Na początek trochę historii, zaczynałem jak chyba zdecydowana większość ze sporym bagażem kilogramów (90kg+, dziś sam w to nie wierzę ;/) około 2,5 roku temu w zimowe ferie. Pierwszy rok to szachownica, trochę biegałem, trochę cisza, trochę schudłem, potem powrót do starej wagi. Aż po 6 miesiącach dogryzłem się do tych 75+ kg, przebiegałem ledwo 5km w 30min, ale postęp był.
Dziś treningi wyglądają już trochę lepiej niż amatorsko, jest i siła biegowa, jest podział na interwały, rozbieganie, trochę lekkiej siłowni itp.
Aktualnie moje czasy to (+-;czasy mierzę okazjonalnie):
42km/3h55 (3 maratony "solo" dla siebie, tak spróbować po prostu)
20km/1h39 (to jest chyba dystans w który chciałbym uderzać w przyszłości, w sensie połówa :D)
10km/44min
5km/20min
1km/3min+ (trochę ostatnio męczę ten 1km i chyba niedługo pęknie te <3min)
Ale nadal nie jest to to na co mnie stać i co by mnie satysfakcjonowało, a wspomnianego wcześniej postępu brak. Od 3 - 4 miesięcy nic się nie zmienia, a kombinowałem w różne sposoby. Do dziś nie skupiałem się na żadnym konkretnym planie treningowym, na żadnym dystansie, nigdy nie startowałem (ciągle męczy mnie pytanie: po co?). Ulubionym moim bieganiem są długie rozbiegania w tempie +- 4:45/km. Trenuję do 5 razy w tygodniu po 1h30 do 2h30 jednorazowo (w tym rozgrzewka + rozciąganie/ogólnorozwojówka/siłownia - w zależności od treningu). Mam wrażenie, że brakuje mi piłki nożnej, na którą ostatnio brak czasu, a nie wiem jakim bieganiem ją zastąpić. Krótkie zrywy takie jak za piłką mi zupełnie nie wychodzą bez niej

I tu moje pytanie, czy ta cała stagnacja ma źródło w niezmieniającej się sporej wadze jak na mój wzrost (sporej jak na biegacza), czy w diecie (jem dość sporo, jak zjem mniej to nie mam na nic siły:D ), czy w technice (nic nie kombinowałem, biegam tak jak mi jest wygodnie i swobodnie)?
Stwierdziłem, że wezmę się za jakiś plan treningowy, padło na 10km dla średniozaawansowanych. Ciągnąć to spokojnie dalej, czy może skupić się właśnie na redukcji (trochę tłuszczyku na brzuchu jeszcze się znajdzie). Jeśli redukcja to raczej ostrzejszym treningiem, czy dietą walczyć? Jeśli dieta to ilościowo zbić te 200-300kcal i jeść to samo, czy kombinować z tym co i kiedy jem? Co polecacie?
Ps. Zarejestrowałem się tu niedawno (czytam stronkę od dwóch lat), bo liczę, że znajdę wiele osób mądrzejszych ode mnie :D Liczę na Was!