MatiR - Pudrowanie trupa
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Tydzień 16.01.23-22.01.23
Plan na tydzień:
Poniedziałek – 15km w krosie (intensywność umiarkowana)
Wtorek – 10km w krosie (intensywność umiarkowana) + 1h marsz nachylenie 15% (15min-5min)
Środa –
Czwartek – 10km w krosie
Piątek – 15km 4’15” + 6x15”
Sobota –
Niedziela – 6km nie szybciej niż 5’10”
Wykonanie:
Poniedziałek – Kros. W górę +/- 270-280m. 14,5km w średnim tempie 4’42”/km. Skłamałbym gdybym napisał, że nie męczyłem buły. Skłamałbym gdybym napisał, że było bardzo ciężko.
Wtorek – Kros. 190m w górę. 10,65km w średnim tempie 4’39”. Podobnie jak wczoraj z różnicą taką, że na drugiej pętli popracowałem mocniej na segmencie pod górkę. Prędzej czy później zaatakuję ten segment jeszcze mocniej. Na odcinku +/- 800m muszę urwać jakieś 18 sekund.
Bieżnia elektryczna – po 21 przyjechałem na siłownię. Standardowe ustawienie na podejściu (15%). Spacer w następującej formie – 15’ tempo 6,2km/h, 5’ przerwy na płaskim w bardzo wolnym marszu, 15’ tempo 6,4km/h, przerwa, 15’ tempo 6,7km/h, 5’ przerwa. Plus taki, że coraz mniej palą łydki. Łączna praca 45’ na podejściu.
Docelowo (może już pisałem) będę wydłużać pracę. Od lutego marsz będę wykonywać w kamizelce obciążeniowej.
Środa – siłownia + sparing na linii. Trochę ta siłownia była mocniejsza – zwłaszcza część główna.
4 serie:
10x swing + do końca pełnej minuty wejście/zejście ze skrzyni średni
wykrok z kettlebel trzymanym na klatce + skrzynia do końca pełnej minuty
5 burpee z wyskokiem i pociągnięciem na drążku + skrzynia
spacer farmera jednorącz + skrzynia
Była rezerwa na jeszcze 2-3 serie, ale generalnie byłem trupem już przed zajęciami.
Późniejszym popołudniem sparing na linii – ciekawe sytuacje i co ważne podjęte prawidłowe (sprawdzone na wideo).
Czwartek – Siłownia + bieganko… Siłowni tym razem nie rozpisuje.
Na bieganiu miał być kros, ale nie mam butów do krosu, a było trochę śniegu. Poczłapałem późnym wieczorem po lesie. Warunki do biegania bardzo okej choć ja raczej z tych co lubią +20stopni zamiast -5. Zrobiłem 10,28km w średnim tempie 4’52”/km. Trochę się wynudziłem, ale przeszurane lekko.
Piątek – W lesie momentami trochę śniegu i lodu, ale na szczęście tylko momentami. Zadanie na dziś – 14km średnio po 4’15”/km. Zadanie wykonane.
https://connect.garmin.com/modern/activity/10346057395
Cieszy że oddechowo OK. Nogi poczułem za 12-13 kilometrem, ale do półmaratonu bez żyłowania dokulałbym się tym tempem także jak na początek przygotowań nie jest źle. Celem jest B7S nie tylko aby ukończyć, ale być w nim wysoko. Najbliższe 6-7 miesięcy to będzie praca wszechstronna.
Sobota – wolne. Cały dzień na turniejach. Popracowałem trochę z pistoletem.
Niedziela – halówka + 6km nie szybciej niż 5’10”/km.
Halówka była. Wieczorne człapanie 6,01km w 5’16”/km. Ślisko i dużo błota.
Na tym człapaniu dałem z siebie całe 20%.
Plan na tydzień:
Poniedziałek – 15km w krosie (intensywność umiarkowana)
Wtorek – 10km w krosie (intensywność umiarkowana) + 1h marsz nachylenie 15% (15min-5min)
Środa –
Czwartek – 10km w krosie
Piątek – 15km 4’15” + 6x15”
Sobota –
Niedziela – 6km nie szybciej niż 5’10”
Wykonanie:
Poniedziałek – Kros. W górę +/- 270-280m. 14,5km w średnim tempie 4’42”/km. Skłamałbym gdybym napisał, że nie męczyłem buły. Skłamałbym gdybym napisał, że było bardzo ciężko.
Wtorek – Kros. 190m w górę. 10,65km w średnim tempie 4’39”. Podobnie jak wczoraj z różnicą taką, że na drugiej pętli popracowałem mocniej na segmencie pod górkę. Prędzej czy później zaatakuję ten segment jeszcze mocniej. Na odcinku +/- 800m muszę urwać jakieś 18 sekund.
Bieżnia elektryczna – po 21 przyjechałem na siłownię. Standardowe ustawienie na podejściu (15%). Spacer w następującej formie – 15’ tempo 6,2km/h, 5’ przerwy na płaskim w bardzo wolnym marszu, 15’ tempo 6,4km/h, przerwa, 15’ tempo 6,7km/h, 5’ przerwa. Plus taki, że coraz mniej palą łydki. Łączna praca 45’ na podejściu.
Docelowo (może już pisałem) będę wydłużać pracę. Od lutego marsz będę wykonywać w kamizelce obciążeniowej.
Środa – siłownia + sparing na linii. Trochę ta siłownia była mocniejsza – zwłaszcza część główna.
4 serie:
10x swing + do końca pełnej minuty wejście/zejście ze skrzyni średni
wykrok z kettlebel trzymanym na klatce + skrzynia do końca pełnej minuty
5 burpee z wyskokiem i pociągnięciem na drążku + skrzynia
spacer farmera jednorącz + skrzynia
Była rezerwa na jeszcze 2-3 serie, ale generalnie byłem trupem już przed zajęciami.
Późniejszym popołudniem sparing na linii – ciekawe sytuacje i co ważne podjęte prawidłowe (sprawdzone na wideo).
Czwartek – Siłownia + bieganko… Siłowni tym razem nie rozpisuje.
Na bieganiu miał być kros, ale nie mam butów do krosu, a było trochę śniegu. Poczłapałem późnym wieczorem po lesie. Warunki do biegania bardzo okej choć ja raczej z tych co lubią +20stopni zamiast -5. Zrobiłem 10,28km w średnim tempie 4’52”/km. Trochę się wynudziłem, ale przeszurane lekko.
Piątek – W lesie momentami trochę śniegu i lodu, ale na szczęście tylko momentami. Zadanie na dziś – 14km średnio po 4’15”/km. Zadanie wykonane.
https://connect.garmin.com/modern/activity/10346057395
Cieszy że oddechowo OK. Nogi poczułem za 12-13 kilometrem, ale do półmaratonu bez żyłowania dokulałbym się tym tempem także jak na początek przygotowań nie jest źle. Celem jest B7S nie tylko aby ukończyć, ale być w nim wysoko. Najbliższe 6-7 miesięcy to będzie praca wszechstronna.
Sobota – wolne. Cały dzień na turniejach. Popracowałem trochę z pistoletem.
Niedziela – halówka + 6km nie szybciej niż 5’10”/km.
Halówka była. Wieczorne człapanie 6,01km w 5’16”/km. Ślisko i dużo błota.
Na tym człapaniu dałem z siebie całe 20%.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Tydzień 23.01.23-29.01.23
Plan na tydzień:
Poniedziałek – 15km w krosie (intensywność umiarkowana)
Wtorek – 10km w krosie (intensywność umiarkowana) + 1h marsz nachylenie 15% (15min-5min)
Środa – siłownia
Czwartek – siłownia + 10km w krosie
Piątek – 15km 4’10” + 6x15” + 20’ luźno + 10x1’/1’
Sobota –
Niedziela – 6km nie szybciej niż 5’10”
Wpisy od wtorku robię 01.02.23. W sumie to już trochę z głowy uleciało, więc będzie mniej szczegółowo.
Wykonanie:
Poniedziałek – Plucha, błoto, śnieg. Odkopałem stare adidas kanadia to chociaż w miarę dało się biec – w miarę, bo i tak na trzeciej pętli zaliczyłem małą glebę. 14,48km w średnim tempie 4’56”/km. W górę +/- 280m.
Zero żyłowania, bo nawet się nie dało. W asfaltówkach nie dałbym rady biec.
Wtorek – Kros. Plucha. Spieszyło mi się do domu. 10,11km w średnim tempie 4’34”/km. W górę około 190m. Plucha i ślisko.
Bieżnia elektryczna – No i teraz muszę sobie przypominać. Co pamiętam ?
1h treningu – późny wieczór. 15’ ciąg, 5’ przerwy, 15’ ciąg, 3’ przerwy, ciąg aż osiągnę pewną łączną wysokość przewyższenia, następnie przerwa w marszu (bardzo wolnym) aż do zrobienia pełnej godziny. Zacząłem chyba od prędkości 6,4km/h. Drugie powtórzenie chyba 6,7km/h. Trzecie albo 6,7km/h albo 6,9km/h. Ostatnie +/- 50m w górę było już chyba 7,5km/h (nadal marsz). Co jeszcze pamiętam ? Łącznie 800m pionu – udało mi się znaleźć opcję że pokazuje zrobione metry w pionie i następne trening będę chyba układać na podstawie pionu. Trening na taśmie jest dla mnie bardzo ważny w kontekście B7S.
Środa – Siłownia. Z rana byłem niewyspanym, zmęczonym zwłokiem. Tak mam zaprogramowany trening i obowiązki, że środa to największy zjazd i kryzys. Co w części głównej:
- Spacer z piłką chwyt niedźwiedzi co dwie długości 5 przerzutów przez bark (22kg) X5
1' pracy 30" przerwy Martwy ciąg z kettlebel (20kg) Przysiad i wyciśnięcie piłki nad głowę (8kg)
Wioślarz
Czwartek – Siłownia. W czwartek nie pamiętam co robiłem. Z konkretów – nie biegałem, bo w czwartek chwyciło mnie choróbsko. Ból gardła, z nosa ciekło. Uczucie zimna.
Piątek – Obok bieżni kluczowa jednostka w danym tygodniu. Niestety ze względów zdrowotnych odpuszczam – muszę, bo w najbliższych dniach niestety, ale nie miałem kiedy „odchorować”.
Na wieczór w planie lekka wstawka, bo kolega szykuje się do egzaminów sędziowskich, więc rozprowadziłem mu bieg. Wieczorne bieganko, wiem że nie zarżnie mnie na tyle bym pochorował się jeszcze bardziej. O szczegółach pisać nie będę – był bieg, pobiegane… minutówki dostosowane do poziomu kolegi.
Sobota – wolne (od biegania) – tak co cały czas „coś”.
Niedziela – bez lekkiej wstawki, za to z halówką. Nie mogłem odpuścić.
Jest środa(01.02.23) wieczór. Czuję się lepiej choć tak naprawdę mogłem „wyleżeć i przechorować” dopiero dzisiaj.
Z nosa nie cieknie, może wyjdę jutro na delikatne truchtanie. Na weekend ostatni zjazd na coerverze i tutaj muszę być zdrowy, a w poniedziałek wizyta w klinice. Zobaczymy co powiedzą na temat mojego biodra. Jestem przygotowany na to, że biodro trzeba będzie leczyć operacyjnie – kwestia tylko potwierdzenia + informacje dotyczące kosztów i czas rehabilitacji po ewentualnym zabiegu.
Plan na kolejne tygodnie ?
Ten tydzień co jest miał być ostatnim tygodniem według schematu którym trenowałem. Od przyszłego tygodnia miałem delikatnie dokręcać śrubkę. Z powodu choroby muszę wrócić do truchtów, a następnie wrócić na tydzień do schematu, którym trenowałem w ostatnich tygodniach. Od lutego w planach włączenie kamizelki obciążeniowej + po jednej jednostce biegowej i na taśmie elektrycznej (marsz pod górkę).
Plan na tydzień:
Poniedziałek – 15km w krosie (intensywność umiarkowana)
Wtorek – 10km w krosie (intensywność umiarkowana) + 1h marsz nachylenie 15% (15min-5min)
Środa – siłownia
Czwartek – siłownia + 10km w krosie
Piątek – 15km 4’10” + 6x15” + 20’ luźno + 10x1’/1’
Sobota –
Niedziela – 6km nie szybciej niż 5’10”
Wpisy od wtorku robię 01.02.23. W sumie to już trochę z głowy uleciało, więc będzie mniej szczegółowo.
Wykonanie:
Poniedziałek – Plucha, błoto, śnieg. Odkopałem stare adidas kanadia to chociaż w miarę dało się biec – w miarę, bo i tak na trzeciej pętli zaliczyłem małą glebę. 14,48km w średnim tempie 4’56”/km. W górę +/- 280m.
Zero żyłowania, bo nawet się nie dało. W asfaltówkach nie dałbym rady biec.
Wtorek – Kros. Plucha. Spieszyło mi się do domu. 10,11km w średnim tempie 4’34”/km. W górę około 190m. Plucha i ślisko.
Bieżnia elektryczna – No i teraz muszę sobie przypominać. Co pamiętam ?
1h treningu – późny wieczór. 15’ ciąg, 5’ przerwy, 15’ ciąg, 3’ przerwy, ciąg aż osiągnę pewną łączną wysokość przewyższenia, następnie przerwa w marszu (bardzo wolnym) aż do zrobienia pełnej godziny. Zacząłem chyba od prędkości 6,4km/h. Drugie powtórzenie chyba 6,7km/h. Trzecie albo 6,7km/h albo 6,9km/h. Ostatnie +/- 50m w górę było już chyba 7,5km/h (nadal marsz). Co jeszcze pamiętam ? Łącznie 800m pionu – udało mi się znaleźć opcję że pokazuje zrobione metry w pionie i następne trening będę chyba układać na podstawie pionu. Trening na taśmie jest dla mnie bardzo ważny w kontekście B7S.
Środa – Siłownia. Z rana byłem niewyspanym, zmęczonym zwłokiem. Tak mam zaprogramowany trening i obowiązki, że środa to największy zjazd i kryzys. Co w części głównej:
- Spacer z piłką chwyt niedźwiedzi co dwie długości 5 przerzutów przez bark (22kg) X5
1' pracy 30" przerwy Martwy ciąg z kettlebel (20kg) Przysiad i wyciśnięcie piłki nad głowę (8kg)
Wioślarz
Czwartek – Siłownia. W czwartek nie pamiętam co robiłem. Z konkretów – nie biegałem, bo w czwartek chwyciło mnie choróbsko. Ból gardła, z nosa ciekło. Uczucie zimna.
Piątek – Obok bieżni kluczowa jednostka w danym tygodniu. Niestety ze względów zdrowotnych odpuszczam – muszę, bo w najbliższych dniach niestety, ale nie miałem kiedy „odchorować”.
Na wieczór w planie lekka wstawka, bo kolega szykuje się do egzaminów sędziowskich, więc rozprowadziłem mu bieg. Wieczorne bieganko, wiem że nie zarżnie mnie na tyle bym pochorował się jeszcze bardziej. O szczegółach pisać nie będę – był bieg, pobiegane… minutówki dostosowane do poziomu kolegi.
Sobota – wolne (od biegania) – tak co cały czas „coś”.
Niedziela – bez lekkiej wstawki, za to z halówką. Nie mogłem odpuścić.
Jest środa(01.02.23) wieczór. Czuję się lepiej choć tak naprawdę mogłem „wyleżeć i przechorować” dopiero dzisiaj.
Z nosa nie cieknie, może wyjdę jutro na delikatne truchtanie. Na weekend ostatni zjazd na coerverze i tutaj muszę być zdrowy, a w poniedziałek wizyta w klinice. Zobaczymy co powiedzą na temat mojego biodra. Jestem przygotowany na to, że biodro trzeba będzie leczyć operacyjnie – kwestia tylko potwierdzenia + informacje dotyczące kosztów i czas rehabilitacji po ewentualnym zabiegu.
Plan na kolejne tygodnie ?
Ten tydzień co jest miał być ostatnim tygodniem według schematu którym trenowałem. Od przyszłego tygodnia miałem delikatnie dokręcać śrubkę. Z powodu choroby muszę wrócić do truchtów, a następnie wrócić na tydzień do schematu, którym trenowałem w ostatnich tygodniach. Od lutego w planach włączenie kamizelki obciążeniowej + po jednej jednostce biegowej i na taśmie elektrycznej (marsz pod górkę).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Dzień, dwa po wcześniejszym wpisie znowu mnie rozłożyło... Nie było kiedy doleczyć się w pełni.
Piątek - 03.02... łapie mnie znowu choróbsko. Wieczorem po prezentacji w klubie (fajne wydarzenie) jadę prosto do Warszawy na drugi zjazd Coervera etap Basic.
Sobota-Niedziela 04.02-05.02 - Coerver. Zdany I etap. Liczę że dostanę się na drugi etap pod koniec czerwca, bo Coerver jest świetny.
Na weekend jestem chory, cieknie z nosa. Weekend wygląda następująco - kurs, a potem łóżko... Chciałem pospacerować w niedzielę po Warszawie, ale byłem poskładany.
Poniedziałek - 06.02 - przed południem miałem wizytę w Enel Sporcie. Z biodrem jest dupa, ale byłem na to mentalnie przygotowany. Generalnie nic mnie nie zaskoczyło, ani komentarz na temat stanu biodra, ani to że jedyną metodą leczenia jest operacja. Koszta znam - będę odkładać. Gdybym mógł sobie pozwolić w tym momencie na zabieg to może bym się go podjął, ale do wakacji muszę być na chodzie.
Z poniedziałku na wtorek tracę głos. Z nosa cieknie, jest lipa...
Wtorek/Środa/Czwartek/Piątek/Sobota....
W piątek było już w miarę. W sobotę głos wrócił już praktycznie w pełni. Dzisiaj zagrałem grę na hali, byłem też potruchtać wieczorem po lesie - 6km bardzo wolno - nie szybciej niż 5'15"/km.
Najbliższe dni chciałbym pomału wracać do człapania. Wszystko zależy od tego czy będę już w 100% zdrowy. Uciekły mi dwa tygodnie z planu treningowego zatem większe obciążenia wejdą najwcześniej od marca.
Piątek - 03.02... łapie mnie znowu choróbsko. Wieczorem po prezentacji w klubie (fajne wydarzenie) jadę prosto do Warszawy na drugi zjazd Coervera etap Basic.
Sobota-Niedziela 04.02-05.02 - Coerver. Zdany I etap. Liczę że dostanę się na drugi etap pod koniec czerwca, bo Coerver jest świetny.
Na weekend jestem chory, cieknie z nosa. Weekend wygląda następująco - kurs, a potem łóżko... Chciałem pospacerować w niedzielę po Warszawie, ale byłem poskładany.
Poniedziałek - 06.02 - przed południem miałem wizytę w Enel Sporcie. Z biodrem jest dupa, ale byłem na to mentalnie przygotowany. Generalnie nic mnie nie zaskoczyło, ani komentarz na temat stanu biodra, ani to że jedyną metodą leczenia jest operacja. Koszta znam - będę odkładać. Gdybym mógł sobie pozwolić w tym momencie na zabieg to może bym się go podjął, ale do wakacji muszę być na chodzie.
Z poniedziałku na wtorek tracę głos. Z nosa cieknie, jest lipa...
Wtorek/Środa/Czwartek/Piątek/Sobota....
W piątek było już w miarę. W sobotę głos wrócił już praktycznie w pełni. Dzisiaj zagrałem grę na hali, byłem też potruchtać wieczorem po lesie - 6km bardzo wolno - nie szybciej niż 5'15"/km.
Najbliższe dni chciałbym pomału wracać do człapania. Wszystko zależy od tego czy będę już w 100% zdrowy. Uciekły mi dwa tygodnie z planu treningowego zatem większe obciążenia wejdą najwcześniej od marca.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Ogólnie to jest lepiej niż myślałem. Choróbsko dało mi trochę "wytchnienia" i chyba jest ze mną lepiej niż zanim się pochorowałem. Ten tydzień to ostatni tydzień z "luźną rozpiską" tzn. bez rozpiski.
Potem wracam w plan treningowy.
Zastanawiam się co zrobić z Półmaratonem Ślężańskim - najprawdopodobniej odpuszczę i zrobię połówkę samemu po lesie, bo i tak na nic tam się nie nastawiałem. Bieg traktuję w kategoriach na zaliczenie.
Tydzień 13.02.23-19.02.23
Wykonanie:
Poniedziałek – Byłem lekko poczłapać. Pętla po lesie obok domu. Lekko ponad 6,5km na tempie lekko poniżej 5'00"/km.
Wtorek – Rozprowadzałem koledze bieg (test interwałowy dla sędziów). Robiliśmy wersję trochę "żwawszą", bo skróciłem mu odpoczynek z 18 sekund do 15 sekund na powtórzeniu. Wykonaliśmy 13 okrążeń - 1 kółko = 4x 75m (w 15 sekund) + 25m (odpoczynek 15 sekund). Nabiegał = jest przygotowany odpowiednio.
Środa – Siłownia. Dzisiaj jest poniedziałek (20.02) i już nie pamiętam co robiłem - nie prosiłem kołcza o wysłanie co było...
Czwartek – Poleciałem na grubo... Siłownia...
Na sam wieczór po wałach zrobiłem 10,03km w średnim tempie 4'52"/km. Po biegu przebrałem się i zrobiłem swoją jednostkę na taśmie.
Odpaliłem sobie film dla zabicia nudy i dreptałem. Jest ogromny postęp, bo za pierwszym razem łydki odpadały po paru minutach dreptania. Tutaj dreptałem blisko 30' ciąg + 2-3' bieg... 2-3 minuty marsz bardzo wolno i powtórka... Jest co spacerować - naprawdę. Dla mnie jednostka na taśmie jest jedną z ważniejszych pod kątem przygotowań do wycieczki po górach. W marcu planuję wrzucić kamizelkę obciążeniową. Widzę spore możliwości w tym treningu.
Po tym treningu wróciłem do domu bardzo zadowolony. Jestem ciekaw jak to będzie wyglądać gdy do lipca będę regularnie trenować na tej taśmie.
Piątek –
Sobota – Sędziowałem mecz na dworze, potem miałem mecz halówki, potem sędziowałem halówkę...
Zagrałem nieźle - nie powinienem grać, ale wyszedłem z założenia przed sezonem, że jak przypomnę sobie kopanie i pewne zachowania to lepiej się "wczuję w dzieci" podczas ich zajęć, przygotuję się lepiej do Coervera no i sam przetestuję na sobie parę rzeczy. Zaczęły mnie interesować rzeczy związane ze skanowaniem przestrzeni na placu gry...
A... Po meczu kostka mi spuchła. Jak nie urok to sraczka, ale w poniedziałek jest już prawie cacy.
Niedziela – W związku z drobnym urazem lewej kostki odpuściłem truchtanie - pobiegałem w poniedziałek (20.02).
Potem wracam w plan treningowy.
Zastanawiam się co zrobić z Półmaratonem Ślężańskim - najprawdopodobniej odpuszczę i zrobię połówkę samemu po lesie, bo i tak na nic tam się nie nastawiałem. Bieg traktuję w kategoriach na zaliczenie.
Tydzień 13.02.23-19.02.23
Wykonanie:
Poniedziałek – Byłem lekko poczłapać. Pętla po lesie obok domu. Lekko ponad 6,5km na tempie lekko poniżej 5'00"/km.
Wtorek – Rozprowadzałem koledze bieg (test interwałowy dla sędziów). Robiliśmy wersję trochę "żwawszą", bo skróciłem mu odpoczynek z 18 sekund do 15 sekund na powtórzeniu. Wykonaliśmy 13 okrążeń - 1 kółko = 4x 75m (w 15 sekund) + 25m (odpoczynek 15 sekund). Nabiegał = jest przygotowany odpowiednio.
Środa – Siłownia. Dzisiaj jest poniedziałek (20.02) i już nie pamiętam co robiłem - nie prosiłem kołcza o wysłanie co było...
Czwartek – Poleciałem na grubo... Siłownia...
Na sam wieczór po wałach zrobiłem 10,03km w średnim tempie 4'52"/km. Po biegu przebrałem się i zrobiłem swoją jednostkę na taśmie.
Odpaliłem sobie film dla zabicia nudy i dreptałem. Jest ogromny postęp, bo za pierwszym razem łydki odpadały po paru minutach dreptania. Tutaj dreptałem blisko 30' ciąg + 2-3' bieg... 2-3 minuty marsz bardzo wolno i powtórka... Jest co spacerować - naprawdę. Dla mnie jednostka na taśmie jest jedną z ważniejszych pod kątem przygotowań do wycieczki po górach. W marcu planuję wrzucić kamizelkę obciążeniową. Widzę spore możliwości w tym treningu.
Po tym treningu wróciłem do domu bardzo zadowolony. Jestem ciekaw jak to będzie wyglądać gdy do lipca będę regularnie trenować na tej taśmie.
Piątek –
Sobota – Sędziowałem mecz na dworze, potem miałem mecz halówki, potem sędziowałem halówkę...
Zagrałem nieźle - nie powinienem grać, ale wyszedłem z założenia przed sezonem, że jak przypomnę sobie kopanie i pewne zachowania to lepiej się "wczuję w dzieci" podczas ich zajęć, przygotuję się lepiej do Coervera no i sam przetestuję na sobie parę rzeczy. Zaczęły mnie interesować rzeczy związane ze skanowaniem przestrzeni na placu gry...
A... Po meczu kostka mi spuchła. Jak nie urok to sraczka, ale w poniedziałek jest już prawie cacy.
Niedziela – W związku z drobnym urazem lewej kostki odpuściłem truchtanie - pobiegałem w poniedziałek (20.02).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Kolejny tydzień. Od przyszłego tygodnia wracam do realizacji "rozpisek".
Dla poprawienia humoru i rozbawienia użytkowników, którzy śledzą mój blog przedstawiam aktualny symulator wyścigu wg garmina:
5km - 16:49
10km - 35:29
Prędzej bym się zesrał niż bym to nabiegał w tym momencie
Zesrał, a ponadto wycięło by mi plecy przez moje biodro, ale to mniej śmieszne
Tydzień 20.02.23-26.02.23
Wykonanie:
Poniedziałek – Człapałem po południu. Biegane po płaskim na zaliczenie i bez spiny. 10,47km w średnim tempie 4'45"/km większość po lesie.
Wtorek –
Środa – Trochę przegiąłem pałkę. Z rana siłownia. Trochę popracowałem nad udkami. Trochę było zejść, wejść, ćwiczeń z gumą. Trochę poczułem nogi co mogło się odbić później na taśmie...
Wieczorkiem potruchtałem po wałach. 10km w średnim tempie 4'53"/km. Nudy. Potem szybkie przebieranie się i pojechałem na bieżnię pomaszerować... Nie udało mi się zrobić 1000m pionu. Zaliczyłem zjazd pod koniec i dostałem gorączki - naprawdę byłem już przegrzany Z dwa razy zrobiłem podbieg 15% nachylenia z ustawieniem prędkości 10km/h i trwało to z 2x 2,5'-3', ale jestem waciak i dla mnie to mordęga... A... spacer ustawiałem na 6,7km/h z nachyleniem 15 stopni...
Ta... Za niedługo chcę człapać z kamizelką obciążeniową... Ehmmm
Szkoda, że w jednostce na taśmie (nachylenie, tempo) nie mam żadnego punktu odniesienia. Nie umiem tego "zmierzyć" czy np. to, że taki trening jest dla mnie mocny = jestem trupem i ogórkiem, czy jednak coś tam udaje mi się podchodzić i idzie to jeszcze mocno wytrenować (mocno na tyle ile się da do lipca).
Po prostu nie umiem, nie znam się.
Czwartek – Siłownia z rana. Byłem zwłokiem. Idealnie byłoby się poprawić. Idealnie odzwierciedlałoby to warunki mojej lipcowej wycieczki. Na szczęście nie jest lipiec, a ja nie chcę się zarżnąć już pod koniec lutego. Po siłowni WOLNE
Piątek – Poczłapane wieczorem. Pod koniec pierwszego kilometra źle stanąłem i podkręciłem lewą kostkę. Parę metrów dla oceny czy da się biec - dało, ale muszę uważać, bo na prostej drodze zajechać kostkę to trochę lipa... Pogoda nieprzyjemna - wiało...
10,63km w średnim tempie 4'53"/km przy czym kilometr 9-10 przyspieszyłem do tempa +/- 3'40"-3'42"/km.
Wiatr + zajechane nogi środą i czwartkiem = nie wygrzebałbym bez zajazdu tempa poniżej 3'30"/km. Ba... z 3'35"/km byłby problem. Trochę mnie to smuci, ale trzeba przyjąć do wiadomości i pogodzić się z tym, że w najbliższym czasie przyzwoite amatorskie bieganie mi nie grozi.
Sobota – Sędziowanie na linii... Potem luz. Odpoczywam przed jutrzejszą halówką. Wejdzie na pewno pistolet, bo bez tego za długo nie pofunkcjonuje...
Niedziela – Będzie kopana piłka (ostatnie 3 mecze w lidze)
Ciekawe w jakim stopniu do lipca uda mi się wytrenować podejścia pod górki oraz podbiegi.
Dla poprawienia humoru i rozbawienia użytkowników, którzy śledzą mój blog przedstawiam aktualny symulator wyścigu wg garmina:
5km - 16:49
10km - 35:29
Prędzej bym się zesrał niż bym to nabiegał w tym momencie
Zesrał, a ponadto wycięło by mi plecy przez moje biodro, ale to mniej śmieszne
Tydzień 20.02.23-26.02.23
Wykonanie:
Poniedziałek – Człapałem po południu. Biegane po płaskim na zaliczenie i bez spiny. 10,47km w średnim tempie 4'45"/km większość po lesie.
Wtorek –
Środa – Trochę przegiąłem pałkę. Z rana siłownia. Trochę popracowałem nad udkami. Trochę było zejść, wejść, ćwiczeń z gumą. Trochę poczułem nogi co mogło się odbić później na taśmie...
Wieczorkiem potruchtałem po wałach. 10km w średnim tempie 4'53"/km. Nudy. Potem szybkie przebieranie się i pojechałem na bieżnię pomaszerować... Nie udało mi się zrobić 1000m pionu. Zaliczyłem zjazd pod koniec i dostałem gorączki - naprawdę byłem już przegrzany Z dwa razy zrobiłem podbieg 15% nachylenia z ustawieniem prędkości 10km/h i trwało to z 2x 2,5'-3', ale jestem waciak i dla mnie to mordęga... A... spacer ustawiałem na 6,7km/h z nachyleniem 15 stopni...
Ta... Za niedługo chcę człapać z kamizelką obciążeniową... Ehmmm
Szkoda, że w jednostce na taśmie (nachylenie, tempo) nie mam żadnego punktu odniesienia. Nie umiem tego "zmierzyć" czy np. to, że taki trening jest dla mnie mocny = jestem trupem i ogórkiem, czy jednak coś tam udaje mi się podchodzić i idzie to jeszcze mocno wytrenować (mocno na tyle ile się da do lipca).
Po prostu nie umiem, nie znam się.
Czwartek – Siłownia z rana. Byłem zwłokiem. Idealnie byłoby się poprawić. Idealnie odzwierciedlałoby to warunki mojej lipcowej wycieczki. Na szczęście nie jest lipiec, a ja nie chcę się zarżnąć już pod koniec lutego. Po siłowni WOLNE
Piątek – Poczłapane wieczorem. Pod koniec pierwszego kilometra źle stanąłem i podkręciłem lewą kostkę. Parę metrów dla oceny czy da się biec - dało, ale muszę uważać, bo na prostej drodze zajechać kostkę to trochę lipa... Pogoda nieprzyjemna - wiało...
10,63km w średnim tempie 4'53"/km przy czym kilometr 9-10 przyspieszyłem do tempa +/- 3'40"-3'42"/km.
Wiatr + zajechane nogi środą i czwartkiem = nie wygrzebałbym bez zajazdu tempa poniżej 3'30"/km. Ba... z 3'35"/km byłby problem. Trochę mnie to smuci, ale trzeba przyjąć do wiadomości i pogodzić się z tym, że w najbliższym czasie przyzwoite amatorskie bieganie mi nie grozi.
Sobota – Sędziowanie na linii... Potem luz. Odpoczywam przed jutrzejszą halówką. Wejdzie na pewno pistolet, bo bez tego za długo nie pofunkcjonuje...
Niedziela – Będzie kopana piłka (ostatnie 3 mecze w lidze)
Ciekawe w jakim stopniu do lipca uda mi się wytrenować podejścia pod górki oraz podbiegi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Zanim uzupełnię zaległe wpisy...
Mam dylemat z obuwiem na lipcową wycieczkę po górach. Najchętniej dokupiłbym z 2 pary ultraboostów i przeczłapał w nich cały dystans, ale przy opadach deszczu i błocie byłaby lipa.
Interesowałby mnie but, w którym można zamulać kilometry po błocie. Da się w nim człapać też po asfalcie. Ktoś coś poleci ?
P.S Czytałem recenzje hoki speedgoaty czy mafate - ktoś miał z nimi styczność?
Mam dylemat z obuwiem na lipcową wycieczkę po górach. Najchętniej dokupiłbym z 2 pary ultraboostów i przeczłapał w nich cały dystans, ale przy opadach deszczu i błocie byłaby lipa.
Interesowałby mnie but, w którym można zamulać kilometry po błocie. Da się w nim człapać też po asfalcie. Ktoś coś poleci ?
P.S Czytałem recenzje hoki speedgoaty czy mafate - ktoś miał z nimi styczność?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Uzupełniam wpisy, ale pamięć o niektórych jednostkach po prostu już uleciała.
Ostatnie wpisy 26.02.23....
Nadrabiamy...
26.02.23 - w ten dzień była halówka... Po halówce w szatni usiadłem i stwierdziłem, że coś czuję plecy. Najprawdopodobniej coś naciągnąłem. Był problem ze schylaniem się przez kilka dni.
Do treningów (biegowych, bo siłownia w tygodniu była) wróciłem 3 marca - 15km rozbiegania tempo 4'50"/km.
Na weekend (04.03-05.03) lekkie truchtanie + egzaminy sędziowskie + halówka...
Rozpisuję najważniejsze jednostki do 21.03.23:
- 2x marsz na bieżni z kamizelką obciążeniową (15kg). Przewyższenia jakieś +/- 800m w górę.
- 16km w średnim tempie między 4'10" - 4'15"/km. Najszybciej 4'07"/km, najwolniej 4'22"/km - na tym kilometrze dostałem konkretnego strzała wiatru w ryjca no i biegło się jakbym robił jakiś podbieg. Gdyby nie wiatr to myślę mięśniowo byłaby rezerwa na jeszcze parę dobrych kilometrów, a tak to...
Słabo, słabo, słabo...
- Wycieczka biegowa - DNF - Tutaj się mega zirytowałem, bo za 11km zabłądziłem (w planach do wykonania 33km). Szukałem trasy z dobre 30minut aż w końcu się wkurzyłem i wróciłem do auta (bez załączania zegarka). Razem przeczłapałem z jakieś 15-16km, ale plan niezrealizowany.
Jest problem na tej trasie i muszę go rozwiązać - przyjechać w inny dzień na krótki rekonesans.
Co mnie też wkurzyło - garmin pokazuje, że może nawigować tylko "ileś punktów". Po przekroczeniu iluś "podpowiedzi" garmina muszę zdać się na siebie... No i co teraz...
Nie wiem jak ugryźć gdybym chciał (a nad tym myślę) by przejechać się w góry i porobić rekonesans trasy.
- Siłownia - teraz 1x w tygodniu wykonuję z kamizelką obciążeniową - w zeszłym tygodniu m.in. (czwartek 16.03) była kobyłka w kamizelce(15kg):
1-2-3-4......do
1x Przechodzenie przez skrzynię (wejście-zejście)
1x Martwy ciąg jednorącz chwytem walizkowym (32kg)
1x Podskok z pociągnięciem
1x Przysiad+pompka
potem 2x .... potem 3x każde ćwiczenie. Czasu w części głównej starczyło do wykonania 8 powtórzeń....
Podciąganie z obciążeniem.... ehhhh
Plany startowe
Zrezygnowałem z Sobótki. Nie widzę korzyści, które mógłbym czerpać z tej wycieczki, bo po wynik tam bym nie jechał, bo z czego. Do tego dochodzą też inne okoliczności.
Aktualnie:
- Maraton Górski Jedlina Zdrój - dzień wcześniej chciałbym pobiec coś mocniejszego, a Jedlina na dotrwanie i zmieszczenie się w limicie i "zwiedzanie".
- Półmaraton Grodzisk Wielkopolski
- Nocny Wrocław Półmaraton
- Supermaraton Gór Stołowych
kończę B7S i idę kroić biodro...
Sprzętowo:
Pierwszy wydatek pod wycieczkę po Kotlinie Kłodzkiej. Kupiłem nowy plecak.
Plecak biegowy Salomon Adv Skin 5 Set
Na razie sobie chwalę. Dalsze planowane zakupy:
- obuwie - jeszcze nie zdecydowałem jakie - myślę że odcinek od Długopola do Kudowy Zdrój mogę przeczłapać w ultraboostach. Potrzebuję czegoś na odcinek Lądek-Długopole na wypadek gdyby padało. Nie wiem też jak wygląda trasa KBL.
- do rozważenia kije - najlepiej jakieś składane tak żebym mógł przymocować do kamizelki
- czym wysmarować stopy żeby zmalało ryzyko odparzeń, odcisków... ? Nie chcę mieć kalafiorów po przemaszerowaniu iluś kilometrów.
Plan na kolejne tygodnie:
w idealnej sytuacji do końca czerwca chciałbym trenować następująco:
- wycieczka biegowa w lesie, bo na widoku wstyd pokazywać się z takim tempem
- długie wybieganie w tempie maratońskim
- 2x siłownia (raz z kamizelką obciążeniową)
- 2x marsz z nachyleniem + kamizelka obciążeniowa...
- męczenie buły = klepanie kilometrów na uzupełnienie...
Trzymajcie kciuki żebym dotrwał do Lądka... Tam już będę się bawić i cieszyć człapaniem.
Ostatnie wpisy 26.02.23....
Nadrabiamy...
26.02.23 - w ten dzień była halówka... Po halówce w szatni usiadłem i stwierdziłem, że coś czuję plecy. Najprawdopodobniej coś naciągnąłem. Był problem ze schylaniem się przez kilka dni.
Do treningów (biegowych, bo siłownia w tygodniu była) wróciłem 3 marca - 15km rozbiegania tempo 4'50"/km.
Na weekend (04.03-05.03) lekkie truchtanie + egzaminy sędziowskie + halówka...
Rozpisuję najważniejsze jednostki do 21.03.23:
- 2x marsz na bieżni z kamizelką obciążeniową (15kg). Przewyższenia jakieś +/- 800m w górę.
- 16km w średnim tempie między 4'10" - 4'15"/km. Najszybciej 4'07"/km, najwolniej 4'22"/km - na tym kilometrze dostałem konkretnego strzała wiatru w ryjca no i biegło się jakbym robił jakiś podbieg. Gdyby nie wiatr to myślę mięśniowo byłaby rezerwa na jeszcze parę dobrych kilometrów, a tak to...
Słabo, słabo, słabo...
- Wycieczka biegowa - DNF - Tutaj się mega zirytowałem, bo za 11km zabłądziłem (w planach do wykonania 33km). Szukałem trasy z dobre 30minut aż w końcu się wkurzyłem i wróciłem do auta (bez załączania zegarka). Razem przeczłapałem z jakieś 15-16km, ale plan niezrealizowany.
Jest problem na tej trasie i muszę go rozwiązać - przyjechać w inny dzień na krótki rekonesans.
Co mnie też wkurzyło - garmin pokazuje, że może nawigować tylko "ileś punktów". Po przekroczeniu iluś "podpowiedzi" garmina muszę zdać się na siebie... No i co teraz...
Nie wiem jak ugryźć gdybym chciał (a nad tym myślę) by przejechać się w góry i porobić rekonesans trasy.
- Siłownia - teraz 1x w tygodniu wykonuję z kamizelką obciążeniową - w zeszłym tygodniu m.in. (czwartek 16.03) była kobyłka w kamizelce(15kg):
1-2-3-4......do
1x Przechodzenie przez skrzynię (wejście-zejście)
1x Martwy ciąg jednorącz chwytem walizkowym (32kg)
1x Podskok z pociągnięciem
1x Przysiad+pompka
potem 2x .... potem 3x każde ćwiczenie. Czasu w części głównej starczyło do wykonania 8 powtórzeń....
Podciąganie z obciążeniem.... ehhhh
Plany startowe
Zrezygnowałem z Sobótki. Nie widzę korzyści, które mógłbym czerpać z tej wycieczki, bo po wynik tam bym nie jechał, bo z czego. Do tego dochodzą też inne okoliczności.
Aktualnie:
- Maraton Górski Jedlina Zdrój - dzień wcześniej chciałbym pobiec coś mocniejszego, a Jedlina na dotrwanie i zmieszczenie się w limicie i "zwiedzanie".
- Półmaraton Grodzisk Wielkopolski
- Nocny Wrocław Półmaraton
- Supermaraton Gór Stołowych
kończę B7S i idę kroić biodro...
Sprzętowo:
Pierwszy wydatek pod wycieczkę po Kotlinie Kłodzkiej. Kupiłem nowy plecak.
Plecak biegowy Salomon Adv Skin 5 Set
Na razie sobie chwalę. Dalsze planowane zakupy:
- obuwie - jeszcze nie zdecydowałem jakie - myślę że odcinek od Długopola do Kudowy Zdrój mogę przeczłapać w ultraboostach. Potrzebuję czegoś na odcinek Lądek-Długopole na wypadek gdyby padało. Nie wiem też jak wygląda trasa KBL.
- do rozważenia kije - najlepiej jakieś składane tak żebym mógł przymocować do kamizelki
- czym wysmarować stopy żeby zmalało ryzyko odparzeń, odcisków... ? Nie chcę mieć kalafiorów po przemaszerowaniu iluś kilometrów.
Plan na kolejne tygodnie:
w idealnej sytuacji do końca czerwca chciałbym trenować następująco:
- wycieczka biegowa w lesie, bo na widoku wstyd pokazywać się z takim tempem
- długie wybieganie w tempie maratońskim
- 2x siłownia (raz z kamizelką obciążeniową)
- 2x marsz z nachyleniem + kamizelka obciążeniowa...
- męczenie buły = klepanie kilometrów na uzupełnienie...
Trzymajcie kciuki żebym dotrwał do Lądka... Tam już będę się bawić i cieszyć człapaniem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Tydzień 20.03.23-26.03.23
Wykonanie:
Poniedziałek –
Wtorek – Potruchtane...
10,82km w średnim tempie 4'50"/km. Biegane po płaskim. Nudy. Poszło lekko.
Środa – siłownia, ale bez kamizelki obciążeniowej. Po siłowni zrobiłem krótki (bardzo krótki rekonesans) trasy na której się zgubiłem w poprzedni piątek. Nie miałem prawa pobiec wg śladu trasy, więc moje winy odpuszczone.
Czwartek - siłownia - część główna w kamizelce obciążeniowej 15kg... Nie będę rozpisywać co robiłem, ale dostałem konkretnie...
Potem... 11km w średnim tempie między 4'10"-4'15"/km. Trochę walki z wiatrem, ale weszło okej mimo, że siedziały we mnie dwa dni siłowni... Do tempa w okolicach 3'50" przyspieszyłem bez problemów, ale wyzwaniem byłoby zrobić w tym tempie 15km. O półmaratonie w tym tempie na ten moment mogę zapomnieć.
https://connect.garmin.com/modern/activity/10753194898
Piątek - w planach wycieczka biegowa... do zrobienia około 33km. Małe przewyższenia, ale teren krosowy... Czwartkowe dobijanie się dwoma treningami dało efekt na drugi dzień....
https://connect.garmin.com/modern/activity/10759006902
Taki dystans muszę robić na pstryknięcie palcem jeśli chcę ukończyć lipcową wycieczkę spełniając w ten sposób moje marzenie. Niestety lub stety (bo w górach będę człapał na wyciętych nogach) byłem już dobity i po pokonaniu półmaratonu w żółwim tempie - bez żadnej spiny (ale widocznie trzeba było wolniej człapać i pod górki np. podchodzić) wycięło mi nogi...
Miałem presję czasu (powrót do miasta) i zabite nogi, więc skróciłem trasę i przemaszerowałem/marszobieg do punktu z którego startowałem = zrobiłem jakieś 30km, ale wyłączyłem zegarek. Na wieczór byłbym w stanie w jakiś sposób człapać, ale mam spore braki (albo aż tak wlazło zmęczenie, ale raczej to i to)
Z konkretów:
Kupiłem speedgoaty 5... Cudowne buty... Kupię chyba drugą parę, bo rewelacyjne odczucia.
Do tego skarpetki (dłuższe) compressportu - też dokupię tak abym miał świeże na każdy z przepaków.
W kamizelce którą kupiłem świetnie mi się człapie - dostęp do kieszeni też jest okej. Jednym słowem wygoda.
Wnioski po tygodniu (na weekend jest sędziowanie)
Muszę się zastanowić jak ułożyć treningi, bo ułożone są źle, a nawet bardzo źle. Czasu mam teoretycznie jeszcze dużo, ale jeśli nie poukładam mądrzej treningów (co i kiedy) to zamiast ukończenia B7S będę mieć w lato DNF i to nawet znacznie wcześniej, a to trochę by mnie wkurzyło.
W Lądku chcę się bawić, bo by coś tam podziałać to trzeba trenować latami, ale chcę być w jakikolwiek sposób przygotowany. Dystans maratonu w kamizelce, z bidonami to ja muszę do czerwca człapać na wyrąbce aczkolwiek najgorsze byłoby dowalenie sobie teraz jakiś obciążeń z kosmosu... Ja od grudnia trenuję praktycznie od zera.
Wykonanie:
Poniedziałek –
Wtorek – Potruchtane...
10,82km w średnim tempie 4'50"/km. Biegane po płaskim. Nudy. Poszło lekko.
Środa – siłownia, ale bez kamizelki obciążeniowej. Po siłowni zrobiłem krótki (bardzo krótki rekonesans) trasy na której się zgubiłem w poprzedni piątek. Nie miałem prawa pobiec wg śladu trasy, więc moje winy odpuszczone.
Czwartek - siłownia - część główna w kamizelce obciążeniowej 15kg... Nie będę rozpisywać co robiłem, ale dostałem konkretnie...
Potem... 11km w średnim tempie między 4'10"-4'15"/km. Trochę walki z wiatrem, ale weszło okej mimo, że siedziały we mnie dwa dni siłowni... Do tempa w okolicach 3'50" przyspieszyłem bez problemów, ale wyzwaniem byłoby zrobić w tym tempie 15km. O półmaratonie w tym tempie na ten moment mogę zapomnieć.
https://connect.garmin.com/modern/activity/10753194898
Piątek - w planach wycieczka biegowa... do zrobienia około 33km. Małe przewyższenia, ale teren krosowy... Czwartkowe dobijanie się dwoma treningami dało efekt na drugi dzień....
https://connect.garmin.com/modern/activity/10759006902
Taki dystans muszę robić na pstryknięcie palcem jeśli chcę ukończyć lipcową wycieczkę spełniając w ten sposób moje marzenie. Niestety lub stety (bo w górach będę człapał na wyciętych nogach) byłem już dobity i po pokonaniu półmaratonu w żółwim tempie - bez żadnej spiny (ale widocznie trzeba było wolniej człapać i pod górki np. podchodzić) wycięło mi nogi...
Miałem presję czasu (powrót do miasta) i zabite nogi, więc skróciłem trasę i przemaszerowałem/marszobieg do punktu z którego startowałem = zrobiłem jakieś 30km, ale wyłączyłem zegarek. Na wieczór byłbym w stanie w jakiś sposób człapać, ale mam spore braki (albo aż tak wlazło zmęczenie, ale raczej to i to)
Z konkretów:
Kupiłem speedgoaty 5... Cudowne buty... Kupię chyba drugą parę, bo rewelacyjne odczucia.
Do tego skarpetki (dłuższe) compressportu - też dokupię tak abym miał świeże na każdy z przepaków.
W kamizelce którą kupiłem świetnie mi się człapie - dostęp do kieszeni też jest okej. Jednym słowem wygoda.
Wnioski po tygodniu (na weekend jest sędziowanie)
Muszę się zastanowić jak ułożyć treningi, bo ułożone są źle, a nawet bardzo źle. Czasu mam teoretycznie jeszcze dużo, ale jeśli nie poukładam mądrzej treningów (co i kiedy) to zamiast ukończenia B7S będę mieć w lato DNF i to nawet znacznie wcześniej, a to trochę by mnie wkurzyło.
W Lądku chcę się bawić, bo by coś tam podziałać to trzeba trenować latami, ale chcę być w jakikolwiek sposób przygotowany. Dystans maratonu w kamizelce, z bidonami to ja muszę do czerwca człapać na wyrąbce aczkolwiek najgorsze byłoby dowalenie sobie teraz jakiś obciążeń z kosmosu... Ja od grudnia trenuję praktycznie od zera.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Tydzień 27.03.23-02.04.23
Wykonanie:
Poniedziałek –
Wtorek –
Środa – siłownia potem mecz na linii. Potem wieczorny test... Wycieczka biegowa po Obiszowie.
https://connect.garmin.com/modern/activity/10797411089.
Wycieczka nocą po lesie to ciekawa sprawa. Trzeba było wytężyć wzrok aby nie zgubić trasy. Mięśniowo okej, bawiłem się też dobrze, natomiast wkradła się pierwsza niepewność - o niej zaraz.
Kolejne dni
W kolejnych dniach standardowo siłownia, jakieś truchtanie, mecze do sędziowania. Jest kwiecień - początek kwietnia, a ja walczę z biodrem i walkę w tym momencie odpuszczam walkowerem - odpuszczam góry.
Nie będę mądrzejszy od lekarzy. Myślałem, że mimo iż codziennie czuję bioderko to dam radę do lipca wytrwać w treningach co pozwoli mi na podjęcie próby ukończenia B7S. Z jednym biodrem ryzyko jest jednak duże. Zbieram owoce ostatnich lat właśnie teraz...
Będę sobie z raz czy dwa razy w tygodniu truchtać (z sędziowania w tej rundzie nie zrezygnuję) + rower i jakiś orbitek. Na siłowni naprawiamy moją sylwetkę i przygotowujemy mnie do operacji tak abym po zabiegu wrócił możliwie jak najszybciej do aktywności ruchowej... A... i po drodze najprawdopodobniej drugi etap Coervera, bo liczę że się zakwalifikuję...
Próbowałem, starałem się. Dla motywacji o moich planach napisałem tutaj na blogu, ale na wycieczce po górach świat się nie kończy. Dotrwałem do kwietnia.
Projekt kończę w dobrym humorze i samopoczuciu. Do operacji będę się bawić ruchem.
Wykonanie:
Poniedziałek –
Wtorek –
Środa – siłownia potem mecz na linii. Potem wieczorny test... Wycieczka biegowa po Obiszowie.
https://connect.garmin.com/modern/activity/10797411089.
Wycieczka nocą po lesie to ciekawa sprawa. Trzeba było wytężyć wzrok aby nie zgubić trasy. Mięśniowo okej, bawiłem się też dobrze, natomiast wkradła się pierwsza niepewność - o niej zaraz.
Kolejne dni
W kolejnych dniach standardowo siłownia, jakieś truchtanie, mecze do sędziowania. Jest kwiecień - początek kwietnia, a ja walczę z biodrem i walkę w tym momencie odpuszczam walkowerem - odpuszczam góry.
Nie będę mądrzejszy od lekarzy. Myślałem, że mimo iż codziennie czuję bioderko to dam radę do lipca wytrwać w treningach co pozwoli mi na podjęcie próby ukończenia B7S. Z jednym biodrem ryzyko jest jednak duże. Zbieram owoce ostatnich lat właśnie teraz...
Będę sobie z raz czy dwa razy w tygodniu truchtać (z sędziowania w tej rundzie nie zrezygnuję) + rower i jakiś orbitek. Na siłowni naprawiamy moją sylwetkę i przygotowujemy mnie do operacji tak abym po zabiegu wrócił możliwie jak najszybciej do aktywności ruchowej... A... i po drodze najprawdopodobniej drugi etap Coervera, bo liczę że się zakwalifikuję...
Próbowałem, starałem się. Dla motywacji o moich planach napisałem tutaj na blogu, ale na wycieczce po górach świat się nie kończy. Dotrwałem do kwietnia.
Projekt kończę w dobrym humorze i samopoczuciu. Do operacji będę się bawić ruchem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Jest połowa czerwca...
Od początku kwietnia...:
- Byłem potruchtać raz i więcej się nie wybieram... Jestem wrakiem, trupem, dnem, ogórkiem itd.
- Wchodziłem/wchodzę na kopanie szmaciaka (z głową) gdy prowadzę zajęcia i potrzebny ktoś do gry
- Posędziowałem kilka meczy, ale starałem się nie wychodzić z koła
- Dwie wizyty konsultacyjne u fizjoterapeutów
- Dostałem się na drugi etap szkolenia Coervera (26.05-30.05)
- Od maja stan mojego biodra jest lepszy. Czuję biodro praktycznie codziennie, ale nie zdycham... Funkcjonuję bez problemów, choć w kwietniu był kryzys.
- Dzięki praktycznie codziennym ćwiczeniom + zajęciom indywidualnym na siłowni (2x w tygodniu) poprawiłem znacząco zakresy ruchomości w biodrach.
- Byłem parę razy pojeździć na rowerze. Spoko aktywność ruchowa.
Najbliższe zawody:
Wstępnie na 28.07 jestem zapisany na bardzo ważny bieg w mojej przygodzie biegowej, a mianowicie:
28.07 mam zabieg artroskopii biodra.
Także koledzy i koleżanki z forum...
W sierpniu zapraszam Was (zwłaszcza Rafała i Sebastiana) na rywalizację Po pandemiczny kilometr - wersja o kulach. Dopuszczalna jest rywalizacja jednonóż...
Trzymajcie się i zdrowia
P.S Seba nie rezygnuj.
Od początku kwietnia...:
- Byłem potruchtać raz i więcej się nie wybieram... Jestem wrakiem, trupem, dnem, ogórkiem itd.
- Wchodziłem/wchodzę na kopanie szmaciaka (z głową) gdy prowadzę zajęcia i potrzebny ktoś do gry
- Posędziowałem kilka meczy, ale starałem się nie wychodzić z koła
- Dwie wizyty konsultacyjne u fizjoterapeutów
- Dostałem się na drugi etap szkolenia Coervera (26.05-30.05)
- Od maja stan mojego biodra jest lepszy. Czuję biodro praktycznie codziennie, ale nie zdycham... Funkcjonuję bez problemów, choć w kwietniu był kryzys.
- Dzięki praktycznie codziennym ćwiczeniom + zajęciom indywidualnym na siłowni (2x w tygodniu) poprawiłem znacząco zakresy ruchomości w biodrach.
- Byłem parę razy pojeździć na rowerze. Spoko aktywność ruchowa.
Najbliższe zawody:
Wstępnie na 28.07 jestem zapisany na bardzo ważny bieg w mojej przygodzie biegowej, a mianowicie:
28.07 mam zabieg artroskopii biodra.
Także koledzy i koleżanki z forum...
W sierpniu zapraszam Was (zwłaszcza Rafała i Sebastiana) na rywalizację Po pandemiczny kilometr - wersja o kulach. Dopuszczalna jest rywalizacja jednonóż...
Trzymajcie się i zdrowia
P.S Seba nie rezygnuj.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
13.07.23
Jest połowa lipca. Od 4h 15minut powinienem "biec" w B7S. To, że w kwietniu byłem w katastrofalnym stanie uważam za błogosławieństwo. Jak zwykle potrzebuję dojrzeć do pewnych decyzji, bo jestem głupio uparty. Mam nadzieję, że już zacznę częściej kierować się swoim zdrowiem zamiast głupią chęcią udowadniania czegoś.
Za dwa tygodnie zabieg artroskopii. W tym tygodniu wykonywałem niezbędne badania. Za tydzień wizyta u anestezjologa i szczerze to nie mogę się doczekać tego zabiegu, naprawdę.
Co u mnie:
- ukończony II etap Coervera (choć w 3 i 4 dniu już czułem podrażnione biodro od zajęć praktycznych)
- uważam, że jestem naprawdę nieźle przygotowany do zabiegu.
- mimo braku ruchu od dłuższego czasu masa ciała bez zmian (no może 2kg więcej niż gdy biegałem)
Od kwietnia regularnie trenujemy wg schematu - środa ćwiczenia zwiększające zakresy i ruchomość w biodrach (trochę podrażnia biodro, ale cóż... mnie każdy ruch podrażnia ), na drugi dzień wzmacnianie. Do tego cztery ćwiczenia, które robię praktycznie dzień w dzień (poza obozem z dzieciakami i Coerverem). Czuję efekty, ale po sobie czuję, że ćwiczenia nie leczą przyczyny kontuzji. Jedyne rozwiązanie w mojej ocenie to ten zabieg.
Co dalej:
Nie wiem czy kogoś to zainteresuje, ale chciałbym albo inaczej. Myślę nad tym aby opisywać w jaki sposób przebiegał mój zabieg oraz rehabilitacja po nim. Jak to wyglądało kosztowo itp.
Ciekaw jestem ile czasu zajmie mi powrót na pierwsze truchtanie czy to spacer czy forma marszobiegu. Chciałbym też się związać mocniej z Coerverem dlatego po powrocie będę musiał mocniej popracować indywidualnie nad moim prowadzeniem piłki, podaniem itp. (bez powrotu do kopania piłki w meczach żeby była jasność). Ciekaw też jestem w jakim stanie rzeczywiście jest to biodro gdy zostanie ono otwarte. W ogóle ciekawe będzie zacząć przygodę z bieganiem od nowa - bo taki będzie powrót.
Czwartek 13.07.23 to dobry dzień by coś napisać. 4h temu ruszył po raz kolejny bieg (albo i nie bieg, nie wiem jak to nazwać ), którego ukończenie jest moim marzeniem. Ruszył B7S.
POWODZENIA NA BIEGU 7 SZCZYTÓW !
Jest połowa lipca. Od 4h 15minut powinienem "biec" w B7S. To, że w kwietniu byłem w katastrofalnym stanie uważam za błogosławieństwo. Jak zwykle potrzebuję dojrzeć do pewnych decyzji, bo jestem głupio uparty. Mam nadzieję, że już zacznę częściej kierować się swoim zdrowiem zamiast głupią chęcią udowadniania czegoś.
Za dwa tygodnie zabieg artroskopii. W tym tygodniu wykonywałem niezbędne badania. Za tydzień wizyta u anestezjologa i szczerze to nie mogę się doczekać tego zabiegu, naprawdę.
Co u mnie:
- ukończony II etap Coervera (choć w 3 i 4 dniu już czułem podrażnione biodro od zajęć praktycznych)
- uważam, że jestem naprawdę nieźle przygotowany do zabiegu.
- mimo braku ruchu od dłuższego czasu masa ciała bez zmian (no może 2kg więcej niż gdy biegałem)
Od kwietnia regularnie trenujemy wg schematu - środa ćwiczenia zwiększające zakresy i ruchomość w biodrach (trochę podrażnia biodro, ale cóż... mnie każdy ruch podrażnia ), na drugi dzień wzmacnianie. Do tego cztery ćwiczenia, które robię praktycznie dzień w dzień (poza obozem z dzieciakami i Coerverem). Czuję efekty, ale po sobie czuję, że ćwiczenia nie leczą przyczyny kontuzji. Jedyne rozwiązanie w mojej ocenie to ten zabieg.
Co dalej:
Nie wiem czy kogoś to zainteresuje, ale chciałbym albo inaczej. Myślę nad tym aby opisywać w jaki sposób przebiegał mój zabieg oraz rehabilitacja po nim. Jak to wyglądało kosztowo itp.
Ciekaw jestem ile czasu zajmie mi powrót na pierwsze truchtanie czy to spacer czy forma marszobiegu. Chciałbym też się związać mocniej z Coerverem dlatego po powrocie będę musiał mocniej popracować indywidualnie nad moim prowadzeniem piłki, podaniem itp. (bez powrotu do kopania piłki w meczach żeby była jasność). Ciekaw też jestem w jakim stanie rzeczywiście jest to biodro gdy zostanie ono otwarte. W ogóle ciekawe będzie zacząć przygodę z bieganiem od nowa - bo taki będzie powrót.
Czwartek 13.07.23 to dobry dzień by coś napisać. 4h temu ruszył po raz kolejny bieg (albo i nie bieg, nie wiem jak to nazwać ), którego ukończenie jest moim marzeniem. Ruszył B7S.
POWODZENIA NA BIEGU 7 SZCZYTÓW !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Mam cztery proste ćwiczenia od fizjo, ale wymagają osoby do pomocy. Nie są też to tylko ćwiczenia na biodra.
Opiszę to po swojemu. W leżeniu na plecach:
1. Unoszę w miarę wyprostowaną nogę do góry. Gdy noga jest w górze staram się ją pod oporem osoby pomagającej ściągać w dół. Kilka sekund pracy pod oporem. Luz, a następnie lekko zwiększamy kąt i znów opór.
2. Stopy na ziemi. Nogi ugięte w kolanach. Na początek lekki rozkrok. Osoba pomagająca stara mi się wypchać biodra na zewnątrz, ja oporuję do środka. Taka sama praca (kilka sekund, luz i potem zwiększamy zakres)
3. Jedna noga leży luzem na ziemi, druga ugięta. Kolano bliżej klatki piersiowej, pod lekkim kątem (jakbym chciał kolanem kierować się w stronę przeciwnego barku). Osoba oporująca "trzyma" moje kolano (i okolice) pod swoją pachą i stara się robić opór - ja ją wypycham.
4. Podobnie jak w "3" tylko kolano ustawione po linii prostej
Od trenera:
Tutaj nie mam zgody na pełną publikację ćwiczeń. Środa pracujemy na zakresach. Staramy się rozruszać biodra. Ćwiczenia, które podrażniają trochę moje biodro (na kilka godzin), ale potem jest cacy.
Na drugi dzień pracujemy nad podtrzymaniem zakresów i wzmocnieniem mięśni.
Filmików jest sporo w necie. Z ćwiczeń środowych robię między innymi to:
https://www.youtube.com/watch?v=C171tnDIE4c
Opiszę to po swojemu. W leżeniu na plecach:
1. Unoszę w miarę wyprostowaną nogę do góry. Gdy noga jest w górze staram się ją pod oporem osoby pomagającej ściągać w dół. Kilka sekund pracy pod oporem. Luz, a następnie lekko zwiększamy kąt i znów opór.
2. Stopy na ziemi. Nogi ugięte w kolanach. Na początek lekki rozkrok. Osoba pomagająca stara mi się wypchać biodra na zewnątrz, ja oporuję do środka. Taka sama praca (kilka sekund, luz i potem zwiększamy zakres)
3. Jedna noga leży luzem na ziemi, druga ugięta. Kolano bliżej klatki piersiowej, pod lekkim kątem (jakbym chciał kolanem kierować się w stronę przeciwnego barku). Osoba oporująca "trzyma" moje kolano (i okolice) pod swoją pachą i stara się robić opór - ja ją wypycham.
4. Podobnie jak w "3" tylko kolano ustawione po linii prostej
Od trenera:
Tutaj nie mam zgody na pełną publikację ćwiczeń. Środa pracujemy na zakresach. Staramy się rozruszać biodra. Ćwiczenia, które podrażniają trochę moje biodro (na kilka godzin), ale potem jest cacy.
Na drugi dzień pracujemy nad podtrzymaniem zakresów i wzmocnieniem mięśni.
Filmików jest sporo w necie. Z ćwiczeń środowych robię między innymi to:
https://www.youtube.com/watch?v=C171tnDIE4c
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Przed zabiegiem
Sobota 22.07.23
Na 9:30 miałem umówioną wizytę w szpitalu u anestezjologa. Miałem też podpisać umowy na zabieg, a po drodze zanim trafiłem do szpitala miałem odebrać sprzęt do rehabilitacji u poleconego fizjoterapeuty.
Słabo spałem. W piątek 21.07.23 wstałem po 8:00, a w nocy z piątku na sobotę nie spałem chociaż chciałem i próbowałem. Na trasę ruszyłem przed 3 w nocy. Ciężko się jechało w trybie zombie, ale gdy wyszło słońce to brak snu nie był odczuwalny i już jechałem normalnie. Po drodze ustanowiłem dwa rekordy. Pierwsze 55km trasy (dojazd do ekspresówki) zrobiłem na spalaniu 3,1l/100km Trasę do Warszawy (+ zjazd po sprzęt) wyszło mi 3,8l/100km, ale tu wszedł ecodriving. Zabieg dograny na 28.07.23 dzisiaj puściłem pierwszą część przelewu. W sobotę poszedłem spać o 21...
Od piątku do momentu zaśnięcia w sobotę przez jakieś 35-36h spałem łącznie z 30minut (na trasie na postoju).
Nie mogę doczekać się zabiegu, ale na moment wkradł się pierwszy mały stres, a mianowicie. Gdy byłem u fizjoterapeuty odebrać wypożyczony sprzęt - szyna CPM oraz game ready to gdy fizjo powiedział mi orientacyjnie ile czasu mam ćwiczyć dziennie (wiadomo dostanę też wytyczne na karcie wypisu) to sobie dopiero uświadomiłem, że kurczę nie ma jaj i trzeba się mocno przyłożyć.
Poszedłbym pobiegać - wyjść na 30minut nawet na lekki trucht lub marszobieg żeby się nacieszyć tym, że jeszcze mogę... Kusi
Następny wpis najprawdopodobniej w czwartek 27.07.23 gdy będę siedział w szpitalu w Enel-Medzie i będę zamulał.
Sobota 22.07.23
Na 9:30 miałem umówioną wizytę w szpitalu u anestezjologa. Miałem też podpisać umowy na zabieg, a po drodze zanim trafiłem do szpitala miałem odebrać sprzęt do rehabilitacji u poleconego fizjoterapeuty.
Słabo spałem. W piątek 21.07.23 wstałem po 8:00, a w nocy z piątku na sobotę nie spałem chociaż chciałem i próbowałem. Na trasę ruszyłem przed 3 w nocy. Ciężko się jechało w trybie zombie, ale gdy wyszło słońce to brak snu nie był odczuwalny i już jechałem normalnie. Po drodze ustanowiłem dwa rekordy. Pierwsze 55km trasy (dojazd do ekspresówki) zrobiłem na spalaniu 3,1l/100km Trasę do Warszawy (+ zjazd po sprzęt) wyszło mi 3,8l/100km, ale tu wszedł ecodriving. Zabieg dograny na 28.07.23 dzisiaj puściłem pierwszą część przelewu. W sobotę poszedłem spać o 21...
Od piątku do momentu zaśnięcia w sobotę przez jakieś 35-36h spałem łącznie z 30minut (na trasie na postoju).
Nie mogę doczekać się zabiegu, ale na moment wkradł się pierwszy mały stres, a mianowicie. Gdy byłem u fizjoterapeuty odebrać wypożyczony sprzęt - szyna CPM oraz game ready to gdy fizjo powiedział mi orientacyjnie ile czasu mam ćwiczyć dziennie (wiadomo dostanę też wytyczne na karcie wypisu) to sobie dopiero uświadomiłem, że kurczę nie ma jaj i trzeba się mocno przyłożyć.
Poszedłbym pobiegać - wyjść na 30minut nawet na lekki trucht lub marszobieg żeby się nacieszyć tym, że jeszcze mogę... Kusi
Następny wpis najprawdopodobniej w czwartek 27.07.23 gdy będę siedział w szpitalu w Enel-Medzie i będę zamulał.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Czwartek 27.07.23
Z dwa dni temu dowiedziałem się, że mam się stawić w szpitalu nie w czwartek, a w piątek rano.
Mi tam rybka - ogarnąłem nocleg. Pisząc wpis jestem w przerwie meczu Lecha Poznań z Żalgirisem Kowno. Świetna pierwsza połowa - oby tak dalej.
W Warszawie byłem o +/- 18:40... Jeszcze z dwoma torbami leciałem z Warszawy do szpitala, bo musiałem zrobić jedno badanie...
A... Ponoć zabieg jutro o +/- 11:00-12:00. Zobaczymy ile będzie obsuwy.
Zjadłabym coś, ale mam być na czczo
Ja lubię papusiać.
Z dwa dni temu dowiedziałem się, że mam się stawić w szpitalu nie w czwartek, a w piątek rano.
Mi tam rybka - ogarnąłem nocleg. Pisząc wpis jestem w przerwie meczu Lecha Poznań z Żalgirisem Kowno. Świetna pierwsza połowa - oby tak dalej.
W Warszawie byłem o +/- 18:40... Jeszcze z dwoma torbami leciałem z Warszawy do szpitala, bo musiałem zrobić jedno badanie...
A... Ponoć zabieg jutro o +/- 11:00-12:00. Zobaczymy ile będzie obsuwy.
Zjadłabym coś, ale mam być na czczo
Ja lubię papusiać.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Piątek 28.07.23
Noc bez problemu. Wstałem chwilę po 6 i na 7:00 byłem w szpitalu. Tam wypełniłem kilka ankiet - było ich dużo po czym doprowadzili mnie do pokoju z dwoma innymi pacjentami. Byłem tam dosłownie trzy minuty, bo kazali iść gdzie indziej - wylądowałem w pokoju sam. Kazali umyć się specjalną gąbką z płynem i ubrać się w fartuchy...
Mimo że od 20:00 nic nie piłem, od 15:00 nic nie jadłem (o 15 jadłem musy) to co chwilę ganiałem do kibla, bo cisło lańsko. Ciekawe.
Do zabiegu w kolejce byłem drugi. Szkoda, że nie pierwszy, bo koło 12 chyba byłoby z głowy.
PO ZABIEGU
28.07.23
Wszedłem jakoś tak o 11. Kazali iść korytarzem, bez okularów, a ja ślepy jestem bez... Wszystko widziałem, ale jakóś tak rozmazane...
Przygotowanie do zabiegu pamiętam. Zabiegu nie.
Po zabiegu leżę sobie w pokoju sam... Nudy.
Mam lać w kaczkę k... A coś czuję, że znieczulenie mnie tak trzyma, że wylałbym się w kiblu jak cywilizowany człowiek (gdybym pokicał na nodze prawej).
Póki co czuję się git. Czuję biodro i gardło od ponoć znieczulenia (chyba że robili coś innego jeszcze że mnà yhmmm ), ale jest git.
A... Pani pytają się czy czuję tyłek...
Kumple w wiadomościach dają mi jakieś aluzje
Noc bez problemu. Wstałem chwilę po 6 i na 7:00 byłem w szpitalu. Tam wypełniłem kilka ankiet - było ich dużo po czym doprowadzili mnie do pokoju z dwoma innymi pacjentami. Byłem tam dosłownie trzy minuty, bo kazali iść gdzie indziej - wylądowałem w pokoju sam. Kazali umyć się specjalną gąbką z płynem i ubrać się w fartuchy...
Mimo że od 20:00 nic nie piłem, od 15:00 nic nie jadłem (o 15 jadłem musy) to co chwilę ganiałem do kibla, bo cisło lańsko. Ciekawe.
Do zabiegu w kolejce byłem drugi. Szkoda, że nie pierwszy, bo koło 12 chyba byłoby z głowy.
PO ZABIEGU
28.07.23
Wszedłem jakoś tak o 11. Kazali iść korytarzem, bez okularów, a ja ślepy jestem bez... Wszystko widziałem, ale jakóś tak rozmazane...
Przygotowanie do zabiegu pamiętam. Zabiegu nie.
Po zabiegu leżę sobie w pokoju sam... Nudy.
Mam lać w kaczkę k... A coś czuję, że znieczulenie mnie tak trzyma, że wylałbym się w kiblu jak cywilizowany człowiek (gdybym pokicał na nodze prawej).
Póki co czuję się git. Czuję biodro i gardło od ponoć znieczulenia (chyba że robili coś innego jeszcze że mnà yhmmm ), ale jest git.
A... Pani pytają się czy czuję tyłek...
Kumple w wiadomościach dają mi jakieś aluzje