Na początek krótka historia mojego biegania. Próbowałem zacząć w listopadzie zeszłego roku. Dystanse krótkie, po 2,5-3,0 km z prędkością 6-8 km/h. Niestety, o ile kondycyjnie nie było problemów to nogi odmawiały posłuszeństwa. Na piszczelach wyskakiwały mi niewielkie bąble. Ortopeda stwierdził przemęczenie i zespół ciasnego przedziału goleniowego czy jakoś tak. Powrót do wysiłku zacząłem w drugiej połowie marca. Oczywiście były to spacery. W kwietniu było 3-4 razy w tygodniu po 4-6 km. Końcem kwietnia zacząłem truchtać, 2 razy po ok 6 km z prędkością 7 km/h. 14 maja zrobiłem pierwszą w życiu dychę z czasem 1:14. "Wyczyn" powtórzyłem po tygodniu. Stwierdziłem że to może za dużo bo rano bolały mnie kolana. Dlatego w ostatnią niedziele zrobiłem już tylko 8 km. Rano kolana nie bolały. Wszystko wydawało się ok. Po dwóch dniach, chciałem się trochę rozruszać i zrobiłem niecałe 5 km. Pogoda nie zachęcała do dłuższego biegania. Pod sam koniec biegania, dosłownie 500 m przed domem, poczułem jakby ukłucie w lewym kolanie, tak jakby ktoś mnie uszczypnął lub okuł igłą. I tyle. W domu rozciąganie, płyny, prysznic. Niestety to szczypanie zaczęło się powtarzać i trwa do tej pory. Raz na jakiś czas, powiedzmy że co 3-5 minut odczuwam to ukłucie. Miejsce, z którego wydaje mi się że pochodzi ten ból zaznaczyłem czerwoną kropką.
Czy ktoś miał podobne objawy?
Mam oczywiście w planie przynajmniej tygodniową przerwę. Pytanie czy iść do ortopedy czy to tylko przemęczenie i przeczekać?
Szczerze to bieganie nieźle mnie wciągnęło i nie chciałbym żeby skończyło się to jakąś większa kontuzją. Motywacja jest duża bo w marcu ważyłem ok 100 kg przy 182 wzrostu. Dziś rano waga wskazał 91 kg
