Jak wydłużyć krok ?
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Nie musisz czuć się zobligowany do odpowiedzi pod każdym moim wpisem. Wyluzuj, kup czipsy, browar i czytaj.
-------
Co to oznacza, że biegacz biega jak pipa, czyli czym jest kalectwo ruchowe?
Temat omalże na pracę doktorską. Może się skuszę, ale musiałbym wtedy złamać wiele walecznych serc braci rycerzy, rzucając ich w bezlitosny wir eksperymentów. A nie ma bardziej przykrej rzeczy dla naukowca jak testowanie opornej materii.
Pociągnę wątek długości kroku. Czym różni się lot od szpagatu? Trzeba by przyjrzeć się zmianom geometrii w trakcie lądowania i wybicia, czyli fazie podporu. Faza podporu ma kluczowe znaczenie w biegach średnich i długich. Trwa przeważnie od 200 do ponad 300 milisekund. To tylko pozornie nic nieznacząca chwila. W rzeczywistości jest istotnym współczynnikiem pozwalającym odsiać dobry technicznie bieg od kalectwa. Należy jednak pamiętać, że jest tylko współczynnikiem, a więc współodpowiada za obraz biegu. Drugim istotnym współczynnikiem jest dynamiczna stabilizacja fazy podporu. Tutaj już jest wyższa szkoła jazdy, bo trzeba by najpierw nakłonić husarię do zgłębienia tego zagadnienia. W skrócie tylko podpowiem, że w poprzednim poście znajduje się częściowo opisany mechanizm dynamicznego stabilizowania nogi podporowej. Na nodze podporowej to się jednak nie kończy, bo w grę wchodzi również miednica i jej przechyły w płaszczyźnie czołowej. Kolejnym współczynnikiem jest waga. Tu nie trzeba dodatkowego komentarza. Na koniec zostawiłem sobie koordynację, a właściwie jej dwie odmiany. To może jednak poczekać do osobnego wpisu.
Krok realizowany lotem będzie charakteryzował się krótkim czasem kontaktu z podłożem, wystąpieniem dynamicznej stabilizacji podporu i koordynacją. Długość lotu będzie tu bardziej zależała od wagi ciała aniżeli od wzrostu, czego najlepszym przykładem jest Bekele ze swoim wzrostem niewiele ponad 1,60, potrafiący utrzymać dwumetrowe susy na dystansie 10000m.
Jeżeli wszystkie współczynniki dobrze zagrają, to pojawi się charakterystyczna geometria wahadeł polegająca na względnie opóźnionym przejściu nogą wolną z wahadła tylnego do przedniego. Jest to oczywiście złudzenie optyczne. Żadnego opóźnienia tam nie ma. Jest natomiast przyspieszenie zadziałania mechanizmu trójstawowego nogi podporowej. W rezultacie gdy noga wolna mija nogę podporową, ta już znajduje się na początku wybicia. To zapewnia długi krok, który jest realizowany czasem spędzonym w wydłużonej fazie lotu. Taki efekt geometryczny husaria jest w stanie doświadczyć tylko w momencie potknięcia się i zaliczenia dzwonu szlachetnym obliczem. To jedyny moment w biegu pipy, gdy na chwilę staje się dynamiczna w swoim ruchu.
Weźmy teraz kalectwo ruchowe, czyli krok realizowany szpagatem. No to jest oczywiście klasyka jazdy zaciężnej powszechnie obserwowana szczególnie na królewskim dystansie, gdy walczy się o honor, by ukończyć morderczy bój z własną mechaniką. Czas kontaktu z podłożem jest tu długi i zależny poniekąd od sposobu lądowania, a więc pięta-śródstopie, grzebnięcie i inne pierdoły. Nie będę się rozpisywał, bo dużo o tym było w innych wątkach. Długość, a właściwiej krótkość kroku będzie tu istotniej zależała od wzrostu, czy też długości nóg. Husaria zazwyczaj cechuje się brakiem dynamicznej stabilizacji, czego obrazem jest choćby ten wydłużony czas kontaktu z podłożem. Odbicie, a w zasadzie odepchnięcie od podłoża jest typową, mięśniową pracą z dwugłowych i łydek. Czwórki nie są specjalnie używane w kaleczeniu biegu, chyba że to jest maraton, a tam w końcówce wiadomo, że wszystko pracuje, nawet powieki. Stąd między innymi te kilkudniowe zakwasy czwórek wśród husarii po maratonie. Wrócę jednak do meritum, czyli do geometrii kalectwa.
Brak dynamicznej stabilizacji i w ogóle jakiejkolwiek dynamiki skutkuje tym, że pojawia się względne przyspieszenie przejścia nogą wolną z wahadła tylnego do przedniego. Jest to oczywiście złudzenie optyczne. Żadnego przyspieszenia tam nie ma. Jest natomiast opóźnienie fazy odpychania się od podłoża w wyniku mnóstwa mechanicznych strat w pogiętej postawie ciała. W rezultacie noga wolna przechodzi z wahadła tylnego do przedniego i ma się już ku lądowaniu, podczas gdy noga zakroczna zbiera się do oderwania od podłoża. W ten właśnie sposób, na wzór pokracznego szpagatu, realizowany jest krok biegowy. W skrajnych przypadkach przypomina to chód sportowy, lecz najczęściej bez jego prędkości przemieszczania się.
-------
Co to oznacza, że biegacz biega jak pipa, czyli czym jest kalectwo ruchowe?
Temat omalże na pracę doktorską. Może się skuszę, ale musiałbym wtedy złamać wiele walecznych serc braci rycerzy, rzucając ich w bezlitosny wir eksperymentów. A nie ma bardziej przykrej rzeczy dla naukowca jak testowanie opornej materii.
Pociągnę wątek długości kroku. Czym różni się lot od szpagatu? Trzeba by przyjrzeć się zmianom geometrii w trakcie lądowania i wybicia, czyli fazie podporu. Faza podporu ma kluczowe znaczenie w biegach średnich i długich. Trwa przeważnie od 200 do ponad 300 milisekund. To tylko pozornie nic nieznacząca chwila. W rzeczywistości jest istotnym współczynnikiem pozwalającym odsiać dobry technicznie bieg od kalectwa. Należy jednak pamiętać, że jest tylko współczynnikiem, a więc współodpowiada za obraz biegu. Drugim istotnym współczynnikiem jest dynamiczna stabilizacja fazy podporu. Tutaj już jest wyższa szkoła jazdy, bo trzeba by najpierw nakłonić husarię do zgłębienia tego zagadnienia. W skrócie tylko podpowiem, że w poprzednim poście znajduje się częściowo opisany mechanizm dynamicznego stabilizowania nogi podporowej. Na nodze podporowej to się jednak nie kończy, bo w grę wchodzi również miednica i jej przechyły w płaszczyźnie czołowej. Kolejnym współczynnikiem jest waga. Tu nie trzeba dodatkowego komentarza. Na koniec zostawiłem sobie koordynację, a właściwie jej dwie odmiany. To może jednak poczekać do osobnego wpisu.
Krok realizowany lotem będzie charakteryzował się krótkim czasem kontaktu z podłożem, wystąpieniem dynamicznej stabilizacji podporu i koordynacją. Długość lotu będzie tu bardziej zależała od wagi ciała aniżeli od wzrostu, czego najlepszym przykładem jest Bekele ze swoim wzrostem niewiele ponad 1,60, potrafiący utrzymać dwumetrowe susy na dystansie 10000m.
Jeżeli wszystkie współczynniki dobrze zagrają, to pojawi się charakterystyczna geometria wahadeł polegająca na względnie opóźnionym przejściu nogą wolną z wahadła tylnego do przedniego. Jest to oczywiście złudzenie optyczne. Żadnego opóźnienia tam nie ma. Jest natomiast przyspieszenie zadziałania mechanizmu trójstawowego nogi podporowej. W rezultacie gdy noga wolna mija nogę podporową, ta już znajduje się na początku wybicia. To zapewnia długi krok, który jest realizowany czasem spędzonym w wydłużonej fazie lotu. Taki efekt geometryczny husaria jest w stanie doświadczyć tylko w momencie potknięcia się i zaliczenia dzwonu szlachetnym obliczem. To jedyny moment w biegu pipy, gdy na chwilę staje się dynamiczna w swoim ruchu.
Weźmy teraz kalectwo ruchowe, czyli krok realizowany szpagatem. No to jest oczywiście klasyka jazdy zaciężnej powszechnie obserwowana szczególnie na królewskim dystansie, gdy walczy się o honor, by ukończyć morderczy bój z własną mechaniką. Czas kontaktu z podłożem jest tu długi i zależny poniekąd od sposobu lądowania, a więc pięta-śródstopie, grzebnięcie i inne pierdoły. Nie będę się rozpisywał, bo dużo o tym było w innych wątkach. Długość, a właściwiej krótkość kroku będzie tu istotniej zależała od wzrostu, czy też długości nóg. Husaria zazwyczaj cechuje się brakiem dynamicznej stabilizacji, czego obrazem jest choćby ten wydłużony czas kontaktu z podłożem. Odbicie, a w zasadzie odepchnięcie od podłoża jest typową, mięśniową pracą z dwugłowych i łydek. Czwórki nie są specjalnie używane w kaleczeniu biegu, chyba że to jest maraton, a tam w końcówce wiadomo, że wszystko pracuje, nawet powieki. Stąd między innymi te kilkudniowe zakwasy czwórek wśród husarii po maratonie. Wrócę jednak do meritum, czyli do geometrii kalectwa.
Brak dynamicznej stabilizacji i w ogóle jakiejkolwiek dynamiki skutkuje tym, że pojawia się względne przyspieszenie przejścia nogą wolną z wahadła tylnego do przedniego. Jest to oczywiście złudzenie optyczne. Żadnego przyspieszenia tam nie ma. Jest natomiast opóźnienie fazy odpychania się od podłoża w wyniku mnóstwa mechanicznych strat w pogiętej postawie ciała. W rezultacie noga wolna przechodzi z wahadła tylnego do przedniego i ma się już ku lądowaniu, podczas gdy noga zakroczna zbiera się do oderwania od podłoża. W ten właśnie sposób, na wzór pokracznego szpagatu, realizowany jest krok biegowy. W skrajnych przypadkach przypomina to chód sportowy, lecz najczęściej bez jego prędkości przemieszczania się.
- grejpfrut86
- Wyga
- Posty: 93
- Rejestracja: 18 mar 2017, 21:23
- Życiówka na 10k: 36:40
- Życiówka w maratonie: brak
Co się stało z forum?
Yacool dowalił takiego posta że się wszystkim pisać odechciało?
Yacool dowalił takiego posta że się wszystkim pisać odechciało?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Wyszli na dwór i pracują nad długością kroku i kadencją
-
- Stary Wyga
- Posty: 223
- Rejestracja: 05 mar 2015, 21:09
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Każdy by chciał popracować, ale "jak żyć", czyli " jak biegać" ?
1000m: 2:59,0 (IX 2020), 3000m:9:57 (IX 2020), 5km: 17:25 (V 2018), 10km: 35:54 (IX 2019), HM: 1:20:31 (III 2020)
https://www.endomondo.com/profile/20382960
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
https://www.endomondo.com/profile/20382960
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60771
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60772
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Jacek, mam wrażenie, że brniesz w jakieś kosmiczne opisy, analogicznie do tego jak próbujemy czasem zrozumieć bieganie przez fizjologię (nie raz na pewno widziałeś wielostronicowe opisy procesów fizjologicznych w wysiłku, cyklów Krebsa i innych). Od lat jak czytam tego typu teksty to się pytam: "No i co z tego wynika"? Chyba, że chodzi Ci o stworzenie podręcznika dla studentów na zaliczenie wykładu, bo nie do praktyki.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Masz rację. Wymiar praktyczny, do tych wszystkich zajebistych teorii, kuleje. WSZYSTKICH, trzeba to podkreślić. Nie wyciagaj jednak pesymistycznych wniosków, bo jeszcze nie skończyłem. Kupcie sobie na wieczór jeszcze jedną paczką czipsów. Będzie ciąg dalszy.
- grejpfrut86
- Wyga
- Posty: 93
- Rejestracja: 18 mar 2017, 21:23
- Życiówka na 10k: 36:40
- Życiówka w maratonie: brak
Poranny Biegacz - podglądnąłem na Endo. i Twoje ostatnie treningi to jakiś kosmos. Dziś 16km, śr 3:54/km i kadencja... 158 ??? Czy to nie błąd? Da się tak?
Przecież to długość kroku ponad 1,6m
Przepraszam że tak szperam ale w lato biegałeś "normalnie". Przykład. tempo ~4min/km i kadencja 174 .
Zmiana dość kosmiczna w kadencji i dł. kroku.
Yacool vs reszta świata 1:0 ?
Przecież to długość kroku ponad 1,6m
Przepraszam że tak szperam ale w lato biegałeś "normalnie". Przykład. tempo ~4min/km i kadencja 174 .
Zmiana dość kosmiczna w kadencji i dł. kroku.
Yacool vs reszta świata 1:0 ?
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Wyglądacie na pewno na tych treningach bardzo dobrze:
https://www.youtube.com/channel/UC1e47b ... -00s9x5ymg
Ciekawy jestem tylko jak wyglądaliście w biegu wcześniej
No i masa ciała jest nie bez znaczenia.
https://www.youtube.com/channel/UC1e47b ... -00s9x5ymg
Ciekawy jestem tylko jak wyglądaliście w biegu wcześniej
No i masa ciała jest nie bez znaczenia.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Dopóki nie zrobisz rekordu świata, to nie ma się czym podniecać. Tak w skrócie można skwitować wszystkie metody treningowe. Pójdę krok dalej - jak na razie spod żadnej ręki nie wychodzą seriami rekordziści świata. Nie istnieje więc uniwersalna metoda, co jednak nie oznacza, że w przyszłości taka się nie pojawi.
-------
Weźmy na warsztat koordynację.
Co to takiego w ogóle jest? Czy wystarczy machać rękami jak sprinter, żeby poszły za tym nogi? No tak, tak właśnie wygląda skoordynowanie pracy rąk i nóg. Przecież każdy tak powie, bo każdy to wie i intuicyjnie to czuje.
Gówno prawda.
Koordynację wiąże się z Rytmem biegu, który też wcale nie oznacza kadencji. Dobry Rytm biegu polega na wyczuwaniu początku fazy odbicia i wzmacnianiu jej akcją łokcia w tył, od strony nogi wolnej. (Dobry technik jest w stanie wykonać akcję naraz dwoma łokciami w tył - to jedno z ćwiczeń na czucie Rytmu biegu).
- Po co to wszystko? - Zapyta niejeden rycerz. Ano po to żeby wzbudzać masy do rezonowania, co wydłuża fazę lotu.
Po takim wstępie można napisać, że każdy bieg ma jakąś kadencję, ale nie każdy, a w zasadzie prawie żaden bieg nie ma Rytmu. Ta sytuacja dotyczy właśnie husarii wyposażonej w najnowocześniejszy sprzęt pomiarowy, który nic nie wnosi do ich biegu poza kolejnymi grafikami sparametryzowanego kalectwa.
Podczas dobrego technicznie biegu można wyróżnić dwa rodzaje koordynacji. Pierwsza, którą nazwałem koordynacją wewnątrztkankową i druga, którą nazwałem koordynacją zewnętrzną lub Rytmem biegu, dla odróżnienia od kadencji, oznaczonym wielką literą.
Czym jest koordynacja wewnątrztkankowa?
Kilka postów wyżej opisałem schematycznie mechanizm trójstawowy. Żeby z tego mechanizmu wydobyć maksa możliwości, to trzeba go najpierw wyregulować. Regulacja polega na intymnej wręcz zabawie z własnym układem nerwowym, po to żeby w jednym momencie we wszystkich stawach nastąpiło zgięcie przywiedzenie/odwiedzenie oraz rotacje. Warunkiem są oczywiście odpowiednie zakresy mobilności (do mobilności jeszcze wrócę, bo to ciężki temat dla zaciężnej konnicy). Innymi słowy, żeby w tym samym momencie doszło do zablokowania stawów i wygenerowania maksymalnego potencjału sprężystego. Tym właśnie jest koordynacja wewnątrztkankowa.
Moment naładowania sprężyny jest jednocześnie momentem początku wybicia i tu pojawia się Rytm biegu, czyli precyzyjne włączenie w ten proces akcji łokciem. Na marginesie, nie tylko łokieć da się do tego zaangażować. Rytm można wzbudzać całym ciałem, ale to są kosmosy do rozwinięcia przy innej okazji, jak już husaria ochłonie ze zdumienia. A zatem zaraz po koordynacji wewnątrztkankowej następuje koordynacja zewnętrzna. Żaden garmin nie ogarnia takich rzeczy. Można więc ze spokojem darować sobie te pierdoły z jego pomiarami.
Koordynacja zewnętrzna pojawia się jako jeden z elementów w ćwiczeniach, jednak w samym biegu włączenie jej do pracy ma sens dopiero grubo poniżej tempa 4/km.
Mając wstępnie załatwiony temat koordynacji można pójść dalej i zająć się zagadnieniem zwiększania agresji ładowania nogi podporowej, w konsekwencji której wydłuża się faza lotu i takie abstrakcje jak 160/1,6 stają się realne do uzyskania.
Można iść po kolejną paczkę czipsów.
-------
Weźmy na warsztat koordynację.
Co to takiego w ogóle jest? Czy wystarczy machać rękami jak sprinter, żeby poszły za tym nogi? No tak, tak właśnie wygląda skoordynowanie pracy rąk i nóg. Przecież każdy tak powie, bo każdy to wie i intuicyjnie to czuje.
Gówno prawda.
Koordynację wiąże się z Rytmem biegu, który też wcale nie oznacza kadencji. Dobry Rytm biegu polega na wyczuwaniu początku fazy odbicia i wzmacnianiu jej akcją łokcia w tył, od strony nogi wolnej. (Dobry technik jest w stanie wykonać akcję naraz dwoma łokciami w tył - to jedno z ćwiczeń na czucie Rytmu biegu).
- Po co to wszystko? - Zapyta niejeden rycerz. Ano po to żeby wzbudzać masy do rezonowania, co wydłuża fazę lotu.
Po takim wstępie można napisać, że każdy bieg ma jakąś kadencję, ale nie każdy, a w zasadzie prawie żaden bieg nie ma Rytmu. Ta sytuacja dotyczy właśnie husarii wyposażonej w najnowocześniejszy sprzęt pomiarowy, który nic nie wnosi do ich biegu poza kolejnymi grafikami sparametryzowanego kalectwa.
Podczas dobrego technicznie biegu można wyróżnić dwa rodzaje koordynacji. Pierwsza, którą nazwałem koordynacją wewnątrztkankową i druga, którą nazwałem koordynacją zewnętrzną lub Rytmem biegu, dla odróżnienia od kadencji, oznaczonym wielką literą.
Czym jest koordynacja wewnątrztkankowa?
Kilka postów wyżej opisałem schematycznie mechanizm trójstawowy. Żeby z tego mechanizmu wydobyć maksa możliwości, to trzeba go najpierw wyregulować. Regulacja polega na intymnej wręcz zabawie z własnym układem nerwowym, po to żeby w jednym momencie we wszystkich stawach nastąpiło zgięcie przywiedzenie/odwiedzenie oraz rotacje. Warunkiem są oczywiście odpowiednie zakresy mobilności (do mobilności jeszcze wrócę, bo to ciężki temat dla zaciężnej konnicy). Innymi słowy, żeby w tym samym momencie doszło do zablokowania stawów i wygenerowania maksymalnego potencjału sprężystego. Tym właśnie jest koordynacja wewnątrztkankowa.
Moment naładowania sprężyny jest jednocześnie momentem początku wybicia i tu pojawia się Rytm biegu, czyli precyzyjne włączenie w ten proces akcji łokciem. Na marginesie, nie tylko łokieć da się do tego zaangażować. Rytm można wzbudzać całym ciałem, ale to są kosmosy do rozwinięcia przy innej okazji, jak już husaria ochłonie ze zdumienia. A zatem zaraz po koordynacji wewnątrztkankowej następuje koordynacja zewnętrzna. Żaden garmin nie ogarnia takich rzeczy. Można więc ze spokojem darować sobie te pierdoły z jego pomiarami.
Koordynacja zewnętrzna pojawia się jako jeden z elementów w ćwiczeniach, jednak w samym biegu włączenie jej do pracy ma sens dopiero grubo poniżej tempa 4/km.
Mając wstępnie załatwiony temat koordynacji można pójść dalej i zająć się zagadnieniem zwiększania agresji ładowania nogi podporowej, w konsekwencji której wydłuża się faza lotu i takie abstrakcje jak 160/1,6 stają się realne do uzyskania.
Można iść po kolejną paczkę czipsów.
- Poranny Biegacz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 414
- Rejestracja: 26 sie 2013, 12:10
- Życiówka na 10k: 34:41
- Życiówka w maratonie: 2:37:41
- Lokalizacja: Gdańsk
- Kontakt:
To nie błąd, a luz w kroku;)grejpfrut86 pisze:Dziś 16km, śr 3:54/km i kadencja... 158 ??? Czy to nie błąd? Da się tak?
Przecież to długość kroku ponad 1,6m
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
No dobra,
koniec gwiazdorzenia i przytyków do husarii, bo sprawa jest niebezpieczna.
Przez to, że robię sobie jaja, to uciekł przekaz o zagrożeniu na jakie wystawia się każdy, kto bez przygotowania zacznie eksperymentować z tym co tutaj jest opisywanie. Wiem, że ludki próbują po swojemu coś tam dłubać i potem cierpią. Podaję więc przykład kaligra, z którym koresponduję na privie.
Gościu dojebał we wtorek. Mamy poniedziałek, a on wciąż odczuwa podudzia, bo zwyczajnie przegiął. Nie pomaga więc nawet doświadczenie fizjoterapeuty.
Uruchomienie mechanizmu trójstawowego (nazywam to wkrętką) w truchcie wydaje się pozornie bezpieczne. Po rozgrzaniu potrafi już od pierwszej próby wejść taka wkrętka, że wyrywa kępy traw. Potem jednak przychodzi za to zapłacić mega domsami i to nie jest dobre, bo nie rozwija struktury, a tylko ją nadweręża. Potrzebna jest o wiele bardziej delikatna praca obciążania całej nogi, a nie tylko podudzi. To jest właśnie ta ukryta trudność. Trzeba cierpliwie i z pokorą zaczynać od 8-9'/km i nie dłużej niż 30 minut. Z szacunkiem do ciała. Procesu przebudowy tkanki łącznej nie da się przyspieszyć. Sam proces zachodzi tylko wtedy, gdy dostarcza mu się odpowiednio dobrany bodziec wprowadzający stymulujące, a nie demolujące stany zapalne.
Myślę, że kolega kaligr odrobił lekcje i ma szansę stać się najlepszym na świecie fizjoterapeutą od przeciążeń wynikających z uruchamiania mechanizmu trójstawowego. Nie robię sobie teraz wcale jaj. Można zacząć wpisywać się do kalendarza wizyt.
koniec gwiazdorzenia i przytyków do husarii, bo sprawa jest niebezpieczna.
Przez to, że robię sobie jaja, to uciekł przekaz o zagrożeniu na jakie wystawia się każdy, kto bez przygotowania zacznie eksperymentować z tym co tutaj jest opisywanie. Wiem, że ludki próbują po swojemu coś tam dłubać i potem cierpią. Podaję więc przykład kaligra, z którym koresponduję na privie.
Gościu dojebał we wtorek. Mamy poniedziałek, a on wciąż odczuwa podudzia, bo zwyczajnie przegiął. Nie pomaga więc nawet doświadczenie fizjoterapeuty.
Uruchomienie mechanizmu trójstawowego (nazywam to wkrętką) w truchcie wydaje się pozornie bezpieczne. Po rozgrzaniu potrafi już od pierwszej próby wejść taka wkrętka, że wyrywa kępy traw. Potem jednak przychodzi za to zapłacić mega domsami i to nie jest dobre, bo nie rozwija struktury, a tylko ją nadweręża. Potrzebna jest o wiele bardziej delikatna praca obciążania całej nogi, a nie tylko podudzi. To jest właśnie ta ukryta trudność. Trzeba cierpliwie i z pokorą zaczynać od 8-9'/km i nie dłużej niż 30 minut. Z szacunkiem do ciała. Procesu przebudowy tkanki łącznej nie da się przyspieszyć. Sam proces zachodzi tylko wtedy, gdy dostarcza mu się odpowiednio dobrany bodziec wprowadzający stymulujące, a nie demolujące stany zapalne.
Myślę, że kolega kaligr odrobił lekcje i ma szansę stać się najlepszym na świecie fizjoterapeutą od przeciążeń wynikających z uruchamiania mechanizmu trójstawowego. Nie robię sobie teraz wcale jaj. Można zacząć wpisywać się do kalendarza wizyt.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
husaria, browar, czipsy, kalectwo, pipa, rycerze, itd.
yacool, serio pytam: czy te wszystkie pociski są ci do czegoś potrzebne? czy uważasz, że ten i tak dość gęsty opis musi zostać okraszony obrażaniem?
ja się nie przyczepiam do tego, ze uważasz sposób biegania większości amatorów za niepoprawny, to mnie nie dotyka. czasami czytam sobie twoje artykuły, posty itd. po kilka razy, żeby dobrze zrozumieć - i nie warstwa merytoryczna stanowi dla mnie problem ani sugestia, że sam robię coś źle, tylko to (dla mnie osobiście) nieznośne napierdalanie się z ludzi.
zastanawiam się, czy robisz to dla wzmocnienia przekazu? uważasz, że sama treść jest za słaba, trzeba to podkoloryzować? czy robisz to dla "swoich", takie używanie grypsery żeby się poczuć raźniej?
nie potrafię tego zrozumieć.
yacool, serio pytam: czy te wszystkie pociski są ci do czegoś potrzebne? czy uważasz, że ten i tak dość gęsty opis musi zostać okraszony obrażaniem?
ja się nie przyczepiam do tego, ze uważasz sposób biegania większości amatorów za niepoprawny, to mnie nie dotyka. czasami czytam sobie twoje artykuły, posty itd. po kilka razy, żeby dobrze zrozumieć - i nie warstwa merytoryczna stanowi dla mnie problem ani sugestia, że sam robię coś źle, tylko to (dla mnie osobiście) nieznośne napierdalanie się z ludzi.
zastanawiam się, czy robisz to dla wzmocnienia przekazu? uważasz, że sama treść jest za słaba, trzeba to podkoloryzować? czy robisz to dla "swoich", takie używanie grypsery żeby się poczuć raźniej?
nie potrafię tego zrozumieć.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12924
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Wzmocnienie przekazu jest niezbędne na początku. Potem można tonować i to właśnie się dzieje.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niezbędne do czego? żeby "zachwiać stereotypami" czy coś takiego? a dopuszczasz, że może zniechęcać, a nie pomagać? czy chcesz dotrzeć do tych ludzi, którzy lubią być obrażani?
sorry za natłok pytań na marginesie tematu, ale twoje pomysły treningowe ja w większości rozumiem i w odróżnieniu od Adama uważam, że mają sens (na ile są praktyczne dla amatora, to nie wiem)
sorry za natłok pytań na marginesie tematu, ale twoje pomysły treningowe ja w większości rozumiem i w odróżnieniu od Adama uważam, że mają sens (na ile są praktyczne dla amatora, to nie wiem)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31