Wprawdzie nie w Warszawie, ale w Krakowie.
Nie zawsze mogę rano, zresztą lubię wieczorne bieganie (typ sowy;-))
Biegam... czasami ciemniejszy zaułek dodaje mi dodatkowej porcji adrenaliny i wówczas mam lepszą prędkość;-))
A bardziej serio - staram się pilnować jednak raczej uczęszczanych tras. Asfalt pod nogami, światło latarni. Mam kilka punktów 'ciemnych' i teraz, w trakcie biegów porannych badam możliwości zorganizowania 'objazdów' i tras alternatywnych.
A, łudzę się, że ubrania treningowe z działu męskiego - zwykłe, czarne, bez różowych ozdobników - sprawiają że mniej rzucam siew oczy;-)))
Bieganie po zmroku
Moderator: beata
- scieslik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 332
- Rejestracja: 18 paź 2011, 21:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chruszczobród
Po zmroku co prawda nie biegam, ale na takim za...piu w lesie, że jeśli ktoś się napatoczy to już się boję.
Miałam już za sobą spotkanie faceta z siekierą, chyba po drewno do lasu przyszedł ale niepokój był.
Ostatnio wysiadam przy lesie i kieruje się na swoją ścieżkę a tu z lasu wyjeżdża pan z panią na rowerach, widać mieszkańcy okolicy, na mój widok zatrzymują się i nie mogą wzroku oderwać. Głupio jakoś było jak się tak gapili, ale ja ścieżka i truchcik. Za chwilę oglądam się i widzę, że oni jadą w moim kierunku. Znowu się oglądam - jadą ok.3m za mną. Myśli głupie zaczęły mi się w głowie kłębić, no bo jakie mam szanse: odludzie totalne, ich dwóch i to na rowerach a ze mnie marny biegacz
Oglądam się ponownie - nikogo nie ma. Pięknie - myślę - wrócili do samochodu (w aucie był rower, który od razu po treningu mąż miał zawieźć do serwisu).
Darując obrazy jakie moja wyobraźnia produkowała - żadnej przyjemności tego dnia z biegania nie miałam.
Chyba kupie sobie gaz, to przynajmniej będę spokojniejsza.
Miałam już za sobą spotkanie faceta z siekierą, chyba po drewno do lasu przyszedł ale niepokój był.
Ostatnio wysiadam przy lesie i kieruje się na swoją ścieżkę a tu z lasu wyjeżdża pan z panią na rowerach, widać mieszkańcy okolicy, na mój widok zatrzymują się i nie mogą wzroku oderwać. Głupio jakoś było jak się tak gapili, ale ja ścieżka i truchcik. Za chwilę oglądam się i widzę, że oni jadą w moim kierunku. Znowu się oglądam - jadą ok.3m za mną. Myśli głupie zaczęły mi się w głowie kłębić, no bo jakie mam szanse: odludzie totalne, ich dwóch i to na rowerach a ze mnie marny biegacz
Oglądam się ponownie - nikogo nie ma. Pięknie - myślę - wrócili do samochodu (w aucie był rower, który od razu po treningu mąż miał zawieźć do serwisu).
Darując obrazy jakie moja wyobraźnia produkowała - żadnej przyjemności tego dnia z biegania nie miałam.
Chyba kupie sobie gaz, to przynajmniej będę spokojniejsza.
- scieslik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 332
- Rejestracja: 18 paź 2011, 21:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chruszczobród
No niestety gaz chyba na nic by my się dzisiaj nie przydał
Po biegu wracam na parking a tam pełno samochodów i myśliwych (chyba). Oczywiście głupie komentarze, ale to pikuś. Wkurzyłam się jak jeden łapał mnie za nogę w celu sprawdzenia tętna. 20 chłopa dookoła i jedyne co mogłam zrobić to uciec stamtąd. A szlag mnie trafiał, bo musiałam czekać aż łaskawie odblokują mi auto.
Po biegu wracam na parking a tam pełno samochodów i myśliwych (chyba). Oczywiście głupie komentarze, ale to pikuś. Wkurzyłam się jak jeden łapał mnie za nogę w celu sprawdzenia tętna. 20 chłopa dookoła i jedyne co mogłam zrobić to uciec stamtąd. A szlag mnie trafiał, bo musiałam czekać aż łaskawie odblokują mi auto.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
Zoltar jak Kopciuszek niemalze....zoltar7 pisze:Jak raz mi Pardita napisała po godz. 21 w niedzielę, że przebiegła w tygodniu więcej kilometrów niż ja, to się zerwałem i niewiele przed godz. 22 poleciałem... udało mi się skończyć przed godz. 24... przebiegłem wtedy dystans półmaratonu... no ale wtedy chodziło przecież o (męską) godność, więc może to nie jest najlepszy przykładmakare1 pisze:Chadzam jednak wieczorami na spacery z "ciągnącym" psem i obserwuję licznych biegaczy na oswietlonej i odsnieżonej zimą ścieżce rowerowej. Niektórzy to nawet są extremalni bo i po 23-ej widuję
ja w lato popylam o swicie, bo sie nie lubie pocic. A poza tym do wieczora to moze mi sie odechciec biegac, wiec lepiej "odwalic" to rano o 5 RANO.
W zimie gorzej, bo rano jest baaardzo zimno i wtedy przechodze na tryb przepoludniowy (ale mam taka prace, ze moge sobie na to pozwolic).
Moj Narzeczony ladnie mi psa wytrenowal do biegania, wiec moglabym go brac ze soba na dzikie biegi po lasach i po ciemku (pies nasz to wielkie bydle w dodatku kudlate, wiec straszy ludzi). ale.. psina ma juz 7 lat i wiecej niz 5-8km to nie uciągnie... nie to, co pańcia