwająca coś podobnego... albo żadna.

pozdro
Podziękowania. Coś tam zrozumiałem :taktak: . Także pozdrawiam.
Im krócej biegniesz, tym mniejszy dystans jesteś w stanie pokonać :-).
mondpas
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 298
Rejestracja: 04 paź 2013, 18:22
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Biegam do końca listopada i robię przerwę na 2-3 tygodnie.
Nie ma już żadnej imprezy więc robię treningi szybkościowe aby po koniec miesiąca zrobić dla siebie test na tysia, Coopera i 5 km.
W soboty i w niedziele wstaję wcześnie i na głodnego robię tuptanie w tempie 6:00 żeby niby spalić smalec.
Jak tylko wyjdę z domu to już mnie skręca z głodu. Ale piję sobie szklankę wody żeby oszukać żołądek i po kilku minutach kiedy jestem już rozgrzany ssanie mija. I tak tuptam sobie 45-60 minut , po tym duża dawka rozciągania, nawet 20 minut, po tym prysznic i robi się na prawdę pusto w żołądku.
Ale coś musi być na rzeczy bo ani mi się już nie kręci w głowie, energia do biegu jakaś jest i śniadanie jem bo jem.
A więc idzie to jakoś.
Treningi szybkościowe robię ok. 18 a ostatnią rzecz jaką jem jest spaghetti o 14. Niby na treningu mnie skręca ale również po kilku kółkach na stadionie przestaję być głodny.
Tutaj jednak nie można mówić o spalaniu smalcu bo biegam interwały po od 3:30 do 3:50/km.

Qba Krause pisał wcześniej aby przemyśleć dietę a szczególnie węglowodany proste. No i przemyślałem. Mniej chleba w robocie, jakiś ryżyk lub makaron w ciągu dnia i od razu jest inaczej. Nadal jestem głodny bo jem raczej małe porcje w stosunku do wydatku energetycznego ale nie muli mnie tak jak kiedyś, że o 12 w południe zasypiałem przy biurku.
Wpiszę tu swoje wyniki gdy:
5k będzie poniżej 1? minut
10k będzie poniżej 4? minut
21k będzie poniżej 1h i ?? minut
42k będzie poniżej 3h i ?? minut
Na razie takich wyników nie ma więc siedzę cicho.
Aguz
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 9
Rejestracja: 14 lip 2013, 09:04
Życiówka na 10k: 51:58
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja uwielbiam poranne treningi i naprawdę nie potrafię znaleźć zbyt wiele minusów!
Wszystko zależy od zegara biologicznego, ale polecam spróbować!
Tutaj o moich metodach, jak wstać :)
http://agnieszkaantosiewicz.blogspot.co ... -rano.html
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ