zdecydowanie i kategoryczne NIE dla obowiązkowych (no i obowiązkowo płatnych) badań wszytkich amatorów biegaczy (sportowców) !!!
dlaczegóż? kilka argumentów z życia wziętych:
1) jak wygląda wizyta u lekarza i próba "użebrania" skierowania na badania? pewnie większość zna to z własnego doswiadczenia, u mnie to już kilka razy wyglądało tak:
- prosze o skierowanie na badania moczu, krwi...
- a po co to panu? chory pan jest czy jak?
- nie, ale trenuje sporo i lubie wiedzieć co i jak?
- aha...
- tylko prosze o rozszerzony lipidogram, potas, sód, ferrytyna...
- o Boże! a po co to panu??
i tak ta ŻENUJĄCA rozmowa z "lekarzem" wygląda
po czymś takim, taki lekarz powinien dostać nagane z wpisem do akt! 3 nagany i wylot!
2) patrzy potem taki "lekarz" na wyniki i czyta
- uuu... cholesterol 230! za wysoki, musi pan go koniecznie obniżyć!
dlatego już nie chodze z wynikami do lekarza, dziekuje za takie porady
3) zaswiadczenie "na sztuke" od lekarza, który sam jest anty-przykładem (nadwaga, papierochy, 5 etatów, dyżury 48h, itp) jest w ogóle bez sensu
4) kolejna sprawa to odpowiednie przygotowanie do badań, bo jak ktoś sie zbada dzień, dwa po maratonie, albo po mega mocnym tygodniu treningowym (i nie powie o tym, a lekarz przeciez o to nie zapyta), to wyniki badań mogą wykazać, że pacjent jest w stanie agonalnym... a zrobione już kilka dni później, na pełnym wypoczynku, pokażą, że jednak tryska zdrowiem...
więc jakie wnioski po takich badaniach?
5) odpowiedzialność lekarska?? hahahahaha!!!
6) pamiętam ile sie musiałem nakombinować, żeby zdobyc podpis i pieczątke pod deklaracją na UTMB... kilku lekarzy sie wystraszyło, bo to było strasznie formalnie wygladające pismo, no i w ingliszu, a to już było przegięcie
7) jak ktoś ma ukrytą wadę serca, to żadne podstawowe badania tego nie wykryją, dopiero jak zawodnik idzie na zawodach na maxa, to wychodzi... no i mamy klops!
8) modne są ostatnio historie "from zero to hero", czyli 30-letni kanapowiec-browarowiec nagle wpada na fantastyczny pomysł zrobienia życiówki w HM lub co gorsza M...
znowu tragedia gotowa
9) no i jeszcze sprawa taka, że obecnie amatorzy sie strasznie koksują, albo naprawde konkretnymi rzeczami (od znajomych z siłki), albo różnymi dopalaczami, pobudzaczami, mega dawkami kofeiny i innymi ciekawymi wynalazkami... wszystko to bez kontroli, na pałę!
najpierw mega haj, potem sajdy, organizm świruje
to chyba wystarczy...
Arek