Komentarz do artykułu Nie zawsze bieganie=odchudzanie
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Tłuszczów organizm nie wydala zbyt wiele. Nadmiar oczywiście trafia do komórek tłuszczowych, tak jak zwykle.
Ale trawią się znacznie wolniej od węgli, więc kalorie dopływające z posiłku zasilają organizm dłużej i przez dłuższy czas zaspakajają bieżące potrzeby. Po drugie nie tworzą się trójglicerydy, przynajmniej nie w takim stopniu jak po węglach. I to jest kluczowe dla magazynowania i spalania tłuszczów, bo pojedyncze kwasy tłuszczowe bez przeszkód przechodzą do i z komórek tłuszczowych i trafiają do krwi, a stamtąd do mięśni. Trójglicerydy nie mogą się w ogóle wydostać z komórek tłuszczowych.
Tak że jedząc tłuszcze i białko po prostu jesteś mniej głodny i nie pilnując w ogóle kalorii jesz adekwatnie do potrzeb.
Gdy jesz węgle, to wszystko co jest trawione w trybie alarmowym jest usuwane insuliną do glikogenu i tłuszczu, bo nadmiar jest trujący. W dodatku tłuszcz przerabiany jest szybko na trójglicerydy i nie może się później z komórek wydostać - efektem jest szybszy głód, bo brakuje substancji odżywczych, mimo że tłuszczyk jest.
Gdy jesz tłuszcze, to są wolniej trawione i stopniowo wykorzystywane, nadmiar trafia do komórek tłuszczowych, ale nie ma też problemu z odzyskaniem go w razie potrzeby - w efekcie bardzo długo po posiłku czuje się sytość. Tłuszcze są bardzo sycące, więc je się ich znacznie mniej niż węgli.
To nie jest tak że tłuszcz w organiźmie to taki worek, gdzie pod koniec dnia organizm sobie odkłada nadmiar kalorii. Kalorie do tkanki tłuszczowej trafiają praktycznie zawsze, po każdym posiłku którego organizm nie wykorzysta na bieżąco. Tyle że węglowodany, a ściśle wydzielana przy ich trawieniu insulina, upośledzają odzyskiwanie tego tłuszczu w miarę potrzeb. I dlatego się tyje jedząc zbyt dużo węgli - po każdym posiłku jakaś tam mała część zapasu pozostaje w tkankach.
Ale trawią się znacznie wolniej od węgli, więc kalorie dopływające z posiłku zasilają organizm dłużej i przez dłuższy czas zaspakajają bieżące potrzeby. Po drugie nie tworzą się trójglicerydy, przynajmniej nie w takim stopniu jak po węglach. I to jest kluczowe dla magazynowania i spalania tłuszczów, bo pojedyncze kwasy tłuszczowe bez przeszkód przechodzą do i z komórek tłuszczowych i trafiają do krwi, a stamtąd do mięśni. Trójglicerydy nie mogą się w ogóle wydostać z komórek tłuszczowych.
Tak że jedząc tłuszcze i białko po prostu jesteś mniej głodny i nie pilnując w ogóle kalorii jesz adekwatnie do potrzeb.
Gdy jesz węgle, to wszystko co jest trawione w trybie alarmowym jest usuwane insuliną do glikogenu i tłuszczu, bo nadmiar jest trujący. W dodatku tłuszcz przerabiany jest szybko na trójglicerydy i nie może się później z komórek wydostać - efektem jest szybszy głód, bo brakuje substancji odżywczych, mimo że tłuszczyk jest.
Gdy jesz tłuszcze, to są wolniej trawione i stopniowo wykorzystywane, nadmiar trafia do komórek tłuszczowych, ale nie ma też problemu z odzyskaniem go w razie potrzeby - w efekcie bardzo długo po posiłku czuje się sytość. Tłuszcze są bardzo sycące, więc je się ich znacznie mniej niż węgli.
To nie jest tak że tłuszcz w organiźmie to taki worek, gdzie pod koniec dnia organizm sobie odkłada nadmiar kalorii. Kalorie do tkanki tłuszczowej trafiają praktycznie zawsze, po każdym posiłku którego organizm nie wykorzysta na bieżąco. Tyle że węglowodany, a ściśle wydzielana przy ich trawieniu insulina, upośledzają odzyskiwanie tego tłuszczu w miarę potrzeb. I dlatego się tyje jedząc zbyt dużo węgli - po każdym posiłku jakaś tam mała część zapasu pozostaje w tkankach.
The faster you are, the slower life goes by.
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To są teorie nie mające większego pokrycia w praktyce.klosiu pisze:Tłuszczów organizm nie wydala zbyt wiele. Nadmiar oczywiście trafia do komórek tłuszczowych, tak jak zwykle.
Ale trawią się znacznie wolniej od węgli, więc kalorie dopływające z posiłku zasilają organizm dłużej i przez dłuższy czas zaspakajają bieżące potrzeby. Po drugie nie tworzą się trójglicerydy, przynajmniej nie w takim stopniu jak po węglach. I to jest kluczowe dla magazynowania i spalania tłuszczów, bo pojedyncze kwasy tłuszczowe bez przeszkód przechodzą do i z komórek tłuszczowych i trafiają do krwi, a stamtąd do mięśni. Trójglicerydy nie mogą się w ogóle wydostać z komórek tłuszczowych.
Tak że jedząc tłuszcze i białko po prostu jesteś mniej głodny i nie pilnując w ogóle kalorii jesz adekwatnie do potrzeb.
Gdy jesz węgle, to wszystko co jest trawione w trybie alarmowym jest usuwane insuliną do glikogenu i tłuszczu, bo nadmiar jest trujący. W dodatku tłuszcz przerabiany jest szybko na trójglicerydy i nie może się później z komórek wydostać - efektem jest szybszy głód, bo brakuje substancji odżywczych, mimo że tłuszczyk jest.
Gdy jesz tłuszcze, to są wolniej trawione i stopniowo wykorzystywane, nadmiar trafia do komórek tłuszczowych, ale nie ma też problemu z odzyskaniem go w razie potrzeby - w efekcie bardzo długo po posiłku czuje się sytość. Tłuszcze są bardzo sycące, więc je się ich znacznie mniej niż węgli.
To nie jest tak że tłuszcz w organizmie to taki worek, gdzie pod koniec dnia organizm sobie odkłada nadmiar kalorii. Kalorie do tkanki tłuszczowej trafiają praktycznie zawsze, po każdym posiłku którego organizm nie wykorzysta na bieżąco. Tyle że węglowodany, a ściśle wydzielana przy ich trawieniu insulina, upośledzają odzyskiwanie tego tłuszczu w miarę potrzeb. I dlatego się tyje jedząc zbyt dużo węgli - po każdym posiłku jakaś tam mała część zapasu pozostaje w tkankach.
Osoba przyzwyczajona do zjadania porcji o danej objętości- bez liczenia kalorii zje taką porcję bez względu na ilość zawartych w niej kalorii i tyle.
Atkins teoretyzował a w praktyce był zwyczajnie gruby. Giuliani po kolacji z nim skwitował: "facet był gruby a jedzenie paskudne". Polscy optymalni na swoich grupach pisali, że jak nie pilnowali histerycznie porcji zjadanych- to tyli mimo zachowania BTW.
Co do tego gadania o węglowodanach - zaczynam się czuć jak chodzący cud. Jem pi razy drzwi jak zaleca piramida WHO czyli podstawą są węglowodany - od zawsze jestem szczuplutka, w życiu się nie odchudzałam, nie umiem liczyć kalorii, przekroczyłam 40tkę i mam 2 dzieci- więc za sobą takie burze hormonalne mogące powodować tycie jakich żaden z panów tu nie przejdzie. Nie mam podwyższonego cholesterolu, ciśnienia, ani nawet nie dostałam jeszcze żadnego zawału czy udaru choć 100% moich posiłków zawiera węglowodany.

Nie mam napadów głodu co 2 godziny, jem 4 w lato często tylko 3 posiłki dziennie. Owoce jem od obiadu do nocy w sezonie do wypęku i dziwnym trafem- właśnie wtedy samoistnie spadam z wagi około 1,5-2 kilo i dobijam do "szałowych" 47-48 kilo.
Tarczycę mam zdrową.
I co na to teorie mówiące o szkodliwości węglowodanów w diecie?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
To nie ma nic do rzeczy, moja zona tez tak ma ale naprzyklad jej siostra juz nie. Ja podobnie, mam kolege ktory przy moim wzroscie wazy ponizje 80kg wpieprzajac co popadnie. Ja pilnujac jakos tam diety i biegajac walcze o to zeby zejsc ponizej 90kg.cava pisze: Co do tego gadania o węglowodanach - zaczynam się czuć jak chodzący cud. Jem pi razy drzwi jak zaleca piramida WHO czyli podstawą są węglowodany - od zawsze jestem szczuplutka, w życiu się nie odchudzałam, nie umiem liczyć kalorii, przekroczyłam 40tkę i mam 2 dzieci- więc za sobą takie burze hormonalne mogące powodować tycie jakich żaden z panów tu nie przejdzie. Nie mam podwyższonego cholesterolu, ciśnienia, ani nawet nie dostałam jeszcze żadnego zawału czy udaru choć 100% moich posiłków zawiera węglowodany.To gdzie te trójglicerydy i narastająca tkanka tłuszczowa odwęgolodanowa?
Nie mam napadów głodu co 2 godziny, jem 4 w lato często tylko 3 posiłki dziennie. Owoce jem od obiadu do nocy w sezonie do wypęku i dziwnym trafem- właśnie wtedy samoistnie spadam z wagi około 1,5-2 kilo i dobijam do "szałowych" 47-48 kilo.
Tarczycę mam zdrową.
I co na to teorie mówiące o szkodliwości węglowodanów w diecie?
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
fantom pisze:To nie ma nic do rzeczy, moja zona tez tak ma ale naprzyklad jej siostra juz nie. Ja podobnie, mam kolege ktory przy moim wzroscie wazy ponizje 80kg wpieprzajac co popadnie. Ja pilnujac jakos tam diety i biegajac walcze o to zeby zejsc ponizej 90kg.cava pisze: Co do tego gadania o węglowodanach - zaczynam się czuć jak chodzący cud. Jem pi razy drzwi jak zaleca piramida WHO czyli podstawą są węglowodany - od zawsze jestem szczuplutka, w życiu się nie odchudzałam, nie umiem liczyć kalorii, przekroczyłam 40tkę i mam 2 dzieci- więc za sobą takie burze hormonalne mogące powodować tycie jakich żaden z panów tu nie przejdzie. Nie mam podwyższonego cholesterolu, ciśnienia, ani nawet nie dostałam jeszcze żadnego zawału czy udaru choć 100% moich posiłków zawiera węglowodany.To gdzie te trójglicerydy i narastająca tkanka tłuszczowa odwęgolodanowa?
Nie mam napadów głodu co 2 godziny, jem 4 w lato często tylko 3 posiłki dziennie. Owoce jem od obiadu do nocy w sezonie do wypęku i dziwnym trafem- właśnie wtedy samoistnie spadam z wagi około 1,5-2 kilo i dobijam do "szałowych" 47-48 kilo.
Tarczycę mam zdrową.
I co na to teorie mówiące o szkodliwości węglowodanów w diecie?
Co nie ma nic do rzeczy?
Coś (węglowodany) wg. teorii działa tak a nie inaczej, albo nie działa tak jak teoria mówi, więc teoria jest do bani.
Mi tez koleżanki mówią- bo Ty możesz jeść ile/co chcesz, ale nie zadają sobie trudu zdać sprawy- zapytać mnie i dowiedzieć się- ze np. nie jem słodyczy, drożdżowych bułek, pączków do kawki itp na co dzień, tylko zdarza mi się to zjeść _czasami_- bo jak mnie widzą raz na jakiś czas to owszem ciastko do kawki zjem.
Nie widzą i często nie wiedzą - ze wieczorem nie siedzę i nie ślepię w monitor TV czy komputera, tylko coś tam zawsze się ruszałam, a jak się nie ruszałam- to mniej jadłam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Kazda teoria ma swoje wyjatki. Ektomorficy sa takim wlasnie wyjatkiem.cava pisze: Co nie ma nic do rzeczy?
Coś (węglowodany) wg. teorii działa tak a nie inaczej, albo nie działa tak jak teoria mówi, więc teoria jest do bani.
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
fantom pisze:Kazda teoria ma swoje wyjatki. Ektomorficy sa takim wlasnie wyjatkiem.cava pisze: Co nie ma nic do rzeczy?
Coś (węglowodany) wg. teorii działa tak a nie inaczej, albo nie działa tak jak teoria mówi, więc teoria jest do bani.
Co ma piernik do wiatraka?
Typ ektomorficzny ma tendencje do budowania określonego _kształtu_ mięśni a nie do innego trawienia (?) przyswajania(?) węglowodanów czy tłuszczy.
Mało to grubych ektomorfików ?
Dodatkowo- ektomorfik , z założenia posiadający drobniejszą budowę i mniejsza ilość masy mięśniowej , powinien z założenia mieć wolniejszy metabolizm- przecież sami tu Panowie wielokrotnie pisaliście, co i wszędzie można doczytać, ze im większy % mięśni w ciele tym szybszy metabolizm.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Oczywiscie ze nie mozna szukac wymowek typu "ja mam taka budowe ciala" ale uwarunkowania genetyczne naprawde moga miec znaczenie. Kazdy moze schudnac ale niektorym przychodzi to bardzo latwo albo w ogole nie maja z tym problemow a inni juz maja gorzej. Inna sprawa to juz jakies problemy hormonalne ktore moga wynikac naprzyklad z zaniedban okresu dzieciecego bo babcia mowila "no zjedz jeszcze ziemniaczka za tatusia i mamusie". Takze trzeba patrzec na problem wielowymiarowo, ty widocznie nie masz tendencji do tycia ale to nie oznacza ze problem podazy weglowodanow nie istnieje.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
cava --> no co tu dużo mówić, wiele to znasz szczupłych kobiet po czterdziestce? Najwyraźniej jesteś takim chodzącym cudem, bo większość kobiet w tym wieku nie jest specjalnie szczupła. Masz super metabolizm insuliny, albo twoja tkanka tłuszczowa staje się insulinooporna w tym samym tempie co mięśnie i wątroba. U większości ludzi z czasem mięśnie i wątroba stają się insulinooporne, a tkanka tłuszczowa nie - i wtedy tyją.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Polecam taki link http://www.drmichalak.pl/data/studenci/bioch2.htm. Troche ciezko przez niego przejsc takiemu lajkonikowi jak ja ale jest tam kilka punktow z ktorych mozna okreslic od czego zaleza pewne rzeczy np to:
Obie reakcje zamiany pirogronianu na acetylo-CoA bądź szczawiooctan są ściśle regulowane przez wiele sprzężeń zwrotnych, gdyż jest to jeden z najbardziej węzłowych punktów metabolizmu. Siła oddziaływania tych sprzężeń a więc również procentowy podział rozpadu na szczawiooctan bądź acetylo-CoA podlegają zmienności osobniczej. Jest to jeden z ważniejszych punktów, z których wynika tzw. typ metaboliczny danego człowieka. W największym uproszczeniu można powiedzieć, że osoby, u których zamiana na acetylo-CoA jest wolna, będą miały tendencję do tycia. Gromadzenie się wtedy w mitochondrium i cytoplazmie cząsteczek cyklu Krebsa i glikolizy będzie powodować ich wchodzenie w cykl pentozowy i generowanie wodoru do syntez kwasów tłuszczowych i cholesterolu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Kolego powtarzasz sie ale ten artykul ktory przytoczylem czesciowo potwierdza to co napisales
Zauważmy, że bez wodoru powstałego w szlaku cyklu pentozowego, a przenoszonego przez NADP, nie zajdzie w organizmie synteza kwasów tłuszczowych ani cholesterolu. Wynika to z faktu, że cykl pentozowy, jest ilościowo zdecydowanie dominującym źródłem NADPH2 potrzebnego do syntez. Intensywność tego szlaku zależy w dużej mierze od ilości zjadanych węglowodanów. Każdy wie, że tyje się od słodyczy. Wynika to z praw biochemii rządzących naszym organizmem. Tłuszcz spożyty równocześnie z cukrem nasila jedynie szlak cyklu pentozowego. Jeśli jednak węglowodany się ograniczy do niezbędnego minimum, to spożywając sam tłuszcz nie przytyje się. Osobną kwestią jest natomiast, jaka proporcja tłuszczu do węglowodanów jest korzystna z punktu widzenia indywidualnego typu metabolicznego.
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
klosiu pisze:cava --> no co tu dużo mówić, wiele to znasz szczupłych kobiet po czterdziestce? Najwyraźniej jesteś takim chodzącym cudem, bo większość kobiet w tym wieku nie jest specjalnie szczupła. Masz super metabolizm insuliny, albo twoja tkanka tłuszczowa staje się insulinooporna w tym samym tempie co mięśnie i wątroba. U większości ludzi z czasem mięśnie i wątroba stają się insulinooporne, a tkanka tłuszczowa nie - i wtedy tyją.
Czyli jednym słowem- cuda panie, cuda.
Jak komuś pasuje w cuda wirzyć, wolna wola.

Sporo mam szczuplutkich koleżanek- ale może swój ciągnie do swego -nie znam statystyk więc cięzko mi powiedzieć jak jest procentowo w grupie kobiet 40+. W sumie sama jestem ciekawa- poszukam.
Najgorsze, ze mam wrażenie, ze % szczupłych 40+ moze byc wyzszy niż szczupłych 20+ o zgrozo.
Ciekawa jestem, czy myślisz o następstwach swojej diety- bardzo ubogiej w antyoksydanty, kancerogennej. Dużo spalasz, mało temu przeciwdziałasz. Co za 10-20-40 lat?
I nie o zmarszczki mi chodzi, to akurat mężczyźni faktycznie mogą odpuścić- ale starzeją sie także organy wewnętrzne, mózg.
To widac po starszych sportowcach, nawet tych szczupłych - taki Korzeniewski np. - mimo z eszczuplutki, wyglada jak na swój wiek, po prostu staro. jeszcze gorzej jest z "siłowcami" którzy latami byli na dietach wysokobiałkowych.
sport może wiele maskowac przez lata, ale w przyrodzie nic nie ginie. duzo wolnych rodników, mało antyoksydantów- kiedyś to się jakoś ujawni.
Yurek 3 - palcem nie pokażę, cytować fragmentów wygrzebanych z googla nie będę, wole polegac na tym co widzę
- jakby to było niemożliwe, to by eskimosi wymarli z wyziębienia - do przeżycia potrzebują grubej warstwy tłuszczu pod skórą.
z czegoś tą swoją całkiem grubą warstwę tłuszczu mają- w ich warunkach, raczej nie z nadmiaru węglowodanów.
- im tłustsza dieta Kowalskiego, tym Kowalski grubszy chyba że po prostu liczy kalorie i drastycznie (użyłabym nawet sformułowania "histerycznie") ogranicza _objętość_ posiłków.
sam pisałeś- teraz, intensywne jeżdząc na rowerze, spalasz dziennie odpowiednik objętościowy: 1 kostki smalcu (250 gr tłuszczu), 1/3 kotleta z wołowiny (50 gr bialka), i... 1 _ bardzo MAŁEGO_ jabłka (60 gr węgli)
.
(panowie chętni na dietę tej objętości- niech moze sobie zwizualizują te ilosci- zeby potem nie było zdziwienia!)
obetnij około 1/3- 1/2 tych ilości żeby uzyskać przeciętne zapotrzebowanie Kowalskiego, i powiedz szczerze- kto normalny na tym wytrzyma?!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 685
- Rejestracja: 17 lis 2012, 17:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Rozumiem, że to jest Twoja subiektywna ocena. Wg.mnie "siłowcy" jak to ujęłaś na starość wyglądają o niebo lepiej niż ci "normalni".cava pisze: To widac po starszych sportowcach, nawet tych szczupłych - taki Korzeniewski np. - mimo z eszczuplutki, wyglada jak na swój wiek, po prostu staro. jeszcze gorzej jest z "siłowcami" którzy latami byli na dietach wysokobiałkowych.
Poniżej 62 letni staruszek po wysokobiałkowej diecie.
http://www.youtube.com/watch?v=3CBv3KuNJ7s
I nie, nie jest to wyjątek a reguła. Pozdrawiam

- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Mar.co pisze:Rozumiem, że to jest Twoja subiektywna ocena. Wg.mnie "siłowcy" jak to ujęłaś na starość wyglądają o niebo lepiej niż ci "normalni".cava pisze: To widac po starszych sportowcach, nawet tych szczupłych - taki Korzeniewski np. - mimo z eszczuplutki, wyglada jak na swój wiek, po prostu staro. jeszcze gorzej jest z "siłowcami" którzy latami byli na dietach wysokobiałkowych.
Poniżej 62 letni staruszek po wysokobiałkowej diecie.
http://www.youtube.com/watch?v=3CBv3KuNJ7s
I nie, nie jest to wyjątek a reguła. Pozdrawiam
Uwielbiam Sylwestra, ale niestety- IMO wyglada staro jak na swój wiek. Tak samo Arni.
tak samo np. niekórzy topowi strongmeni.
A przeciez to sa bardzo, bardzo zadbani męzczyźni i pod względem trybu zycia, i od strony medycznej.
Zalezało im, stać ich było, mieli full servis na nieosiągalnym "Kowalskiemu" poziomie.
Tylko jeszcze trzebaby doprecyzować co znaczy "normalny" bo raczej nie mam na mysli "Kowalskiego" z bembnem piwnym co lekarza widzi raz na 10 lat i całe zycie robił co mógł żeby w wieku lat 40 wygladac na 70.
Kisio- 250 gram tłuszczu to taka a nie inna objętość. Jeśli ją "rozwodnisz" - zjesz w postaci np. nie wiem... awokado- będzie trochę więcej, jesli zjesz w postaci orzechów, pestek - musisz odliczyć ilość białka od tej objętości którą podałam jako kotlet z wołowiny, możesz "dodać" wody do białka zeby zwiększac objętość i jeśc no nie wiem- jogurt zamiast wołowiny - ale wtedy musisz zejśc z weglowodanów i nawet tego małego jabłka już nie mozesz- to zostaje nie wiem co- peczek natki pietruszki albo jakiś pomidor w roli węglowodanów i zieleninki na caly dzień.
I co z tymi antyoksydantami?
Bo mam jeszcze jedno kluczowe pytanie z zycia wzięte a nie z cytatów teoretycznych co to one sobie, a życie sobie.
