Zanim jeszcze zaczynają już przestają
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3390
- Rejestracja: 19 cze 2001, 09:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa/Kabaty
Pamiętam jak zaczynałem biegać, podczas pierwszego prób ciągłego biegu przez więcej niż 1 minutę dostawałem zadyszki i przechodziłem w marsz. Gdyby nie silna motywacja i rady, że ta zadyszka w końcu się skończy i będę mógł biegać, a nie marszobiegać", pewnie bym zrezygnował na samym początku. Ciekawe ilu ludzi rezygnuje z zajmowania się bieganiem zanim jeszcze zaczną regularnie biegać z powodu owej "zadyszki". Może w Polsce tak wielu ludzi nie biega ponieważ nie ma nikogo, kto powiedziałby takim osobom, że po kilku, góra kilkunastu regularnych treningach przełamią tą barierę i będą mogli 30 minut truchcikiem, truchcikiem bez wypluwania płuc.
ENTRE.PL Team
- Bennet
- Administrator
- Posty: 1016
- Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szklarska Poręba
- Kontakt:
Przyznaję, że po długiej przerwie próbowałem kilkakrotnie wrócić do biegania i rezygnowałem po pierwszym bądź kilku treningach. Powodem był za ostry początek.
Jako nowicjusz próbowałem wejść od razu na wyższy poziom nie mogąc pogodzić się z faktem, że wytrzymałość kształtuje się z czasem, a długa przerwa zaprzepaściła wszystko co robiłem "ładnych parę lat wcześniej".
Ruszałem ostro by po kilku, kilkunastu minutach mieć dość wszystkiego. Jakby tego było mało, w marszu dalej oddalałem się od domu kontynuując trening. Konsekwencją tego było to, że wracałem do domu po około półtorej-dwóch godzinach, kompletnie zmęczony i zniechęcony. Na drugi dzień miałem oczywiście potworne zakwasy co jescze bardziej zniechęcało mnie do biegania. Wtedy nie mogłem pojąć cóż takiego biegacze widzą w swojej pasji.
Wreszcie udało mi się przełamać i zacząć trochę spokojniej. Najpierw truchcik potem marsz i tak na zmianę. Z czasem truchciku było coraz więcej i był on coraz szybszy. Pamiętam radość kiedy pierwszy raz udało mi się truchtać godzinę co było o dwadzieścia minut lepiej niż dotychczas.
Wreszcie przyszedł czas na pierwszy bieg uliczny. Przyznaję, że na starcie stanąłem z duszą na ramieniu. Co prawda dystans nie był zbyt imponujący (7,5km), ale startował w tym biegu także mój ojciec, który niejako wyznaczył mi granicę przyzwoitości. Była jeszcze jedna motywacja - znajomy poznany przez internet, z którym pierwszy raz miałem okazję się zmierzyć. Ciężko było, ale udało mi się przebiec lepiej od wskazanego czasu.
Następna próba była jeszcze cięższa - półmaraton. O ile przed pierwszym biegiem czułem tremę, tu miało być jeszcze gorzej. Poprzeczka ustawiona przez mojego ojca zawisła dużo wyżej niż wydawało mi się, że jestem w stanie zrobić. Dodatkowy stres przeżyłem kiedy idąc na pociąg spotkałem przed dworcem ojca, który wybierał się na ten bieg by wspomóc mnie jako kibic i serwisant. Udało mi się "pokonać poprzeczkę" choć mocno się zachwiała.
Potem był maraton i drugi, i trzeci...
Nie wszystkim początki przychodzą łatwo, ale warto zacząć, bardzo warto...
Jako nowicjusz próbowałem wejść od razu na wyższy poziom nie mogąc pogodzić się z faktem, że wytrzymałość kształtuje się z czasem, a długa przerwa zaprzepaściła wszystko co robiłem "ładnych parę lat wcześniej".
Ruszałem ostro by po kilku, kilkunastu minutach mieć dość wszystkiego. Jakby tego było mało, w marszu dalej oddalałem się od domu kontynuując trening. Konsekwencją tego było to, że wracałem do domu po około półtorej-dwóch godzinach, kompletnie zmęczony i zniechęcony. Na drugi dzień miałem oczywiście potworne zakwasy co jescze bardziej zniechęcało mnie do biegania. Wtedy nie mogłem pojąć cóż takiego biegacze widzą w swojej pasji.
Wreszcie udało mi się przełamać i zacząć trochę spokojniej. Najpierw truchcik potem marsz i tak na zmianę. Z czasem truchciku było coraz więcej i był on coraz szybszy. Pamiętam radość kiedy pierwszy raz udało mi się truchtać godzinę co było o dwadzieścia minut lepiej niż dotychczas.
Wreszcie przyszedł czas na pierwszy bieg uliczny. Przyznaję, że na starcie stanąłem z duszą na ramieniu. Co prawda dystans nie był zbyt imponujący (7,5km), ale startował w tym biegu także mój ojciec, który niejako wyznaczył mi granicę przyzwoitości. Była jeszcze jedna motywacja - znajomy poznany przez internet, z którym pierwszy raz miałem okazję się zmierzyć. Ciężko było, ale udało mi się przebiec lepiej od wskazanego czasu.
Następna próba była jeszcze cięższa - półmaraton. O ile przed pierwszym biegiem czułem tremę, tu miało być jeszcze gorzej. Poprzeczka ustawiona przez mojego ojca zawisła dużo wyżej niż wydawało mi się, że jestem w stanie zrobić. Dodatkowy stres przeżyłem kiedy idąc na pociąg spotkałem przed dworcem ojca, który wybierał się na ten bieg by wspomóc mnie jako kibic i serwisant. Udało mi się "pokonać poprzeczkę" choć mocno się zachwiała.
Potem był maraton i drugi, i trzeci...
Nie wszystkim początki przychodzą łatwo, ale warto zacząć, bardzo warto...
No i co mam tu teraz napisać? ;)
- Arti
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4522
- Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
I tu biję Wam bravo !!! Ja kiedy skończyłem ze sprintem miałem około roku przerwy...potem na studiach były przełaje i wtedy zadałem sobie pytanie - jak to możliwe,że przez rok nic nie robiłem...co za strata czasu.
A dzisiaj biegam amatorsko maratony a bieganie tak mnie wciągneło ,że kiedy z jakiś powodów nie moge pójśc na trening to dostaję drgawek heheehehehe....takie małe zdrowe uzależnienie
A pomysleć ,że kiedyś w podstawówce 1000m było traktowane jako kara
Pozdrawiam i nie rezygnujcie z pierwszych prób biegania...z czasem będzie lepiej.
Pamiętam jak kiedyś byłem dumny ,że za jednym razem bez odpoczynku przebiegłem 14km....a dziś taki dystans to zwykły trening.
Granice możliwości przesuwają sie pod wpływem systematycznego treningu....
A dzisiaj biegam amatorsko maratony a bieganie tak mnie wciągneło ,że kiedy z jakiś powodów nie moge pójśc na trening to dostaję drgawek heheehehehe....takie małe zdrowe uzależnienie

A pomysleć ,że kiedyś w podstawówce 1000m było traktowane jako kara

Pozdrawiam i nie rezygnujcie z pierwszych prób biegania...z czasem będzie lepiej.
Pamiętam jak kiedyś byłem dumny ,że za jednym razem bez odpoczynku przebiegłem 14km....a dziś taki dystans to zwykły trening.
Granice możliwości przesuwają sie pod wpływem systematycznego treningu....

[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
- Dwarf
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 308
- Rejestracja: 24 sty 2002, 10:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Prawda jest taka, że w Polsce nie kształtuje sie "zdrowego stylu życia" w szerokim tego słowa znaczeniu. Wielu naszych rodaków nie uprawia jakiegokolwiek sportu i często ma nadwagę, pali i nadużywa wody ognistej.
Tak to już jest, że zacząć biegać jest trudno (szczególnie jak ktoś wczesniej był w bezruchu). To musi byc osobiste zwycięstwo nad swoimi słabościami i kpiarskimi uśmiechami przechodniów. Jeśli ktoś sie nie podda to raczej juz z tej drogi nie zawróci lub szybko na nią wróci. Co do wsparcia - to my możemy oraz musimy wspierac początkujących, popularyzować bieganie i tworzyc wokół niego dobry klimat. Może kiedyś wspomoże nas w tym TVP... (podobno teraz ma misję)
Ja juz przekonałem kilka osób i sądzę, że Wy również.
PS: Bieganie w odpowiednim tempie odpowiednich dystansów to trudna umiejętność ale można ją opanować. BIEGAJ Z GŁOWĄ
!!!
Tak to już jest, że zacząć biegać jest trudno (szczególnie jak ktoś wczesniej był w bezruchu). To musi byc osobiste zwycięstwo nad swoimi słabościami i kpiarskimi uśmiechami przechodniów. Jeśli ktoś sie nie podda to raczej juz z tej drogi nie zawróci lub szybko na nią wróci. Co do wsparcia - to my możemy oraz musimy wspierac początkujących, popularyzować bieganie i tworzyc wokół niego dobry klimat. Może kiedyś wspomoże nas w tym TVP... (podobno teraz ma misję)
Ja juz przekonałem kilka osób i sądzę, że Wy również.
PS: Bieganie w odpowiednim tempie odpowiednich dystansów to trudna umiejętność ale można ją opanować. BIEGAJ Z GŁOWĄ

Dwarf
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 680
- Rejestracja: 14 sty 2002, 13:29
To że warto zacząć i że początki są "duszące", to prawda ale ile jest problemów z utrzymaniem regularnego biegania choćby przez pierwsze 2-3 miesiące.
Przez nierozważne początki doprowadza się często do spadku tkanki mięśniowej, niedowagi, osłabienia ukł odporn., i w konsekwecji zniechęcenia dużo głębszego niż to jakie daje na samym starcie, stosunkowo szybko ustępująca zadyszka.
Przydałoby się aby na witrynie bieganie.pl pojawił sie kiedys profesjonalny plan treningowy właśnie dla nowicjusza. Profesjonalny - napisany przez zawodowego trenera i wykorzystujący wiedzę z zakresu tętna.
Taki instruktaż przydałby się wszystkim, nie tylko nowicjuszom. Wielu z nas wraca do biegania po dłuższych przerwach i napotyka te same problemy.
W sieci jest dużo na ten temat ale... bełkotu, okraszonego słodkim optymizmem, a czasem gnozą. Spotyka się mniej czy bardziej ambitne próby kogoś z amatorów, jednak - prosze mi to wybaczyć - nie są one wiele warte, choćby, że bazuja na jednoosobowym doświadczeniu.
Ktoś powiedział: "biegaj z głową", zgadzam się, i szukam tej głowy. Jestem po kilku msc. przerwie spowodowanej kontuzją i mija już drugi miesiąc jak walczę aby wrócic do długiego biegu, niestety jest mi bardzo ciężko z powodów ww. Dziś przechodze kolejną infekcę z powodu przemęczenia, to już trzeci raz, i znów musze przerwać trening i znów zacząc od zera, żeby potem po tygodniu zachorowac i od nowa i od nowa, a siły psychocznej coraz mniej, coraz bardzeij myśle aby przejśc na rowerowanie. Wiem równocześnie, że to wszystko to skutek braku wiedzy...
Przez nierozważne początki doprowadza się często do spadku tkanki mięśniowej, niedowagi, osłabienia ukł odporn., i w konsekwecji zniechęcenia dużo głębszego niż to jakie daje na samym starcie, stosunkowo szybko ustępująca zadyszka.
Przydałoby się aby na witrynie bieganie.pl pojawił sie kiedys profesjonalny plan treningowy właśnie dla nowicjusza. Profesjonalny - napisany przez zawodowego trenera i wykorzystujący wiedzę z zakresu tętna.
Taki instruktaż przydałby się wszystkim, nie tylko nowicjuszom. Wielu z nas wraca do biegania po dłuższych przerwach i napotyka te same problemy.
W sieci jest dużo na ten temat ale... bełkotu, okraszonego słodkim optymizmem, a czasem gnozą. Spotyka się mniej czy bardziej ambitne próby kogoś z amatorów, jednak - prosze mi to wybaczyć - nie są one wiele warte, choćby, że bazuja na jednoosobowym doświadczeniu.
Ktoś powiedział: "biegaj z głową", zgadzam się, i szukam tej głowy. Jestem po kilku msc. przerwie spowodowanej kontuzją i mija już drugi miesiąc jak walczę aby wrócic do długiego biegu, niestety jest mi bardzo ciężko z powodów ww. Dziś przechodze kolejną infekcę z powodu przemęczenia, to już trzeci raz, i znów musze przerwać trening i znów zacząc od zera, żeby potem po tygodniu zachorowac i od nowa i od nowa, a siły psychocznej coraz mniej, coraz bardzeij myśle aby przejśc na rowerowanie. Wiem równocześnie, że to wszystko to skutek braku wiedzy...
[url=http://www.sbbp.pl][b]SBBP[/b][/url] m/f
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
Sądzę, że propozycja Darka Wieczorka treningów dla amatorów zawarta w dziale Akademii Biegowej nie jest bełkotem tylko konkretem. Tym bardziej, że kontakt z jej autorem jest bliski. Darka można spotkać na zawodach, można zapytać się - jest jednym z nas a nie bliżej nie znanym wirtualnym trenerem.
A o jego wiedzy świadczą jego osiągnięcia.
Zachęcam do skorzystania.
A o jego wiedzy świadczą jego osiągnięcia.
Zachęcam do skorzystania.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 680
- Rejestracja: 14 sty 2002, 13:29
Zawodnik choćby był samym Gabe jest zawodnikiem, a nie trenerem. Zna doskonale, a czasem nawet perfekcyjnie organizm ale własny. Bywa że zawodnicy zostają potem wybitnymi trenerami ale dochodzą do tego przez lata prób i błędów robionych już nie na sobie.
Zgadzam się, że lepszy jest żywy zawodnik niż wirtualny trener, o ile używamy tradycyjnych pojęć. W polskiej LA jest to zrozumiałe, bo niewielu trenerów korzysta z najnowszych rzeczy.
Pamiętam dobrze trzy przypadki:
1. facet 52 lata, nadwaga 20 kg, regularne bieganie robił codziennie przez miesiąc, czyli 30 treningów po 25 minut truchtu, skutek: waga nie drgnęła. Ktoś mu doradził żeby biegał 40 minut, 20 za mało żeby ruszyć tł. Biegał, a raczej próbował biegać te 40 m., bo po drugim razie dostał wylewu na szczęście nie groźnego. Nie biega.
2. chłopak 18 lat, cierpiał na alergie oddech. Po pierwszym miesiącu biegania rozchorował się - objawy silnego przeziębienia. Zaczynaliśmy jeszcze wiele razy i zawsze kończyło się u niego chorobą. Nie biega.
3. Przez lata chorowałem, astma. Przyjaciółka nakłoniła mnie do zmiany sposobu biegania. Za jej namową zrobiliśmy szczegółowe testy, i biegałem z żelazną dyscypliną tętna. Po dwóch latach jako astmatyk biegałem bez żadnych problemów 3h w t. 4:40/km. Ci dwaj wyżej zaczynali razem ze mną, ale nie chcieli słuchać... kobiety.
Po 6 msc. kontuzji, próbuję wrócić za pomocą tej samej sztuki ale nie wychodzi. Alergia jest teraz silniejsza. Jednak nauka poszła przez te kilka lat do przodu, więc może dotrę do czego trzeba.
Zgadzam się, że lepszy jest żywy zawodnik niż wirtualny trener, o ile używamy tradycyjnych pojęć. W polskiej LA jest to zrozumiałe, bo niewielu trenerów korzysta z najnowszych rzeczy.
Pamiętam dobrze trzy przypadki:
1. facet 52 lata, nadwaga 20 kg, regularne bieganie robił codziennie przez miesiąc, czyli 30 treningów po 25 minut truchtu, skutek: waga nie drgnęła. Ktoś mu doradził żeby biegał 40 minut, 20 za mało żeby ruszyć tł. Biegał, a raczej próbował biegać te 40 m., bo po drugim razie dostał wylewu na szczęście nie groźnego. Nie biega.
2. chłopak 18 lat, cierpiał na alergie oddech. Po pierwszym miesiącu biegania rozchorował się - objawy silnego przeziębienia. Zaczynaliśmy jeszcze wiele razy i zawsze kończyło się u niego chorobą. Nie biega.
3. Przez lata chorowałem, astma. Przyjaciółka nakłoniła mnie do zmiany sposobu biegania. Za jej namową zrobiliśmy szczegółowe testy, i biegałem z żelazną dyscypliną tętna. Po dwóch latach jako astmatyk biegałem bez żadnych problemów 3h w t. 4:40/km. Ci dwaj wyżej zaczynali razem ze mną, ale nie chcieli słuchać... kobiety.
Po 6 msc. kontuzji, próbuję wrócić za pomocą tej samej sztuki ale nie wychodzi. Alergia jest teraz silniejsza. Jednak nauka poszła przez te kilka lat do przodu, więc może dotrę do czego trzeba.
[url=http://www.sbbp.pl][b]SBBP[/b][/url] m/f
- RobertD
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 979
- Rejestracja: 17 cze 2001, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
pierwszy przypadek akurat łatwo wytłumaczyć. waga nie spada natychmiast. organizm jest tak niewytrenowany, że nie można go zmusić do spalenia dużej ilości kalorii - zmęczenie następuje zbyt szybko. w moim przypadku też tak było, a po pól roku jak waga rąbnęła w dół... chyba z 12kg.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 684
- Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 2:58:00
- Lokalizacja: Warszawa
To opisz te szczególowe testy i napisz według jakiego planu trenowałeś.Za jej namową zrobiliśmy szczegółowe testy, i biegałem z żelazną dyscypliną tętna
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3301
- Rejestracja: 01 cze 2002, 00:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Bemowo
A czy to normalne, ¿e pocz±tkuj±cy biegacz, który biega regularnie od roku, zapada nagle na kryzys motywacji, bo wydaje mu siê, ¿e nie robi postêpów?
- caryca
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 948
- Rejestracja: 23 lip 2001, 17:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: dania/warszawa
- Kontakt:
moim zdaniem normalne, bo tak niestetywyglada krzywa w sporcie, jest to wykres 'exponential model' czyli napoczatku dogory! i to szybko a pozniej jak juz osiagnie kulminacje to sie splaszcza i dazy do nieskonczonosci zblizajac sie powoli do jedynki.
Moze wlasnie osiagnelas kulminacje i teraz postepy przychodza bardzo wolno, lub nie zauwazalnie, ale tzeba pamietac ze wykres dazy do nieskonczonosci!!! i kiedys zblizy sie do jedynki ( ewentualnie 100%)
mozesz tez zastosowac terapie 'glodu' czyli odpuscic pare biegow i jak juz bedziesz 'glodna' i spragniona biegu to pobiec! zobaczysz ze wtedy wszystko wyda Ci sie dziwne, bo bedziesz biegla lepiej, szybciej i zdobedziesz nowa motywacje do biegania!
Ten punkt kulminacyjny ktory sie osiaga to ma lekki dolek zaraz po nim, ale pozniej idzie w gore!
Moze wlasnie osiagnelas kulminacje i teraz postepy przychodza bardzo wolno, lub nie zauwazalnie, ale tzeba pamietac ze wykres dazy do nieskonczonosci!!! i kiedys zblizy sie do jedynki ( ewentualnie 100%)
mozesz tez zastosowac terapie 'glodu' czyli odpuscic pare biegow i jak juz bedziesz 'glodna' i spragniona biegu to pobiec! zobaczysz ze wtedy wszystko wyda Ci sie dziwne, bo bedziesz biegla lepiej, szybciej i zdobedziesz nowa motywacje do biegania!
Ten punkt kulminacyjny ktory sie osiaga to ma lekki dolek zaraz po nim, ale pozniej idzie w gore!
- Karola
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 883
- Rejestracja: 31 sie 2001, 09:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Myślę Joy, że to normalne, podobnie jak z tym brakiem spadku masy. Trzeba na wszystko czekać dłużej, a większość z nas jest chyba raczej mało cierpliwa.
Ja teraz też ostatnio " zdjęłam nogę z gazu", bo alergia mnie w tym roku dręczy wyjątkowo mocno. Do tej pory wydawało mi się że bieganie w jakiś sposób też mi pomaga, trochę lżej to przechodziłam. Teraz szkodzi mi chyba wszystko i po prostu obawiam się aktywności na łonie natury.
Brak motywacji przeszłam, ale głupio mi było się wycofać skoro tyle sobie w duchu naobiecywałam.
Czy jest jakiś choćby malutki cel którego się można uczepić?
Trzeba się próbować tego łapać.
Ja teraz też ostatnio " zdjęłam nogę z gazu", bo alergia mnie w tym roku dręczy wyjątkowo mocno. Do tej pory wydawało mi się że bieganie w jakiś sposób też mi pomaga, trochę lżej to przechodziłam. Teraz szkodzi mi chyba wszystko i po prostu obawiam się aktywności na łonie natury.
Brak motywacji przeszłam, ale głupio mi było się wycofać skoro tyle sobie w duchu naobiecywałam.
Czy jest jakiś choćby malutki cel którego się można uczepić?
Trzeba się próbować tego łapać.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 680
- Rejestracja: 14 sty 2002, 13:29
Testów była kilka: zaw. tk. tłuszcz. laser.; wsk. elastyczności mięśni; wsk. ruchomości stawów; poj. płuc; poj. wyrzut. serca; i testy wysiłkowe na zaw. mleczanu we krwi w relacji do HR.
Nasz trening był bardzo monotonny ale dzięki mojej sympatii przyjemny, a co ważniejsze bardzo skuteczny. Polegał na utrzymaniu tempa progu mlecz. przez dwa miesiące (biegaliśmy 5x10km/tydz.). Potem podnosiliśmy tempo na następne dwa ale tylko o przesunięcie prędk. prog. W 5-tym msc. było dwa tyg. tempówek, starty i 2 tyg. przerwa w listopadzie. Od grudnia (krótkie dni) musiałem już biegać sam i robiłem to regularnie ale już bez żelaznej metody, dla relaksu, i takiej sielanki było kilka lat, ze średnią 70km.tyg.
Obecnie mam bardzo duże wahnięcia wydolności. Biegnę np 10km przy 5:10 (progowa) i jest OK, a za dwa dni (odpoczynek) nie daję rady 5 km przy 5:50. Dlatego nie mogę niczego zaplanować, a bez tego nie ma szansy na trenowanie.
Joy, akurat Ty, nawet gdybyś miała zniechęcenie, to nie pisz o nim, inaczej osłabisz nasze morale.
Karola, trzymam mocno za Ciebie kciuki
Ziut, chyba chciałeś dokładniejszego opisu, ale robota mnie goni, dziękuje za zainteresowanie i gratuluję własnej witryny, nie ukrywam, że warto było poczytać.
Nasz trening był bardzo monotonny ale dzięki mojej sympatii przyjemny, a co ważniejsze bardzo skuteczny. Polegał na utrzymaniu tempa progu mlecz. przez dwa miesiące (biegaliśmy 5x10km/tydz.). Potem podnosiliśmy tempo na następne dwa ale tylko o przesunięcie prędk. prog. W 5-tym msc. było dwa tyg. tempówek, starty i 2 tyg. przerwa w listopadzie. Od grudnia (krótkie dni) musiałem już biegać sam i robiłem to regularnie ale już bez żelaznej metody, dla relaksu, i takiej sielanki było kilka lat, ze średnią 70km.tyg.
Obecnie mam bardzo duże wahnięcia wydolności. Biegnę np 10km przy 5:10 (progowa) i jest OK, a za dwa dni (odpoczynek) nie daję rady 5 km przy 5:50. Dlatego nie mogę niczego zaplanować, a bez tego nie ma szansy na trenowanie.
Joy, akurat Ty, nawet gdybyś miała zniechęcenie, to nie pisz o nim, inaczej osłabisz nasze morale.

Karola, trzymam mocno za Ciebie kciuki

Ziut, chyba chciałeś dokładniejszego opisu, ale robota mnie goni, dziękuje za zainteresowanie i gratuluję własnej witryny, nie ukrywam, że warto było poczytać.

[url=http://www.sbbp.pl][b]SBBP[/b][/url] m/f
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3301
- Rejestracja: 01 cze 2002, 00:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Bemowo
No w³a¶nie mnie co¶ podobnego teraz spotyka i to ju¿ kolejny miesi±c. Nie wiem, mo¿e to te lekarstwa na alergiê. Poniewa¿ obwiniam je równie¿ o to, ¿e przyby³o mi 2 kg, których siê nie mogê pozbyæ, zbuntowa³am siê i od tygodnia nie biorê.Quote: from ArthurP on 12:49 pm on June 6, 2002
Obecnie mam bardzo du¿e wahniêcia wydolno¶ci. Biegnê np 10km przy 5:10 (progowa) i jest OK, a za dwa dni (odpoczynek) nie dajê rady 5 km przy 5:50. Dlatego nie mogê niczego zaplanowaæ, a bez tego nie ma szansy na trenowanie.
A wiadomo, ¿e jak co¶ z organizmem nie gra, to i motywacja od razu siada. Vice versa zreszt±.
- Karola
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 883
- Rejestracja: 31 sie 2001, 09:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Joy, a jak się czujesz bez brania?
Ja mam taki kryzys że w pracy mimo pięknej pogody mam zamknięte okna. Zamierzam odszukać jakiś inhalator, który kiedyś przepisał mi alergolog na "przed bieganiem". Na szczęście dziś ma zacząć padać i oby nie tyle co w Niemczech.
Z przybieraniem na wadze też mam ten sam problem, ale już się przestałam przejmować. A miało być tak dobrze, bo już leki na alergie nie usypiają.
Ja mam taki kryzys że w pracy mimo pięknej pogody mam zamknięte okna. Zamierzam odszukać jakiś inhalator, który kiedyś przepisał mi alergolog na "przed bieganiem". Na szczęście dziś ma zacząć padać i oby nie tyle co w Niemczech.
Z przybieraniem na wadze też mam ten sam problem, ale już się przestałam przejmować. A miało być tak dobrze, bo już leki na alergie nie usypiają.