21.02.17 - 4x(200-600-200-600-200) 42-2:20-42-2:20-42 p.4min
Do tego treningu wymierzyłem sobie nowe miejsce. Jako, że moje niewymiarowe 1053m koło ze względu na 53m końcówkę średnio się do tego nadaje, pojechałem wczoraj na inną pętlę na której sobie często biegam. Z GPS wychodziło mi, że ma ona około 2080m, po pomiarach wyszło 2084, na treningi do 2km jak znalazł, a łatwo mogę wydłużyć tą pętlę do 3km zmieniając trochę trasę. Ale wracając do konkretów znowu takie TWL-owe interwały, tym razem dłuższe. Tydzień temu biegało mi się je bardzo przyjemnie, nie było wiatru, było tylko 1000m i przerwa miała 4min co skutkowało tym, że nie specjalnie się wtedy zmęczyłem. Dzisiaj było trochę inaczej, z dwóch powodów.
1. Dość mocno wiało (700m z wiatrem, 300 z wiatrem bocznym i 800 pod wiatr)
2. No dalej było i przerwa taka sama

Na rozgrzewkę zrobiłem dwa okrążenia + standardowe ABC, noga lekko dokuczała przy wieloskokach poza tym już jej nie czuję. Po rozgrzewce podlazłem do auta (a tak podjechałem na pętlę Paździochem bo mi się dobiegu ni chciało robić) i oczyściłem nos (przeziębienie też ustępuje) i pobiegłem. Świeże nóżki i wiatr w plecy poskutkowały tym, że początek wyszedł sporo za szybko, później jakoś to ogarnąłem i starałem się już biec w czasie. Pierwsze powtórzenie skończyłem lekko zasapany, ale nie jakoś dramatycznie, wiedziałem jednak, że ostatnie 800m pod wiatr będzie dawać w kość i trzeba podejść do tego taktycznie

Druga seria zaczęła się całkiem dobrze, niestety pod koniec 600m odcinka coś mnie zaćmiło i przyśpieszyłem jakbym miał zacząć szybki odcinek, pociągnąłem tak chwilę i rozłożyłem ręce zastanawiając się o co chodzi... Przecież nie było znacznika... Wbiegłem na niego po 5s, zlapowałem zegarek i pociągnąłem tempo do końca odcinka 200m. Przez ten dziwny zryw wyrobiłem odcinek 600m w czasie, ale szybki odcinek był trochę dłuższy i dzięki temu następne 600m dosłownie wymęczyłem zbierając się w sobie na końcówce. Pozostałe w okrążenia już bez przygód i wyszły praktycznie w planie z małymi odstępstwami. Zastanawiam się jak trudny był to trening. Nie morderczy, ale też nie taki fajny na przewietrzenie

chcieć się odwołać do "skali Kleina" to tak 8,5/10. Aha, poza pierwszą przerwą która była w truchcie reszta wyglądała mniej więcej tak 1:00 marszu - 2:30 truchtu i 0;30 stania i lekkiego truchtu do startu.
1:
0:37.1
2:19.8
0:41.2
2:18.7
0:40.9
2:
0:42.5
2:20.4
0:41.2
2:23.3
0:40.3
3:
0:41.4
2:21.9
0:42.4
2:19.5
0:40.5
4:
0:41.8
2:21.9
0:41.4
2:18.5
0:41.4
Ciekawa jest jedna rzecz... W takim treningu dużo łatwiejszy i "przyjemniejszy" jest dla mnie odcinek 200m nawet ten ostatni, niż "człapanie" 600m w 2:20
Jeszcze siła:
3x
5x PNJN +12kg
15x CNS +15kg
20x Brzuch
15x Pompki
40x Wymachy ramion +2kg