Komentarz do artykułu Salomon Ultra Trail Hungary - co za widoki!
- zukow2
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 01 paź 2007, 08:19
- Życiówka na 10k: 36:00
- Życiówka w maratonie: 2,52,20
- Lokalizacja: PRZEMYśL-KRÓWNIKI
2 miejsca z Przemyśla i z powrotem.
Szafa Biegacza i http://szafabiegacza.com/
- zukow2
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 01 paź 2007, 08:19
- Życiówka na 10k: 36:00
- Życiówka w maratonie: 2,52,20
- Lokalizacja: PRZEMYśL-KRÓWNIKI
A teraz szanowny autorze tego artykułu trzeba by spuścić główę i przeprosić za swoje fantazjowanie na temat zupełnie innej imprezy.
Jak można pisać o czymś co jeszcze się nie odbyło i w dodatku tak zachwalać.
Bylem , ukończyłem.
Moim zdaniem (i kilku kolegów ) to organizatorzy tego biegu powinni się uczyć od polskich organizatorów jak należy dbać o biegaczy i jak powinno się organizować biegi.
oprawa -owszem fajna. Ale całość oceniam słabo.
Jak można zmienić trasę kilka dni przed biegiem i nie zdjąć oznaczeń starej?Na punktach brakowało wody,zmiany regulaminu tuż przed otwarciem biura zawodów,niektóre miejsca fatalnie oznaczone,na mecie ani jednego zespołu ratowników! Zero posiłku regeneracyjnego.Tylko zwiezione rodzynki i owoce z punktów. Nikt kompletnie się tobą nie zajmuje po biegu. Możesz paść, umrzeć i mało by ich to interesowało. Kilka razy "odjeżdzałem" na mecie. Nikt nie zapytał ...Dopiero.kolega który wbiegł za mną pomógł mi.FATALNA ORGANIZACJA.
Jak można pisać o szybkiej trasie w tym przypadku ?Masz pojęcie co piszesz?Trasa mega trudna i wymagająca.
Było trochę plusów ale chciałem się odnieść do tych mocno wyssanych z palca informacji zawartych w artykule.
Jak można pisać o czymś co jeszcze się nie odbyło i w dodatku tak zachwalać.
Bylem , ukończyłem.
Moim zdaniem (i kilku kolegów ) to organizatorzy tego biegu powinni się uczyć od polskich organizatorów jak należy dbać o biegaczy i jak powinno się organizować biegi.
oprawa -owszem fajna. Ale całość oceniam słabo.
Jak można zmienić trasę kilka dni przed biegiem i nie zdjąć oznaczeń starej?Na punktach brakowało wody,zmiany regulaminu tuż przed otwarciem biura zawodów,niektóre miejsca fatalnie oznaczone,na mecie ani jednego zespołu ratowników! Zero posiłku regeneracyjnego.Tylko zwiezione rodzynki i owoce z punktów. Nikt kompletnie się tobą nie zajmuje po biegu. Możesz paść, umrzeć i mało by ich to interesowało. Kilka razy "odjeżdzałem" na mecie. Nikt nie zapytał ...Dopiero.kolega który wbiegł za mną pomógł mi.FATALNA ORGANIZACJA.
Jak można pisać o szybkiej trasie w tym przypadku ?Masz pojęcie co piszesz?Trasa mega trudna i wymagająca.
Było trochę plusów ale chciałem się odnieść do tych mocno wyssanych z palca informacji zawartych w artykule.
Szafa Biegacza i http://szafabiegacza.com/
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No skorom wywołany do tablicy to się odniosę.
Zawody w tym kształcie pierwszy raz jednak przekształcone z innej imprezy. Zmienił się tytuł, miejsce startu mety, główny sponsor jednak organizator, formuła i spora część trasy została jak rok temu więc wiedziałem czego mniej więcej można się spodziewać i nie uważam tego za fantazjowanie.
Trasa - tu pojawiło się kilka dziwnych plotek więc fakty. Faktycznie trasa została zmieniona ok. tydzień przed startem. Zmiany zostały wymuszone przez kierownictwo parku narodowego i władze miasteczka. Był komunikat o zmianie, była informacja żeby sobie wgrać zaktualizowany ślad gps i sam ślad. Nieprawdą jest, że trasa była oznaczana wg. pierwotnego jej przebiegu. (bo i czemu ktoś miałby znakować trasę tydzień przed biegiem?). Trasa była znakowana w piątek i sobotę wg. jej docelowego śladu. Cały piątek i część soboty lało dlatego w wielu miejscach niemożliwe było zastosowanie 'różowych kropek' a gęściej układano taśmy. Sprayem było doznaczone tylko te kawałki, które jako tako przeschły sobotnim popołudniem. W nocy przed startem 111ki trasę przemierzyło 5 wolontariuszy, każdy swój odcinek i sprawdzali jeszcze raz oznaczenia - wszystko było ok. Niestety nad ranem ktoś złośliwie zdjął część taśm. Potem zostało to doznaczone jednak część osób ze 111tki tam pogubiła drogę. Kiedy ja dobiegałem tam później (leciałem 52) to oznaczenia były już w porządku a przed newralgicznym punktem stali wolontariusze i każdego informowali żeby uważał i którędy ma biec. Oznaczenia 111 mogę ocenić tylko z opowieści jednak 52 biegło się jak po sznurku a ja potrafię się zgubić we własnym parku. Dwa razy przegapiłem zakręt ale z własnej winy - fajnie się leciało w dół i wyłączyłem na chwilę myślenie. W sumie nadrobiłem przez to może z 200m.
Na których punktach brakowało wody? Pytam bo nikt inny o tym nie wspominał, wręcz wszyscy mówili, że jedzenia i picia było opór. Kolega będąc na ostatnim punkcie już po limicie nie załapał się na coca colę ale dostał od wolontariuszki jakąś węgierską podróbkę z prywatnego zapasu.
Zespoły ratowników - Węgrzy mają trochę inne przepisy niż my. Nie ma obowiązku karetki na mecie. Natomiast zarówno na mecie jak i na każdym z punktów na trasie były zestawy ratunkowe a wolontariusze byli przeszkoleni z udzielania pierwszej pomocy.
Reanimacja na mecie - powiedziałeś komuś, że potrzebujesz pomocy? Pytam, bo różne finisze już widziałem i co jak co ale na mecie biegu ultra, szczególnie takiego w upale ogromna większość uczestników wygląda jakby wymagała hospitalizacji (a często też opieki psychiatry) i na całe szczęście póki ktoś nie powie, że coś się dzieje albo się zwyczajnie nie przewróci to z automatu nikogo do szpitala nie odwożą.
Posiłek regeneracyjny - na mecie były napoje i przekąski tak jak na punktach. Natomiast cała właściwa strefa dla finisherów była w bazie zawodów. Były tam prysznice, materace, masaże ciepłe posiłki do oporu (wyborna zupa gulaszowa i w opcji vege chyba makaron z serem), do tego kawa, cola, woda, iso. W przyjemnym chłodzie sali gimnastycznej. Po zmianie trasy trzeba było te dwie przecznice przejść. Przy pierwotnym jej kształcie baza była przewidziana rzut beretem od mety.
Szybka trasa - nie wiem co wcześniej biegałeś ale dla mnie ta trasa jest łatwiejsza od praktycznie wszystkiego co można polatać w polskich górach. Nie można oczekiwać, że 1600/52 i 4100/111 będzie cały czas z górki. Trasa jest szybka, ma minimum trudnych technicznie odcinków i bardzo niewiele naprawdę stromych. Podejście pod Kalosek jest prawie na czworaka ale to krótki fragment. Było kilka bardziej stromych zbiegów ale nie dłuższych niż 150-200m, potem się wypłaszczały. Cała reszta jest łagodnie nachylona i szeroka, bez stosu kamieni, często wręcz szutrową lub asfaltową drogą i ogromną większość da się pobiec nawet jak się nie ma na imię Oskar. Dwa dni ulewy dołożyły do tego swoje w postaci błota ale to może spotkać każdą trasę. W artykule napisałem:
Organizacji na najwyższym poziomie i życzliwości zaznałem tradycyjnie już w ogromnych ilościach. I od wolontariuszy i od współbiegaczy. Tego akurat będę bronił nawet emocjonalnie a nie tylko merytorycznie
To co ja właściwie wyssałem z palca?
Zawody w tym kształcie pierwszy raz jednak przekształcone z innej imprezy. Zmienił się tytuł, miejsce startu mety, główny sponsor jednak organizator, formuła i spora część trasy została jak rok temu więc wiedziałem czego mniej więcej można się spodziewać i nie uważam tego za fantazjowanie.
Trasa - tu pojawiło się kilka dziwnych plotek więc fakty. Faktycznie trasa została zmieniona ok. tydzień przed startem. Zmiany zostały wymuszone przez kierownictwo parku narodowego i władze miasteczka. Był komunikat o zmianie, była informacja żeby sobie wgrać zaktualizowany ślad gps i sam ślad. Nieprawdą jest, że trasa była oznaczana wg. pierwotnego jej przebiegu. (bo i czemu ktoś miałby znakować trasę tydzień przed biegiem?). Trasa była znakowana w piątek i sobotę wg. jej docelowego śladu. Cały piątek i część soboty lało dlatego w wielu miejscach niemożliwe było zastosowanie 'różowych kropek' a gęściej układano taśmy. Sprayem było doznaczone tylko te kawałki, które jako tako przeschły sobotnim popołudniem. W nocy przed startem 111ki trasę przemierzyło 5 wolontariuszy, każdy swój odcinek i sprawdzali jeszcze raz oznaczenia - wszystko było ok. Niestety nad ranem ktoś złośliwie zdjął część taśm. Potem zostało to doznaczone jednak część osób ze 111tki tam pogubiła drogę. Kiedy ja dobiegałem tam później (leciałem 52) to oznaczenia były już w porządku a przed newralgicznym punktem stali wolontariusze i każdego informowali żeby uważał i którędy ma biec. Oznaczenia 111 mogę ocenić tylko z opowieści jednak 52 biegło się jak po sznurku a ja potrafię się zgubić we własnym parku. Dwa razy przegapiłem zakręt ale z własnej winy - fajnie się leciało w dół i wyłączyłem na chwilę myślenie. W sumie nadrobiłem przez to może z 200m.
Na których punktach brakowało wody? Pytam bo nikt inny o tym nie wspominał, wręcz wszyscy mówili, że jedzenia i picia było opór. Kolega będąc na ostatnim punkcie już po limicie nie załapał się na coca colę ale dostał od wolontariuszki jakąś węgierską podróbkę z prywatnego zapasu.
Zespoły ratowników - Węgrzy mają trochę inne przepisy niż my. Nie ma obowiązku karetki na mecie. Natomiast zarówno na mecie jak i na każdym z punktów na trasie były zestawy ratunkowe a wolontariusze byli przeszkoleni z udzielania pierwszej pomocy.
Reanimacja na mecie - powiedziałeś komuś, że potrzebujesz pomocy? Pytam, bo różne finisze już widziałem i co jak co ale na mecie biegu ultra, szczególnie takiego w upale ogromna większość uczestników wygląda jakby wymagała hospitalizacji (a często też opieki psychiatry) i na całe szczęście póki ktoś nie powie, że coś się dzieje albo się zwyczajnie nie przewróci to z automatu nikogo do szpitala nie odwożą.
Posiłek regeneracyjny - na mecie były napoje i przekąski tak jak na punktach. Natomiast cała właściwa strefa dla finisherów była w bazie zawodów. Były tam prysznice, materace, masaże ciepłe posiłki do oporu (wyborna zupa gulaszowa i w opcji vege chyba makaron z serem), do tego kawa, cola, woda, iso. W przyjemnym chłodzie sali gimnastycznej. Po zmianie trasy trzeba było te dwie przecznice przejść. Przy pierwotnym jej kształcie baza była przewidziana rzut beretem od mety.
Szybka trasa - nie wiem co wcześniej biegałeś ale dla mnie ta trasa jest łatwiejsza od praktycznie wszystkiego co można polatać w polskich górach. Nie można oczekiwać, że 1600/52 i 4100/111 będzie cały czas z górki. Trasa jest szybka, ma minimum trudnych technicznie odcinków i bardzo niewiele naprawdę stromych. Podejście pod Kalosek jest prawie na czworaka ale to krótki fragment. Było kilka bardziej stromych zbiegów ale nie dłuższych niż 150-200m, potem się wypłaszczały. Cała reszta jest łagodnie nachylona i szeroka, bez stosu kamieni, często wręcz szutrową lub asfaltową drogą i ogromną większość da się pobiec nawet jak się nie ma na imię Oskar. Dwa dni ulewy dołożyły do tego swoje w postaci błota ale to może spotkać każdą trasę. W artykule napisałem:
No przyznaję błota nie przewidziałem ale taki już urok biegania w górach.Trasy są bardzo zróżnicowane. Są odcinki gdzie biegnie się szeroką, łatwą leśną ścieżką i jest bardzo szybko. Są też fragmenty gdzie dosłownie wspinamy się na czworaka po skałach. Dla każdego coś miłego.
(...)
Jest szybko - ta trasa zachęca do szybkiego biegania. I nie trzeba mieć na nazwisko Gorczyca żeby większość przebiec. Są fragmenty techniczne, ale dużo jest miejsc gdzie można się spokojnie puścić biegiem. To ciekawa i dająca dużo satysfakcji odmiana po mozolnym wdrapywaniu się w kamieniach i błocie (tak, mam na świeżo ŁUT i ciągle wspominam).
Organizacji na najwyższym poziomie i życzliwości zaznałem tradycyjnie już w ogromnych ilościach. I od wolontariuszy i od współbiegaczy. Tego akurat będę bronił nawet emocjonalnie a nie tylko merytorycznie
To co ja właściwie wyssałem z palca?
- zukow2
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 01 paź 2007, 08:19
- Życiówka na 10k: 36:00
- Życiówka w maratonie: 2,52,20
- Lokalizacja: PRZEMYśL-KRÓWNIKI
Żart.
Byliśmy na innych imprezach.To nie tylko moja opinia. Nie będę tutaj się kłócil.Nadal uważam, że Węgrzy powinni się uczyć od nas organizacji imprez ultra. Trasa z pewnością nie była szybka i do biegania.Typowa przejebka. Owszem, bardzo ciekawa i urozmaicona.Chętnie bym wrócił właśnie ze względu na tę trasę,ale z poprawką na fatalna organizację.
Pisz dalej te głupoty. Reklama dźwignią handlu.
Byliśmy na innych imprezach.To nie tylko moja opinia. Nie będę tutaj się kłócil.Nadal uważam, że Węgrzy powinni się uczyć od nas organizacji imprez ultra. Trasa z pewnością nie była szybka i do biegania.Typowa przejebka. Owszem, bardzo ciekawa i urozmaicona.Chętnie bym wrócił właśnie ze względu na tę trasę,ale z poprawką na fatalna organizację.
Pisz dalej te głupoty. Reklama dźwignią handlu.
Szafa Biegacza i http://szafabiegacza.com/
-
- Wyga
- Posty: 62
- Rejestracja: 27 sty 2013, 10:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
kisio, dzięki za fajną rekomendację. Bieg bardzo w porządku. Byłem, wino piłem i dobrze się bawiłem. Mimo, że biegłem pod limit i trochę na zacięgniętym hamulcu. To zawody ciekawe, trasa przez błoto, mgłę i słóńce dość wymagająca. Ale gdyby wcześniej nie padało przez 2 - 3 dni to byłaby drogą wręcz wyścigowa jak na bieg przełajowy - górski. Żarcia dużo i bardzo urozmaicone (kiszone ogórki miodzio po wszelkiej maści żelach i batonach), fajny izotonik (nie słodki a wręcz lekko słonawy). Na każdym punkcie cola Były jakieś drobne problemy z oznaczeniem, ponoć ktoś zdjął ale jak nie było kropek i strzałek to były taśmy. Większość trasy leciałem sam i nie specjlanie skupiałem się na nawigowaniu po prostu do przodu po śladach i do celu. Na długiej trasie była mała trudność logistyczna (ostatni punkt był 21 km przed metą ) I to wymagała troche pogłówkowania jak to rozegrać aby przy słońcu starczyło picia. Wcześniej punkty były co 10 km a nawet częściej. Można było lecieć z małym bidonem bez dużego zapasu. Fajnie było móc odśpiewać hym. Wygrał nasz rodak Oskar.
Węgrzy są dość skrupulatni jak na mój gust i sprawdzają obowiązkowe wyposażenie przed startem jak i na mecie
Mam ochotę wrócić za rok gdy nie będzie błota bo trasa daje nadzieję, na dobry czas i szybkie bieganie. A miasteczko i okolica bardzo fajna do wypoczynku i relaksu.
Chwilę biegłem z biegaczem z Polski chyba z Przemyśla jeśli dobrze pamiętam. Było to gdzies na początku trasy i też strasznie jechał na organiacje. Złapał kontuzję, to może z tego powodu wszystko go irytowało? Nie wiem czego inni oczekują na górskich biegach ale moje oczekiwania spełnione w 100%
Fakt zwyczaje troche inne Na mecie np: nie było medalu tylko koszulka finiszera. Także kolekcjonerzy metali mogą być zawiedzeni, że nie będzie trofeum na domową ścianę chwały. Chyba, że się zdobędzie pudło
Mam nadzieję, że oskee coś skrobnie z perspektywy zawodnika z przodu peletonu.
Węgrzy są dość skrupulatni jak na mój gust i sprawdzają obowiązkowe wyposażenie przed startem jak i na mecie
Mam ochotę wrócić za rok gdy nie będzie błota bo trasa daje nadzieję, na dobry czas i szybkie bieganie. A miasteczko i okolica bardzo fajna do wypoczynku i relaksu.
Chwilę biegłem z biegaczem z Polski chyba z Przemyśla jeśli dobrze pamiętam. Było to gdzies na początku trasy i też strasznie jechał na organiacje. Złapał kontuzję, to może z tego powodu wszystko go irytowało? Nie wiem czego inni oczekują na górskich biegach ale moje oczekiwania spełnione w 100%
Fakt zwyczaje troche inne Na mecie np: nie było medalu tylko koszulka finiszera. Także kolekcjonerzy metali mogą być zawiedzeni, że nie będzie trofeum na domową ścianę chwały. Chyba, że się zdobędzie pudło
Mam nadzieję, że oskee coś skrobnie z perspektywy zawodnika z przodu peletonu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 328
- Rejestracja: 16 maja 2010, 19:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To może i ja się odezwę. Trochę biegów w Polsce i Europie już przerobiłem i myślę, że w dość obiektywny sposób mogę ocenić UTH.
Trasa
Jak na górskie ultra szybka i stosunkowo płaska. Trzeba było trochę poskakać przez strumyki, ale znacznie wolę to niż kilometry asfaltu. Szybszą trasę biegłem tylko na Sudeckiej 100, ale tam jest z 800m mniej przewyższenia i w zasadzie całość można spokojnie biec. Naturalnie są biegi terenowe z jeszcze mniejszym przewyższeniem a co za tym idzie szybsze (GWINT, Transjura, Ultramaraton Podkarpacki), ale raczej ciężko nazwać je górskimi. Mocno spowalniało błoto i mgła, ale to jak kisio pisał, uroki biegania w górach. W sumie to było całkiem znośnie, bo wg prognoz spodziewałem się ulewy i burzy
Znakowanie
Jeden fragment był ewidentnie spierniczony i pogubili się tam wszyscy z czołówki. Czy taśmy były złośliwie przewieszone, czy był to błąd organizatora, tego nie wiem, ale na bank track GPS na stronie był poprawny. W kilku miejscach znakowanie było dość rzadkie co we mgle mogło sprawiać problemy. Z doświadczenia wiem, że nie ważne jak dobrze oznaczy się trasę, zawsze ktoś się zgubi. To jest kwestia doświadczenia i przyzwyczajenia. Jak zaczynałem biegać w górach to gubiłem się często, teraz gubię się jakoś mniej
Punkty
Mi niczego nie brakło, ale biegłem cały czas w czołówce i na punktach spędziłem może razem z 5 min.
Organizacja
Posiłek regeneracyjny do oporu w szkole. Kawałek do przejścia, ale przypominam że nawet na UTMB nikt Cie z talerzem za linią mety nie goni, tylko trzeba do centrum sportu drałować.
Co do ratowników nie wiem jakie mają Madziary przepisy i czy istnieje tam jakiś ichni GOPR, ale rzeczywiście karetki ani żadnych ratowników "umundurowanych" nie widziałem.
Kolego zukow2 piszesz o zmianie regulaminu w ostatniej chwili, o co dokładnie chodzi, bo może mnie coś ominęło. Natomiast osobiście mam wrażenie, że wiele osób nie doczytało materiałów wysyłanych przez organizatorów i stąd wynikały nieporozumienia (za dużo? po angielsku?)
Naturalnie również uważam, że nie możemy mieć kompleksów w kwestii organizacji imprez biegowych i inni spokojnie mogą się od Polaków uczyć, wystarczy popatrzyć chociażby na Biegi w Szczawnicy czy Łemkowyna Ultra Trail. Oczywiście do UTMB jeszcze nam brakuje ale to trochę inna liga.
Natomiast kolego zukow2 nie rozumiem o jakim handlu mówisz i dlaczego jesteś tak nieuprzejmy w swojej wypowiedzi. Oczywiście każda opinia się liczy, a ta negatywna może nawet bardziej niż pozytywna, ale po co tyle złych emocji.
Co do opierania się na opisach biegów znalezionych w internecie to pamiętajmy: UMIESZ LICZYĆ, LICZ NA SIEBIE
Trasa
Jak na górskie ultra szybka i stosunkowo płaska. Trzeba było trochę poskakać przez strumyki, ale znacznie wolę to niż kilometry asfaltu. Szybszą trasę biegłem tylko na Sudeckiej 100, ale tam jest z 800m mniej przewyższenia i w zasadzie całość można spokojnie biec. Naturalnie są biegi terenowe z jeszcze mniejszym przewyższeniem a co za tym idzie szybsze (GWINT, Transjura, Ultramaraton Podkarpacki), ale raczej ciężko nazwać je górskimi. Mocno spowalniało błoto i mgła, ale to jak kisio pisał, uroki biegania w górach. W sumie to było całkiem znośnie, bo wg prognoz spodziewałem się ulewy i burzy
Znakowanie
Jeden fragment był ewidentnie spierniczony i pogubili się tam wszyscy z czołówki. Czy taśmy były złośliwie przewieszone, czy był to błąd organizatora, tego nie wiem, ale na bank track GPS na stronie był poprawny. W kilku miejscach znakowanie było dość rzadkie co we mgle mogło sprawiać problemy. Z doświadczenia wiem, że nie ważne jak dobrze oznaczy się trasę, zawsze ktoś się zgubi. To jest kwestia doświadczenia i przyzwyczajenia. Jak zaczynałem biegać w górach to gubiłem się często, teraz gubię się jakoś mniej
Punkty
Mi niczego nie brakło, ale biegłem cały czas w czołówce i na punktach spędziłem może razem z 5 min.
Organizacja
Posiłek regeneracyjny do oporu w szkole. Kawałek do przejścia, ale przypominam że nawet na UTMB nikt Cie z talerzem za linią mety nie goni, tylko trzeba do centrum sportu drałować.
Co do ratowników nie wiem jakie mają Madziary przepisy i czy istnieje tam jakiś ichni GOPR, ale rzeczywiście karetki ani żadnych ratowników "umundurowanych" nie widziałem.
Kolego zukow2 piszesz o zmianie regulaminu w ostatniej chwili, o co dokładnie chodzi, bo może mnie coś ominęło. Natomiast osobiście mam wrażenie, że wiele osób nie doczytało materiałów wysyłanych przez organizatorów i stąd wynikały nieporozumienia (za dużo? po angielsku?)
Naturalnie również uważam, że nie możemy mieć kompleksów w kwestii organizacji imprez biegowych i inni spokojnie mogą się od Polaków uczyć, wystarczy popatrzyć chociażby na Biegi w Szczawnicy czy Łemkowyna Ultra Trail. Oczywiście do UTMB jeszcze nam brakuje ale to trochę inna liga.
Natomiast kolego zukow2 nie rozumiem o jakim handlu mówisz i dlaczego jesteś tak nieuprzejmy w swojej wypowiedzi. Oczywiście każda opinia się liczy, a ta negatywna może nawet bardziej niż pozytywna, ale po co tyle złych emocji.
Co do opierania się na opisach biegów znalezionych w internecie to pamiętajmy: UMIESZ LICZYĆ, LICZ NA SIEBIE
- zoltar7
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5288
- Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
- Życiówka na 10k: żenująca
- Życiówka w maratonie: brak
Ja pierwszy raz byłem na imprezie ultra (52km) i drugi raz w życiu na imprezie o charakterze biegu górskiego (poprzednio ŁUT 29) więc mogę być nieobiektywny, ale ponieważ się nie znam to się wypowiem.
Trasa fajna, urozmaicona i malownicza. Czy szybka to nie wiem, może jak by nie było tyle błota na tych pierwszych kilku kilometrach (śmiech) to może by i taka była, ale przynajmniej dobrze, że pogoda dopisała i nie padało. Oznaczenia trasy na 52km były ok., początkowo różnie z tym było, ale ostatnie 20km to było oznaczone wzorcowo, z wyjątkiem końcówki trasy w Szentendre, gdzie, trudno było się może i zgubić, ale bardzo trzeba było uważać aby nie skręcić w niewłaściwy mostek. Fajne było i to, że bieg zaczynał się i kończył w tym samym miejscu a miejscem tym był ryneczek w uroczym miasteczku. Co więcej aby tam dobiec trzeba było biec między turystami, co było fajne. Generalnie atmosfera finiszu była kameralna i to należy odnotować na plus. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że w tym samym miasteczku można było znaleźć nocleg za 50-60 zł za dzień od osoby, blisko jest do sklepów, restauracji czy kawiarni.
Generalnie bieg na plus, ale jak wiadomo każdy plus składa się z dwóch minusów.
Minusy były w mojej ocenie co najmniej cztery:
1. brak wodopoju na ostatnich 20km, przy czym uważam, że wystarczyło postawić 2-3 wolontariuszy z samą wodą powiedzmy 5-6 km przed metą (tam gdzie biegło się po otwartym nasłonecznionym obszarze) i byłoby ok.
2. podejście (o nachyleniu 85 st. ) na 40 (trasa 52km) / 100 km (trasa 111km) było nieporozumieniem... rozumiem, że organizator chciał nam pozwolić poznać piękno węgierskiego krajobrazu (bo po pokonaniu tego podejścia wybiegało się na polanę na szczycie skąd roztaczał się wspaniały widok na Dunaj - bo to był Dunaj no nie ), ale czy na końcu "szybkiej" trasy powinno się serwować takie atrakcje to nie wiem
3. ja ani nikt z moich 4 znajomych nie powziął żadną drogą informacji, że po biegu masaże i jedzenie jest w szkole (chociaż wiedzieliśmy, że po biegu coś takiego ma być), z drugiej strony nikt z nas nie wpadł na to, aby o to zapytać na mecie organizatora. Po prostu po biegu zabrakło jasnego przekazu, że coś takiego jest w szkole. Strata niewielka, bo mieszkaliśmy niedaleko, więc prysznic każdy sobie zorganizował, a wyszynk zrobiliśmy sobie w restauracji niedaleko mety. Generalnie organizator miał pewne problemy z przekazywaniem informacji, bo np. jak poszliśmy odebrać pakiety startowe do szkoły to się okazało, że trzeba tam pokazać, że się posiada obowiązkowe wyposażenie... co oznaczało, że trzeba z powrotem lecieć na kwaterę po wyposażenie...
4. cena biegu jak na polskie standardy wysoka, bo w pakiecie nic nie było poza numerem, medalu pamiątkowego nie było (co dla mnie nie jest problemem, ale są tacy co bez medalu "nie biegną"), i punkty odżywcze były jak na polskie standardy (np. ŁUT) bardzo ubogie w jedzenie.
Na minus trzeba też odnotować fakt, że limit czasowy na 52km (które urosły w przeddzień zawodów do 54km) były wyśrubowane. Na 52 km 1/4 uczestników przekroczyła limit czasowy (nie licząc tych co w ogóle nie ukończyli zawodów, bo łącznie tych co nie ukończyło zawodów i przekroczyło limit było 40% wszystkich uczestników!!). Oczywiście jest to bardzo względne, bo osoba która biega maraton uliczny poniżej 3h30 to raczej spokojnie się w limicie mogła zmieścić. Z drugiej strony, gdyby padał deszcz (tak jak to miało miejsce następnego dnia po zawodach) to prawdopodobnie w limicie nie zmieściłoby się 60% uczestników. Trochę to bez sensu, bo jedyny efekt tego to taki, że organizatorowi pozostał spory zapas niewykorzystanych koszulek finiszera... nie wiem po co tak śrubować na dystansie 54km limity czasowe, czemu to miało służyć?
Trasa fajna, urozmaicona i malownicza. Czy szybka to nie wiem, może jak by nie było tyle błota na tych pierwszych kilku kilometrach (śmiech) to może by i taka była, ale przynajmniej dobrze, że pogoda dopisała i nie padało. Oznaczenia trasy na 52km były ok., początkowo różnie z tym było, ale ostatnie 20km to było oznaczone wzorcowo, z wyjątkiem końcówki trasy w Szentendre, gdzie, trudno było się może i zgubić, ale bardzo trzeba było uważać aby nie skręcić w niewłaściwy mostek. Fajne było i to, że bieg zaczynał się i kończył w tym samym miejscu a miejscem tym był ryneczek w uroczym miasteczku. Co więcej aby tam dobiec trzeba było biec między turystami, co było fajne. Generalnie atmosfera finiszu była kameralna i to należy odnotować na plus. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że w tym samym miasteczku można było znaleźć nocleg za 50-60 zł za dzień od osoby, blisko jest do sklepów, restauracji czy kawiarni.
Generalnie bieg na plus, ale jak wiadomo każdy plus składa się z dwóch minusów.
Minusy były w mojej ocenie co najmniej cztery:
1. brak wodopoju na ostatnich 20km, przy czym uważam, że wystarczyło postawić 2-3 wolontariuszy z samą wodą powiedzmy 5-6 km przed metą (tam gdzie biegło się po otwartym nasłonecznionym obszarze) i byłoby ok.
2. podejście (o nachyleniu 85 st. ) na 40 (trasa 52km) / 100 km (trasa 111km) było nieporozumieniem... rozumiem, że organizator chciał nam pozwolić poznać piękno węgierskiego krajobrazu (bo po pokonaniu tego podejścia wybiegało się na polanę na szczycie skąd roztaczał się wspaniały widok na Dunaj - bo to był Dunaj no nie ), ale czy na końcu "szybkiej" trasy powinno się serwować takie atrakcje to nie wiem
3. ja ani nikt z moich 4 znajomych nie powziął żadną drogą informacji, że po biegu masaże i jedzenie jest w szkole (chociaż wiedzieliśmy, że po biegu coś takiego ma być), z drugiej strony nikt z nas nie wpadł na to, aby o to zapytać na mecie organizatora. Po prostu po biegu zabrakło jasnego przekazu, że coś takiego jest w szkole. Strata niewielka, bo mieszkaliśmy niedaleko, więc prysznic każdy sobie zorganizował, a wyszynk zrobiliśmy sobie w restauracji niedaleko mety. Generalnie organizator miał pewne problemy z przekazywaniem informacji, bo np. jak poszliśmy odebrać pakiety startowe do szkoły to się okazało, że trzeba tam pokazać, że się posiada obowiązkowe wyposażenie... co oznaczało, że trzeba z powrotem lecieć na kwaterę po wyposażenie...
4. cena biegu jak na polskie standardy wysoka, bo w pakiecie nic nie było poza numerem, medalu pamiątkowego nie było (co dla mnie nie jest problemem, ale są tacy co bez medalu "nie biegną"), i punkty odżywcze były jak na polskie standardy (np. ŁUT) bardzo ubogie w jedzenie.
Na minus trzeba też odnotować fakt, że limit czasowy na 52km (które urosły w przeddzień zawodów do 54km) były wyśrubowane. Na 52 km 1/4 uczestników przekroczyła limit czasowy (nie licząc tych co w ogóle nie ukończyli zawodów, bo łącznie tych co nie ukończyło zawodów i przekroczyło limit było 40% wszystkich uczestników!!). Oczywiście jest to bardzo względne, bo osoba która biega maraton uliczny poniżej 3h30 to raczej spokojnie się w limicie mogła zmieścić. Z drugiej strony, gdyby padał deszcz (tak jak to miało miejsce następnego dnia po zawodach) to prawdopodobnie w limicie nie zmieściłoby się 60% uczestników. Trochę to bez sensu, bo jedyny efekt tego to taki, że organizatorowi pozostał spory zapas niewykorzystanych koszulek finiszera... nie wiem po co tak śrubować na dystansie 54km limity czasowe, czemu to miało służyć?
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.