Flexistav Bieg Granią Tatr 17.08.2019
- bieganie.pl
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1739
- Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29
Skomentuj artykuł Faron i Solińska zdobyli Grań
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
A co z Kamilem sie stało? Jakoś to tłumaczył? Bo rozumiem, że poprostu osłabł?
- rachwal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 276
- Rejestracja: 31 maja 2017, 17:44
Przy Murowańcu Kamil podobno "wyglądał lepiej" niż Robert, tak słyszałem jedynie z opowieści bo spóźniłem się na punkt, takie korki na szlakach Będzie relacja to się dowiemy...
- Jaca_CH
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 678
- Rejestracja: 16 paź 2013, 22:22
- Życiówka na 10k: 41:57
- Życiówka w maratonie: 3:28:03
- Lokalizacja: Bytom
W wywiadzie po biegu mówił mniej więcej tak: "wiedziałem, że Robert jest mocny na zbiegach więc muszę popracować i uciekać mu na podbiegach".Adam Klein pisze:A co z Kamilem sie stało? Jakoś to tłumaczył? Bo rozumiem, że poprostu osłabł?
Zaczął mocno i w pierwszej części trasy prowadził. Po drodze to prowadzenie chyba się zmieniało, bo mijałem ich między Kopą Kondraką a Kasprowym, prowadził wtedy Robert a za nim jakieś 20 metrów Kamil, obaj mocno skoncentrowani. Ale pod Kasprowy Kamil chyba przycisnął, bo jak wynika z czasów w Murowańcu był pierwszy. Pod Krzyżne zapewne też cisnął, ale widać dopadły go kryzysy i już w Dolinie Roztoki Robert powiększał przewagę.
Robert z kolei mówił, że zaczął spokojnie będąc na początku poza pierwszą 10-tką. Nie chciał się podpalać a spokojnie wejść w swoje tempo i rytm. Konsekwentnie parł do przodu. Na mecie był świeży jak szczypior i totalnie zaskoczony rekordem trasy, który zrobił.
- LoveBeer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 954
- Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
- Życiówka na 10k: 34.00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Nowy Targ
- Kontakt:
przede wszystkim to nie Kamil byl slaby, tylko Robert jest w Tatrach piekielnie mocny i nawet przez ludzi ktorzy go znaja - niedoceniany. wiec tu nie powinno byc zaskoczenia, ze jak to, co sie z Kamilem stalo czas na mecie to tez potwierdza. Robert ogrywal tu juz przeciez Marcina, Przemka, to teraz przyszedl czas na Kamila
i jest tez oczywista oczywistosc - Robert wygrywa ten bieg zbiegami. to jest na prawde ciezkie do wyobrazenia, ale przy jego poziomie zbiegania powstaja roznice rzedu powiedzmy 15 minut na jednym zbiegu do Roztoki w stosunku do dobrych biegaczy przeciez.
stawialem na Roberta i dobrze postawilem. nawet kiedy Kamil prowadzil a Robert byl kolo mnie ciagle w to wierzylem. to jednak jest strasznie specyficzny bieg. nawet porownujac go do biegow w alpach. a Slowak ktory dobiegl 10-ty napisal, ze jak dla kogos jest za latwo na Selmie to zaprasza na bugt
i jest tez oczywista oczywistosc - Robert wygrywa ten bieg zbiegami. to jest na prawde ciezkie do wyobrazenia, ale przy jego poziomie zbiegania powstaja roznice rzedu powiedzmy 15 minut na jednym zbiegu do Roztoki w stosunku do dobrych biegaczy przeciez.
stawialem na Roberta i dobrze postawilem. nawet kiedy Kamil prowadzil a Robert byl kolo mnie ciagle w to wierzylem. to jednak jest strasznie specyficzny bieg. nawet porownujac go do biegow w alpach. a Slowak ktory dobiegl 10-ty napisal, ze jak dla kogos jest za latwo na Selmie to zaprasza na bugt
-
- Wyga
- Posty: 124
- Rejestracja: 26 mar 2019, 21:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Gratuluję świetnego wyniku LoveBeer!
A ktoś mi wspominał, że ponoć gdzieś pisałeś, że nie jesteś w formie, że nie biegałeś w tym roku w Tatrach, nie nastawiasz się nawet na pierwszą 30tkę itp.
Napisałbyś może coś więcej co się stało z Łukaszem Zdanowskim, że aż śmigło musiało po niego lecieć? Kontuzja jakaś?
A ktoś mi wspominał, że ponoć gdzieś pisałeś, że nie jesteś w formie, że nie biegałeś w tym roku w Tatrach, nie nastawiasz się nawet na pierwszą 30tkę itp.
Napisałbyś może coś więcej co się stało z Łukaszem Zdanowskim, że aż śmigło musiało po niego lecieć? Kontuzja jakaś?
- LoveBeer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 954
- Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
- Życiówka na 10k: 34.00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Nowy Targ
- Kontakt:
dzieki!
i nie zartowalem, jest moja relacja na fb i pisze tam bez zartow, ze bylem nieprzygotowany do tego biegu. bieglem spokojnie, a moment w ktorym stwierdzilem ze o wynik jednak powalcze to bylo zejscie Przema... no tak jakos wyszlo
a Łukasz zmasakrowal sie do tego stopnia po prostu ze zabralo go smigło. wiecej tez nie wiem - byl juz za mna wtedy, trzebaby podpytac dziewczyn, bo one podobno akurat tam przebiegaly w momencie desantu.
i nie zartowalem, jest moja relacja na fb i pisze tam bez zartow, ze bylem nieprzygotowany do tego biegu. bieglem spokojnie, a moment w ktorym stwierdzilem ze o wynik jednak powalcze to bylo zejscie Przema... no tak jakos wyszlo
a Łukasz zmasakrowal sie do tego stopnia po prostu ze zabralo go smigło. wiecej tez nie wiem - byl juz za mna wtedy, trzebaby podpytac dziewczyn, bo one podobno akurat tam przebiegaly w momencie desantu.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Marcina na Grani Tatr? Chyba nie, Marcin miał jeden nieudany start w 2013 i to wszystko. Na Mardule gdzie tez jest sporo zabiegania nigdy nic spektakularnego nie pokazał. Nie chciałbym, żeby ktoś odebrał to jako jakieś umniejszanie umiejętności Roberta ale Twoj post moim zdaniem znowu nienaturalnie je powiększa.LoveBeer pisze:przede wszystkim to nie Kamil byl slaby, tylko Robert jest w Tatrach piekielnie mocny i nawet przez ludzi ktorzy go znaja - niedoceniany. wiec tu nie powinno byc zaskoczenia, ze jak to, co sie z Kamilem stalo czas na mecie to tez potwierdza. Robert ogrywal tu juz przeciez Marcina, Przemka, to teraz przyszedl czas na Kamila
i jest tez oczywista oczywistosc - Robert wygrywa ten bieg zbiegami. to jest na prawde ciezkie do wyobrazenia, ale przy jego poziomie zbiegania powstaja roznice rzedu powiedzmy 15 minut na jednym zbiegu do Roztoki w stosunku do dobrych biegaczy przeciez.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
LoveBeer - niechcący usłyszałem, że rozchodzą się Twoje drogi z ATTIQ?
-
- Dyskutant
- Posty: 40
- Rejestracja: 26 sty 2010, 17:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: toruń
Jak już mowa o mnie to się też odezwę. Robert zrobił faktycznie nieziemską robotę względem nawet siebie. Jego biegi najlepsze według ITRA były właśnie w Tatrach. Weekendowy start będzie jego najlepszym wynikiem - bijąc resztę znacznie. Czapki z głów. Nie spodziewałem się, AŻ TAK mocnego biegu w wykonaniu Roberta.
Co do mnie. Biegło mi się dobrze, a wręcz bardzo dobrze. Nie zdziwiłem się tym, bo akurat treningowo wszystko mi się też układało. Na Starorobociański wbiegłem na luzie i tu mam wrażenie, że miałem lekko ponad 3 min przewagi. Do schroniska zbiegłem spokojnie mając na uwagę fakt, że ''nabijanie'' nóg nie jest wskazane na tym etapie. Bez problemowo wybiegłem dalej. Wiedziałem, że przewaga stopniała, ale tym się nie przejmowałem. Na Ciemniak też sprawnie wbiegłem względem rekonesansu. Tutaj już widziałem Roberta i w sumie się dowiedziałem, że to on mnie właśnie goni. Wierchy zrobiłem nawet dobrze, bez ciśnienia - czułem, że NIE idzie tak sprawnie ten odcinek. Jako, że leciałem pierwszy i z czasowym zapasem nie cisnąłem. W okolicy Kopy(?) dołączył do mnie Robert. Chwilę biegł przede mną.
Faktycznie obaj skupieni kierowaliśmy na Kasprowy. Właśnie pod Kasprowym odkleiłem się bez rwania tempa. Czułem, że lekko idzie. I nawet samopoczucie zdecydowanie lepsze niż na Ciemniaku do Kopy. Tętno teraz widzę jednak, że było tutaj najwyższe ( jeżeli zegarek nie kłamie). Do Hali zbiegłem znów spokojnie, ale zmotywowany. Zrobiłem swoje na punkcie i wyruszyłem dalej. Widziałem, że na tym krótkim odcinku 1min zrobiłem.
Do D. Pańszczyca miałem kryzys emocjonalny - musiałem się uzewnętrznić. To było bardzo ciekawe doświadczenie i bardzo motywujące. Chwilę się popłakałem, powydzierałem, ale zdecydowanie odżyłem i miałem ochotę walczyć. Pod Krzyżne miałem w głowie : ''Muszę to wygrać''. Już wiecie, że nie wygrałem. Ale to nie o tym mowa.
Pod Krzyżne widziałem już Roberta. Wstępnie myślałem, że miał jakiś problem na Kasprowym. Obstawiałem Kryzys, ale pudło. Miałem na pewno 2 minuty przewagi. Nawet więcej. Krzyżne przed sobą, ale czułem, że tutaj nie zabłysnę. Końcówka miała być moja - znałem dobrze i biegowo też mi odpowiadała. Nie napierałem na Krzyżne. Narzuciłem odpowiednie tempo.
Chwila moment i czułem się bardzo źle. Myślę, że wysokość ma tutaj znaczenie. Wyssało ze mnie całą energię. Na Krzyżne czułem się słabo. Nie chciało mi się pić ani jeść mimo, że jeszcze przed chwilą nie miałem z tym problemu. Zejście z Krzyżnego to koszmar - zawroty głowy, senność i odruchy wymiotne. Jak wiecie zejście z Krzyżnego nie jest łatwe. Będąc w taki stanie tylko myślałem o bezpiecznym zejściu. Po drodze złapałem 2 strumienie aby orzeźwić twarz, głowę i kar. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje.
Robert minął mnie jak byłem już warzywem. Poruszał się w normalnym tempie. To ja osłabłem na tym etapie. Truchtałem chwilami, próbując się przecisnął przez turystów burczałem pod nosem: ''Przepraszam''. Nie miałem siły nawet takiego słowa powiedzieć. Tempo i tak nie było szybkie.
Poniżej 5 stawów już biegłem (truchtałem). Samopoczucie względem Krzyżnego 110% lepsze, ale nadal warzywem byłem. Na punkcie osłabiony byłem. Chłopacy z Teamu się mną zajeli - cola i powerade smakowały. Po wyjściu jeszcze mnie trzymało 2-3km. Uspokoiłem się i jako tako poruszałem się do mety. Wiedziałem, że Robert daleko przed, a za mną również pustki. Chociaż i tak tempo było wolne, więc się denerwowałem czy aby na pewno nikt mnie nie dogoni.
Krzyżne - Meta w moim wykonaniu to było bardzo ale to bardzo wolne tempo. Poruszałem się tylko dlatego, bo byłem 2, więc szkoda pudła i potem czytania jakiś bez sensownych komentarzy. Taką miałem motywację.
Udało się zrobić 10h ale teraz myślę, że nie był to wyśrubowany cel. Ważne, że się udał. Co do mojego miejsca: Tylko drugie i aż drugie.
Jak ktoś to dobrze zinterpretuje to super. Zadowolony mimo wszystko z biegu, a najbardziej z przygotowań.
P.S. Moje zdanie a raczej domysły na nagła bombę są problemy z wysokością, które potem wpływają na taki aspekt jak jedzenie. Wiadomym jest, że ma tutaj znaczenie zmęczenie, tętno itp. Jeszcze nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć, ale z chęcią przegadałbym temat. I jak coś - nie narzekam, a zastanawiam się jak można coś usprawnić na kolejny bieg :D
Co do mnie. Biegło mi się dobrze, a wręcz bardzo dobrze. Nie zdziwiłem się tym, bo akurat treningowo wszystko mi się też układało. Na Starorobociański wbiegłem na luzie i tu mam wrażenie, że miałem lekko ponad 3 min przewagi. Do schroniska zbiegłem spokojnie mając na uwagę fakt, że ''nabijanie'' nóg nie jest wskazane na tym etapie. Bez problemowo wybiegłem dalej. Wiedziałem, że przewaga stopniała, ale tym się nie przejmowałem. Na Ciemniak też sprawnie wbiegłem względem rekonesansu. Tutaj już widziałem Roberta i w sumie się dowiedziałem, że to on mnie właśnie goni. Wierchy zrobiłem nawet dobrze, bez ciśnienia - czułem, że NIE idzie tak sprawnie ten odcinek. Jako, że leciałem pierwszy i z czasowym zapasem nie cisnąłem. W okolicy Kopy(?) dołączył do mnie Robert. Chwilę biegł przede mną.
Faktycznie obaj skupieni kierowaliśmy na Kasprowy. Właśnie pod Kasprowym odkleiłem się bez rwania tempa. Czułem, że lekko idzie. I nawet samopoczucie zdecydowanie lepsze niż na Ciemniaku do Kopy. Tętno teraz widzę jednak, że było tutaj najwyższe ( jeżeli zegarek nie kłamie). Do Hali zbiegłem znów spokojnie, ale zmotywowany. Zrobiłem swoje na punkcie i wyruszyłem dalej. Widziałem, że na tym krótkim odcinku 1min zrobiłem.
Do D. Pańszczyca miałem kryzys emocjonalny - musiałem się uzewnętrznić. To było bardzo ciekawe doświadczenie i bardzo motywujące. Chwilę się popłakałem, powydzierałem, ale zdecydowanie odżyłem i miałem ochotę walczyć. Pod Krzyżne miałem w głowie : ''Muszę to wygrać''. Już wiecie, że nie wygrałem. Ale to nie o tym mowa.
Pod Krzyżne widziałem już Roberta. Wstępnie myślałem, że miał jakiś problem na Kasprowym. Obstawiałem Kryzys, ale pudło. Miałem na pewno 2 minuty przewagi. Nawet więcej. Krzyżne przed sobą, ale czułem, że tutaj nie zabłysnę. Końcówka miała być moja - znałem dobrze i biegowo też mi odpowiadała. Nie napierałem na Krzyżne. Narzuciłem odpowiednie tempo.
Chwila moment i czułem się bardzo źle. Myślę, że wysokość ma tutaj znaczenie. Wyssało ze mnie całą energię. Na Krzyżne czułem się słabo. Nie chciało mi się pić ani jeść mimo, że jeszcze przed chwilą nie miałem z tym problemu. Zejście z Krzyżnego to koszmar - zawroty głowy, senność i odruchy wymiotne. Jak wiecie zejście z Krzyżnego nie jest łatwe. Będąc w taki stanie tylko myślałem o bezpiecznym zejściu. Po drodze złapałem 2 strumienie aby orzeźwić twarz, głowę i kar. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje.
Robert minął mnie jak byłem już warzywem. Poruszał się w normalnym tempie. To ja osłabłem na tym etapie. Truchtałem chwilami, próbując się przecisnął przez turystów burczałem pod nosem: ''Przepraszam''. Nie miałem siły nawet takiego słowa powiedzieć. Tempo i tak nie było szybkie.
Poniżej 5 stawów już biegłem (truchtałem). Samopoczucie względem Krzyżnego 110% lepsze, ale nadal warzywem byłem. Na punkcie osłabiony byłem. Chłopacy z Teamu się mną zajeli - cola i powerade smakowały. Po wyjściu jeszcze mnie trzymało 2-3km. Uspokoiłem się i jako tako poruszałem się do mety. Wiedziałem, że Robert daleko przed, a za mną również pustki. Chociaż i tak tempo było wolne, więc się denerwowałem czy aby na pewno nikt mnie nie dogoni.
Krzyżne - Meta w moim wykonaniu to było bardzo ale to bardzo wolne tempo. Poruszałem się tylko dlatego, bo byłem 2, więc szkoda pudła i potem czytania jakiś bez sensownych komentarzy. Taką miałem motywację.
Udało się zrobić 10h ale teraz myślę, że nie był to wyśrubowany cel. Ważne, że się udał. Co do mojego miejsca: Tylko drugie i aż drugie.
Jak ktoś to dobrze zinterpretuje to super. Zadowolony mimo wszystko z biegu, a najbardziej z przygotowań.
P.S. Moje zdanie a raczej domysły na nagła bombę są problemy z wysokością, które potem wpływają na taki aspekt jak jedzenie. Wiadomym jest, że ma tutaj znaczenie zmęczenie, tętno itp. Jeszcze nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć, ale z chęcią przegadałbym temat. I jak coś - nie narzekam, a zastanawiam się jak można coś usprawnić na kolejny bieg :D
- LoveBeer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 954
- Rejestracja: 03 gru 2012, 19:45
- Życiówka na 10k: 34.00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Nowy Targ
- Kontakt:
Adamie - nie nie powieksza, wynik mowi sam za siebie. i powtarzam - to nie Kamil byl slaby, tylko Robert niedoceniany. sam go nie doceniasz w tym momencie
Mardula to jest zueplnie inny bieg. to jak porownywanie 10-ki do maratonu. bez sensu. i zbiegi na Mardule sa jednak duzo latwiejsze. a przeciez - mimo ze piszesz ze Robert nic spektularnego tam nie pokazal, to afair robil tam czasy ponizej 3:10. to jest jednak znakomity wynik. i tak nieco naokolo - na Mardule Robert nie wygralby ani z Kamilem, ani z Wojtkiem i kto wie z kim jeszcze, ale bugt to bugt
ps: tak, chodzilo mi o Rzeszóta
ps2: no tak sie poskladalo, czas cos pozmieniac.
ps3: Kamil, szapobasy, kryzysy mniejsze i wieksze mieli wszyscy, dla ciebie to moze nowosc wiesz jak skonczyl Łukasz, jego dopadlo dokladnie tam gdzie ciebie. a tak wogole, to kto nie byl tam warzywem... niech pierwszy rzuci kamieniem :D
Mardula to jest zueplnie inny bieg. to jak porownywanie 10-ki do maratonu. bez sensu. i zbiegi na Mardule sa jednak duzo latwiejsze. a przeciez - mimo ze piszesz ze Robert nic spektularnego tam nie pokazal, to afair robil tam czasy ponizej 3:10. to jest jednak znakomity wynik. i tak nieco naokolo - na Mardule Robert nie wygralby ani z Kamilem, ani z Wojtkiem i kto wie z kim jeszcze, ale bugt to bugt
ps: tak, chodzilo mi o Rzeszóta
ps2: no tak sie poskladalo, czas cos pozmieniac.
ps3: Kamil, szapobasy, kryzysy mniejsze i wieksze mieli wszyscy, dla ciebie to moze nowosc wiesz jak skonczyl Łukasz, jego dopadlo dokladnie tam gdzie ciebie. a tak wogole, to kto nie byl tam warzywem... niech pierwszy rzuci kamieniem :D
- miroszach
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1219
- Rejestracja: 20 sty 2002, 13:08
- Życiówka na 10k: 38:06
- Życiówka w maratonie: 3:07:51
- Lokalizacja: Jasło
Dla mnie Krzyżne to było jedyne podejście w życiu, na którym myślałem że za chwilę się zatrzymam i już nie ruszę.
W tym roku widziałem zbieg najlepszych z Kasprowego. W mniej więcej połowie tego zbiegu Kamil miał 20 do 30 sekund przewagi nad Robertem. Co mnie uderzyło to zbieg obu nie był aktywny. Kamil wyglądał na bardziej skoncentrowanego i napiętego. Robert natomiast wyglądał na zrelaksowanego i spokojnie wybierającego miejsc na ułożenie stóp na i między kamieniami. Spokojnie wykorzystywał grawitację dostosowując ją do trudności terenu.
Trzeci zawodnik miał już 22 minuty straty!
Love wiem, że Ty również bardzo szybko zbiegasz, niuanse różnią Cię od Roberta.
Ja po ostatnich obserwacjach Grani uważam, że ten bieg na tym poziomie zawodników nie wygrywa się jednak zbiegami. Według mnie wszystko rozgrywa się na podbiegach i utrzymaniu tempa na całym dystansie. Zbiegi są przerywnikami, na takim poziomie nie ma potrzeby tam atakować nabijając nogi ii ryzykując.
W tym roku widziałem zbieg najlepszych z Kasprowego. W mniej więcej połowie tego zbiegu Kamil miał 20 do 30 sekund przewagi nad Robertem. Co mnie uderzyło to zbieg obu nie był aktywny. Kamil wyglądał na bardziej skoncentrowanego i napiętego. Robert natomiast wyglądał na zrelaksowanego i spokojnie wybierającego miejsc na ułożenie stóp na i między kamieniami. Spokojnie wykorzystywał grawitację dostosowując ją do trudności terenu.
Trzeci zawodnik miał już 22 minuty straty!
Love wiem, że Ty również bardzo szybko zbiegasz, niuanse różnią Cię od Roberta.
Ja po ostatnich obserwacjach Grani uważam, że ten bieg na tym poziomie zawodników nie wygrywa się jednak zbiegami. Według mnie wszystko rozgrywa się na podbiegach i utrzymaniu tempa na całym dystansie. Zbiegi są przerywnikami, na takim poziomie nie ma potrzeby tam atakować nabijając nogi ii ryzykując.
[b][i]Dzień bez biegania
To dzień regenerownia
[/i][/b]
To dzień regenerownia
[/i][/b]