Moja cierpliwość została wystawiona na próbę, której niestety nie przeszła

We wtorek napisałam długi tekst. Już kończyłam i tylko coś chciałam wstawić –no i coś kliknęłam i... tekst cały poszedł się bujać. Trudno, bywa. Było już późno, więc postanowiłam napisać to samo następnego dnia. I na drugi dzień…dokładnie to samo. Już kończyłam tekst, już tylko link wstawić …No i teraz mam uraz

No ale jak mam przebiec maraton, to nie mogę przejmować się takimi drobiazgami i popełniam trzecią próbę dokonania wpisu na blogu
Nareszcie szaleję na moich kochanych wałach wiślanych. To znaczy ‘szaleję’ w przypadku mojego tempa biegania, to dość duże nadużycie, ale biorąc pod uwagę to co dzieje się w mojej głowie w tym czasie, to można śmiało nazwać to szaleństwem. Euforia

Za mną trzy dni biegania. We wtorek :
11,600 km – w tym 5xkilometrowki po 5’15 i z kilometrem odpoczynku. Wyszło ciut szybciej. Ostatni nawet 5’03. WOW


W środę miał być test na 10km w tętnie nieprzekracającym 85%. Potem przebieżki. Niestety nie wyszło, bo na końcu wału jak lunęło, to drogi przed sobą nie widziałam. Fajnie się biegło w tej ulewie, tylko po pierwsze bałam się że będzie burza - strasznie się boję , a po drugie trochę martwiłam się o telefon. Dołączył do mnie kolega ultramaratończyk. Razem było weselej w tym deszczu no ale trening nie wyszedł jak trza.
Wczoraj drugie podejście i już wyszło tak jak miało być. Zadanie – pilnować tętna przez 10 km do maks 85%. Wyszło tak:
1) 5’48
2) 5’45
3) 5’52
4) 5’55
5) 5’56
6) 6’07
7) 6’12
8) 6’12
9) 6’13
10) 6’16
Potem 2 kaemy przebieżek po 10x100. Kurcze, jestem jednak wolna

No trudno, ktoś musi biegać wolniej, żeby szybciej biegać mógł ktoś. I just wanna run

Przywiozłam z Anglii nowy sprzęt ( mamy w domu ‘tylko’ trzy rowery szosowe, jedne stacjonarny, taśmy TRX, drążki i inne drobne typu piłki), Kupiłam just amazing roller do masażu. Teraz się będziemy masować
