Mieso i nabiał wyniszcza nasz organizm? - prof Campbell

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

cava nic mi sie nie wydaje nigdzie nie napisałem że jesteś wyłącznie trawożerna, o gorliwości neofity to już mowy być nie może bo mięsko wcinałem gdy najprawdopodobniej ciebie rodzice jeszcze w planach nie mieli o ile już stanowili pare. To że przez ostatnie kilka lat odżywiałem się zgodnie z ogólnie propagowaną piramidką i wpędziłem się w problemy zdrowotne to inna bajka a właściwie zwykłe lenistwo ( jeden obiad łatwiej zrobić niż dwa)
Inna sprawą jest też to że mięso w mojej diecie istniało cały czas z tym że nie tyle ile go było potrzeba. Kilka dni na diecie LCHF skutecznie wyeliminowało wspomniane problemy i to jest fakt.
Nigdy nie propagowałem diety bezmięsnej więc o nawróceniu mowy być nie może, zmieniały się tylko proporcje.
Polemizujemy a to przynajmniej dla mnie nie oznacza wrogości, w każdym badź razie jeśli w jaki kolwiek spisób poczułaś się urażona to bardzo przepraszam.
Zupełnie natomiast nie rozumiem co ma mieszanie w to kolegi Klosia.
PKO
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

kfadam, kiedyś nazwałem cavę quasiwegetarianką, bo z uporem utrzymywała, że społeczeństwo je jako całość zbyt dużo białka, mimo że badania wskazują na okolice 15% zapotrzebowania pokrywanego z białka.
Jak widać uderzyłem w jakiś czuły punkt bo to było dawno temu :).
Jedząc bardzo dużo mięsa według dzisiejszych standardów z białka czerpię 21% kalorii, wiem dokładnie, bo ostatnio się poświęcam i liczę te makroskładniki :). Średnio wychodzi 144g dziennie, czyli poniżej 2g/km masy ciała.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Klosiu ja to odebrałem jakobyś wręcz był motorem moich poczynań. Co dziwne wcale nie uważałem jej za wegetariankę.
Co do białka to gdzieś ostatnio wyczytałem że jego spożycie spadło do około 0,6g/kg.
Prawie 2 g/kg to diablo dużo coś około 700g mięcha, pogratulować apetytu i zapału by to wszystko spalić.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Jak się je prawie wyłącznie mięso, owoce i warzywa to dość proste w zjedzeniu. Cała sztuka to wywalić niepotrzebne, bezwartościowe zapychacze.
Jeśli chodzi o spalenie, to przy tej ilości mięsa muszę wybierać często tłustsze, żeby w ogóle pokryć zapotrzebowanie energetyczne :). 700g cyca z kury to niecałe 1000kcal, przy zapotrzebowaniu rzędu 3000kcal. Czasem trzeba dopychać boczkiem albo karkówką. Przecież nie będę jadł dodatkowo 4 kilo owoców, mięso wystarczająco zapycha ;).
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

miałem okazje poznać kilku gości którym żołądki kończyły się gdzieś w okolicy kostek, masakra ile potrafili wrzucić na kociołek przy posturze glizdy.
Klosiu popraw mnie jeśli się myle ale ta ilość kalorii i białka z mięsa to ponad kilogram.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Nie, no bez jaj ;).
Jem trochę węglowodanów, bo bez tego nie mogę trenować intensywnie - głównie z brązowego ryżu, ziemniaków i kasz różnego rodzaju.
Głównym źródłem kalorii jest tłuszcz, bo nie ma sensu zwiększać białka powyżej jak sądzę 2g na kilogram masy ciała, to tylko niepotrzebny kłopot z trawieniem dla organizmu.
Czyli mięsa jem 500-600g najczęściej, w dodatku raczej tłuste - udka z kury, podroby, czerwone mięso różnego rodzaju, gęsi które też są dość tłuste, ryby. Dla mnie kilogram mięsa to maksymalna racja dzienna - gdybym tyle zjadł mięsa, to już nie miałbym ochoty na nic więcej.
Do tego najczęściej 150g ryżu/kaszy po treningu, a reszta węgli z warzyw. No i raczej nie mieszam w jednym posiłku węgli i tłuszczu, bo to powoduje że się mimowolnie więcej zjada. Węgle podbijają insulinę, a tłuszcze doładowują znaczną ilość kalorii.
Rośliny też mają białko :). Z reguły staram się unikać owoców na rzecz warzyw - ze względu na nie do końca dobrą fruktozę. Co nie znaczy że jak mam dostęp do jabłek ze znajomego sadu to sobie nie poucztuję ;).
Węgle i białko to z tego co widzę 54% kalorii, reszta to tłuszcz - jakieś 150g dziennie, majonez do sałatek, tran dziabnięty z rana, smalec do smażenia itp.
Na takiej diecie super się regeneruję, na treningach mam siłę i chudnę - przy średniej wartości kalorycznej 2800kcal dziennie straciłem w listopadzie 4.5kg. W tym roku zaplanowałem dość mocne cieniowanie, bo waga w tej chwili mocno mnie ogranicza w wynikach, więc chciałbym do marca stracić jeszcze 5-6kg. Dlatego zaplanowałem sobie dietę która pozwoli mi trenować, zniweluje większość głodu, zachowa większość mięśni i jednoczenie pozwoli schudnąć.
Zobaczymy jak się uda i czy mi mięso wyniszczy organizm ;).
Choć nie sądzę, bo na paleo/low carb jadę już od półtora roku i czuję się świetnie.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

uprzedziłeś moje pytanie o węgle ;)
z tego co piszesz to w sumie twoja dieta to pewien kompromis i zero dietetycznego faszyzmu ( kasza, ryż a i jak się trafi fajna fruktoza to też nie wzgardzisz)
Ciekaw byłem czy da się zrobić dobry wynik przy węglach w granicy 50-100g. dziennie.
Awatar użytkownika
mariuszbugajniak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2131
Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
Życiówka na 10k: 37.29
Życiówka w maratonie: 2.59.02
Lokalizacja: Włoszczowa

Nieprzeczytany post

kfadam pisze:uprzedziłeś moje pytanie o węgle ;)
z tego co piszesz to w sumie twoja dieta to pewien kompromis i zero dietetycznego faszyzmu ( kasza, ryż a i jak się trafi fajna fruktoza to też nie wzgardzisz)
Ciekaw byłem czy da się zrobić dobry wynik przy węglach w granicy 50-100g. dziennie.
bo to dobre podejście, LCHF, ale nie restrykcyjnie, tylko życiowo, zdrowo

a z węgli do 100g da się robić wysoką intensywność, ale to też w zależności od organizmu każdego z nas
10km - 37.08 / 21km - 1.23.18 / 42km - 2.59

KOMENTARZE
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

kfadam pisze:uprzedziłeś moje pytanie o węgle ;)
z tego co piszesz to w sumie twoja dieta to pewien kompromis i zero dietetycznego faszyzmu ( kasza, ryż a i jak się trafi fajna fruktoza to też nie wzgardzisz)
Ciekaw byłem czy da się zrobić dobry wynik przy węglach w granicy 50-100g. dziennie.
Nie podchodzę do diety ideologicznie, nie obchodzi mnie to zupełnie. Podchodzę do diety czysto użytkowo. To są średnie wartości, jak mam dzień wolny od treningu to często jem w okolicach 50g węgli, bo są niepotrzebne, natomiast przed ciężkim treningiem niekiedy zwiększam ilość węgli aż do 300g. Ale to rzadko, bo jednak mogę trenować o tej porze roku wystarczająco ciężko na 150-200g węgli dziennie.
Typowe lchf, z ograniczeniem węgli poniżej 100g jest jak dla mnie przygotowane dla osób niećwiczących, ewentualnie ćwiczących siłowo, faktycznie na dawce węgli do 100g dziennie można bez żadnego problemu funkcjonować, chudnąć i świetnie się czuć na codzień.
Ale przy dłuższych treningach wytrzymałościowych warto zjeść węgli trochę więcej.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

dzięki. Powoli układam sobie diete ale już pierwsze kilka dni dały fantastyczne rezultaty. Z perspektywy czasy widze że najwięcej chaosu wywoływały ww. Wystarczyło odwrócić piramidę by organizm zaczoł wracać do równowagi.
Awatar użytkownika
mariuszbugajniak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2131
Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
Życiówka na 10k: 37.29
Życiówka w maratonie: 2.59.02
Lokalizacja: Włoszczowa

Nieprzeczytany post

kfadam pisze:Wystarczyło odwrócić piramidę by organizm zaczoł wracać do równowagi.
dokładnie, mam tak samo...
10km - 37.08 / 21km - 1.23.18 / 42km - 2.59

KOMENTARZE
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

ja w przyszłym tygodniu zrobie badania i będę miał materiał do porównania czy aby tłuste mięso i nabiał mnie nie niszczy. Dieta niskotłuszczowa głównie oparta o surówki i warzywka na parze z małą ilością chudego mięsa dała mi nieźle popalić ( z roku na rok coraz gorsze wyniki o samopoczuciu nie wspomnę) Każdorazowa wizyta u lekarza kończyła się jeszcze " zdrowszą" dietą zwiększeniem aktywności i po roku wyniki jeszcze gorsze, aż doszła wręcz modelowa dieta Instytut Żywności i Żywienia i ostatnie wyniki to katastrofa triglicerydy ponad 500 a HDL poniżej normy.
Hannibal
Wyga
Wyga
Posty: 71
Rejestracja: 15 cze 2010, 19:48
Życiówka na 10k: 44:24
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa - Powiśle

Nieprzeczytany post

kfadam pisze: Trafiają się też doniesienia o Hunzach wysokogorske królestwo w Pakistanie. Żyją odizolowani i donoszono że są wrge ale to nieprawda jedzą mięso niewiele ale jednak. Ciekawe jest ich pochodzenie bo genetycznie bliżej im do europy wschodniej a niektórzy twierdzą że to lud słowiańsko celtycki.
W okresie chłodniejszym jedzą głównie mięso i tłuszcz, więc sobie nie żałują.
kfadam pisze:Ciekaw byłem czy da się zrobić dobry wynik przy węglach w granicy 50-100g. dziennie.
Oczywiście. Zależy to oczywiście od tego, czy ktoś dobrze funkcjonuje na ketonemii. Jeśli tak to można zrobić dobry trening również na węglach poniżej 50. Cytat mojego znajomego -
koresponduje z czlowiekiem ktory wyczynowo uprawia kolarstwo - wiec sport typowo wytrzymalosciowy - jest na low-carb, ktore testowal w roznych wersjach i zna sie swietnie na odzywianiu. podchodzi do spraw treningu i odzywiania niemal religijnie, kontroluje codziennie poziomy glukozy, ketonow we krwi itd itp. i on zaklina sie ze jesli podnosi bialko powyzej 1g na kg spada mu wytrzymalosc. ile razy probowal tyle razy dochodzil do tego wniosku. mowie tu o kims kto jest wyczynowcem i kto jezdzi dziennie po 100-120km w ostrym tempie.

ta uwaga jest o tyle ciekawa ze jak mowie - pochodzi od kogos kto testowal na sobie rozne opcje i jest jakby skrajnym przykladem tego co ludzki organizm moze osiagnac.

wiec temat bialka jest prawdopodobnie duzo bardziej zlozony niz sie moze wydawac. osoba ta jest na low-carb chyba z 7-8 lat wiec wszelkie etapy dostosowan ma juz dawno za soba i nie robi wyjatkow od zalozen diety. nie suplementuje niczym poza woda mineralna. stosuje ŻO - czyli bialka mniej wiecej 1g, W ok 30-40g reszta tluszcze - z czego mniej wiecej tylko polowa to mleczne (smietana, maslo), reszta to np slonina
Czyli białko max 1 g na kilo masy ciała, węgle 30-40 g i reszta tłuszcze (na pewno dość spore ilości).
Inny przykład - złoty medalista w maratonie z 1968 r. w Meksyku Mamo Wolde; jadał 1-2% węgli, a reszta to białko i tłuszcz.
Jeśli chodzi o spadek wydolności przy większej ilości białka to jest na to dość proste biochemiczne wyjaśnienie -
Wiadomo, że im więcej białka tym więcej amoniaku trzeba usunąć. Nadmiar amoniaku powoduje redukcyjną aminację alfa-ketoglutaranu. Powstaje glutaminian.
Następuje zużycie alfa-ketoglutaranu, który jest jednym z metabolitów cyklu Krebsa. Jego ubytek sprawia, że maleje ilość kolejnych metabolitów, powstających w wyniku jego przekształcenia: bursztynianu, fumaranu, jabłczanu, a w konsekwencji szczawiooctanu, który jest akceptorem reszt acetylowych z acetylo-S-CoA. Niedobór szczawiooctanu ogranicza możliwość włączania reszt acetylowych do tego cyklu. Maleje pojemność cyklu Krebsa, zmniejsza się możliwość utleniania reszt acetylowych do CO2 i H20.
Z drugiej strony z większych ilości białka organizm zrobi sobie glukozę (glukoneogeneza), która przejdzie w pirogronian, a jego karboksylacja da szczawiooctan, no więc cykl Krebsa jakoś da sobie radę ;). Tak więc to zależy od danego organizmu - jeden będzie lepiej działał na mniejszej ilości białka, a drugi będzie go potrzebował więcej. :)
Awatar użytkownika
kfadam
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1270
Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
Życiówka na 10k: 1.05
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Hanibal dzięki, zaczynam widzieć już nie tylko światełko ale i tunel ;)
Awatar użytkownika
MEL.
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1590
Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
Życiówka na 10k: 46:56
Życiówka w maratonie: 3:43
Lokalizacja: Las Kabacki
Kontakt:

Nieprzeczytany post

STI pisze:
MEL. pisze:(...) Ciągle nie jestem gotowa na całkowite albo prawie całkowite zerwanie z cukrem.. (...)
Kakao z brązowym cukrem i odrobiną mleka sojowego. ( "Odrobiną" bo u mnie powoduje wzdęcia. W ogóle soi unikam bo coś jest z nią nie tak )
Czekolada gorzka (70% kakao) ze skórką pomarańczową (Wawel robi mistrzowską, sprzedaje ją też w Biedronce w delikatnie zmienionym opakowaniu ).

Oprócz tego, ciasteczka własnej roboty polecam:

Masa czekoladowa z kakao i margaryny oraz brązowego cukru (na gorąco rozpuszczamy wszystko razem) - do niej płatki owsiane, kasza jaglana, rodzynki - czego dusza zapragnie i co tylko pasuje smakowo, nawet ziarna słonecznika nie wadzą. Formujesz sobie z tego babeczki i wstawiasz do lodówki żeby stężało.
Zawsze na podorędziu do kawy.

Oprócz tego staraj się każdą "chęć słodycza" zastępować owocem - po pewnym czasie słodycze przemysłowe staną się dla Ciebie za słodkie (bo takie są w istocie - za słodkie) i problem z głowy.
Dziękuje bardzo! Oczywiście jem też i owoce, i gorzką czekoladę (u mnie na najwyższym miejscu podium gorzka z wasabi) i ciasta własnej roboty (teraz z piekarnika dolatuje zapach szarlotki). Margaryny nie jadam, używam olejów. Kawy nie pijam. Z tymi słodyczami to zwykle najgorzej w pracy - po prostu coś mnie nachodzi i muszę odżywić mózg.

Czuję się na diecie wegańskiej bardzo dobrze. Z dobrych wieści: dziś oddawałam krew! Udało mi się to po raz trzeci w życiu, zwykle bywałam oddalana przez lekarza po obejrzeniu moich wyników badania krwi. Co prawda ciśnienie miałam dość niskie jak zawsze (80/50), a lekarz powiedział, że musi być co najmniej 100, więc poprosiłam o druga próbę na drugiej ręce. Zrobiłam kilka głębszych, szybkich oddechów i poszło! Ponoć 120. Musiało mnie to bardzo zdenerwować. :D
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ