Przebiegniesz ten Rzym, choćbyś miała afalt po sobie zwijać
Wiem co mówię, gdyż ja w zeszłym roku na jesień biegłem maraton w Grecji i twoje obawy są całkiem uzasadnione, ale to tylko ci pomoże, bo zmobilizuje.
Jedna rzecz mnie tylko trochę martwi, ale mam nadzieję, że nie umniejszę twojej psyche. Mianowicie czas jaki będziesz miała na aklimatyzację. W moim przypadku było dokładnie tak samo, jeśli o temperatury chodzi i tego się obawiałem najbardziej. Stąd było postanowienie, że lecimy już na 4-5 dni przed maratonem, aby jeszcze zdążyć przyzwyczaić organizm do takich temperatur. Trenowaliśmy przecież od 2 m-cy już w okolicach 0 i poniżej stopni. Po przylocie do Aten, nagle +15-20 stopni. Miałem jednak te parę dni na potruchtanie w takiej temperaturze, w krótkich spodenkach i rękawku (a jak). To dla psychiki też istotne. Od dłuższego czasu człowiek śmiga poubierany jak antyterrorysta, a tu z dnia na dzień niemal pełen negliż.
Z tym jedzeniem to faktycznie bardzo indywidualna sprawa, jednak są pewne prawidła, które pozwalają ci uniknąć komplikacji. Ja przez cały pobyt w Grecji niemal ciągle jadłem tylko kaszę gryczaną, gdyż mnie ona bardzo służy. Tylko 2 razy przeplatałem to makaronami. W dniu startu, czyli te pierwsze bardzo mocne śniadanie to wziąłem patent od siostry. Zjadłem kilka sucharków (tych małych) z miodem. Po prostu rewelacja, nie wiedziałem, że to jest taka bomba energetyczna. Mnóstwo kalorii a obciążenie dla żołądka niemal znikome. Do tego organizm tak ci się zmobilizuje przed startem, że nie uwierzysz jak szybko zapomnisz o obawach i bolączkach.
O odżywianiu na trasie nie będę się powielał, bo o tym już tu eseje krążą. Czyli w myśl zasady "jeśli jest punkt odżywczy, wodny, iso to korzystaj, nawet jak masz swój zapas. To wszystko wyjdzie tam, gdzie maraton się zaczyna, czyli po 30-tce

".
Powodzenia, tym bardziej, że też jesteś obciążona startem w jednej z kolebek cywilizacji, a to niesamowite przeżycie, które pomoga. Enjoy your run!!