Proszę, bez skrajności..Gr2egor2, moja mama nie jest stetryczałą, ślepą, niedołężną kobietą, lata całe płaciła grzecznie składki po to, żeby - gdy potrzebuje porady lekarza - otrzymała podpowiedź w stylu: może Pani szykować się już do ostatniej drogi??...No proszę!! Kiedy rehabilitowałem się w związku ze zwichnięciem stawu skokowego, miałem towarzystwo niemal wyłącznie jej rówieśników, czyli jednak MOŻNA przyjrzeć się problemowi, MOŻNA wysłać na zabiegi, MOŻNA pomóc w wieku, w którym ta pomoc jest szczególnie ważna (bo my sobie jakoś jeszcze poradzimy)..Ja mam duży szacunek do wielu lekarzy, mam i znajomych wśród nich, i w rodzinie, wiem też, jak odpowiedzialna i trudna bywa ich praca, ale chciałbym za kilkadzieścia-, kilkadziesiąt lat porozmawiać z Tobą, gdy, cierpiąc, pójdziesz do lekarza (uppps..."konowała", wybacz mocne słowo, bo nie chcę obrażać osób pokroju p. Marszałka) i usłyszysz podobną "PORADĘ"....gr2egor2 pisze:A tu akurat nie rozumiem ciebie. Lekarz był po prostu szczery. Ja mam o lekarzach dobre zdanie (może nieobiektywne) bo sam jestem z rodziny lekarzy i naprawdę widzę ile to ciężkiej i często niewdziecznej roboty. Nie mówię teraz konkretnie o tobie ale pacjenci niesłusznie wymagają czasem by lekarz był jak doktor Zosia z "na dobre i na złe"... sorry za off topic
Przy okazji..przypomniały mi się wizyta u mojego lakarza na studiach (AWF)..jak zakaszlanego, przyjął mnie może w 5 minut, pogadał po czym wstał, objął przyjaźnie, odprowadzając do drzwi (żeby nie było wątpliwości co do etapu wizyty u niego)..Słyszę do dziś: "...suchy kaszel, mówi Pan...To dobrze, dobrze..." A wizyta u tego lekarza zaczynała się najczęściej od bacznego i mało subtelnego spojrzenia zza biurka, co też mu dziś przyniosłeś (duża torba=ważna sprawa)....Od nagłej i niespodziewanej oraz od takich "lekarzy" uchowaj nas Panie....