Zacznę od paru słów o sobie. Pierwsze próby biegania - właściwie marszów bo bieganiem ciężko to nazwać - zaczęłam w lutym, powodem była zwykła obawa, że niedługo w drzwiach się nie zmieszczę. Pod koniec maja kiedy jako tako doszłam już do porozumienia z wagą, i ryzyko rozwalenia sobie stawów zmalało zaczęła biegać. Gdzieś po drodze wpadłam, na jakby nie było genialny pomysł, żeby przepiec półmaraton. Pomysł ten udało mi się zrealizować na koniec sierpnia - ogólnie był to pierwszy mój "występ", zupełnie nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Jak przystało na pierwszy bieg skopałam go koncertowo - zdecydowanie za mocno zaczęłam, w ogóle popełniłam tyle błędów, że książkę mogłabym napisać. Mój plan minimum się nie powiódł - miało być poniżej 2h, wyszło 2:01:03 (5:44/km - średnie prędkości na treningach miałam koło 6/km, delikatnie niżej więc generalnie stwierdziłam, że jak na pierwszy raz może jednak tragedii nie ma).
Na początku października zaliczyłam swój drugi bieg, tym razem na 11,5km - 57:34 (praktycznie równe 5 min/km). Znowu parę błędów (pierwsze 4km przebiegłam w 17 min -wtf? w szoku byłam;) - ale później się to zemściło, bo między 5 a 6km umierałam). Progres jak na półtora miesiąca (inny dystans, inne warunki itd - mimo wszystko) dla mnie zadowalający. Problemem jest, że zupełnie nie wiem co dalej. Mam w planach pobiec jeszcze 10km 11.11 i szykować się na wiosnę - półmaraton, jesienią maraton. Większość planów ma tą wadę, że albo trzeba się wybrać w teren z miarką i oznaczyć sobie trasę, albo biegać na wyczucie - a takiego to jeszcze super rozwiniętego nie posiadam.
Teraz biegam - 4 - 5x w tygodniu, średnia z ostatnich 3 miesięcy - 250km/miesiąc. W weekend dłuższe spokojnie wybieganie od 1:30h do, ostatnio poszalałam, 2:30h. Jako, że mieszkam w prawie górskiej okolicy raz w tygodniu podbiegi. Pozostałe treningi to najczęściej bieg z narastająca prędkością - najczęściej są to 3 interwały - pierwszy 30 min (zaczynam od prędkości około 6-6:30/km, ciężko powiedzieć ile osiągam na końcu ale ostanie 2-3 min zazwyczaj biegnę z tętnem powyżej 195), następnie dwa są już krótsze po ok 15-20 min (zależy od długości trasy - schemat podobny, tylko przyspieszam szybciej). Przerwą są zazwyczaj truchty do 4 min. Nie wiem czy taki trening przyniesie jakieś wymierne rezultaty czy też lepiej skorzystać z jakiegoś gotowego. Jeżeli gotowy to jaki polecacie? albo co zmienić w moim?
Mam nadzieję, że w ogóle ktoś przebrnie przez ten elaborat;)
Jak trenowac?
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Dobrze biegasz, tylko nie na każdym treningu musisz robić jakieś mocniejsze akcenty.
- Flapjack
- Stary Wyga
- Posty: 165
- Rejestracja: 23 mar 2011, 08:48
- Życiówka na 10k: 43:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Hiszpania
Wcale nie potrzeba miarki :D sa takie specjalne strony ze rysujesz na mapie googlowej i mierzy Ci dystans. np loger (fitness.strands.com albo trasy na http://www.usatf.org/routes/map/). Ja sie glownie o to opieram. A krotsze dystanse (np interwaly to na jakis stadion mozna podbiec jak jest albo poprosic kogos z licznikiem rowerowym zeby pomierzyl.Yvettte pisze: Większość planów ma tą wadę, że albo trzeba się wybrać w teren z miarką i oznaczyć sobie trasę, albo biegać na wyczucie - a takiego to jeszcze super rozwiniętego nie posiadam.