Szukam recepty na złamanie 17min na 5km i 35min na 10km (mniej ważne

W tym tygodniu spróbowałem pominąć lekkie rozbiegania pomiędzy dniami z akcentem które i tak ciężko mi się biegało bo w ogóle wolne biegi mocno mnie męczą, a jak przyspieszałem na tych wolnych z założenia rozbieganiach to nie dość się regenerowałem.
w tym tygodniu:
nie. - 21km śr tempo 4:25 (ostatnie 5km progres)
pon. - wolne
wt.- 10km śr tempo 4:30 w tym 8x150m podbiegów (soczyste sprinty, wysoko kolana)
śr. - wolne
czw. - 10km w tym 7km ciągłego w tempie 3:45
pt. - wolne
sob. - interwały 4x1000m na 500m przerwy (ok3min) 3:24, 3:22, 3:12, 2:56.
nie - 21km śr tempo 4:25 (ostatnie 5km progres)
Stwierdziłem że to jest chyba to co mi pasuje. Wolne dni ładnie wpływają na moją regenerację.
Ale czy z 50km tygodniowo da się wybiegać moje docelowe wyniki ?
W którym miejscu "wetknąć" sesję na siłowni - doczytałem tu na forum że w moim wieku to niezbędne ?
Wydaje mi się że genetycznie jestem predysponowany do biegów - krótko-szybko, podświadomie dążę do tego
ale może powinienem się zmusić do zwiększenia kilometraży ale wolniej, jakoś to przemęczyć ?
Z góry dziękuję za jakieś podpowiedzi, przemyślenia bardziej doświadczonych kolegów.