Biegam od czerwca ze srodstopia, troche na bosaka po tartanie, glownie jednak w nike free 3.0. Generalnie biega mi sie bardzo dobrze, wydluzam dystanse zaczynajac od 3 obecnie w okolicach 10-12 km. Technika idzie do przodu, wzmocnilem plecy i lydki, staram sie tez rozciagac. Nie mniej ciagle nawet po krotszych dystansach odczuwam po treinngu (glownie na nastepny dzien) bardzo powazny dyskomfort w achillesie i rozciegnie podeszwowym, po dluzszej przerwie nie chodzenia (sen, dluzszy pobyt przy biurku) pierwsze kroki nim rozchodze sciegna to koszmar. Zastanawiam sie czy nie powinienem uzyc butów o nieco wiekszym wsparciu dla rozciegna i achillesa. Bez systemow amortyzacyjnych (do biegania na piete na pewno nie wroce

Co uwazacie na ten temat, jesli moj kierunek myslenia ma sensu, poprosze o sugestie co do butow
pzdr
Grzesiek