Jestem gruba. Nie: "Mam nadwagę", tylko właśnie "jestem gruba". Ważę na chwilę obecną 103 kg przy 160 cm wzrostu. Nie przeszkadzało mi to zacząć biegać wtedy, zaczynałam od planu 6-tygodniowego, później biegałam (no dobra, szurałam z prędkością 8-9min/km) regularnie co drugi dzień przez godzinę. Na Endomondo wychodziło ok 6,5 km zawsze. Mało, ok, ale biegałam tak szybko, jak pozwalały mi warunki, poza tym miałam satysfakcję.
Pomimo tego szurania nie schudłam nawet kilograma, a ponieważ trwało to już ok pół roku, zaczęły się głupie komentarze:
"A po co ci to, to i tak nic nie daje, wcale nie chudniesz... Biegasz, bo to modne, bo buty w Lidlu rzucili, a wcale tego nie lubisz..."
Najgorsze, że przyszła późna jesień, zaczęły się przymrozki... Głupie komentarze trafiły na podatny grunt - przestałam biegać. Wychodziłam od czasu do czasu, ale góra na 20 min, i już nie było tego efektu. I tak minęła zima, kolejny cały rok, w międzyczasie choroba, operacja... A teraz chcę zacząć znów.
Tak to jest niestety, kiedy ktoś nie rusza tyłka z fotela, a krytykuje...
Najbardziej demotywujące było to, że usłyszałam wtedy, że wyglądam jak mały, gruby krasnoludek na krótkich nóżkach, kiedy biegnę...
Skutek jest taki, że teraz wstydzę się wyjść, żeby nikt nie zobaczył, jak szuram... Resztę demonów chyba pokonałam...
Może dlatego, ze to wszystko bzdura była, bo nigdy nie miałam butów z Lidla


