Poniżej opis mojej próby oraz treningu przed i po starcie. Generalnie mi nie poszło (chciałem złamać 45:00) - czy nie potrzebnie biegłem 2 dni przed startem, czy źle zaplanowałem rozkład sił na tym dystansie - biegłem pierwszy raz...
W czwartek zrobiłem sobie "próbę" - na trasie biegu (w lesie) przebiegłem dystans 10 km w 48:38 zakładając taktykę:
1) WB2 - 4km (w tempie 5:17 przy Tśr.=160, T=21:11)
2) WB3 - 5km (w tempie 4:40 przy Tśr.=172, T=23:21)
3) MAX (95-100% Tmax.) - 890m (w tempie 4:06 przy Tśr.=175, T=3:40)
W sobotę start na 10km w Lesie Kabackim - chciałem złamać 0:45:00 a wyszło 47:36.
Przyjąłem strategię:
1) WB2 - 3km (w tempie 5:41 przy Tśr.=160, T=17:03)
2) WB3 - 5,5km (w tempie 4:37 przy Tśr.=175, T=25:25)
3) MAX (95-100% Tmax.) - 1,33km (w tempie 3:52 przy Tśr.=185, T=5:08)
A najciekawsze jest to, że w czwartek po starcie przebiegłem zwykłe WB2, tyle, że po asfalcie na dystansie 10 Km (czyli nawet więcej o 110 m.

1) WB2 - 10km (w tempie 4:39 przy Tśr.=156, T=46:39)
Powiedzcie mi, gdzie popełniam błąd, jaką Wy przyjumujecie strategię w biegu na 10 km? Może wogóle nie należy patrzeć na zakres tętna, tylko kontrolować tępo albo czas biegu?