Zmienić swoje życie!

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
onabiega
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 1
Rejestracja: 25 lip 2011, 15:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam,

chciałabym skorzystać z waszej pomocy, bo nie chcę popełnić znów błędów.
Zaczne od tego ze mam 17 lat.
Mianowicie rok temu biegałam na czczo w wakacje z koleżanką żeby schudnąć co nieco. (Ważyłam jakieś 57,5 kg). Chodzilo mi o nogi. Na górę nigdy nie mogłam narzekać, umięśnione ręce i brzuch. Efekty zauważyłam mniej więcej po 1,5 miesiąca, później nadszedł wyjazd z mamą na koniec sierpnia. Za granicę - dużo pływałam, nie miałam łaknienia i waga, cm poszły w dół. Ok 1,5 kg w tydz. Wyglądałam wtedy super! (patrząc zresztą teraz na zdjęcia). Moja waga 55,5-56 była akurat. Umięśniona sylwetka - wysporotwana :). Jednak było mi mało, uważałam, że mogę być jeszcze szczuplejsza. I tak to jakoś w październiku byłam sama na wyjeździe za granicą i przez tydzień mój dzień wyglądał mniej więcej tak - wstawałam rano, biegałam jakieś 40 min, później jeszcze stepper, parę ćwiczeń siłowych na nogi. Jakieś śniadanie ale rygorystycznie zmniejszyłam dawki kcal, zawsze jadłam dużo (sporo jak na dziewczynę) a tu się ograniczyłam do jakichś owocków. Później na obiad jakieś ledwo co, na kolację same warzywka. Jak jeszcze dało radę to po południu też starałam się pływać. Efekty był taki, że w tydzień zleciałam 2 kg.
I ważyłam 53 kg. (mam 180 wzrostu) tak wiem, to za mało. Tera jestem świadoma tego, że był to być może (a może nawet na pewno, tylko nie wstyd po prostu nazwać to wprost) początek anoreksji.
Po powrocie do domu moja mama powiedziała, że strasznie schudłam i że muszę przytyć, jednak Ważyłam tyle, i czułam się świetnie, lekko i w ogóle. Nie widziałam tłuszczu na nogach (bo to głownie z nich chciałam schudnąć). Sam zarys mięśni. Ludzie mi mówili, że strasznie schudłam (ale ja się czułam ok).
Niestety zaczęłam oszukiwać rodziców (i siebie) w sprawie jedzenia. Ukrywałam część, rodzice byli zaaferowani chorą babcią więc też nie mogli mnie kontrolować. Oszukiwałam, jadłam niewiele, myśląc, że w ten sposób utrzymam te sylwetkę.
Jednak jakoś w listopadzie nieco się przełamałam i zaczęłam jeść więcej, przytyłam jakieś 2 kg. ważyłam 55. Na przełomie listopada i grudnia znów trafił mi się wyjazd samej i tam znów zaczęłam się oszukiwać. Jadłam śladowo. Śniadanie jakaś kromka chleba z plasterkiem szynki, w ciągu dnia może jedno jabłko, na kolację micha warzyw i trochę indyka (no bo przecież białko i chude). No i oczywiście zero tłuszczu ( :< ). Wróciłam do domu po dwóch tygodniach znów waga spadła jakieś 53, a może nawet niecałe. Wyglądałam słabo, źle się czułam. Moja mama zaczęła podejrzewać co i jak ze mną się dzieje. Kazała mi przytyć. Ja już też sobie zdałam sprawę, że jednak przecholowałam i trzeba zacząć jeść. Zwiększyłam posiłki, ale nadal uważałam na tłuszcz, waga ledwo co ruszyła znów może jakieś 2 kg. Ale jakoś później znów miałam kryzys, buntowałam się i kontrolowałam ilość posiłków.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia (przełom w moim życiu). Stwerdziłam, przyznałam się fakt - mam anoreksję. z płaczem poszłam do rodziców (dzień przed świętami). Tata przyjął to na spokojnie, mama gorzej. Powiedzieli, że wyjdziemy z tego. Zatem jak to święta najlepszy okres do przytycia, ładowałam w siebie ile wlezie, waga szła wolno jakoś z początku, ale w końcu z dnia na dzień co raz więcej się pokazywało i jakoś doszło do 55. Później 56, 57. (na wieczór może i nawet jakieś 58). Było ok. Ale Cały czas miałam obraz siebie z końca wakacji. Kiedy tak dobrze się prezentowałam.
Więc postanowiłam - postanowienie noworoczne, że zacznę znów biegać. Tata mnie poparł, że ok wzmocnienie mięśni, nie zaszkodzi mi. Mama patrzyła trochę bardziej podejrzliwie.
Ale biegałam dwa dni, później jakoś lyżwy. Póxniej trafil sie wyjazd z rodzicami na 3Kroli. Poxniej po powrocie znów biegałam jakieś 5 dni (pon-pt). Ok 30 min dziennie (w porze po zupie a przed 2gim daniem). Czułam się świetnie!
Trafił się wyjazd znów za granicę na 2 tyg (ferie - sama). Nie zrezygnowałam z biegania. Po 3 dniach, zaczełam już zauwzac zmiany w mojej sylwetce, nogi twardsze, mniej tluszczu wracałam do formy! Mówię super. Po 2 tyg ferii miałam super nogi i pośladki. Umięśnione łydki ładnie, wyrzeźbione nogi, nawet 4glowe przy siedzeniu było widać. Twardy tył nóg, twarde pośladki.
Uważałam że bieganie to jest to. Wróciłam ważyłam to swoje 56-57. Waga ok. Mówię mieśnie twarde, ładnie wygladam, zresztą waga nie jest wyznacznikiem wyglądu jak sami wiemy.
I biegałam znów. Po szkole wracałam rzucałam plecak, biegałam jakieś 40 min, tempo zauważyłam że coraz lepsze, coraz szybciej, coraz lepiej mi się biegało. Ale podaży nie zwiększałam. Z dnia na dzień zauważyłam, że moje umieśnione nogi maleją, już nie widać tak mięśni. Wkurzyłam się ;<.
Przestałam biegać, ćwiczyłam tylko jakieś lekkie ćwiczenia siłowe w domu. Ale strasznie brakowało mi ruchu. Próbowałam skakanki i innych ale to nie to samo. Mniej więcej przestój trwał luty. W marcu wróciłam znów do lekkiego biegania. Miałam wrażenie, że widać było nieco poprawę, ale to i tak nie taka sama jak sprzed końca stycznia.
Waga cały czas mniej więcej 56. Ale to uczucie po bieganiu super. ! Jednak cały czas przez ten okres unikałam chorobliwie tłuszczu. No i w kwietniu zauważyłam , że kondycja włosów spda. Zaczęły mi wypadać i w ogóle. Od tego czasu zaczęłam więcej spożywać tłuszczu, ale nadal krzywo patrzyłam na oka tłuszczu w zupie mojej mamy. Albo na łychę śmietany 30% którą mama mi dodawała (z troski). Ale mnie to odrzucało. I tak nie do końca mi się to uśmiechało. Były święta wielkanocne, postanowiłam, że bd biegać system 2 dni przerwa 2 dni przerwa ale moi rodzice mi zabronili, powiedzieli że max 2x w tyg. Byłam zła, miałam do siebie pretensje, że wszystko zmarnowałam i zepsułam.
W maju znów wyjazd. Okazja do biegania, jak dla mnie znów poczułam się szczęśliwa. Bieegałam tak wlaśnie 2dni przerwa 2 dni przerwa. Wróciłam i znów waga spadła w dół jakieś 54. Ale nie oto mi chodziło chciałam uzyskać efekt styczniowy. Wyrobione mieśnie! sportową sylwetkę!
Maj jakoś minął. Fakt, że zaczęłam jeść normlanie, ale nadal nie przepadam za zupami moich rodziców. Wolę drugie dania, zdrowe, zdrowy tłuszcz. Ale moi rodzice, mówią, że to glupoty że śmietana 30% zdrowa, że mięso usmażone nikomu nie zaszkodziło i omasta również. Może to i prawda, ale ja chcę się przestawić na zdrow żywienie. Tłuszcze nienasycone itp.
W czerwcu na początku trafiła mi się na nieszczęście grypa jelitowa. Strasznie mnie wymęczyło wygladałam jak szkapa. Znów waga w dół jakieś 53,5. I chudość.
Zaczęłam się martwić, że to przez niedobór witamin ,tłuszczu etc. Od tego czasu faktycznie nastąpił przełom. Zaczęłam jeść naprawdę normlanie. Ograniczjaąc jedynie węglowodany na noc. Zazwyczaj z tego co się naczytałam tuńczyk w sosie własnym, twaróg, warzywa, może kromka chleba łyżka oliwy.
Waga poszła w górę i owszem jakieś 55-56. Ale to nie jest to samo co to 55-56 z końca wakacji z zeszłego roku, czy też z końca stycznia czyli mięsnie - wysportowana sylwetka.
Moje nogi może mają i tę samą objętość ale widzę że te patyczkowate nóżki które miałam teraz przytyły i owszem mają normlany wyglad ale nie są to mięsnie a tłuszcz. Skóra po prostu nie jest tak jędrna jak wcześniej. Chcę przywrócić dawny wygląd. Aby noga by la jędrna, napięta. Nie jestem w stanie krytycznym, że obecny jest cellulit czy inne. (może i jest jak to u kobiet bywa ale to tylko przy ściśnięciu bardzo). Po prostu skóra nie jest tak napięta jak wcześniej. A chcę zapobiec właśnie ew. cellulitowi, ujędrnić ciało. Ale obiecałam sboie, że koniec okresu niejedzenia, że to do niczego dobrego nie doprowadzi zatem jem teraz zdrowo, tak mi się wydaje.
Teraz jestem od miesiąca właśni za granicą, bez rodziców. Mama martwi się pewnie jak zawsze jak radzę sobie z jedzniem, ale naprawdę staram się.

Więc zacznę od tego, że od grudnia (czyli niby pierwszego przelomu ale nie do końca). Moje śniadanie jest naprawdę słuszne. To posiłek który sobie chwalę.
Zawsze jest to:
mniej wie cej 30 min po wstaniu (ok9.30)
ok. 3 kopiasttych łyzek platkow owsianych, z mlekiem pelnotlustym do tego troszke orzechow zurawiny, rodzynek
a do tego jakies 2-3 kromki z maslem, (w zaelznosci jakie mam laknienie) z serem czy to szynka, albo ryby z puszki, micha warzyw z lyzka oliwy. do tego jajko na miekko.

No i teraz od czerwca kontroluje naprawdę posiłki.
Więc później wygladają one mniej wiecej tak:
2 sniadanie:
jakieś owoce, ew sałatka z warzyw, albo jajko ktore zdarzyło mi się nie dojeść ze śniadania, czasem chleb.
Coś się trafi zawsze przed obiadem zawsze jak to bywa. Staram się żeby to były orzechy/ jakiś owoc może. Albo pomidory UWIELBIAM! 
na obiad starm sie jesc albo chudy drob/ryby, z oliwa/ olejem , ryz/makaron, warzywa z oliwa.
Albo tlusta ryba - makrela/losos/halibut z ryzem/ makaronem, czasem ziemniaki, warzywa z oliwa.

Pozniej coś się jeszcze może trafi jakiś owoc, warzywa na podwieczorek czy coś.

Na kolację zazwyczaj jes to micha warzyw, oliwa, serek wiejski albo tuńczyk z puszki i jakieś pieczywo.
Albo szpinak z jajkiem, pieczywo. Zależy jak się trafi.

Zaznaczę, że staram się kontrolować w g. ilosć spozywanych tluczy. Staram sie rozplanowac na jakies 70 g dziennie. Zatem jeszcze miedzy posilkami dojadam migdalammi, orzechami zeby wyrownac bilans (w grnaicach rozsadku zeby tez nie za duzo).

A teraz przechodzę do sedna sprawy.
Będąc tu też na wyjeździe odkryłam siłownię, byłam już z 4 razy i to całkiem fajna sprawa, wiec po powrocie do domu chce rowniez chodzic ok 2-3 razy na tydzien.
Cwicze nogi, nieco też górę rąk ( bo jednak po tych dietach wyniszczyły się trochę).
Ale fakt że czuję się silniejsza, zarówno od ćwiczeń jak i diety.
Do tego byłam kilka razy na basenie, myśląc że to mnie wzmocni, i wysmulki tak jak w wakcje, czuję się po tym również super. Ale umiem pływać raczej tylko żabką, jednak starałam się ostatnio trenować inne style. Myślę że to dobra alternatywa na rozluźnienie mięśni i relaks.
Zatem piszę tutaj jako, że chcę zmienić swoje życie (brzmi to poważnie. O;). Ale naprawdę chcę się przestawić i prowadzić zdrowy tryb życia. Zresztą od małego byłam w sumie aktywna fizycznie, w szkole zawsze jakaś reprezentacja koszykówki czy piłki ręcznej. Ruch nie jest mi obcy. Aha – do szkoły jak da radę (chodzi o warunki pogodowe) jeżdżę rowerem. Czyli jakoś wrzesnien a później marzec/kwiecień – czerwiec. W weekendy też lubię jeździć rowerem. Potrafię 40 km przejechać i więcej.
Postawiłam do tego teraz również wliczyć w mój harmonogram siłownie.
1. I tutaj stawiam pytanie jaki trening i jak często? Czy za każdą wizytą robić ogólny trening na mięśnie, czy podzielić sobie ćwiczenia i jednego dnia skupić się na przykład na nogach/pośladkach, kolejnego górnej części ciała – ręcę, grzbiet. (na brzuchu nie muszę się aż tak skupiać bo z natury mam umięśniony, wystarczą mi zwykłe brzuszki w domu myślę.)
2. Oprócz tego jak podzielić wizyty na siłowni a bieganie?
Czytałam gdzieś, że ciekawym rozwiązaniem są ćwiczenia siłowe a później bieganie, z racji tego, że wtedy zapasy glikogenu są zmniejszone.
Czy lepiej rozplanować sobie wizyty na siłowni nie łącząc z trenigniem aerobwym (mówie o bieganiu).
I wtedy np. wyglądało by tak:
(pon)bieganie, (wt)siłownia,(sr.) bieganie, (czw)siłownia, (pt)bieganie, (sob)pływanie/rower,(niedz.) wolne;
czy też lepiej – (niedz)bieganie,(pon) bieganie,(wt)siłownia,(sr) bieganie,(czw)bieganie, odpoczynek, (sob)siłownia. To tylko przykład rozbicia na dni, chodzi o sam system.

3. No i prócz tego jak w takim razie powinna wyglądać dieta w dni kiedy to biegam, a w dni kiedy to jednak wykonuję ćwiczenia siłowe. Zmieniać jakoś drastycznie dietę (tak jak u kulturystów) w dniu kiedy przypada wizyta na siłowni?
4. Co do trenigu biegowego, mysle ze wchodzilby w gre po obiedzie. Zatem co zjeść przed, co zjeść po. I jak sam trening powinien wyglądac. Rozumiem 65-70% max. Tętna. W celu redukcji? A krótkie przebieżki szybsze żeby pobudzić metabolizm? Czy takie bieganie w tym tempie 45 min. Jest ok?
No i co zjeść po bieganiu. Chodzi w sumie trochę o redukcję więc ucinać węgle? Ale z drugiej strony skoro chcę też wzmocnić, rozbudowac miesnie to jak z tymi weglami?
Kolacja białkowa czy białkowo-tłuszczowa. Czy też tłuszcze rozplanować na poprzednie posiłki, albo jeść np. jedną łyżke oliwy przed snem?

-------------
Przepraszam, że tak się rozpisałam, i chaotycznie może to koniec końców wyszlo. Ale naprawdę zależy mi na zdrowym stylu życia, ładnej sylwetce. Mam nadzieję, że komuś wystarczy sił na przeczytanie tego wszystkiego co napisałam (aż tyle wyszło, nie wiedziałam.)
Zostaje jeszcze aspekt rodziców jak ich przekonać, że teraz chcę zmienić dietę na taką właśnie. Jeśli chodzi ośnaidania to ni ma problemów, kolacje też, tylko głownie obiady. Tradycyjne polskie nie współgrają mi tutaj. Mogę owszem odpuścić raz na tydzień, niedzielny obiad odpuśicic, ale żeby w inne dni jesc to co ja chce. Bo nie sadze ze jedząc obiady proponowane przez moich rodziców, zupy zagęszczane smietana, smażone mieso, ziemniaki z omast,a mizerie itp., zasmażane kapusty. ( czyli tradycyjnie). efekty będą dobre. Może i będą, ale nie w pełni zadowalające jako że dieta to 50% (o ile nie więcej) sukcesu…

Piszę chaotycznie, wiem. Ale nie mogę się jakoś skupić. Mysle jednak ze i tak jeszcze przyjdzie mi tutaj co nieco dopisać. Wiec ogolnie proszę o:
1. Pomoc w sprawie diety (jak przekonać rodzicow)
2. Rozplanowanie treningow
3. Pomoc w treningach aerobowych i silowych (jak długo/jakie ćwiczenia/ jakie posiłki).

Na razie byłoby tego tyle..
PKO
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

onabiega - zacznę od tego że trzeba mieć naprawdę dużo czasu na przeczytanie tego co napisałaś - mam nadzieję, że ktoś znajdzie.
Awatar użytkownika
Bawareczka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1341
Rejestracja: 04 paź 2010, 21:18
Życiówka na 10k: 59'47''
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ja przeczytam ale w kawalkach, bo na raz nie dam rady :9
pierwsza porcje mam juz za soba
Awatar użytkownika
Bawareczka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1341
Rejestracja: 04 paź 2010, 21:18
Życiówka na 10k: 59'47''
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

przeczytalam :) od dechy do dechy - jak bum cyk cyk

1. Wyrzuc lustro,
2. Mysle, ze dietetyczka najlepiej by Ci doradzila. Twoja aktualna dieta nie wyglada wcale zle. ja bym dorzucila spontanicznie male cos slodkiego.
3. Teraz moze dasz rade tyle trenowac ale co bedzie jak zacznie sie szkola? ja bym wyrzucila dwa treningi i zastapila je czyms dla duszy - kino, muzeum, pogaduchy z przyjaciolka.
pardita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2236
Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
Życiówka na 10k: 55:43.00
Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham

Nieprzeczytany post

wymiękłam w połowie.
Mniej więcej przy trzecim etapie twardych ud..
Hejo
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 42
Rejestracja: 17 lip 2011, 14:40
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ania94
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 25
Rejestracja: 13 lip 2011, 21:08
Życiówka na 10k: 1h
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

a ja przeczytałam od razu w całości;)
killerek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 329
Rejestracja: 01 cze 2011, 08:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

przeczytałam :hej:
chyba największa ilość tekstu na raz w te wakacje :hahaha:
niestety nie bardzo mogę pomóc, mam powiedzmy że ten sam problem, chce coraz więcej treningów, coraz mniej jedzenia i co nieco poprawić w sylwetce.
rodzicom trudno przetłumaczyć że chce się zdrową dietę bo oni to od razu kojarzą z odchodzaniem i niczym więcej a w twoim przypadku są też przewrażliwieni i wyczuleni na takie twoje ruchy. myślę że stopniowo jak zaczniesz im mówić że bieganie i dieta to nie tylko odchudzanie a po prostu polepszenie zdrowia i formy to będą efekty ;)
10km- 49:31, 1.09.2012 II Bieg Fabrykanta
5.1km- 24:48, 11.11.2012 IX Światowy Dzień Biegania


BLOG

KOMENTARZE

Obrazek
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

i mi poszło całe na raz.

redukcja? co ty chcesz redukować? jak dla mnie twoi rodzice mają podstawy ku temu aby ci w kwestii jedzenia (szczególnie) i trenowania nie ufać. na moje oko twoje podejście jest bliższe obsesyjnemu strachowi przed tłuszczem niż prowadzeniu zdrowego trybu życia.
niestety, nikt nie jest idealny, a do tego często potrafimy wyolbrzymiać swoje mankamenty. co do twoich nóg - super, że postanowiłaś coś z tym zrobić ale potem to się trochę wymknęło spod kontroli... nobody's perfect - myślę, że zdrowiej byłoby po prostu zaakceptować te nogi. tym bardziej, że odnoszę wrażenie że pewnie gdybyśmy cię zobaczyli na ulicy stwierdzilibyśmy, że wszystko z nimi w porządku.
starasz się, widzę, popieram :) świetnie, że dbasz o wagę i nie chcesz opychać się byle czym, są tacy ludzie (ja do nich nie należę), którzy ze sposobu odżywiania się i w ogóle, dbania o swoje ciało nie tylko pod względem ilości ale również jakości jedzenia, robią filozofię życiową. nie wnikam, jedni lubią jak im cyganie grają, drudzy jak im nogi śmierdzą (bez ironii), ja na przykład lubię jeść zróżnicowane rzeczy i mimo, że wielką fanką tradycyjnej polskiej kuchni nie jestem - smakuje mi większość obiadów przygotowywanych przez moich rodziców i z chęcią je zjadam. gdybym miała się żywić na obiad tylko chudym drobiem+makaron/ryż, po miesiącu wyłaziłby mi uszami.

ale żyj! przestań w kółko myśleć tylko o tym co jesz i w jaki sposób to spalisz/ wyrzeźbisz mięśnie! to nie jest myślenie zdrowej nastolatki.
Bawareczka ma rację - zadbaj też o swojego ducha - idź do kina, na koncert, umów się na kawę (albo może nawet czekoladę) z koleżanką, albo po prostu zafunduj sobie czasem popołudnie przed telewizorem, bądź chociaż w małej części statystycznym Polakiem :bum:
First994
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 02 lip 2011, 11:54
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witaj.

Jeśli chodzi o rozplanowanie treningów to ja bym proponował [pon]-bieganie [wt]-siłownia [śr]-bieganie [czw]-bieganie [pt]-siłownia [sob]wolne [niedz]-basen/rower. Wtedy we wtorek mogłabyś robić barki, grzbiet, ramiona a w piątek łydki, uda. Myślę, że w takim układzie bieganie ani rower/basen nie będzie kolidować z siłownią.

Śniadanie masz dobre, tak trzymaj.
W dni gdy będziesz chodzić na siłownie to po treningu możesz zjeść makaron/ryż + owoc/miód, na kolacje możesz jeść np. kanapki z twarogiem, jajecznicę. Jeżeli chcesz biegać po obiedzie to możesz powiedzieć mamie żeby starała się robić obiad na makaronach, ryżach, kaszach itp. Jeżeli mama robi mięso smażone to zapytaj czy może dla Ciebie ugotować. Gdy czasami zjesz smażone to też się nic nie stanie ;). Po bieganiu, tak jak po siłowni a kolacja wg uznania. :) Robisz to dla przyjemności więc nie można też przesadzać z dokładnością - tyle i tyle po treningu, tyle i tyle na kolacje. To ma Ci sprawiać radość a nie przysparzać problemów. Wg mnie nie powinnaś się odchudzać, o ile się nie mylę to i tak Twoja waga jest za niska.

Co do ćwiczeń to polecam http://www.kulturystyka.pl/atlas/default.asp
Wiadomo, nie przesadzaj też z tą siłownią, żeby potem nie było że nie przejdziesz przez drzwi :bum:
Przebieżki możesz robić, jak najbardziej. Tylko się zawsze porozciągaj przed.
Hejo
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 42
Rejestracja: 17 lip 2011, 14:40
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Po mojemu, to sie dziewczyna z takim planem zamęczy. Regeneracja to podstawa, zwlaszcza jesli w gre wchodzi takze silownia
First994
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 02 lip 2011, 11:54
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jeżeli będzie robić każdy trening na 90% możliwości, to pewnie że się zamęczy ale gdy będzie ćwiczyć rozważnie to się nie zamęczy.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ