DYSKUSJA: Diety tłuszczowe, LCHF, paleo, primal w sporcie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Może jednak chłopaki tutaj odkryli ludzkie niemal perpetum mobile - 700kcal z boczka, a reszta z boczków. Witaminy i inne pewnie fotosyntezą albo za pomocą wizualizacji dostarcza się do ciała :-D
Co za nonsens.
Oby nikt z czytających tutaj nie brał na serio tych bredni o trenowaniu na 1000kcal i braku czucia głodu (że to dobry sygnał).
Trenowanie 15h/tydzień na 2500-3000kcal to też gruba przesada. Sama jazda w miarę spokojna rowerem tych 15h to około 7000kcal. Jeśli zastąpić kilka godz. roweru bieganiem będzie z 8000-9000 z samej aktywności fizycznej. Jak odejmiesz to od tych 3000x7dni to na dzień masz poniżej 2000kcal dla normalnego chłopa! Absurd.
Co za nonsens.
Oby nikt z czytających tutaj nie brał na serio tych bredni o trenowaniu na 1000kcal i braku czucia głodu (że to dobry sygnał).
Trenowanie 15h/tydzień na 2500-3000kcal to też gruba przesada. Sama jazda w miarę spokojna rowerem tych 15h to około 7000kcal. Jeśli zastąpić kilka godz. roweru bieganiem będzie z 8000-9000 z samej aktywności fizycznej. Jak odejmiesz to od tych 3000x7dni to na dzień masz poniżej 2000kcal dla normalnego chłopa! Absurd.
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wszystko dasie Mi dziecko sprzedało takiego wirusa, że 5 dni jadłem 100g kaszy jaglanej dziennie + jakąś marchewkę (LCHF nie wchodziło, a raczej wchodziło, ale za szybko wychodziło). I nie byłem głodny. Ba! Nawet coś tam machałem żelazem czy tupałem po terenie (skromnie bo skromnie, ale jednak). Natomiast czułem, jak bardzo brakuje mi mocy, i to chyba jest klucz do oceny własnego poziomu zapotrzebowania na energię - jak się czujemy słabi, to nie jest OK.
A teraz czeka mnie za 10 dni wydatek na poziomie 20.000 - 24.000 kcal w dobę. Co oznacza z 17000 kcal deficytu, bo raczej 2kg smalcu nie zjem. I też się pewnie da...
A teraz czeka mnie za 10 dni wydatek na poziomie 20.000 - 24.000 kcal w dobę. Co oznacza z 17000 kcal deficytu, bo raczej 2kg smalcu nie zjem. I też się pewnie da...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
cava, może ja Ciebie nie rozumiem, możesz wytłumaczyć?
Klosiu pisze ile kalorii przyjmuje w posiłkach. Pisze również, że dzięki obniżonemu poziomowi insuliny ma lepiej dostępne zapasy własnego tłuszczu z tkanki tłuszczowej, co pozwala organizmowi dobierać ile potrzeba.
Czy w tym rozumowaniu klosia jest jakaś luka, której ja nie widzę?
Klosiu pisze ile kalorii przyjmuje w posiłkach. Pisze również, że dzięki obniżonemu poziomowi insuliny ma lepiej dostępne zapasy własnego tłuszczu z tkanki tłuszczowej, co pozwala organizmowi dobierać ile potrzeba.
Czy w tym rozumowaniu klosia jest jakaś luka, której ja nie widzę?
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Qba Krause pisze:cava, może ja Ciebie nie rozumiem, możesz wytłumaczyć?
Klosiu pisze ile kalorii przyjmuje w posiłkach. Pisze również, że dzięki obniżonemu poziomowi insuliny ma lepiej dostępne zapasy własnego tłuszczu z tkanki tłuszczowej, co pozwala organizmowi dobierać ile potrzeba.
Czy w tym rozumowaniu klosia jest jakaś luka, której ja nie widzę?
Jest zasadnicza.
Tkanka tłuszczowa to nie lodówka, ze otwierasz, sięgasz i wyjmujesz ile uniesiesz.
Idąc waszym tokiem rozumowania, to zasadniczo w ogóle nie potrzeba jeść, można sobie chudnąć jeszcze wydajniej jedząc nie wiem, 500, 300, 0 kalorii dziennie co jeszcze bardziej obniży poziom insuliny. A na głód łykając waciki kosmetyczne nasączone wodą bo przecież jest tkanka tłuszczową do zagospodarowania a waciki w żołądku stłumią uczucie głodu.
(insulina, pacaneum na całe zło. Dlaczego Klanger jakoś nie cierpi na zalanie insuliną?)
Proste pytania dodatkowe- skąd się biorą:
- zahamowanie tempa utraty masy ciała mimo zachowania reżimu dietetycznego (co jest? kranik z tłuszczem sie zatyka?)
- efekt jojo
Tłuszczówka jest skuteczna na odchudzanie, nigdy tego nie negowałam mimo całej niechęci do tego systemu odżywiania, ale magii w tym żadnej nie ma. Zwykły niedobór kaloryczny a nie kolejny cud po Nowym Testamencie.
Dlatego należy zachować zdrowy rozsądek i nie dawać się porwać fantasmagariom.
Brak odczówania głodu przy niedoborze kalorycznym, nie jest ani normalny, ani pozytywny.
To jakby sie cieszyć, że się wali kolanami o podłogę i nie czuje bólu.
Nie wiem, jak ktokolwiek moze dać sobie wmówić, że to jest normalne i świadczy o tym ze dieta jest prawidłowa? Przecież to jakiś absurd.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Biją mnie... ;(
Pisałem na początku, że mam w tej chwili ładnych parę kilo ponad moją "naturalną" wagę, czyli taką jaką bez wysiłku utrzymuję. W takiej sytuacji bardzo łatwo się czerpie z własnych zapasów tłuszczu, problemy zaczną się dopiero jak już zejdę do tych 80kg. Zawsze tak u mnie było i nie widzę w tym nic dziwnego. Wystarczy obniżyć poziom insuliny i praktycznie głód znika.
Po drugie, istotą lchf jest jedzenie tyle ile się chce, ale nie więcej. Jedzenie większych ilości jest nawet bardzo trudne, bo uczucie sytości jest znacznie większe i bardziej długotrwałe niż przy jedzeniu węglowodanów. No sorry, zmuszać się do jedzenia nie będę.
Po trzecie, nigdy nie twierdziłem że te średnie 1700 to mój cel i w jakikolwiek sposób tego pilnuję. Ot, zapisuję co jem, stąd wiem ile. Ale w żaden sposób tego nie pilnuję ani nie liczę łyżek przy jedzeniu. A jak zasoby tłuszczu się zmniejszą i wdrożę bardziej intensywne treningi apetyt się zwiększy i zacznę jeść więcej. Proste.
Tak cava, tłuszczówka jest skuteczna przy niedoborze kalorycznym, ale działa inaczej niż dieta węglowodanowa z niedoborem kalorycznym. Na diecie węglowodanowej przy niedoborze ma się dalej utrudniony dostęp do własnych zapasów, w efekcie przez większość czasu jest się głodnym. W tłuszczowej niedobór pokrywa się w całości przez własny zapas tłuszczu, więc głodu nie ma. Bo głód jest fizycznym objawem niedoborów.
Jak czytacie 1700kcal to automatycznie zakładacie że się głodzę. To naturalne, bo jedząc węglowodanowo taką ilość kalorii padłbym na pysk po tygodniu dotkliwego głodu. Ale dieta tłuszczowa tak nie działa. Wyciągnięcie z własnego tłuszczu 30-50kcal/h przy braku przeszkód w postaci wysokiego poziomu insuliny to nie jest dla organizmu najmniejszy problem.
I to nawet zrozumiałe i prawdziwe, bo skoro przy diecie węglowodanowej przeszkadza się w korzystaniu z własnych zapasów, to zaczyna się odczuwać głód natychmiast gdy strumień składników odżywczych płynących z układu pokarmowego się zmniejsza i przestaje pokrywać potrzeby organizmu.
Ale głód to jest objaw niedoboru. Jeśli niedobór pokrywa się częściowo z pokarmu, a częściowo z własnego tłuszczu to tak, można jeść poniżej zapotrzebowania i nie być głodnym.
Pisałem na początku, że mam w tej chwili ładnych parę kilo ponad moją "naturalną" wagę, czyli taką jaką bez wysiłku utrzymuję. W takiej sytuacji bardzo łatwo się czerpie z własnych zapasów tłuszczu, problemy zaczną się dopiero jak już zejdę do tych 80kg. Zawsze tak u mnie było i nie widzę w tym nic dziwnego. Wystarczy obniżyć poziom insuliny i praktycznie głód znika.
Po drugie, istotą lchf jest jedzenie tyle ile się chce, ale nie więcej. Jedzenie większych ilości jest nawet bardzo trudne, bo uczucie sytości jest znacznie większe i bardziej długotrwałe niż przy jedzeniu węglowodanów. No sorry, zmuszać się do jedzenia nie będę.
Po trzecie, nigdy nie twierdziłem że te średnie 1700 to mój cel i w jakikolwiek sposób tego pilnuję. Ot, zapisuję co jem, stąd wiem ile. Ale w żaden sposób tego nie pilnuję ani nie liczę łyżek przy jedzeniu. A jak zasoby tłuszczu się zmniejszą i wdrożę bardziej intensywne treningi apetyt się zwiększy i zacznę jeść więcej. Proste.
Tak cava, tłuszczówka jest skuteczna przy niedoborze kalorycznym, ale działa inaczej niż dieta węglowodanowa z niedoborem kalorycznym. Na diecie węglowodanowej przy niedoborze ma się dalej utrudniony dostęp do własnych zapasów, w efekcie przez większość czasu jest się głodnym. W tłuszczowej niedobór pokrywa się w całości przez własny zapas tłuszczu, więc głodu nie ma. Bo głód jest fizycznym objawem niedoborów.
Jak czytacie 1700kcal to automatycznie zakładacie że się głodzę. To naturalne, bo jedząc węglowodanowo taką ilość kalorii padłbym na pysk po tygodniu dotkliwego głodu. Ale dieta tłuszczowa tak nie działa. Wyciągnięcie z własnego tłuszczu 30-50kcal/h przy braku przeszkód w postaci wysokiego poziomu insuliny to nie jest dla organizmu najmniejszy problem.
Nie wiem dlaczego zakładasz, że głód to jest reakcja wyłącznie na ilość zjedzonego pokarmu. To jest takie właśnie typowo węglowodanowe podejście. Jak je się mało, to jest się głodnym.cava pisze:Brak odczuwania głodu przy niedoborze kalorycznym, nie jest ani normalny, ani pozytywny.To jakby sie cieszyć, że się wali kolanami o podłogę i nie czuje bólu.Nie wiem, jak ktokolwiek moze dać sobie wmówić, że to jest normalne i świadczy o tym ze dieta jest prawidłowa? Przecież to jakiś absurd.
I to nawet zrozumiałe i prawdziwe, bo skoro przy diecie węglowodanowej przeszkadza się w korzystaniu z własnych zapasów, to zaczyna się odczuwać głód natychmiast gdy strumień składników odżywczych płynących z układu pokarmowego się zmniejsza i przestaje pokrywać potrzeby organizmu.
Ale głód to jest objaw niedoboru. Jeśli niedobór pokrywa się częściowo z pokarmu, a częściowo z własnego tłuszczu to tak, można jeść poniżej zapotrzebowania i nie być głodnym.
The faster you are, the slower life goes by.
- małymiś
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1527
- Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
- Życiówka na 10k: 0:53:02
- Życiówka w maratonie: brak
Ja nie wiem gdzie są te niedobory kalorii w LCHF. Jem jak szalony. Liczę te kalorie testowo i nijak mi niedobór nie wychodzi. Teoria lansowana przez Cave(nie od dziś zresztą) się nie sprawdza u mnie. Waga mi stoi w miejscu. A jak sobie dowalę węglowodanów przed akcentami to szał się robi.
Ostatnio obserwuję zachowanie kolegi na diecie Montignac. Niedoborów kalorycznych nie ma. Tyko regularne jedzenie i niskie indeksy glikemiczne. Większe urozmaicenie niż LCHF ale rezultaty podobne.
Ostatnio obserwuję zachowanie kolegi na diecie Montignac. Niedoborów kalorycznych nie ma. Tyko regularne jedzenie i niskie indeksy glikemiczne. Większe urozmaicenie niż LCHF ale rezultaty podobne.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
No ja też nie jestem na typowej LCHF, tylko paleodiecie. Do oporu warzyw i dość umiarkowanie owoców, natomiast podstawą jest mięso. Staram się tylko jeść poniżej 100g węgli dziennie, ,przynajmniej dopóki nie trenuję intensywnie, i głównie dlatego używam tabeli kalorii.
Bo taki Kwaśniewski mi zupełnie nie trafia do przekonania, przez swój kompletny brak dbałości o jedzenie jak najmniej przetworzonego pokarmu. Może wynika to z tego, że jak opracowywał swoje założenia, to jedzenie było jeszcze dość dobre jakościowo, a później zrobił się już za stary, żeby wziąć poprawkę na nowe czynniki . Tak czy inaczej, poza ogólnym dobrym założeniem, że tłuszcze nie szkodzą, a wręcz pomagają zdrowiu, jego dieta jest dla mnie nie do przyjęcia. No i te z kosmosu wzięte proporcje składników bez żadnego uzasadnienia.
Bo taki Kwaśniewski mi zupełnie nie trafia do przekonania, przez swój kompletny brak dbałości o jedzenie jak najmniej przetworzonego pokarmu. Może wynika to z tego, że jak opracowywał swoje założenia, to jedzenie było jeszcze dość dobre jakościowo, a później zrobił się już za stary, żeby wziąć poprawkę na nowe czynniki . Tak czy inaczej, poza ogólnym dobrym założeniem, że tłuszcze nie szkodzą, a wręcz pomagają zdrowiu, jego dieta jest dla mnie nie do przyjęcia. No i te z kosmosu wzięte proporcje składników bez żadnego uzasadnienia.
The faster you are, the slower life goes by.
- małymiś
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1527
- Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
- Życiówka na 10k: 0:53:02
- Życiówka w maratonie: brak
Paleo jest ok jeśli dasz radę odstawić nabiał. A ja Kwaśniewskiego też nie jestem w stanie zrozumieć ani przyswoić. W szczególności w zakresie ilości niektórych składników diety.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No ale jak odstawisz nabiał to pojawia się kwestia wapnia. W mięsie ze dużo go nie ma.
Nie żebym promował nabiał - nie jadam tych produktów - ale zastanawiam się co w takim wypadku się robi. Suple? Bo mąka z wiadomych powodów odpada.
Nie żebym promował nabiał - nie jadam tych produktów - ale zastanawiam się co w takim wypadku się robi. Suple? Bo mąka z wiadomych powodów odpada.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Klanger, a widziałeś suple w paleolicie?
A tak serio, to kto jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć, że jony wapnia są dostępne również w roślinach. Z tego co pamiętam to mak ma go szczególnie dużo.
A tak serio, to kto jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć, że jony wapnia są dostępne również w roślinach. Z tego co pamiętam to mak ma go szczególnie dużo.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Spoko, rozumiem "szpilkę" :-D
Tylko mięso ma trochę inny skład niż rośliny (no białka ma więcej etc).
Moje pytanie jest na serio, nie czepiam się.
Nie jest tak łatwo samymi roślinami wprowadzić 500-1000mg wapnia (dodając mąkę już zdecydowanie łatwiej to idzie). Stąd u wegan bywa problem z niedoborem wapnia.
A paleo i weganie w sumie różnią się zródłem białka
Tylko mięso ma trochę inny skład niż rośliny (no białka ma więcej etc).
Moje pytanie jest na serio, nie czepiam się.
Nie jest tak łatwo samymi roślinami wprowadzić 500-1000mg wapnia (dodając mąkę już zdecydowanie łatwiej to idzie). Stąd u wegan bywa problem z niedoborem wapnia.
A paleo i weganie w sumie różnią się zródłem białka
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
100g maku ma około 1000mg Ca, czyli okolice dziennego zapotrzebowania. Sezam podobnie. Żeby to wszystko wchłonąć to oba powinny być zmielone. Taki mak zmielony jako dodatek do smoothie powinien być ok. Szpinak byłby idealny gdyby nie kwas szczawiowy. Natka pietruszki też ma sporo więc opcje są, wystarczy pokombinować
Suszone figi jeszcze.
Suszone figi jeszcze.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Nie tyle jest istotne, ile wapnia się zjada, tylko równowaga wapniowa w organiźmie. Duże spożycie produktów mlecznych promuje osteoporozę, a tam gdzie mleka i nabiału tradycyjnie się nie jada, osteoporoza występuje bardzo rzadko. Mleko i przetwory zawierają dużo wapnia, ale też bardzo zakwaszają, a żeby to wyrównać do korzystnego ph, organizm wykorzystuje własne sole wapnia. Innymi słowy, jedząc mleko i przetwory przyjmuje się więcej wapnia, ale też znacznie więcej się go zużywa i wydala.
Ok, mięso też zakwasza, ale w diecie paleo nie jest to wielkim problemem, bo jedząc dużo warzyw o ładunku zasadowym zobojętnia się to na bieżąco.
A wapń bez mleka? Rośliny, orzechy i ziarna, jakieś drobne kostki (mam zwyczaj rozgryzania kości kurczaka i wysysania szpiku), chrząstki itp. Mięso to nie tylko pierś z kurczaka. W istocie takie suche mięso jest jednym z najmniej smacznych .
Mleko i przetwory są zbędne i w ogóle mi ich nie brakuje, mimo że kiedyś jadłem tego sporo. Jem z przetworów mlecznych tylko masło i masło klarowane.
Ok, mięso też zakwasza, ale w diecie paleo nie jest to wielkim problemem, bo jedząc dużo warzyw o ładunku zasadowym zobojętnia się to na bieżąco.
A wapń bez mleka? Rośliny, orzechy i ziarna, jakieś drobne kostki (mam zwyczaj rozgryzania kości kurczaka i wysysania szpiku), chrząstki itp. Mięso to nie tylko pierś z kurczaka. W istocie takie suche mięso jest jednym z najmniej smacznych .
Mleko i przetwory są zbędne i w ogóle mi ich nie brakuje, mimo że kiedyś jadłem tego sporo. Jem z przetworów mlecznych tylko masło i masło klarowane.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1241
- Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Figi odpadają bo węgli tam pod sufit
Co do maku/sezamu, wszystko fajnie tylko wrzuć choć raz do jedzenia 100g zmielonego maku czy sezamu. Kto takie coś zje?
To jest czysta teoria, w praktyce tylko pasta tahini by się nadawała.
Pomijam sprawę smaku maku w wodzie >> błoto :-D
Nie bardzo rozumiem skąd w szpiku miałby być dostępny wapń - jeszcze raz podkręslam, nie czepiam się! - co do kości, to do mnie nie przemawia, nawet po rozgryzieniu - człowiek ma za słabe zęby na to. Mielenie, zjadanie skorupki jajek już bardziej.
To zakwaszanie itd to w zasadzie wszędzie można zastosować gdy je się nieprzetworzone lub minimalnie przetworzone produkty.
Ok, fajno - dzięki za info.
Co do maku/sezamu, wszystko fajnie tylko wrzuć choć raz do jedzenia 100g zmielonego maku czy sezamu. Kto takie coś zje?
To jest czysta teoria, w praktyce tylko pasta tahini by się nadawała.
Pomijam sprawę smaku maku w wodzie >> błoto :-D
Nie bardzo rozumiem skąd w szpiku miałby być dostępny wapń - jeszcze raz podkręslam, nie czepiam się! - co do kości, to do mnie nie przemawia, nawet po rozgryzieniu - człowiek ma za słabe zęby na to. Mielenie, zjadanie skorupki jajek już bardziej.
To zakwaszanie itd to w zasadzie wszędzie można zastosować gdy je się nieprzetworzone lub minimalnie przetworzone produkty.
Ok, fajno - dzięki za info.