
W bieganiu jestem powiedzmy świeża (biegam od listopada, z lekką przerwą w zimie), ale wisi nade mną leniwe 5 lat studiów (i stopniowo zrzucane nadprogramowe kilogramy). Zaczęłam od jęczenia po 10 minutach biegu, po paru treningach mogłam już przebiec 5km (na początku ~00:38, teraz koło 00:32).
Pierwszym większym celem było przebiegnięcie 10km - dwa razy startowałam na tym dystansie (na Orlenie w kwietniu i w Biegu Nocnym w Krakowie w maju) z czasami 1:08:05 i 1:06:41.
Kolejnym moim celem jest półmaraton pod koniec października, a przez te kilka miesięcy do tego czasu chciałabym to moje bieganie jakoś bardziej ogarnąć.
Przeglądałam przeróżne plany treningowe na półmaraton (dla początkujących) i albo proponują mi tempo 8:59/km (my.asics) albo 7:56 (bieganie.pl) na większości treningów, albo plany są zbyt wyśrubowane (od razu bieganie 8-12km). Zwykle biegam w tempie ~6:30/km, ale przyznaję że po 10-tce jestem wypluta.
Co robić panowie i panie biegaczki, co robić ? Bo jakoś nie potrafię tego ogarnąć...
Pozdrawiam
