Qba - misja 3:59/km
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela, 7 stycznia.
19 km. Minimusy.
wstałem rano i wybiegłem najwcześniej jak się dało (o świcie). wróciłem najpóźniej jak się dało - Ania wychodziła z domu. zdążylem nabiegać te 19km, bardzo powoli - 6:00/km.
słucham sobie dalej "charakternika" Jacka Piekary i ku mojemu zniesmaczeniu pod koniec ksiązki autor wkłada w usta głównego bohatera nienawistne i bzdurne komentarze pod adresem chrześcijaństwa... co mi zdecydowanie zepsuło ogólne wrażenie książki. można mieć swoje poglądy, nawet bardzo kategoryczne, ale niechże one mają po pierwsze cień sensu, po drugie należałoby się zastanowić, czy warto używac własnej twórczości jako trybuny do ekspresji politycznych treści...
drugi z audiobooków, których ostatnio słucham - Anne Rice "Pokuta" - również rozczarowuje. ta książka jest po prostu słaba i nudna. akcja toczy się zbyt wolno, i nie jest to żaden "wyrafinowany spokój i niespieszność narracji", tylko zwkłe flaki z olejem. na dodatek szereg niekonsekwencji i niedorzeczności fabularnych czynią książkę niewiarygodną - wcale nie obecność aniołów i diabłów, ale te właśnie elementy, zdawałoby, się realności, które są mniej realne niż aureole i rogi. szkoda.
lektura nauszna obu pozycji skłania do refleksji, że marze o dobrej beletrystyce chrześcijańskiej, która po pierwsza byłaby wartościowa literacko oraz o fajnej fantastyce, która nie grzęzłaby w bagnie jaźni autora.
ech...
19 km. Minimusy.
wstałem rano i wybiegłem najwcześniej jak się dało (o świcie). wróciłem najpóźniej jak się dało - Ania wychodziła z domu. zdążylem nabiegać te 19km, bardzo powoli - 6:00/km.
słucham sobie dalej "charakternika" Jacka Piekary i ku mojemu zniesmaczeniu pod koniec ksiązki autor wkłada w usta głównego bohatera nienawistne i bzdurne komentarze pod adresem chrześcijaństwa... co mi zdecydowanie zepsuło ogólne wrażenie książki. można mieć swoje poglądy, nawet bardzo kategoryczne, ale niechże one mają po pierwsze cień sensu, po drugie należałoby się zastanowić, czy warto używac własnej twórczości jako trybuny do ekspresji politycznych treści...
drugi z audiobooków, których ostatnio słucham - Anne Rice "Pokuta" - również rozczarowuje. ta książka jest po prostu słaba i nudna. akcja toczy się zbyt wolno, i nie jest to żaden "wyrafinowany spokój i niespieszność narracji", tylko zwkłe flaki z olejem. na dodatek szereg niekonsekwencji i niedorzeczności fabularnych czynią książkę niewiarygodną - wcale nie obecność aniołów i diabłów, ale te właśnie elementy, zdawałoby, się realności, które są mniej realne niż aureole i rogi. szkoda.
lektura nauszna obu pozycji skłania do refleksji, że marze o dobrej beletrystyce chrześcijańskiej, która po pierwsza byłaby wartościowa literacko oraz o fajnej fantastyce, która nie grzęzłaby w bagnie jaźni autora.
ech...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 9 stycznia
1/3 stycznia za mną a waga stoi...
trzeba będzie śrubę przykręcić a właściwie tylko jedno zrobić: mocno ograniczyć słodycze.
poniedziałek dniem odpoczynku po wekkendzie, dzisiaj jest szansa na bieganie, w zależności od tego czy zwycięży motywacja czy lenistwo
w poniedziałek wieczorem 3 x 100 upsów na minutowej przerwie plus chwilka softcore'u: 3 x 30 sekund Superman i 3 x 30 sekund front plank.
nie zdążyłem niestety zrobić brzuchów.
1/3 stycznia za mną a waga stoi...
trzeba będzie śrubę przykręcić a właściwie tylko jedno zrobić: mocno ograniczyć słodycze.
poniedziałek dniem odpoczynku po wekkendzie, dzisiaj jest szansa na bieganie, w zależności od tego czy zwycięży motywacja czy lenistwo
w poniedziałek wieczorem 3 x 100 upsów na minutowej przerwie plus chwilka softcore'u: 3 x 30 sekund Superman i 3 x 30 sekund front plank.
nie zdążyłem niestety zrobić brzuchów.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wtorek, 10 stycznia
10km, ZENki.
Trening po osiedlowej pętelce, wieczorkiem, zmęczony... Lekkie BNP, od ok. 6:00 do ok. 4:50/km - biegłem bez Garmina więc dokładnie nie wiem.
Dosłuchałem do koońca charakternika. na następny ogień idzie Dukaj
na schodach do domu 200 przysiadów w 4 seriach po 50. O dziwo dzisiaj nogi nie bolą bardzo, przy wchodzeniu po schodach czuć zmęczenie ale mniejsze niżbym się spodziewał.
Progres odczuwam jako rozszerzenie czasu, w którym mięśnie dobrze pracują na zmęczeniu, tzn.: załóżmy, ze żmecznie czuje po ok. 50-7- przysiadach. Jakiś czas temu byłbym w stanie od tego momentu, na zmęczeniu wykonać drugie tyle, teraz robię jeszcze dwa razy tyle i czuję, że jeszcze jest jakiś zapas Fajnie, pracujemy dalej.
10km, ZENki.
Trening po osiedlowej pętelce, wieczorkiem, zmęczony... Lekkie BNP, od ok. 6:00 do ok. 4:50/km - biegłem bez Garmina więc dokładnie nie wiem.
Dosłuchałem do koońca charakternika. na następny ogień idzie Dukaj
na schodach do domu 200 przysiadów w 4 seriach po 50. O dziwo dzisiaj nogi nie bolą bardzo, przy wchodzeniu po schodach czuć zmęczenie ale mniejsze niżbym się spodziewał.
Progres odczuwam jako rozszerzenie czasu, w którym mięśnie dobrze pracują na zmęczeniu, tzn.: załóżmy, ze żmecznie czuje po ok. 50-7- przysiadach. Jakiś czas temu byłbym w stanie od tego momentu, na zmęczeniu wykonać drugie tyle, teraz robię jeszcze dwa razy tyle i czuję, że jeszcze jest jakiś zapas Fajnie, pracujemy dalej.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
środa, 11 stycznia
10 km, ZENki.
Po tempie napisałbym Easy, ale de facto był to Excessive Glycogen Depletion Run, czyli po naszymu jazda na oparach. Śniadanie o 6:30, drugie w pracy o 12, potem nic oprócz kilku paluszków tuż przed biegiem. Dobieg 2,5 km na próbę, dwie godziny śpiewania, po czym 7,5 km do domu, w którym wylądowałem po 21.
Naprawdę czuć brak energii ale celowo biegam w takim stanie symulując przemiany tłuszczowe oraz ćwicząc się pokonywaniu tego rodzaju zmęcza-zniechęcza.
Aha, w końcowce szybciej, ostatnie 0,5 km po 4:00/km. Średnio 5:29/km.
Na uszach Work of Art - In Progress.
10 km, ZENki.
Po tempie napisałbym Easy, ale de facto był to Excessive Glycogen Depletion Run, czyli po naszymu jazda na oparach. Śniadanie o 6:30, drugie w pracy o 12, potem nic oprócz kilku paluszków tuż przed biegiem. Dobieg 2,5 km na próbę, dwie godziny śpiewania, po czym 7,5 km do domu, w którym wylądowałem po 21.
Naprawdę czuć brak energii ale celowo biegam w takim stanie symulując przemiany tłuszczowe oraz ćwicząc się pokonywaniu tego rodzaju zmęcza-zniechęcza.
Aha, w końcowce szybciej, ostatnie 0,5 km po 4:00/km. Średnio 5:29/km.
Na uszach Work of Art - In Progress.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
czwartek, 12 stycznia
16 km, ZENki.
Na próbę i z próby.
Fajnie, bo po raz kolejny wygrałem z własnym niechciejstwem i wygodnictwem. Choć padało i już się zbierałem do samochodu, poczekałem chwilę, i kiedy deszcz zelżał, wybiegłem.
Ładnie, ciepło, na kilometr do celu pomyślałem: super, nawet nie zmokłem ani się nie zmęczyłem... w tym momencie przejeżdżający autobus wjechał w kałużę i ochlapał mnie od stóp do głów. po dwóch sekundach wkurzenia złość zamieniła się w uczucie dzikiej frajdy. chwilę po tym zaczęło lać a wiatr dął tak, że stawiał w miejscu. po próbie przebrałem się w mokre rzeczy i pobiegłem z powrotem... na szczęście po 10 minutach rozgrzałem się i jakoś to szło.
wyszedł kolejny glycogen depletion run szczególnie, że nie zabrałem jedzenia ni picia na próbę - nie zdążyłem.
na próbę- średnio po 5:10/km
z powrotem - po 5:25/km
dziś - piątek - odpoczynek, jutro jak wstanę to może coś dłuższego.
16 km, ZENki.
Na próbę i z próby.
Fajnie, bo po raz kolejny wygrałem z własnym niechciejstwem i wygodnictwem. Choć padało i już się zbierałem do samochodu, poczekałem chwilę, i kiedy deszcz zelżał, wybiegłem.
Ładnie, ciepło, na kilometr do celu pomyślałem: super, nawet nie zmokłem ani się nie zmęczyłem... w tym momencie przejeżdżający autobus wjechał w kałużę i ochlapał mnie od stóp do głów. po dwóch sekundach wkurzenia złość zamieniła się w uczucie dzikiej frajdy. chwilę po tym zaczęło lać a wiatr dął tak, że stawiał w miejscu. po próbie przebrałem się w mokre rzeczy i pobiegłem z powrotem... na szczęście po 10 minutach rozgrzałem się i jakoś to szło.
wyszedł kolejny glycogen depletion run szczególnie, że nie zabrałem jedzenia ni picia na próbę - nie zdążyłem.
na próbę- średnio po 5:10/km
z powrotem - po 5:25/km
dziś - piątek - odpoczynek, jutro jak wstanę to może coś dłuższego.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, stycznia 2012
26 km. Minimusy.
Piękny trening, wreszcie coś dłuższego...
Dobieg do Rusałki, tak sobie obczaiłem taką pętelkę coby było w miarę dużo w górę i w dół. Pętelka 2,5km, pobiegłem ją 3 razy w czasach 13:25 (5:21/km), 12:51 (5:08/km) i 12:21 (4:55/km). Pierwszy raz rozpoznawczo, drugi i trzeci odpowiednio o "trochę" szybciej. Trochę jak widać to ok. pół minuty
Dalej jeszcze kilka km po lesie, odkryłem nową ścieżkę przez szczyt pagórka - wygląda jak leśny szlak, cudo cudo cudo - i do domu.
czas był ograniczony, bo szliśmy z Emi na basen, więc wykręciłem tyle ile się dało. dałoby się więcej gdyby dało radę wcześniej wstać, a to było niemożliwe... oraz bez sensu, bo dobiegłem nad Rusałkę o świcie. jeszcze nie jestem takim twardzielem, by biegać tam po ciemku samemu...
na uszach "inne pieśni" Dukaja i w drugiej części treningu "Book of Secrets" Loreeny MacKennitt. Powracam trochę do starych klimatów i czuję się z tym bardzo dobrze. Jakby szlachetna muzyka i literatura (choć słuchana, nie czytana) odchamiały mnie trochę i uszlachetniały... chociażby mi się to tylko wydawało, warto
dopisuję, bo mi się przypomniało. wziąłem ze sobą paczkę żelek i bidony z sokiem z biedronki
jadłem i piłem regularnie i wydaje mi się, że dzięki temu miałem więcej energii i byłem mniej zmęczony. równie dobrze może to jednak być efekt treningów w każdym razie czułem się bardzo dobrze w czasie i po treningu, a ostatnie 3,5 km pobiegłem po 5:00/km.
26 km. Minimusy.
Piękny trening, wreszcie coś dłuższego...
Dobieg do Rusałki, tak sobie obczaiłem taką pętelkę coby było w miarę dużo w górę i w dół. Pętelka 2,5km, pobiegłem ją 3 razy w czasach 13:25 (5:21/km), 12:51 (5:08/km) i 12:21 (4:55/km). Pierwszy raz rozpoznawczo, drugi i trzeci odpowiednio o "trochę" szybciej. Trochę jak widać to ok. pół minuty
Dalej jeszcze kilka km po lesie, odkryłem nową ścieżkę przez szczyt pagórka - wygląda jak leśny szlak, cudo cudo cudo - i do domu.
czas był ograniczony, bo szliśmy z Emi na basen, więc wykręciłem tyle ile się dało. dałoby się więcej gdyby dało radę wcześniej wstać, a to było niemożliwe... oraz bez sensu, bo dobiegłem nad Rusałkę o świcie. jeszcze nie jestem takim twardzielem, by biegać tam po ciemku samemu...
na uszach "inne pieśni" Dukaja i w drugiej części treningu "Book of Secrets" Loreeny MacKennitt. Powracam trochę do starych klimatów i czuję się z tym bardzo dobrze. Jakby szlachetna muzyka i literatura (choć słuchana, nie czytana) odchamiały mnie trochę i uszlachetniały... chociażby mi się to tylko wydawało, warto
dopisuję, bo mi się przypomniało. wziąłem ze sobą paczkę żelek i bidony z sokiem z biedronki
jadłem i piłem regularnie i wydaje mi się, że dzięki temu miałem więcej energii i byłem mniej zmęczony. równie dobrze może to jednak być efekt treningów w każdym razie czułem się bardzo dobrze w czasie i po treningu, a ostatnie 3,5 km pobiegłem po 5:00/km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela, 15 stycznia
15 km, Minimusy.
Tym razem bieganie po Lasku Marcelińskim. Musiałem zdążyć wrócić zanim Ania wyjdzie na próbę, więc "tylko" 15km, w spokojnym tempie.
Na uszach cały czas Dukaj.
Bardzo czekam aż przybędzie rankiem dnia - będzie łatwiej wstawać i będzie można dłużej biegać. byle do wiosny...
tymczasem tydzień zamknął się przyjemnym wynikiem 77km, w tym jedno długie wybieganie, bardzo się cieszę.
15 km, Minimusy.
Tym razem bieganie po Lasku Marcelińskim. Musiałem zdążyć wrócić zanim Ania wyjdzie na próbę, więc "tylko" 15km, w spokojnym tempie.
Na uszach cały czas Dukaj.
Bardzo czekam aż przybędzie rankiem dnia - będzie łatwiej wstawać i będzie można dłużej biegać. byle do wiosny...
tymczasem tydzień zamknął się przyjemnym wynikiem 77km, w tym jedno długie wybieganie, bardzo się cieszę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 16 stycznia
10 km, Minimusy.
Krótki trening po osiedlowej pętelce. Mała zawiecha przy wyborze butów, w końcu uznałem, że moje zdrowie, cale zęby i kości są ważniejsze od bieznika Minimusów.
tempo spokojne, niemierzone.
na uszach Dukaj.
tego dnia jeszcze 2x100 upsów oraz wieczorem kilka serii brzuszków.
na spokojnie.
z plusów ujemnych: chałka i merci :P
10 km, Minimusy.
Krótki trening po osiedlowej pętelce. Mała zawiecha przy wyborze butów, w końcu uznałem, że moje zdrowie, cale zęby i kości są ważniejsze od bieznika Minimusów.
tempo spokojne, niemierzone.
na uszach Dukaj.
tego dnia jeszcze 2x100 upsów oraz wieczorem kilka serii brzuszków.
na spokojnie.
z plusów ujemnych: chałka i merci :P
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
środa, 18 stycznia.
10km w setach 2x5 na próbe i z próby. ZENki.
Lepszy rydz niż nic. A ten to ledwie rydzyk więc niesmak pozostał i pusty brzuch.
10km w setach 2x5 na próbe i z próby. ZENki.
Lepszy rydz niż nic. A ten to ledwie rydzyk więc niesmak pozostał i pusty brzuch.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 21 stycznia
10km, Minimusy.
IV bieg GP. Czas taki jak ostatnio, mniej więcej.
O tyle to dobre, że dzisiaj pod nogami śnieg i błoto, nogi mocniej pracowały.
Na nogach nakładki z kolcami, dobrze się pisały.
Z obudową razem 10km.
Jak jutro wstanę to pobiegam. Jak nie, to nie.
Słabszy tydzień.
10km, Minimusy.
IV bieg GP. Czas taki jak ostatnio, mniej więcej.
O tyle to dobre, że dzisiaj pod nogami śnieg i błoto, nogi mocniej pracowały.
Na nogach nakładki z kolcami, dobrze się pisały.
Z obudową razem 10km.
Jak jutro wstanę to pobiegam. Jak nie, to nie.
Słabszy tydzień.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
uff...
zaczął się nowy tydzień oby lepszy od poprzedniego...
nic nie zapowiadało nadejścia "złych chwil", no może pogoda - beznadziejna kręcioła wkoło zera, z mokrym śniegim i stalowoszarym niebem, wyglądającym tak jakby żaden promień słoneczny nie miał szansy się przebić przez ciężką zasłonę chmur.
ech... błotnik i maska do klepania, reflektor do wymiany. a wszystko przez to, że kontakt był szczytem błotnika, który musiał się zagiąć i stłuc reflektor... grr... naprawdę bardzo potrzebne mi są teraz nieplanowane wydatki...
w każdym razie czwartek i piątek bez biegania, sobota GP, a w niedzielę od rana uderzyło skumulowane zmęczenie, złość i niemoc. rzeczywistość przygniotła na tyle, że nie było mowy o treningu.
wieczorem 4x100 upsów, 50 grzybów, kilka serii brzuszków, 2x superman i 2 x front plank. jakieś 40 minut.
zaczął się nowy tydzień oby lepszy od poprzedniego...
nic nie zapowiadało nadejścia "złych chwil", no może pogoda - beznadziejna kręcioła wkoło zera, z mokrym śniegim i stalowoszarym niebem, wyglądającym tak jakby żaden promień słoneczny nie miał szansy się przebić przez ciężką zasłonę chmur.
ech... błotnik i maska do klepania, reflektor do wymiany. a wszystko przez to, że kontakt był szczytem błotnika, który musiał się zagiąć i stłuc reflektor... grr... naprawdę bardzo potrzebne mi są teraz nieplanowane wydatki...
w każdym razie czwartek i piątek bez biegania, sobota GP, a w niedzielę od rana uderzyło skumulowane zmęczenie, złość i niemoc. rzeczywistość przygniotła na tyle, że nie było mowy o treningu.
wieczorem 4x100 upsów, 50 grzybów, kilka serii brzuszków, 2x superman i 2 x front plank. jakieś 40 minut.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 23 stycznia
15 km na raty, ZENki.
samochód u mechanika. drżę na myśl o tym ile zawoła pan Mirek przy odbiorze...
jeszcze do tego przegląd junkersa - miejmy nadzieję, że czyszczenie i przegląd wystarczy, że nie będzie potrzebna naprawa...
masakra...
odstawiłem samochód i pomyślałem, ze bez sensu iśc do domu skoro można podbiec - w kurtce, dżinsach, prawie 2 km.
potem już w biegowych ciuchach 9,5 km po pętelce i do Empiku, kupiłem bieganie, do piotra i pawła po szyneczkę, i do domu...
o matko, co ja za bzdety wypisuję...
trudno
średnio po 5:30/km, czuć trening siłowy z niedzieli.
ech.
15 km na raty, ZENki.
samochód u mechanika. drżę na myśl o tym ile zawoła pan Mirek przy odbiorze...
jeszcze do tego przegląd junkersa - miejmy nadzieję, że czyszczenie i przegląd wystarczy, że nie będzie potrzebna naprawa...
masakra...
odstawiłem samochód i pomyślałem, ze bez sensu iśc do domu skoro można podbiec - w kurtce, dżinsach, prawie 2 km.
potem już w biegowych ciuchach 9,5 km po pętelce i do Empiku, kupiłem bieganie, do piotra i pawła po szyneczkę, i do domu...
o matko, co ja za bzdety wypisuję...
trudno
średnio po 5:30/km, czuć trening siłowy z niedzieli.
ech.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Także tego.
środa, 25 stycznia
10km, ZENki. Na próbę i z próby, z powrotem na oparach.
Easy.
Dzisiaj albo pobiegam albo zrobię w domu ćwiczenia takie jak w niedzielę.
środa, 25 stycznia
10km, ZENki. Na próbę i z próby, z powrotem na oparach.
Easy.
Dzisiaj albo pobiegam albo zrobię w domu ćwiczenia takie jak w niedzielę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
czwartek, 27 stycznia
12km, ZENki.
Kurczę, dość zimno. Pomimo zimna spróbowałem zrobić nieco mocniejszy trening. Ponieważ nie chciałem biec klasycznych interwałów lub Tempo Runu, postanowiłem zrobić BNP.
7 km BNP, założenie: po rozgrzewce 2 km co 0,5 km przyspieszać o 10s/km:
6:12/km
5:50/km
5:39/km
5:41/km
5:26/km
5:18/km
5:10/km
4:56/km
4:45/km
4:31/km
4:23/km
4:15/km
4:03/km
3:46/km.
7km w 34:57. średnio 5:00/km
Fajnie. Na ostatnim odcinku miało być po 4:00/km, było pod górę, stwierdziłem, że muszę pobiec mocno, po pod górę i pewnie kolejnego 0,5km po 3:50/km już nie pociągnę. pobiegłem więc naprawdę mocno i zamiast 4:00/km było 3:46/km, pewnie jakbym tak mocno nie pobiegł to kolejne 0,5 km jakoś by weszło... ale w sumie, kto to wie?
po chwili odsapu jeszcze 5 km Easy.
tyle
12km, ZENki.
Kurczę, dość zimno. Pomimo zimna spróbowałem zrobić nieco mocniejszy trening. Ponieważ nie chciałem biec klasycznych interwałów lub Tempo Runu, postanowiłem zrobić BNP.
7 km BNP, założenie: po rozgrzewce 2 km co 0,5 km przyspieszać o 10s/km:
6:12/km
5:50/km
5:39/km
5:41/km
5:26/km
5:18/km
5:10/km
4:56/km
4:45/km
4:31/km
4:23/km
4:15/km
4:03/km
3:46/km.
7km w 34:57. średnio 5:00/km
Fajnie. Na ostatnim odcinku miało być po 4:00/km, było pod górę, stwierdziłem, że muszę pobiec mocno, po pod górę i pewnie kolejnego 0,5km po 3:50/km już nie pociągnę. pobiegłem więc naprawdę mocno i zamiast 4:00/km było 3:46/km, pewnie jakbym tak mocno nie pobiegł to kolejne 0,5 km jakoś by weszło... ale w sumie, kto to wie?
po chwili odsapu jeszcze 5 km Easy.
tyle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 28 stycznia
32km, Minimusy.
Zimno dość - trzeba było trochę chuchać w dłonie. Ale poza tym bardzo przyjemne 3 godziny, spędzone w większości w lesie nad Rusałką i Strzeszynkiem. Średnia 5:39/km.
No ale w końcu wyposażonym w sok z Biedronki i żelki ztamżąd żadna zima niestraszna!
...tylko po treningu zaczęło boleć kolano i biodro - jakiś śmieszny punkt w którym byłaby przykręcona śrubka zawiasu. ktoś wie co to za licho?
jutro pewnie nie pobiegam bo nie przejdzie. to wtedy siła. chyba, że przejdzie. ała... raczej nie.
32km, Minimusy.
Zimno dość - trzeba było trochę chuchać w dłonie. Ale poza tym bardzo przyjemne 3 godziny, spędzone w większości w lesie nad Rusałką i Strzeszynkiem. Średnia 5:39/km.
No ale w końcu wyposażonym w sok z Biedronki i żelki ztamżąd żadna zima niestraszna!
...tylko po treningu zaczęło boleć kolano i biodro - jakiś śmieszny punkt w którym byłaby przykręcona śrubka zawiasu. ktoś wie co to za licho?
jutro pewnie nie pobiegam bo nie przejdzie. to wtedy siła. chyba, że przejdzie. ała... raczej nie.