
Od razu się przyznam bez bicia, że nie mam 20lat, niedługo 40, to pewnie istotne :D
Nie uważam się za sportowca, ale nie jestem też typem siedzącym na 4 literach non stop.
Dużo roweru, pieszych wędrówek, latem po górach. Zawsze myślałam, że nogi mam mocne

Jednak z bieganiem zaprzyjaźniam się od "wczoraj" niemalże. Zaczęłam od 31.08 i tak sobie marszo biegam od 3 tygodni, co 2 dzień. Pomału zwiększam bieg w stosunku do marszu, ale coraz częściej pobolewają mnie kolana. (z przodu jakby pod rzepką)
Nie jest to ból który uniemożliwia mi ruch, czy też jest nie do zniesienia, ale nie wiem jak postępować.
Czy powinnam zwiększać przerwy? np raz na 3 dni, czy raczej zmniejszyć tempo (i tak żółwie;-) czy dystans.
Nie wiem czy to co napisałam wystarczy. Ale generalnie powiedzcie czy jest jakiś limit bólu który można/należy ignorować na początku, bo to np normalne gdy się zaczyna.
Czy to już SKS jak mój małżonek prawi czyli "starość, k...., starość"

help;)