Rezygnacja?

tomasz

Nieprzeczytany post

Hmmm... przecież można sobie biegać dla przyjemności, i nie mieć żadnych konkretnych celów i ambicji. Czy to źle? Po prostu chcę cieszyć się bieganiem, i przy okazji trochę zasmakować czegoś innego, np: trochę pracy nad sylwetką.
PKO
Awatar użytkownika
outsider
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1858
Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

Jakoś w Twoich wypowiedziach, a także w postępowaniu nie mogę dostrzec braku ambicji i konkretnych celów i to coraz to "podnoszonych w górę".:hejhej:
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
tomasz

Nieprzeczytany post

Wczoraj ubrałem się, i wyszedłem na trening, a raczej na lekkie truchtanie. Zacząłem biec... i po niespełna 1km ścięgno zaczęło mnie znowu boleć - tak samo jak poprzednio. Zawróciłem więc, i (już z bólem) przetruchtałem do domu. Ścięgno boli dziś tak samo, jak 3-4 tyg. temu.
I jak tu wykrzesać z siebie ambicje, i podnosić poprzeczki?
Awatar użytkownika
outsider
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1858
Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

To jest właśnie efekt wcześniejszych ambicji i podnoszenia poprzeczki.

Najgorsze, że może zakończyć się u kopytologa.
Tego jakby to napisać. Właśnie jestem na powolnym rozruchu po leczeniu kolan. Obydwu. Załatwiłem je sobie przez głupo.. no ma się rozumieć ambicję.:ech:
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
Awatar użytkownika
Acid
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 303
Rejestracja: 22 lis 2003, 10:51
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Bedlno k/Kutna

Nieprzeczytany post

Witam
A u mnie postaremu, po wczorajszej wizycie u pani doktor, rekonwalescencja przedłużona o 7 dni :( Ale podjąłem pewne postanowienia mianowicie po wyjściu z tego cholerstwa zaczynam biegać wg planu 10 tyg z magazynu "bieganie" dla poczatkujacych, myśle że nie jest on zbyt obciążający, zaczyna się wybiaganiami po 20 min 3 razy w tyg. W maju mam ważny bieg i muszę stanąc na starcie.
Greg
Awatar użytkownika
outsider
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1858
Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

Też podjąłem ważne postanowienie po moim ostatnim w moim życiu ważnym biegu.
Nie ma ważnych biegów.
Nie muszę nigdzie stawać na starcie.
Zapisuję się w ostatniej chwili.
Pod warunkiem, że jest wszystko OK
Kolejność startów- coś poniżej dychy (5-6km), jak nie będzie to zrobię sobie prywatny na moim asfalcie, dycha, połówka (to będzie debiut, jakoś nigdy nie biegłem) no i ten typowy bieg idiotów liczony w metrach. :hej:
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
tomasz

Nieprzeczytany post

16.01.06 - mój ostarni trening...

08.02.06 - po raz drugi spróbowałem truchtać, i po raz drugi po 1km ból w bardzo ostrym stylu powrócił. Chciałem zbiec do siłowni (1,5km), poćwiczyć, i wrócić w truchcie do domu. Ale... boli mnie, bardzo mnie boli. Nawet teraz mnie boli - jak tylko lekko palcem do góry machnę.

Nic dodać, nic ująć...
Awatar użytkownika
outsider
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1858
Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

Podreptałbym do medyka od nóg. Jak tak długo dokucza to samą przerwą się nie wyleczy. :ech:
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
Awatar użytkownika
artmaraton
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 09 lut 2006, 16:14
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

człowieku! nie rezygnuj. coś ci opowiem o sobie. mam za sobo całą masę biegów, sukcesów itd. ale jeszcze więcej kontuzji i niepowodzeń. np. zwichnięć to miałem kilkadziesiąt (kilka razy w gipsie), o bólach przeciążeniowych, pachwin (głównie w zimie), naciągnięciach, itd. mógłby pisać bez końca. ostatnio, tj. we wrześniu ub.roku, miałem paskudny wypadek rowerowy; prz prędkości ok. 40 km/h, złamała mi się rama przy kierownicy. całym ciężarem poleciałem na rzepkę. od razu znalazłem się w szpitalu. gips, a potem szpital i przygotowania do operacji więzadła głównego. przedtem usg, rezons i diagnoza: do rekonstrukcji. ale wiedziałem, że po takim czymś koniec ze sportowym bieganiem. i znowu zastanawianie się czy sie samo naprawi? na tym stanęło. do stycznie tego roku praktycznie nie mogłem zginać kolana. do grudnia było sztywne. w nocy kilka razy się budziłem z bólu. po przebudzeniu do południa właściwie ciągnąłem nogę za sobą. a od 3 tygodni jest duża poprawa, już całkiem nieźle truchtam, i nie mogę się doczekać kiedy znowu będę regularnie biegać. często mi się śniło jak biegam. a teraz już nie musze śnić, bo wiem że niedługo znów wrócę na swoje ulubiony trasy treningowe. opisałem ci tylko jeden przypadek, po to żeby podzielić się z tobą co wg mnie w bieganiu jest najważniejsze: miłość do biegania mimo wszystko. walka sportowa wg mnie tylko w drobnej części odbywa się na zawodach. owiele bardziej tam gdzie nikt nie widzi. i dlatego potrzebny jest tu charakter fajtera. nie rezygnuj, a jak narazie nie dajesz rady, przeczekaj. puści napewno, jak lód na rzece. daję ci słowo! przerabiałem to wiele razy. jestem z tobą.
artmaraton
tomasz

Nieprzeczytany post

Dzięki za słowa wsparcia, jednak chciałbym Ci coś napisać. Ja nie rezygnuję z biegania, a z bycia "biegaczem". A to naprawę dwie różna sprawy. Są ludzie któzy biegają, i są którzy treniują. Są truchtacze, i Ci którzy mają w planach cele, które chcą realizować. Są tacy, co trenmują w miarę "prawdiłowo", oraz tacy co 2-3x w tyg. pójdą do lasu, na łąkę pobiegać.

Ja postanowiłem odpuścić, ale to nie oznacza całkowitej rezygnacji z biegania. Chciałem być "biegaczem", w pewnym (małym) stopniu byłem biegaczem. Trenowałem pod konkretną imprezę, miałem cel gówny oraz pośrednie. Trenowałem w starannych mikrocyklach tygodniowych, i notowałem stałą progresję. Miałem w planach makrocykle miesięczne, i tak mniej więcej ułożony w głowie cały sezon. Wszystko "działało" i czułem się świetnie...

Teraz mam zamiar wrócić do kulturystyki, ale bigał będę nadal. Tyle tylko,  że już inaczej. Rekraacyjnie, bez starotych i wynikowych celów. Kulturystyka również jest mi bliska, i "służy" mi.

Więc "biegaczem" już nie jestem, a tylko trochę biegam. Nie trenuję, ale bigam. A to jest ogroma różnica.
Awatar użytkownika
outsider
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1858
Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile osób startuje w zawodach biegowych, właśnie biegając w ten sposób. Włącznie z takimi co biegają po ileś maratonów rocznie.
Żyjesz wirtualnym światem i wydaje się Tobie że jest on odzwierciedleniem tego realnego. Pojedź na jakieś zawody i pogadaj z ludźmi.:taktak:
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ