Oto ja - Grzegorz, 32 lata, 184cm w górę i (na początku112)109kg w dół.
Jedynym sportem, którego czynne uprawianie kiedykolwiek mnie interesowało była koszykówka. Problem polega na tym,że było to jeszcze w zeszłym tysiącleciu
Miałem krótki epizod z dietą Dukana, dzięki której straciłem w 2 miesiące straciłem 10kg. Niestety dostałem w twarz od efektu jojo na tym się skończyło.
Biegać nie lubiałem od zawsze. No bo przecież to takie nudne jest i nogi bolą i jak się zdecyduje odchudzić to znowu sobie wskocze na Dukana. Zawsze byłem dobry w kłamaniu samego siebie.
I nagle coś się stało.Tym cosiem była zapłakana ze szczęścia szanowna małżonka, która oznajmiła mi, że zostanę tatą.
Stwierdziłem, że nie pozwolę aby (jak się później okazało) mój syn nie mógł pobiegać z Tatą po boisku bo temu po 30 sekundach truchtu wyłażą z orbit gały.
Więc jak widać motywacja jest najwyższych lotów:)
Powinienem jeszcze napisać, że po wpisaniu w googlach hasła "słomiany zapał" powinno wyskakiwać moje zdjęcie.
Zacząłem jak większość czyli rzucając się na głęboką wodę. Założyłem jakieś trampki, zero rozgrzewki, tak naprawdę zero czegokolwiek. Wróciłem do domu po pół godzinie ledwo wdrapując sie na 3cie piętro. Dobrze, że miałem w lodówce butelkę z wodą to mogłem sobie od razu przyłożyć do piszczeli, które napierd...bolały niesamowicie.
Zderzenie z rzeczywistościa nie było przyjemne ale z drugiej strony nie powinienem się spodziewać czegokolwiek innego.
Postanowiłem podejść do sprawy inaczej. Najpierw bieganie.pl. Co i jak. Że buty. Że programy. Że marszobiegi itd itp. Następnego dnia kupiłem jakieś Reebooki po promocji. Różnica jest nie do opisania. Na telefon znalazłem aplikacje z programem c25k czyli 5km dla fotelowego lenia i wyruszyłem.
Pierwsze dni to była katorga a kiedy spoglądałem na plan na kolejne dni to nogi automatycznie odmawiały posłuszeństwa. "nic to. Jak te czubki z bieganie.pl mogą to czemu ja nie mogę?" (czubki w znaczeniu pozytywnym:)).
Tym sposobem 19tego listopada zakończyłem program c25k. 35 minut nieprzerwanego biegu dało mi 5,35km oraz wielką radość, bo klocek dał radę, chociaż sam nie do końca w to wierzył.
Najdziwniejsze jest to, że w którymś momencie zacząłem to lubić. Trochę nawet żałuję, że dla słonia takiego jak ja bieganie częściej niż co dwa dni jest groźne.
Do połowy grudnia zrobiłe 6km, później 7km a później dopadła mnie moja coroczna, zimowa grypo-gruźlica czyli smarki do pasa i wypluwanie płuc. Więc bieganie na ponad dwa tygodnie zostało odsunięte.
Na szczęśie Mikołaj przyniósł pod choinkę Garmina więc głupio tak sobie odpuścić. Nie sądziłem, że dwa tygodnie przerwy mogą zrobić taki problem bo pierwsze wyjścia to jakaś masakra jest. Ale dam radę. Jak się powdziało A to trzeba dojść chociaż do M;)
Piszę tę mini nowelę, żeby przekazać wszystkim, którzy nie wierzą w swoje możliwości, że można. Wiem, że to banał ale banały mają do siebie to, że są...banalne:)
Wiem też, że dla ogromnej większości moje osiągi to żart, ale gdyby mi pół roku temu ktoś powiedział, że będe biegł przez 45 minut to zaśmiałbym niczym Jacek Gmoch i sobie poszedł.
Na 2014 rok planuję zdobić 10km bez przerwy a na jesień wystartować w jakiejś zorganizowanej imprezie albo dwóch.
Fajne to bieganie:-)
Pozdro