pisii35 pisze:Czy to prawda, że na początku trzeba się zmusić do biegania, do systematycznego biegania a z czasem staje się to niewymowną przyjemnością? A może to tylko kolejny mit na temat tej formy aktywności fizycznej?
Myślę, że to zależy dla kogo. Ja się niekiedy nadal zmuszam. Ale gdy jakiś czas się nie ruszam, coś czuję z tyłu głowy. Nie wiem, czy to wyrzuty sumienia czy uzależnienie
Początki miałam trudne. Zawsze szukałąm jakiejś wymówki, jednak z czasem bieganie stało się dla mnie przyjemnością i teraz już chyba nie potrafiłabym z tego zrezygnować.
A ja ciągle i zawsze muszę się przymuszać.
Teraz właśnie siedzę przed kominkiem i udaję, że nie podjadam orzeszków. Jest cieplutko i słodziutko.
Za jakieś 40 min mój chłop wróci z biegania i będzie moja kolej. I co, poderwę się radośnie i polecę w tę mgłę sapać i smarkać????
No litości.
Ale jak wrócę, to będę zadowolona, że poszłam. Że siła charakteru, że pobiegałam (że schudłam). A może nawet w trakcie biegu będą takie małe chwileczki euforii, że sarenka, że jesień, że o tu, przez chwilę biegło mi się tak dobrze.
A jak mam lenia i znajdę sobie powód, żeby nie pobiegać, to mam potem takiego kaca, że szkoda gadać.