Oczywiście, że nie są niezbędne. Z diety można wycisnąć naprawdę mnóstwo, bardzo możliwe, że więcej, niż z suplementów.
Przykładowo, w serach, jogurtach itp. masz aminokwasy rozgałęzione (BCAA), w tym cudowną leucynę. Do tego wapń, którego już w suplemencie się nie znajdzie, a który przyda się w gospodarowaniu białkiem.
Przy odpowiedniej wiedzy można prawie wszystko zastąpić naturalnymi odpowiednikami - np. u mnie po wyjątkowo ciężkich treningach na siłowni wchodzą do akcji dwa serki wiejskie - i to w stu procentach wystarcza, nigdy nie miałem w ustach koktajlu białkowego.
Myślę, że dla amatorów jedynymi naprawdę wartymi stosowania "suplementami" mogą być naturalne produkty w nowoczesnych formach - np. tran (Omega-3, witaminy D, A, E) w tabletkach.
Edit. Spojrzałem, że to 120 km to jest kilometraż tygodniowy, nie miesięczny... W takim razie nie sądzę, żebym miał do czynienia z amatorką.

Podtrzymuję, że wszystko można zastąpić naturalnymi produktami, ale czy suplementy nie okażą się przydatne w przypadku profesjonalistów - nie wiem.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!