Chciałem poradzić się was w pewnej nietypowej sprawie (bo nie raz już się przekonałem, że doświadczenie w bieganiu to potężna moc

Od około miesiąca odczuwam dziwną przypadłość, która objawia się bólem w okolicach kostki lewej stopy.
Noga ta była skręcona lat temu 20, więc nie wiąże tamtej sprawy z obecnymi problemami. Na początku tego problemu, szczególnie podczas biegania po łuku w lewą stronę odczuwałem delikatny dyskomfort. Wydawało mi się że krzywiąc stopę, cholewka (lub zapiętek) buta zwyczajnie mnie ociera. Zacząłem łuki biegać znacznie szerzej, nie przekrzywiając stopy. I tak zbiegłem kilka kilometrów. Następnie sprawa się pogłębiła i nawet biegnąc po prostej drodze czułem podobny dyskomfort, który z czasem przerodził się w ból. Nigdy jakoś bardzo mocno nie wiązałem butów więc znów myślałem że to problem z obuwiem i obcieraniem. Do głowy przyszło mi, że może podeszwa buta się jakoś "zbiła" lub była uszkodzona i stąd pięta wpadała głębiej w but, trąc o jakieś jego części.
Asics'y w których biegałem mają wysoki i sztywny zapiętek, wiec wiązałem to z tym. Buty zareklamowałem. Niestety problem zaczął występować również w obuwiu w którym chodzę na co dzień. Problem jest strasznie ciężki do zdiagnozowania. Kostka i jej okolice nie mają żadnych widocznych śladów otarć w miejscach w których czuję dyskomfort. Wiem że w tej okolicy idzie jakieś wiązadło/ścięgno, więc zacząłem się zastanawiać czy być może tam nie ma jakiejś awarii (stan zapalny?). Wybrane miejsce chłodzę kompresami i smaruję naklofenem (2,3 dni) - jednak nie przynosi to żadnych zmian. Biegania zaprzestałem ponad dwa tygodnie temu. Buta lewej nogi nie sznuruję w ogóle. Nie mam natomiast problemów jeśli poruszam się bez butów (żadnego bólu, żadnego dyskomfortu).
Czy ktoś z was spotkał się z podobną dolegliwością? Może coś o podobnym przypadku słyszał?
Jako ilustrację rzeczonego miejsca, załączam rysunek

Problem jest niezwykle irytujący bo odbiera mi całą przyjemność jaką daje mi bieganie, dlatego też liczę na waszą pomoc.