Jacek, rekreacyjnie: tenis stołowy i bieganie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek Lipiec

Gwoli ścisłości dla własnych statystyk, w lipcu przebiegłem 194km na 16 treningach. Dość sumienne realizując plan pod półmaraton.


Obrazek

22.08 - Bezpośrednio po porannej jajecznicy z grzybami ruszyłem na wiejski trucht. Nigdzie i na nic się nie spiesząc, do tego na oparach baterii w zegarku. Aż dziw, że zdołała wytrzymać dystans 16,8km w 93 minuty, nie padając przy tym. Biegło się luźno, choć końcówka już mozolna, chyba jeszcze odczuwałem tą umęczającą piętnastkę na elektryku w piątkek.

Z tego powodu przemeblowałem bieżący tydzień, rezygnując z dzisiejszego biegania. Przed sobotnim startem zrobię trening jedynie jutro i w czwartek. Generalnie start słabo współgra z bieżącymi przygotowaniami, jak dotąd raz tylko trenowałem na prędkościach sporo poniżej czwórki. A tak chciałbym spróbować pobiec 3000m, czyli myślę o sub11. Może jutro pozwoli pogoda, dziś na razie leje cały czas. To sprawdzę jakąś konfiguracją dystansu na bieżni odczucia w zakładanym tempie. Bo jeśli przykładowo po 2x800m@3:40 będę dętka, może rzeczywiście wówczas przeznaczyć 10zł wpisowego na mocno tu propagowane piwo z chipsami. :oczko:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

24.08 – Trening pod sobotnie 3000m – 3x800m(2x400@88”) P60”

IMG_1978.jpg
Bieżnia 200m, więc kółko w 44sek, i tak kontrolnie każdorazowo wychodziło. Lapowałem po 400m, by zasymulować warunki stadionowe względem długości okrążenia. Te też wchodziły tuż pod 88 sekund. Jedynie ostatnie 200m w trzecim powtórzeniu docisnąłem maksymalnie, i zamknąłem w 84. Pomiędzy przerwa około minuty na okrążenie w biegu.
Całość oczywiście trudna, ale jeszcze bez kwilenia, gdyby ująć przerwy już było by.
Bieganie po bieżni na stoper znów okazało się udanym treningiem. Bez żadnego szarpania tempem, sprawdzania chwilowego, tudzież jego korekt spowodowanych nachyleniem trasy. Jak złapałem krok i wyczułem intensywność, tak na małym kółku wychodziło wzorowo (na stadionie będzie trudniej taką stabilność utrzymać ze względu na 2xdłuższe okrążenie, stąd rzadszą kontrolę czasu).

Właśnie opłaciłem start, jestem 24-tą osobą która zapłaciła. Czyli obłożenie mizerne, ale tego dnie też jest duży bieg Fabrykanta w mieście. Konkurencji na mitingu jest siedem plus sztafeta, wszystko w damskim i męskim wydaniu. Mam więc nadzieję, że zgłoszą się przynajmniej trzy osoby na mój dystans, by się odbyła konkurencja.
Oby nie wiało, bo i tak jest na żyletki, i boję się bólu.

A trening dziś po aptekarsku, do tego nie padłem jak kawka. Tylko, dlaczego tak mało dodał mi wiary. :bum:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

26.08 – Ponoć są jeszcze tacy, którzy obecnie biegają na krótko. Ja, dół owszem, góra w tym tygodniu 2xdługo. Może przy intensywniejszym wysiłku było by za ciepło. Ale luźna dycha, do tego wielokrotnie zatrzymywana nie spowodowała przegrzania. Pauzy wynikały z testowania nowych słuchawek. Stare siadły, nawet znalazłem papiery i dziś odesłałem do serwisu. Możliwe więc, że zakup nowych zbyt pochopny.
Z kolei żonie zamówiłem wczoraj zegarek Coros Pace 2. Marka zbiera dobre opinie, raczej nikt nie narzeka na funkcjonowanie. Natomiast zapotrzebowanie na określone funkcje sprzętu są sprawą mocno indywidualną, tu wydają się adekwatne do potrzeb.
Za to w swoim antyku spersonalizowałem tarczę na jutrzejszy start. Wydaje mi się, że te kilka treningów na bieżni pozwolą mi już uniknąć byków pomiarowych. Ustawiłem trzy parametry; stoper, dystans i najważniejszy – bieżący czas okrążenia. Mimo tego zapewne głównie bazował będę na czasach lapów poszczególnych okrążeni. Na inne wartości pewnie nie będzie czasu (czytaj sił).
Jak teraz wszystko łatwo się liczy; 100m/22”,…, 400/88”,…, 2200m/8′, 2600m/9′30”, 3000m/?, czy biegnąc można się pomylić. :oczko:
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek 3000m

11:01,27 - rozczarowany :ech:

Obrazek


Analiza jutro.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Minęła doba, trwało to długo ale przetrawiłem. Stwierdzam, iż wynik jest akceptowalny. Przecież gdybym rozmienił 11 minut o marny grosz, czy nawet jeden więcej niż kiedyś to uczyniłem. Nic by to nie zmieniło. Nie dałoby poczucia, czy wręcz realnego przesunięcia o jakiś poziom. Wciąż tkwiłbym tu gdzie jestem.

Patrząc na wszelakie dane z biegu też źle to nie wygląda. Bieg pod kontrolą tempa dość równo prowadzonego, serce także swoje popracowało.

Obrazek

A mimo powyższego jestem rozczarowany, nie rezultatem a swoją postawą. Takich zawodów nie wystarczy zaplanować w teorii. Tam trzeba stanąć w pełni zdeterminowanym z mocnym postanowieniem zrealizowania tego, co rozrysowane.
Odbijać zegarek prawie w planie i jedynie czekać nie wiadomo na co. W sytuacji gdy gubię kolejne dziesiętne jest utopijną droga do osiągnięcia celu.


Kilka spostrzeżeń, popełnionych błędów oraz pozytywnych rzeczy składających się na zdobyte doświadczenie z tego startu:

- zegarek zliczył 40m więcej (chyba niezbyt duży błąd)
- doskonała pogoda 18C, bez wiatru i słońca
- sędzia, co okrążenie informował ile do końca
- na mecie zegar z upływającym czasem (o ile nie miałem problemów ze sprawdzaniem czasów swoich 200m w zegarku, tak już wpatrywanie się w małe cyferki upływającego było by problemem)
- na ręku zapisałem dwa najważniejsze kontrolne międzyczasy; 2200m-8′, 2600m-9′30” – mniemając, że jakoś zareaguję przy odstępstwach od nich.
- raptem czterech uczestników, co skutkowało samotnym biegiem; ma to swoje plusy odnośnie toru i braku konieczności dublowania, zdarzyło i się tylko raz na prostej
- oczywiście w takiej sytuacji nie można liczyć, że trafi się ktoś, co nas trochę podholuje
- łącząc dwa powyższe, czyli bieg samemu i z rywalami; biegałem dwa razy sam i zaliczyłem wyniki 11:01:27 i 11:02,80 oraz raz z rywalami gdzie pociągnąłem za gościem jakiś odcinek i skończyłem 10:58,x – twierdzę z pełną świadomością, że wówczas samotnie również skończył bym w 11.
- z kolei te trzy niemal identyczne wyniki, uzyskane na przestrzeni 2,5 roku, dostatecznie dowodzą mi, że jeśli nie zacznę wykonywać treningów z grupy MD na większych prędkościach i oswajać się z nimi, to szybciej biegał nie będę
- na koniec kuriozalna sytuacja; stoję i rozmawiam z rodziną czekając na swój start, jednocześnie oczekując jakieś zapowiedzi dystansu tudzież wręcz zaproszenia zawodników na linię, tymczasem słyszę rozmowę sędziów między sobą jak mówią startujemy, bo już nikt nie przybędzie, zrzucam kurtkę, wołam by zaczekali i gnam (druga biegaczka za mną) w poprzek boiska na przeciwległą mety gdzież znajduje się start do 3000m, tam czeka już dwóch zawodników i drugi sędzia, zaskoczony sytuacją z podniesionym tętnem staję obok maleńkiej trzynastolatki, startujemy po kilku sekundach gdzie dziewczynka zajmuje pozycję przede mną, przez chwilę zastawiać się czy tracić energię wymijając na łuku, czy zaczekać do prostej, ostatecznie wymijam pierwszym wariantem,
- tym incydentem straciłem energię współmierną dwóm sekundom :oczko: - dalej było jw.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

29.08 - Zapominamy o przeszłości i lecimy dalej z treningiem. Choć wczorajszego ranka myślenie było jeszcze zgoła inne. Toteż po 12km spokojnego biegu zapodałem pokutę w formie 5km@4:15, kończąc całość delikatnym schłodzeniem.

Na trzy tygodnie przed połówką spoglądam na plan i widzę raptem dwa treningi, które mogą mnie co jako spocić. Lżejszy 10km@5:10+5km@4:20 i trudniejszy 8x1km lub start 10km. Mając wybór chyba wystartuję w tą niedzielę, da to lepszy wyznacznik formy i ułatwi kalkulację tempa pod HM. Jest też pewna ciekawość samego siebie co jestem w stanie nabiegać plus co zawsze, czyli adrenalina startu i rywalizacji.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

31.08 - Jaka pogoda jest każdy widzi, nie ma łacha który by przed tym ochronił. Trza było rozłożyć elektryka, właściwie już rano powiedziałem córce aby nie składała po swoim bieganiu. Także zaliczone 10km w 52min.

Przyszedł Coros Pace 2 dla żony. Podoba się bardzo. :usmiech:
Wedle mojego gustu stylem, kształtem, wielkością bardziej pasuje do kobiecego nadgarstka.
Osobiście nie zamiarzam testować, ale jeśłi małżonaka przekaże mi jakieś uwagi bądź zachwyty, podzielę się tym.
Pierwsza upierdliwa rzecz która wyszła od razu, to kwestia wyłączania. Trzeba wejść w System > Więcej ustawień > Wyłącz. Dla mnie wada. Pewnie dlatego, że zegarka używam wyłącznie do biegania, każdorazowo wyłączając po.
Ktoś, kto nosi nonstop nawet nie zauważy tego.
Także na te wszystkie specyfikacje zegarków, wykaz funkcji i testy, trzeba patrzeć podług swoich potrzeb.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek Sierpień

19 treningów i 229 kilometry zrobione w zasadzie planowo i bez perturbacji.


Obrazek

2.09 - 10km BS z małym przerywnikiem na 100/200/300/200/100 bieganym dość żwawo jak na mój brak szybkości, czyli w 18/37/56,3/36/17,3 sek. Całość na stoper wedle oznaczeń które już mocno wyblakły, dodatkowo powstały jakieś nowe kreski. Myślę, że nie pomyliłem swoich, pomocniczo poukładałem badyle chwastów przy nich co 100m, aby nie przelecieć zakładanego dystansu.

W niedzielę jadę na atestowane 10km. Nie wiem czego się spodziewać, specjalnie nie chce mi się biec zupełnego maksa, ale też nie ma co luzować zbytnio. Czym pobiegnę bliżej optimum, tym więcej dowiem się o sobie na ten moment i łatwiej będzie mi określić tempo na HM.

Edit. Teraz przejrzałem i ostatnia dycha na zawodach była 11.11.2019 w Warszawie, ależ to czasu temu :orany:
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek 40 Bieg Bronisława Malinowskiego – 10km

Czas netto 40:01.42, brutto 40:03.63

Start kategorii B, tak w teorii. W czynie człowiek zapomina o tego typu hierarchii i jednak stara się pobiec najlepiej jak umie.
Znów doskonała pogoda do biegania, słońce i kilkanaście stopni.
Za to dalekie od ideału było oznaczenie trasy. Przez co pokonałem ją bez kontroli dystansu i tempa, bazując wyłącznie na odczuwanej intensywności.
Skoro wyłączyłem automatyczne lapowanie, a znacznika nie było żadnego, postanowiłem nie posiłkować się pobieżnymi danymi GPS.
Tym samym oszczędzając sobie stresu – Jezu, jak daleko i dlaczego tak wolno.
Skupiłem się na utrzymywaniu tempa, kontroli narastającego zmęczenia i próbie doganiania tych, co przede mną.
Z tego powodu nie przytoczę tu żadnych danych z biegu. Za to pamiętam kilka momentów. Początek, który w skutek respektu zacząłem tempem lekko ponad cztery minuty. Przez co odeszła mi mała grupa celujących pewnie w sub40. Nie przejąłem się tym, biegnąc swoje liczyłem na dojście po jakimś czasie. Po kilku kilometrach wyklarowała się z nich czwórka, która z kolei później rozdzieliła się na dwie pary. Najpierw wyprzedziłem pierwszą, po czym na zbiegu drugie dwie osoby z drużyny Wandy Panfil. Niedługo potem była nawrotka z wodą i pomiarem czasu. Instynktownie kliknąłem zegarek myśląc, że to może półmetek. Jednak było to w miejscu z dupy, mianowicie 6,2km. Zegarek oszacował równie dupny czas na mecie - 41:25. Zaraz po tym wyprzedziłem dziewczynę, która straciła nieco impetu nawadnianiem. I zaczął się najgorszy odcinek trasy. Wiedziałem na zbiegu, że po nawrotce trzeba będzie wrócić, tylko poprowadzili to trasą rowerową, która nie wiedzieć czemu szła znacznie wyżej niż jezdnia. Jak w dół rozpędzałem się do 3:40, tak w górę wlekłem po 4:40. Po wypłaszczeniu wydawało mi się, że karty już rozdane, tzn. do poprzedzającego ludka mam za dużą stratę ale i wystarczającą przewagę nad tymi co za mną. Niestety jeden z tych, których wcześniej prześcignąłem dogonił mnie, chciałem dorównać kroku, cóż guma pękła po kiludziesięciu metrach. Na domiar złego doszła mnie i ta dziewczyna. Tu już było bliżej mety, poszły ostre zmagania finiszowe i jakoś się udało.

Myślę, że rezultat rzetelnie określił bieżącą dyspozycję. Przy tym rozjaśniły się dwie sprawy.
Pierwsza, to rezygnacja z rozważań dotyczących ewentualnego startu na 5km w nadchodzący weekend. Szaleństwem było by rozegrać tydzień po tygodniu cztery zawody w przeciągu miesiąca na czterech dystansach 3,10,5,21km.
Druga, to teoretyczne szacunki na półmaraton kreślą tempo na sub90.


Obrazek

6.09 – Rozbieganie, ileś kilometrów w ileś minut. Generalnie bieg do Deca po mały zakup.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

8.09 - 9,5km, 5:30min/km
9.09 - jw,
włączając poniedziałek, trzy lekkie wyjścia kompensujące niedzielny start.

Ponieważ nie załapałem się na Vaporfly, zakupiłem Reebok Floatride Energy za 185PLN https://cdn.shopify.com/s/files/1/0226/ ... 1629940295
Wczoraj pierwsze bieganie, odczucia bardzo pozytywne.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

11.09 - Ostatni mocniejszy trening przed startem, który najwyraźniej przedobrzyłem. Jedyny w całym planie, gdzie odszedłem od założeń żródłowych, a poniosło mnie na zasadzie "muszę sprawdzić i potwierdzić", jakby nie wystarczył do tego zeszłotygodniowy start.
Miało być 10km@5:10+5km@4:20, a zapodałem 10km@4:25+6BS. Generalnie też nic, co miało by mnie zagotować.Tyle, że liczyłem iż zrobię to w WB2. Natomiast wyszedł brak mocy w nogach, a tętno zawrzało. Czyżbym jeszcze nie strawił dychy? Teraz mam dużą zagwostkę, do tego momentu wydawało mi się że wszystko idzie płynnie i w dobrym kierunku. A tu taka DRAMA.
Na szczęśćie nie ma już czasu na jakiekolwiek narowiste "poprawki". Tydzień pełnego luzu, gdzie robię jedynie dwa rozbiegania. I startuję scenariuszem po bandzie lub teoretycznie bezpiecznym, który równie okazać może się utopijny.

IMG_2018.jpg

Bardzo mało grałem w pingla latem, też za sprawą biegania na które chciałem poświęcić większość energii. Do jesieni coraz bliżej, co za tym idzie mam nadzieję do grania również. Idą słuchy że rusza liga, nie wiem czy będę i na ile w niej uczestniczył, ze względu na godziny kolidujące z pracą. Natomiast już wstępnie na treningi i może rozgrwyki, nakleiłem nową gumę. To już ociera się o fetysz, czytanie o nich, wybieranie, kupowanie, klejenie, aż do zwieńczenia grą. Oczywiście żadną kolejną nie gram lepiej, jedynie konik :bum:
Najnowsza https://revspin.net/rubber/gewo-nexxus-el-pro-48.html
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

14.09 - rozbieganie 10km.
16.09 - rozbieganie 8,5km.

Jak napomknąłem, tydzień na złapanie (odzyskanie) świeżości. W zasadzie to już drugi taki, poza niedzielnym treningiem, który zresztą trochę podkopał mi mental. Dziwne, jakoś specjalnie wcześniej nie przejmowałem się nieudanymi treningami. Może przydarzyła się chwilowa niemoc, być może spodziewałem się czegoś więcej niż to co obecnie prezentuję. Przeto gdzieś uciekł ten cały entuzjazm który powinien wystąpić przed startem deklarowanym jako docelowy.
W każdym razie dziś pada non stop, więc jest jak jest. :smutek:
Jutro niewykluczone wyjdzie słońce, i co ma być to będzie, może nawet dobrze. :usmiech:
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek Półmaraton Aleją Dębów Czerwonych - Wieruszów


Netto 1:28:29


Wszystko w planie, a w efekcie wielki chaos. Tak w największym skrócie dla kogoś, kto nie chce marnować kwadransa życia. :bleble:

I po imprezie docelowej. Wiadomym było od początku przygotowań, że jest to temat na powrót do systematycznego treningu, a nie na sięganie po najwyższe zdobycze.
Wykorzystałem do tego plan z treningbiegacza.pl https://treningbiegacza.pl/artykul/polm ... w-tygodniu
Wybrałem ten, przede wszystkim dlatego, iż opierał się na czterech dniach treningowych i był miękki (w mojej ocenie). Zupełnie jak ja w tamtym okresie, więc idealnie pasowaliśmy do siebie.
Ze względu na planowany termin startu musiałem opuścić pierwsze osiem jego tygodni. Z tego powodu zostało do zrobienia siedemnaście; 8tyg- budowanie wytrzymałości, 7– wytrzymałości tempowej, 2- świeżość.
Powyższe poszło sumiennie i raczej gładko. Opuściłem jeden średnio-długi bieg ze względu na wyjazd (w to miejsce 20km chodzenia), jeden BS (zupełna niechęć tego dnia), skróciłem jeden o 5km (psychika nie dała rady 20km na elektryku)
Też kilka podrasowałem na trochę mocniejsze tempa w miarę przyrostu formy.
Były treningi, które mocno spociły mnie i dały w kość, zwłaszcza te w pierwszym okresie, kiedy startowałem z niskiego pułapu. Natomiast nie było takich, przed którymi zasypiałbym przestraszony na myśl o nich, czy klękał po wykonie. Nie było w nim longów (wiadomo nie maraton), ale również ciągłych w tempie progowym czy nawet HM, a interwałowe kilometrówki wolniejsze od T10. Mocno dziwna struktura, zważywszy jeśłi w tytule stoi Półmaraton na wiosnę poniżej 1:25:00 – trening 4 razy w tygodniu.
Oczywiście jak wspomniałem wyżej, nawet nie brałem pod uwagę takiego rezultatu, jedynie uznałem sam plan za wykonalny.

Tak też się stało, jednak przez to, iż nie zawierał żadnych jednostek na tempach startowych. Oraz nie zakładał pomiaru tętna przy żadnych treningach (mogłem sam kontrolować), to na koniec wiedziałem tyle, co niemal nic.

Jak zmierzyłem tętno na treningu tydzień przed startem w biegu ciągłym. W tempie 4:25min/sek na dystansie 10km, i ugotowałem się na nim. A rok temu biegałem po kilkanaście km w tempie 4:15 nie wychodząc z WB2. Tak momentalnie powstała teoria chaosu.
Cały ostatni tydzień przed startem motałem się, nie wiedząc jak biec.
1:27 – nawet nie myślę, nie ma szans
1:28 – niby okolice tego wychodzą z czasu przebiegniętej dychy (1:28:15), ale zawsze kalkulatorowo biegałem połówkę wolniej
1:29 – realnie z powyższego trzeba dołożyć te 45 sekund
1:30 – czy ja choć tyle uciągnę, skoro tak mnie zgrzało tydzień wcześniej na treningu
1:31 - nawet nie myślę, choć gdyby z powyższego, to też możliwe

Jeszcze wczoraj wieczorem napisałem, zadecyduję na miejscu. Stało się i tak, i nie.
Wcześniej oczywiście słowo o pogodzie, było idealnie. Choć nie obyło się bez dylematu, krótko czy długo. Ubrałem w domu krótko, tam przypinam numer i mówię do żony, daj długo (najwyżej @keiw obśmieje). Jednak okazało się, że wziąłem omyłkowo dwie krótkie koszulki, trudno wyboru brak (dziękuję losie za tą pomyłkę).

Biegniemy, bo nieźle przynudzam i sam już jestem znudzony. Ruszyliśmy, po kilometrze jak jeszcze widziałem przód, odliczyłem ile ludków przede mną (25-30osób). Przecież zapewne część z nich będę w trakcie wyprzedzał (najczęsciej odliczam z nudów jak to robię).
Starałem się utrzymać tempo z zakresu 4:10-15, choć nie mogłem zdecydować się bliżej którego. Oddałem stery warunkom i profilowi. Ten był falisty, i choć suma zbiegów i podbiegów wyszła w okolicach równości, to wydawał się sprzyjający.
Nie był to bieg równy tempowo, gdzie wiem w co celuję i staram się nie odchodzić od założeń więcej jak 2-3 sek. przynajmniej w pierwszej fazie. Do tego całość leciałem na znaczniki, które tym razem były wszystkie, choć już ich rozmieszczenie niekoniecznie poprawne. Na niektórych kilometrach rozstrzał czasowy był duży. Ale ogólnie nie było źle, średnie i tak wychodziło właściwe.
Jak wspomniałem trasa pofalowana, starałem się korzystać z tego. Głównie na zbiegach, tam sporo zyskiwałem, najwięcej w początkowej fazie, gdy energii było dużo. Puszczałem nogę, resztę robiła masa.
Jak już o niej, to i ona przyczyniła się znacznie do rozterek wyżej wymienionych. Trudno uwierzyć (nawet mi, choć to ja), ale ważyłem 13% więcej aniżeli na połówce bieganej rok temu. 8,5kg WIECEJ, nie zbijałem - wiem, nie zmniejszałem racji, nie odmawiałem pokus, nie zrobiłem nic w tej kwestii i nawet nie miałem wyrzutów z tego powodu, przy tym znałem ją cały czas, ale @#$%^ jak stanąłem dziś na wadze, przeleciały przed oczami wszystkie posiłki z ostatniego kwartału. Gdyby tak się dało, w tym momencie jakąś część ich wyrzygał bym, ale co najwyżej mogłem wysrać jeden.
Z powyższego pod górę masa działała odwrotnie i tych, co w dół mijałem jak tyczki w slalomie, doganiali mnie. Tyle, że nie było wiele takich mijanek. Właściwie znów cały bieg przebiegłem sam, albowiem nie są to tempa na niedużych biegach, gdzie ludzie mocno tłoczą się.
Dziesiąty kilometr odpikałem w 41:35, wyprzedzając do tego czasu góra 3-4 osoby. Po nim wreszcie zacząłem dochodzić kolejne trzy, które wydawało mi się biegną tempem właściwym dla mnie, więc chwilę za nimi „odpocznę”. A tu ledwie dogoniłem ich, chłopak zrobił miejsce i mówi wejdź w środek. Kilkanaście kroków i widzę że wyprzedzam. Tyle z odpoczynku, znów trzeba rzeźbić samemu i już tak do końca. Jeszcze na odchodne usłyszałem; dobry bieg aleksandrów (miałem koszulkę z tego biegu).
Tak szła samotna robota dalej, dotąd wszystko w czasie (przynajmniej uśrednionym), czyli cały czas prognozowany wynik na lekkie złamanie 1:28.
Rzekłbym wszystko w planie (którego brak), aż tu strzeliła guma w momencie. Skończył się małym zbiegiem 17km, nastał poziom z którym skończyłem się ja. Wszyscy słyszeli o 32km w maratonie i stojącej tam ścianie. Nie jest tak, że każdy w nią uderzy, natomiast każdy ten, co spierdolił coś do tego momentu na etapie przygotowań lub w samym biegu. Oczywiście zachowując proporcję i rzeczywistą ocenę, ale rypnąłem w mini ściankę półmaratońską. Czemu, nie rozstrzygnę, być może tempo było za mocne do tego momentu, lub nie zjedzenie żela było powodem. Dotąd zawsze na połówce brałem jeden, tym razem byłem tak niepewny oceny swoich możliwości, do tego stopnia że nawet bałem się tracić energię na wyciąganie go i konsumowanie. O tym, że z tego powodu także nie piłem ani razu tylko wspominam, ale akurat to nie uważam za przyczynek, trenuję bez, nie czułem potrzeby, pogoda też nie wymuszała tego. Tak czy owak, gdzieś popełniłem błąd.
Edit. Doczytałem jeszcze, chłopaki na connect zastanawiają się czy aby nie za mocno pobiegnięty środkowy odcinek, nie spowodował poskładania mnie. Być może też, ale jak pisałem bardziej kierowałem się bieżącym profilem w danym momencie, aniżeli celowaniem w dane/założone tempo. Akurat odcinek 6-12km był mocno sprzyjający, toteż w całym harmidrze tego wszystkiego bardziej tak wyszło niż trzymałem nadzór.
Końcówka też się taka wydaje, ale ja już tego nie odczułem.

18-20km była to jedynie walka o dotrwanie z podniesionym czołem, czyli minimalizowanie strat. Te narastały szybko, 10-15sek.na kilometr. Jeszcze bardziej dotkliwe było jak minęło mnie trzech biegaczy, których wyprzedziłem na początkowym etapie. Żadnemu nie potrafiłem dotrzymać kroku nawet kilkadziesiąt metrów, nawet ostatniemu próbowałem raptem na 200m przed metą. Gdzie tam, były to całkiem dwie inne prędkości, praktycznie nawet nie finiszowałem. Przykre, tym bardziej że w zasadzie pierwszy raz traciłem więcej pozycji w biegu niż ich zdobywałem, i to jeszcze w takim stylu. Co nieco jeszcze próbowałem ugrać z czasem na ostatnim km, ale już wiele zmienić w ogólnym to nie mogło.

Oczywiście można rzec nowe doświadczenie, lecz szczerze to wszystko od pierwszego zdania tej relacji przyczyniło się do takiego końca. Chociaż sam wynik oceniam pozytywnie.

Ostrzegałem, mimo to przepraszam za stracony czas. Wymęczyłem jak ostatnie kilometry, niemniej chciałem nakreślić zainteresowanym i dla siebie w miarę logicznie przeanalizować całość tego okresu.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

20.09 - Siódemka rozbiegania na elektryku.


Przede wszystkim wielkie dzięki dla wszystkich za pozytywny odbiór moich wypocin w asfalt i klawiaturę.

Zdanie jeszcze odnośnie pytania @pawo, czy jestem zadowolony.
Tak i nie.
Nie jestem z przebiegu, dobrze poprowadzone zawody to takie gdzie w końcówce wyziewasz ducha tnąc sekundy, a nie minimalizując straty ich.
Natomiast z uzyskanego rezultatu, tak.

Odpowiadając @ziko303 o plany na dalszą część sezonu. Sprecyzowanych nie mam, żadnego zaplanowanego startu. Choć przeglądałem już co będzie w okolicy i pewnie wystartuję. Choćby dla rozbicia czterdziestu minut, trudniej będzie z dziewiętnastoma, ale też to żadne priorytety są, może być każdy inny powód, nawet zwykła chęć.

Na koniec z pozdrowieniami dla Tomka, który przesłał mi tak wartościową maksymę, aż postanowiłem podzielić się nią z całą biegową bracią;

Masa to potęga ale mała masa :hej:
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dwa luźne biegi w środę i czwartek, jeden samemu drugi z żoną, oba poniżej 10km.
Kolejne bieganie nadejść miało dopiero dziś, natomiast pogoda była wczoraj doskonała, a przez weekendowe doznania (poniżej o tym) chęć wyjścia podwoiła się. Aż biegałem 60 minut. :hej:

Obrazek w tenisie stołowym
Letnia robota biegowa zrobiona i zweryfikowana startami. W końcu można bardziej pobawić się w drugie hobby. Zrobiłem weekendowy mini trip biorąc udział w trzech turniejach na Mazowszu.

Bilans tragiczny
3 - zwycięstwa
12 - porażek

Pierwszy turniej +40, dużo uczestników sporo plus. Dwa mecze do tyłu bez historii, jeden w przód też klarowny. Runda pocieszenia także w plecy, rywal któremu powinienem stawić większy opór, ale zagrałem miernotę urywając seta.

Drugi turniej open, grajki fest. Trafiłem do grupy z trzema zawodowymi ligowcami i drugoligowym amatorem. Polska - San Marino, najszybciej i celnie jak mogę opisać przebieg tych spotkań. Piąty mecz pocieszenia też nim nie był, choć przeciwnik już taki gdzie należało coś pograć, niestety również urwany tylko jeden set.

Trzeci turniej open, poziom z okolic mojego do drugoligowego gracza z zawodowej. Także tu również przepaść umiejętnośc kolosalna, obrazując będzie to rozstrzał rzędu trzydziestu minut na dychę. Zaliczyłem trzy gładkie porażki, plus jedną która najbardziej boli z całej serii spotkań, przeciwnik był do zrobienia a zagrałem padakę. I dwa zwycięstwa, jedno trudne i drugie gładziutkie. Fajne zawody, dużo grania w systemie pucharowym gdzie drabinka idzie w lewo oraz prawo i gra się o każde miejsce. Zająłem 23 na 30 startujących.

Takoż weekend dość flustrujący i tak to wygląda z ogona peletonu. Ale tam też jeździć ktoś musi, najważniejsze jest nie wsiąść do autobusu z napisem "koniec". Trzeba zbierać cięgi i próbować przebijać się do przodu. Jedną z dróg to tego jest ogrywanie się. Najbliższa okazja 24.10, myślałem biec wtedy dychę w Kole, ale na razie bliższy jestem tenisa w ten dzień.
Właściwie poza tymi turniejami grałem latem kilka razy i w najbliższym czasie nie zapowiada się nic. Tam gdzie grałem zimą/wiosną zmienił się zarządca i sytuacja na razie jest niejasna, grania nie ma. W drugim miejscu obecnie też nie ze względu na trwający remont, zrasztą i tak mógłbym dopiero od listopada.

Jeszce gdyby kogoś interesowało podsyłam film z finału drugiego turnieju. Z jednym z finalistów grałem w grupie (fioletowa koszulka). Za przeciwnika ma 14-latka, który musiał odprawić kilku ligowców na tym turnieju by tam dotrzeć. Zresztą sam jest mistrzem kraju młodzików i gra w drugiej lidze. Skręcili kawał meczycha, polecam jak ktoś ma chwilę https://www.facebook.com/10006703784389 ... 223558993/

Edit. Nadal coś mi nie działa ten link, można jeszcze z tej strony https://6cali.pl/ mecz: Mateusz Sakowicz 3:2 Krzysztof Wroniewski
ODPOWIEDZ