Przetrwanie- jesień
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 14 lip 2015, 14:03
Cześć wszystkim! Biegam od niedawna(kwiecień b.r.) i wciagnelo mnie to. Jednak nadchodzą dni, które mnie lekko zniechęcają do treningu. Wypracowalem sobie jakąś kondycję i nie chcę tego stracić. Jak mam przerwać te ponure, często deszczowe jesienne dni ? W dalszej perspektywie jest zima więc to nie bardzo mnie pociesza. Do tej pory ubieralem spodenki i koszulkę Ale teraz raczej pasuje kupić coś na chłodniejsze dni ...
-
- Wyga
- Posty: 68
- Rejestracja: 09 kwie 2014, 23:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W zeszłym roku miałem podobne obawy, bo tak jak Ty zacząłem biegać na wiosnę i perspektywa późnej jesieni i zimy mnie trochę przerażała... ale nie potrzebnie, w zimie bieganie też jest możliwe, wystarczy tylko chcieć.
Kupiłem sobie tanie lidlowe ciuchy do biegania: spodnie, bluzę, czapkę, rękawiczki. W temperaturze niższej niż -5 ubierałem jeszcze bezrękawnik polarowy i cienkie kalesony. W dni robocze biegałem po ciemku z czołówką. Po pierwszych zimnych dniach trochę bolało mnie gardło, ale to kwestia przyzwyczajenia. Najgorzej biega się w temperaturze 0 i ciut powyżej zera. Przeważnie jest duża wilgotność i jakoś tak niefajnie, jak jeszcze leży topniejący ciężki śnieg, albo błoto.
Kupiłem sobie tanie lidlowe ciuchy do biegania: spodnie, bluzę, czapkę, rękawiczki. W temperaturze niższej niż -5 ubierałem jeszcze bezrękawnik polarowy i cienkie kalesony. W dni robocze biegałem po ciemku z czołówką. Po pierwszych zimnych dniach trochę bolało mnie gardło, ale to kwestia przyzwyczajenia. Najgorzej biega się w temperaturze 0 i ciut powyżej zera. Przeważnie jest duża wilgotność i jakoś tak niefajnie, jak jeszcze leży topniejący ciężki śnieg, albo błoto.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1210
- Rejestracja: 04 sie 2014, 16:12
- Życiówka na 10k: 46:42
- Życiówka w maratonie: 3:56:58
- Lokalizacja: Wrocław
Poza Lidlem całkiem tanio można kupić "zimowe rzeczy" w Decathlonie. Ja w moją "pierwszą jesień" po prostu byłem elastyczny jak chodzi o trening...jeśli w danym dniu padało, a z prognozy wychodziło, że na drugi dzień ma być lepiej, to po prostu przesuwałem trening na kolejny dzień. Ogólnie w zimie robiłem głównie biegi średnie i wolne, bieganie szybko przy zimnym powietrzu niekoniecznie jest przyjemne. Ważne też by nie ubrac się za ciepło w stosunku do panującej temperatury, bo podczas biegu i tak się rozgrzejesz (tak więc ubierać się zgodnie z zasadą "ubierz się tak, jak by było 10 stopni więcej)...po wyjściu na trening nie powinno być ci "ciepło"...jeśli jest, to masz na sobie za dużo i za chwilę będziesz umierał spływając potem. Rozgrzewkę mozna zacząć już w domu, szczególnie przy temperaturach w okolicy zera. A poza tym da się spokojnie biegać :)
--
Axe
--
Axe
Endomondo: https://www.endomondo.com/profile/16400095
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 14 lip 2015, 14:03
No patrzyłem na ceny w decathlonie i są one dość przystępne
ja też przeglądam pogodę i robię podobnie, jeżeli widzę że następnego dnia ma być lepiej to przekładam bieganie ale nie jestem z tego zadowolony, staram się trzymać swoich norm a ten sport traktuje czysto amatorsko, tak dla siebie biegam i jest super
czuję że na zimę lekko formę stracę ale nie poddam się, będę szukał rozwiązania aby systematycznie biegac, to też uzależnione będzie od tego czy będę pracował ...


-
- Stary Wyga
- Posty: 189
- Rejestracja: 07 sie 2015, 18:19
- Życiówka na 10k: 39:30
- Życiówka w maratonie: brak
Zima to nie taki problem, jeśli temperatura jest lekko na minusie biega się fajnie. Wystarczy dobrać odpowiednią bluzę + coś na spód i można przetrwać łatwo nawet dość mocno ujemną temperaturę. Zwłaszcza jak się zapoda na spód koszulkę termoaktywną. Lekko prószący śnieg nie jest też problemem, nawet się go nie odczuwa. Przy dużych opadach śniegu zakładałem na wierzch - na bluzę - bardzo cienką kurtkę przeciwdeszczową, po której śnieg się po prostu ześlizgiwał. Mróz ma dodatkowo taką zaletę, że do butów się woda nie nabiera, bo nie ma z czego. Moim zdaniem o wiele lepiej się biega np. przy -5 niż przy lekko dodatniej temperaturze.
Chyba najgorsze są okresy wczesnej wiosny i późnej jesieni. Jeśli jeszcze jest w miarę ciepło, mały deszczyk można bez problemu "brać na klatę". Niewielkie opady dla mnie np. nie mają w ogóle znaczenia, bo i tak wracam za każdym razem mokry, to co mi tam za różnica od czego. Często na jesieni przy kropiącym deszczu albo jakiejś mżawce, latałem po prostu w czymś z długim rękawem, olewając całkowicie ochronę przed deszczem.
Na większy deszcz + wiatr to jednak już wypada mieć jakąś kurtkę która przed tym chroni, w szczególności jak jest zimno. Nawet te najtańsze kurtki z decathlonu dają radę na krótszych trasach.
Absolutnie najważniejsze moim zdaniem jest jednak przyzwyczajenie się do znoszenia "gorszych" warunków i tego, że deszczyk czy zimno wcale nie oznacza, że trzeba siedzieć w domu, ani że bieganie jest jakoś szczególnie nieprzyjemne. Trzeba poeksperymentować z ubieraniem się, tak żeby nie było ani za zimno, ani za ciepło i po jakimś czasie, jak zaliczysz trochę kilometrów przy różnych warunkach pogodowych, całkiem inaczej się na to patrzy.
Sam w tym roku mam zamiar odpuszczać jedynie przy maksymalnie nędznej pogodzie. Mam za sobą wiele sezonów biegania i do tej pory jak pogoda się psuła, zbyt łatwo się poddawałem, przez co każdego roku na wiosnę miałem duże straty w kondycji. W tym roku planuję śmigać minimum 5x w tygodniu, dobierając dni wolne od biegania zależnie od pogody, zobaczymy czy się uda
Chyba najgorsze są okresy wczesnej wiosny i późnej jesieni. Jeśli jeszcze jest w miarę ciepło, mały deszczyk można bez problemu "brać na klatę". Niewielkie opady dla mnie np. nie mają w ogóle znaczenia, bo i tak wracam za każdym razem mokry, to co mi tam za różnica od czego. Często na jesieni przy kropiącym deszczu albo jakiejś mżawce, latałem po prostu w czymś z długim rękawem, olewając całkowicie ochronę przed deszczem.
Na większy deszcz + wiatr to jednak już wypada mieć jakąś kurtkę która przed tym chroni, w szczególności jak jest zimno. Nawet te najtańsze kurtki z decathlonu dają radę na krótszych trasach.
Absolutnie najważniejsze moim zdaniem jest jednak przyzwyczajenie się do znoszenia "gorszych" warunków i tego, że deszczyk czy zimno wcale nie oznacza, że trzeba siedzieć w domu, ani że bieganie jest jakoś szczególnie nieprzyjemne. Trzeba poeksperymentować z ubieraniem się, tak żeby nie było ani za zimno, ani za ciepło i po jakimś czasie, jak zaliczysz trochę kilometrów przy różnych warunkach pogodowych, całkiem inaczej się na to patrzy.
Sam w tym roku mam zamiar odpuszczać jedynie przy maksymalnie nędznej pogodzie. Mam za sobą wiele sezonów biegania i do tej pory jak pogoda się psuła, zbyt łatwo się poddawałem, przez co każdego roku na wiosnę miałem duże straty w kondycji. W tym roku planuję śmigać minimum 5x w tygodniu, dobierając dni wolne od biegania zależnie od pogody, zobaczymy czy się uda

40+ na karku
Strava
Strava
-
- Dyskutant
- Posty: 44
- Rejestracja: 07 sie 2015, 12:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
U mnie największym problemem są chyba te dni, kiedy albo leje jak z cebra, albo mimo że nie pada- wiatr wieje taki, że głowy urywa. Właśnie takich dni boję się na bieganie, bo wtedy pewnie odpuszczę 

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 14 lip 2015, 14:03
Biegam za granicą po mieście około godziny 21, tutaj jakoś łatwiej będzie mi się dostosować ale w Polsce dojezdzam kilka kilometrów na szkolna bieżnie lecz zima nie będzie to możliwe a na wiosce to kompletnie nie uśmiecha mi się biegać ...
-
- Stary Wyga
- Posty: 189
- Rejestracja: 07 sie 2015, 18:19
- Życiówka na 10k: 39:30
- Życiówka w maratonie: brak
A co złego w bieganiu na wiosce ?
Ja np. cieszę się, że mieszkam w małym mieście. Wychodzę z domu, 5 minut spaceru które akurat robi za rozgrzewkę i jestem za miastem, gdzie zaczynają się polne i leśne drogi. Okoliczne lasy znam pewnie lepiej niż leśniczy, a polne drogi lepiej niż rolnicy jeżdżący tam traktorami
, biegałem tam w każdych warunkach i o każdej porze roku. Na wiosce pewnie jest jeszcze fajniej. Moje miasto mimo że małe, ma jednak tą wadę, że gdybym chciał iść biegać z drugiej strony, to pierw musiałbym się jednak dość długo przebijać ulicami.
Ja np. cieszę się, że mieszkam w małym mieście. Wychodzę z domu, 5 minut spaceru które akurat robi za rozgrzewkę i jestem za miastem, gdzie zaczynają się polne i leśne drogi. Okoliczne lasy znam pewnie lepiej niż leśniczy, a polne drogi lepiej niż rolnicy jeżdżący tam traktorami

40+ na karku
Strava
Strava
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 14
- Rejestracja: 14 lip 2015, 14:03
Bieganie na wiosce gdzie zima zalega śnieg z pewnością nie jest zbyt miłym doświadczeniem ... Biegalem kiedyś po wale przeciwpowodziowym było OK jednak trawa na nim nie zawsze była wykoszona i mnóstwo dołków i innych nierówności, nie chce się nabawic jakiejkolwiek kontuzji
-
- Stary Wyga
- Posty: 240
- Rejestracja: 17 paź 2014, 15:08
- Życiówka na 10k: 45:36
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białowieża
E tam, bieganie w śniegu też fajne jest. Fakt-trzeba bardziej uważać, biega się wolniej, bardziej przy tym się męczac, buty przemakaja... ale ja to lubię. Może nie na każdy trening i nie w śniegu po kolana, ale tak 1-2x w tygodniu jest ok. Mi w wioskowym zimowym bieganiu bardziej przeszkadza niedobór oświetlonych ulic, niewygodnie mi się biega z czołówka.
A najlepszy zimowy ciuch do biegania jaki mam, to takie grubsze legginsy z biedry kupione za dosłownie parę zyli, daja radę od -5 do minus kilkunastu bez zakładania drugiej warstwy. Na okres przejściowy lubię rękawki, które po rozgrzaniu opuszczam na nadgarstki albo zwijam i do kieszeni. A podstawowy ciuch na chłodne dni to buff
A najlepszy zimowy ciuch do biegania jaki mam, to takie grubsze legginsy z biedry kupione za dosłownie parę zyli, daja radę od -5 do minus kilkunastu bez zakładania drugiej warstwy. Na okres przejściowy lubię rękawki, które po rozgrzaniu opuszczam na nadgarstki albo zwijam i do kieszeni. A podstawowy ciuch na chłodne dni to buff

-
- Wyga
- Posty: 129
- Rejestracja: 11 cze 2013, 12:15
- Życiówka na 10k: 0:49:30
- Życiówka w maratonie: 4:38:02
- Lokalizacja: Nowy Wiśnicz
To, że jest ciemno, brak latarni, brak chodnika a droga wąska. W ciemniejsze pory dnia nie ruszam się bez kamizelki samochodowej i latarki.Vault Dweller pisze:A co złego w bieganiu na wiosce ?
A latanie po lesie/polu po ciemku, tylko z latarką mija się dla mnie z celem. Za łatwo o kontuzję niestety z uwagi na nierówny teren. Te ścieżki wchodzą w grę tylko "za jasna"

Do tego o odśnieżaniu w zimie można zapomnieć, w efekcie zajeżdżony ubity śnieg staje się śliski jak lód i niebezpieczny. Ale paradoksalnie w zimie jest jaśniej, bo na tle śniegu widać każdego nawet na ciemnej drodze.
Alternatywą jest bieżnia mechaniczna lub elektryczna, często zło konieczne. Ale dla chcącego nic trudnego, główne ograniczenia zwykle tkwią w głowie - a to nie chce mi się, a to ciemno, a to zimno... ze wszystkim można sobie dać radę, czego Wam wszystkim życzę

sebo7w7, powodzenia.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 585
- Rejestracja: 28 sie 2014, 13:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
tez biegam po wiosce a nawet w lesie, opaska za 8 zł mrygająca na ramie i kamizelka odblaskowa i można cisnąć do bóluVault Dweller napisał(a):
A co złego w bieganiu na wiosce ?
To, że jest ciemno, brak latarni, brak chodnika a droga wąska. W ciemniejsze pory dnia nie ruszam się bez kamizelki samochodowej i latarki.
A latanie po lesie/polu po ciemku, tylko z latarką mija się dla mnie z celem. Za łatwo o kontuzję niestety z uwagi na nierówny teren. Te ścieżki wchodzą w grę tylko "za jasna"
Do tego o odśnieżaniu w zimie można zapomnieć, w efekcie zajeżdżony ubity śnieg staje się śliski jak lód i niebezpieczny. Ale paradoksalnie w zimie jest jaśniej, bo na tle śniegu widać każdego nawet na ciemnej drodze.
Alternatywą jest bieżnia mechaniczna lub elektryczna, często zło konieczne. Ale dla chcącego nic trudnego, główne ograniczenia zwykle tkwią w głowie - a to nie chce mi się, a to ciemno, a to zimno... ze wszystkim można sobie dać radę, czego Wam wszystkim życzę
sebo7w7, powodzenia.


-
- Stary Wyga
- Posty: 189
- Rejestracja: 07 sie 2015, 18:19
- Życiówka na 10k: 39:30
- Życiówka w maratonie: brak
A ja pracuję do 16, do domu co prawda mam blisko (2 minuty z buta), ale zanim wrócę, zjem coś i trochę odpocznę, zrobię parę rzeczy, to o tej porze roku jest ciemno. Zamiast się głowić jak zorganizować czas i robić wszystko w biegu, biegać zaraz po obiedzie z pełnym kałdunem, kupiłem za stówkę czołówkę z decathlonu i jeśli trzeba, to wybijam na trasę nawet po 22. Od początku września chyba więcej kilometrów zrobiłem po ciemku, niż za dnia i nawet mi się to spodobało.
99% moich tras to pola i lasy, na asfalcie można mnie spotkać praktycznie tylko na dłuższych trasach na odcinkach gdzie nie ma innych dróg. Nie istnieje coś takiego, że w nocy w lesie zaraz się łapie jakieś kontuzje, zwłaszcza jak się biega z latarką, która jednak dość mocno świeci. Kiedyś biegałem z dużo gorszą i też nie było tragedii, po prostu odruchowo biegnie się wolniej.
Kluczowa sprawa to znajomość trasy, jak przebiegnie się jakiś odcinek 30 razy w dzień i nie było dziury, to szanse że w nocy się nagle pojawi są raczej małe, a jeszcze musiałbyś jej nie zauważyć, o co z dobrą czołówką dość trudno. Podobnie inne przeszkody, typu jakieś wystające kamienie, korzenie itp. One w nocy nie wędrują tylko są w tym samym miejscu, gdzie były w dzień.
Osobiście rozpoczynając karierę nocnego biegacza bardziej obawiałem się, czy jakieś dzikie zwierzęta nie będą dawały się we znaki. W praktyce, w nocy jak się biegnie z latarką, zwierzęta uciekają szybciej niż za dnia (pewnie z daleka widzą światło). Dodatkowy plus jest taki, że widać je też z dużo większej odległości - w dzień np. przebiegniesz obok lisa przyczajonego pod krzakiem i go nie zauważysz, w nocy z latarką z 300m widać oczy. Takich oczu w lesie w nocy widać dużo, co dodaje klimatu
99% moich tras to pola i lasy, na asfalcie można mnie spotkać praktycznie tylko na dłuższych trasach na odcinkach gdzie nie ma innych dróg. Nie istnieje coś takiego, że w nocy w lesie zaraz się łapie jakieś kontuzje, zwłaszcza jak się biega z latarką, która jednak dość mocno świeci. Kiedyś biegałem z dużo gorszą i też nie było tragedii, po prostu odruchowo biegnie się wolniej.
Kluczowa sprawa to znajomość trasy, jak przebiegnie się jakiś odcinek 30 razy w dzień i nie było dziury, to szanse że w nocy się nagle pojawi są raczej małe, a jeszcze musiałbyś jej nie zauważyć, o co z dobrą czołówką dość trudno. Podobnie inne przeszkody, typu jakieś wystające kamienie, korzenie itp. One w nocy nie wędrują tylko są w tym samym miejscu, gdzie były w dzień.
Osobiście rozpoczynając karierę nocnego biegacza bardziej obawiałem się, czy jakieś dzikie zwierzęta nie będą dawały się we znaki. W praktyce, w nocy jak się biegnie z latarką, zwierzęta uciekają szybciej niż za dnia (pewnie z daleka widzą światło). Dodatkowy plus jest taki, że widać je też z dużo większej odległości - w dzień np. przebiegniesz obok lisa przyczajonego pod krzakiem i go nie zauważysz, w nocy z latarką z 300m widać oczy. Takich oczu w lesie w nocy widać dużo, co dodaje klimatu

40+ na karku
Strava
Strava