Myślę, że to zależy dla kogo. Ja się niekiedy nadal zmuszam. Ale gdy jakiś czas się nie ruszam, coś czuję z tyłu głowy. Nie wiem, czy to wyrzuty sumienia czy uzależnieniepisii35 pisze:Czy to prawda, że na początku trzeba się zmusić do biegania, do systematycznego biegania a z czasem staje się to niewymowną przyjemnością? A może to tylko kolejny mit na temat tej formy aktywności fizycznej?
zmuszałyście sie na początku?
Moderator: beata
- Ginger
- Stary Wyga
- Posty: 190
- Rejestracja: 02 wrz 2013, 10:50
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
- dont_ask
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 462
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 11:40
- Życiówka na 10k: 1:01:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Konstantynów Łódzki
A ja ciągle i zawsze muszę się przymuszać.
Teraz właśnie siedzę przed kominkiem i udaję, że nie podjadam orzeszków. Jest cieplutko i słodziutko.
Za jakieś 40 min mój chłop wróci z biegania i będzie moja kolej. I co, poderwę się radośnie i polecę w tę mgłę sapać i smarkać????
No litości.
Ale jak wrócę, to będę zadowolona, że poszłam. Że siła charakteru, że pobiegałam (że schudłam). A może nawet w trakcie biegu będą takie małe chwileczki euforii, że sarenka, że jesień, że o tu, przez chwilę biegło mi się tak dobrze.
A jak mam lenia i znajdę sobie powód, żeby nie pobiegać, to mam potem takiego kaca, że szkoda gadać.
Teraz właśnie siedzę przed kominkiem i udaję, że nie podjadam orzeszków. Jest cieplutko i słodziutko.
Za jakieś 40 min mój chłop wróci z biegania i będzie moja kolej. I co, poderwę się radośnie i polecę w tę mgłę sapać i smarkać????
No litości.
Ale jak wrócę, to będę zadowolona, że poszłam. Że siła charakteru, że pobiegałam (że schudłam). A może nawet w trakcie biegu będą takie małe chwileczki euforii, że sarenka, że jesień, że o tu, przez chwilę biegło mi się tak dobrze.
A jak mam lenia i znajdę sobie powód, żeby nie pobiegać, to mam potem takiego kaca, że szkoda gadać.