Od czasu przerwy z bieganiem (problem ze stopą) jeździłem przez jakieś 6 czy 7 lat rowerem po 100 do 300km tygodniowo. Jazda była na tyle intensywna, że bywało iż przez kilka dni musiałem dochodzić do siebie. Jeździłem na okrągło, wiosną, latem, zimą - uwielbiałem szczególnie śnieżne, mroźne, a zwłaszcza lodowe zimy i kilkugodzinne jazdy rowerem przy temperaturach najlepiej w okolicach -5 do -10 stopni na własnoręcznie zakolcowanych oponach z potwornymi oporami toczenia....drzeszutek7 pisze: Oprócz 5 godzin intensywnego, tygodniowego wf-u w szkole bardzo dużo jeździłem rowerem, ok. nawet 9-10 km dziennie
Efekt? Po tych latach nie byłem w stanie przebiec 50 metrów (słownie: pięćdziesięciu metrów). Biegania uczyłem się od nowa, walcząc z bólem całego ciała, a zwłaszcza kolan i kości w okolicach łąkotek oraz kostek i stóp (np. mocno nadwyrężony przyczep mięśniowy przy kostce). Były noce gdy nie dało się zasnąć bez tabletki Anapranu przepisanej przez lekarza (tak, w moim "dramacie" Lekarz jest "niespotykanie miły i wygadany" - napisałem w poście opis tej postaci, ale wyciąłem przed wysłaniem)
Rower to insza inszość, całkowicie inny wszechświat i inna bajka niż bieganie - buty rowerowe mają sztywne podeszwy, a tu nagle w biegu stopa chciała się zginać w palcach i pracować, a jej mięśnie niemal przestały istnieć. Pedały nie dają obciążeń dynamicznych, a tu nagle ścięgna, kości, stawy muszą w biegu znosić dynamiczne uderzenia o beton, których dodatkowo nie można było amortyzować niezdolnymi do tego stopami...
Do biegania w ostatnich 25 latach wracałem trzykrotnie - za każdym razem było gorzej i z większym bólem - po tych doświadczeniach uznałem, że jak boli, to dobrze, ma boleć, musi boleć - najciekawszy moment przychodzi po jakichś 2 miesiącach męczarni - nagle bóle ustają i ostatnio owo ustanie bólu było na tyle szybkie, że się zaniepokoiłem - końcem lutego nie byłem w stanie dojść normalnie do kościoła jakieś 1500 metrów (okropny ból obu kolan i kości, jakby mi się nogi chciały zginać w odwrotną stronę), a dwa tygodnie później biegałem po 5km po dwa dni z rzędu i to bez większych konsekwencji...
A wiecie jakie oprócz krótkich biegów stosowałem ćwiczenie gdy najbardziej bolało? Mam pięterko, 17 schodków - na plecy plecak, w sumie koło 12kg, do ręki dwa ciężarki po 5kg (czyli +10kg) i z tym 22kg po schodach boso tam i z powrotem od 20 do 40 razy - a po tej "rozgrzewce" bieganie, nawet krótkie po 1km i z bólem... Drastyczne? Może, ale skuteczne diabelnie.