Co do zdjęć - no cóż - na biegach bywa pięknie, zwłaszcza górskich. Chyba to właśnie mnie trochę napędza... tak myślę. No i reset. Z daleka od domu, pracy, codziennej gonitwy łatwiej jest o psychiczne odprężenie. I jeszcze ludzie - powtarzam się - "górale" są niesamowici. Dlatego to lubię i dlatego to robię, nie przejmując się kompletnie zegarkiem.
Pracować nad sobą warto. Zbierz się do kupy, byle nie przesadź, wtedy łatwo o zniechęcenie. Od nadgorliwości zdecydowanie lepszy jest ciągły niedosyt. Powodzenia!
...
A tak przy okazji, skoro się odezwałam. Niebawem otwierają zapisy na Andorra Ultra Trail. Jestem na tyle zdecydowana, że opłaciłam już nawet nocleg. Od kilku dni ślęczę nad kartką i próbuje zrobić sobie zarys planu. Chodzi o to, że trasa ma 83 km. "Biegałam" już dłuższe dystanse i nie w tym widzę problem. Chodzi o to, że to cholernie ciężka trasa - przewyższenia (5000mD+ i 5000mD-), do tego podłoże a'la rumowisko luźnych osypujących się kamieni różnej wielkości. Samo bieganie w przygotowaniach to będzie zdecydowanie za mało żeby w ogóle ukończyć tę imprezę. Rozumiem, że siłownia, gibkość itepe, ale nie mam pojęcia jak to poukładać w skali makro- i mikro-cyklów. Ktoś coś wie na ten temat więcej? Start jest w połowie lipca.



