Micha7_81 -> komentarze
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 139
- Rejestracja: 09 lut 2013, 10:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dzisiaj było słabo - to w sobotę będzie dobrze (będzie chłodno i pochmurno, warunki do biegania lepsze niż dziś). Zaczynasz spokojnie, pierwsze 3km po 4:15-4:20, potem stopniowo przyspieszasz, po 5km ciągniesz po 4:00-4:05, na koniec finisz i wyjdzie wynik w okolicach 41 albo i lepiej. Będzie nowa życiówka, po prostu musi być po takim treningu jaki zrobiłeś kilka tygodni temu - a to jak wypadł trening dzisiaj nie ma wg mnie większego znaczenia. Dla porównania (i pokrzepienia): w tym roku wracając po kontuzji do startów przy dużo słabszym treningu nabiegałem na wiosnę 41:00 biegając 6 x 1km w granicach 3:53-3:57 (strasznie wymęczone te kilometrówki były). Zresztą ile ja razy jechałem na zawody jak na ścięcie (po symbolicznym przygotowaniu, po chorobie, z kontuzją itp.) a było przyzwoicie albo dobrze - i odwrotnie ile razy czułem się mocny na treningach i się napinałem, że nabiegam dobry czas, a była kicha - niektórzy tak mają. Potraktuj ten start na luzie, jako nowe doświadczenie, będziesz na przyszłość wiedział jaki wynik jesteś w stanie nabiegać po kilkutygodniowej przerwie. Nie biegałeś ostatnio wiele? Czyli wypocząłeś i teraz stać się na rzeczy wielkie. Trzymam kciuki.
-
- Wyga
- Posty: 129
- Rejestracja: 28 cze 2013, 14:12
- Życiówka na 10k: 41:35
- Życiówka w maratonie: brak
No to jutro się wszystko okaże - trzymaj kciuki
-
- Wyga
- Posty: 139
- Rejestracja: 09 lut 2013, 10:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Przeczytałem relację z biegu - wielka szkoda że forma jednak uleciała przez kontuzję, ale i tak uważam, że nie powinno być aż takiego pogorszenia w stosunku do życiówki nabieganej w maju, nie po tych kilku solidnie przepracowanych tygodniach. Być może jak jest się mocno obieganym na pewnych prędkościach, wtedy organizm szybciej wraca na poprzedni poziom.
A teraz dla porównania: ostatni trening jaki zrobiłem przed niedzielnym startem wyglądał bardzo podobnie do twojego ostatniego treningu przed tymi problemami z achillesem (4 x 2km na przerwie 4 min. w marszu, czasy kolejno: 8:04, 7:46, 7:50, 7:54 - i był to pierwszy raz kiedy zrobiłem na treningu więcej niż 6km interwałów, wcześniej kolejno 4x1,2km, 2x2km+1km, 3x2km wszystko w tempie trochę poniżej 4min/km). Na zawodach nabiegałem założony wynik dokładnie co do sekundy (pierwsze 7km średnio po 4:05, ostanie 3km po kilka sekund szybciej) oddechowo i mięśniowo żadnych problemów, brakowało tylko wyraźnie szybkości żeby jeszcze urwać te pół minuty ponad 40 min. Prawdę mówiąc to bardzo pomógł mi twój blog, bo chyba nie odważyłbym się biegać dwukilometrówek na treningach - miałem jakąś blokadę psychiczną, ale jak zobaczyłem, że dajesz radę, to się przełamałem. Myślę, że jak w przyszłości uda ci się powtórzyć plan Bartoszaka do tego miejsca gdzie przerwałeś i pociągnąć go jeszcze przynajmniej z tydzień dłużej to dasz radę uporać się z "czterdziechą". Na razie trzymaj się i dbaj o achillesy, bo przecież jeszcze przed tobą wiele lat biegania - czasem lepiej dla zdrowotności jak się trochę odpuści na treningu.
edit: po kolejnych 3 tygodniach (2 tygodnie treningu i trzeci luźny przedstartowy) nabiegane na atestowanej trasie równe 40:00 (znowu plan wykonany bez problemu co do sekundy). Łącznie w 6 tygodni przygotowawczych od końca sierpnia do początku października przebiegnięte 220km (ze względu na achillesy starałem się nie przekraczać 40km tygodniowo) 3-4 treningi tygodniowo (interwał 5-8km, lekkie BNP 10-12km, I zakres 11-15km z przebieżkami, zrezygnowałem z biegów ciągłych w w II zakresie, za to znalazło się miejsce na start na 10km i test Coopera). Trening lekki i przyjemny, sam się dziwię, że tak łatwo udało się dobić do tej 40-tki - po kilkunastu miesiącach użerania się z achillesami.
A teraz dla porównania: ostatni trening jaki zrobiłem przed niedzielnym startem wyglądał bardzo podobnie do twojego ostatniego treningu przed tymi problemami z achillesem (4 x 2km na przerwie 4 min. w marszu, czasy kolejno: 8:04, 7:46, 7:50, 7:54 - i był to pierwszy raz kiedy zrobiłem na treningu więcej niż 6km interwałów, wcześniej kolejno 4x1,2km, 2x2km+1km, 3x2km wszystko w tempie trochę poniżej 4min/km). Na zawodach nabiegałem założony wynik dokładnie co do sekundy (pierwsze 7km średnio po 4:05, ostanie 3km po kilka sekund szybciej) oddechowo i mięśniowo żadnych problemów, brakowało tylko wyraźnie szybkości żeby jeszcze urwać te pół minuty ponad 40 min. Prawdę mówiąc to bardzo pomógł mi twój blog, bo chyba nie odważyłbym się biegać dwukilometrówek na treningach - miałem jakąś blokadę psychiczną, ale jak zobaczyłem, że dajesz radę, to się przełamałem. Myślę, że jak w przyszłości uda ci się powtórzyć plan Bartoszaka do tego miejsca gdzie przerwałeś i pociągnąć go jeszcze przynajmniej z tydzień dłużej to dasz radę uporać się z "czterdziechą". Na razie trzymaj się i dbaj o achillesy, bo przecież jeszcze przed tobą wiele lat biegania - czasem lepiej dla zdrowotności jak się trochę odpuści na treningu.
edit: po kolejnych 3 tygodniach (2 tygodnie treningu i trzeci luźny przedstartowy) nabiegane na atestowanej trasie równe 40:00 (znowu plan wykonany bez problemu co do sekundy). Łącznie w 6 tygodni przygotowawczych od końca sierpnia do początku października przebiegnięte 220km (ze względu na achillesy starałem się nie przekraczać 40km tygodniowo) 3-4 treningi tygodniowo (interwał 5-8km, lekkie BNP 10-12km, I zakres 11-15km z przebieżkami, zrezygnowałem z biegów ciągłych w w II zakresie, za to znalazło się miejsce na start na 10km i test Coopera). Trening lekki i przyjemny, sam się dziwię, że tak łatwo udało się dobić do tej 40-tki - po kilkunastu miesiącach użerania się z achillesami.