Astmatyczka biega?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 21 paź 2013, 19:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam,
Mam pytanie do wszystkich biegaczy, zwłaszcza tych, którzy mają podobny problem, co ja. Otóż, chciałabym zacząć biegać, ale od dwudziestu lat choruję na astmę oskrzelową (na tle alergicznym) i po kilku minutach od rozpoczęcia bardziej intensywnego wysiłku dostaję duszności. Nigdy dotąd nie biegałam, przyznam szczerze, że stroniłam od wszelkiej aktywności, która mocno angażuje układ oddechowy... Trudno mi określić, czy mam dobrą kondycję. Uprawiam wspinaczkę skałkową (poziom VI.1 + OS, VI.3 RP), jeżdżę na nartach, na rowerze (ze skąpstwa, żeby oszczędzić na biletach komunikacji miejskiej, a więc jeżdżę, gdy muszę), w porywach chodzę po górach: ostatnio weszłam na Kasprowy Wierch w 2 godziny 24 minuty. Zwykle chodzę wolniej, żeby się nie zasapać, ale spieszyłam się, bo musiałam dotrzeć na metę przed zawodnikami biegu na Kasprowy. Nie obyło się niestety bez zażycia salbutamolu - dostałam duszności już po około dziesięciu minutach marszu.
Moje pytanie do Forumowiczów brzmi następująco: czy są pośród Was osoby, które borykają się z astmą? Jak sobie radzicie? W jaki sposób zaczynaliście przygodę z bieganiem? Czy trening dla początkujących, którego rozpiskę tu znalazłam, znajdzie zastosowanie dla "dusiciela" takiego jak ja?
Dodam, że chcę zacząć biegać głównie po to, żeby poprawić swoją kondycję i zrzucić parę zbędnych kilogramów. Mam trzydzieści lat, ważę 60 kg przy wzroście 170 cm.
Mam pytanie do wszystkich biegaczy, zwłaszcza tych, którzy mają podobny problem, co ja. Otóż, chciałabym zacząć biegać, ale od dwudziestu lat choruję na astmę oskrzelową (na tle alergicznym) i po kilku minutach od rozpoczęcia bardziej intensywnego wysiłku dostaję duszności. Nigdy dotąd nie biegałam, przyznam szczerze, że stroniłam od wszelkiej aktywności, która mocno angażuje układ oddechowy... Trudno mi określić, czy mam dobrą kondycję. Uprawiam wspinaczkę skałkową (poziom VI.1 + OS, VI.3 RP), jeżdżę na nartach, na rowerze (ze skąpstwa, żeby oszczędzić na biletach komunikacji miejskiej, a więc jeżdżę, gdy muszę), w porywach chodzę po górach: ostatnio weszłam na Kasprowy Wierch w 2 godziny 24 minuty. Zwykle chodzę wolniej, żeby się nie zasapać, ale spieszyłam się, bo musiałam dotrzeć na metę przed zawodnikami biegu na Kasprowy. Nie obyło się niestety bez zażycia salbutamolu - dostałam duszności już po około dziesięciu minutach marszu.
Moje pytanie do Forumowiczów brzmi następująco: czy są pośród Was osoby, które borykają się z astmą? Jak sobie radzicie? W jaki sposób zaczynaliście przygodę z bieganiem? Czy trening dla początkujących, którego rozpiskę tu znalazłam, znajdzie zastosowanie dla "dusiciela" takiego jak ja?
Dodam, że chcę zacząć biegać głównie po to, żeby poprawić swoją kondycję i zrzucić parę zbędnych kilogramów. Mam trzydzieści lat, ważę 60 kg przy wzroście 170 cm.
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
zacznij spokojnie, bez wielkiego wysiłku, ale przed treningiem zarzyj salbutamol
po jakimś czasie w miare zwiekszania dystansu i natężenia siły bedzie się obywało bez wziewów
jestem astmatyczką od 19 lat
mam astme wysiłkową ale tez i na podłozu alergicznym
biegam już ok.3 miesięcy
czasem zabieram ze sobą wziewy, tak tylko dla spokojnego sumienia, ale juz ich nie potrzebuję
natomiast jak wiem, że mam gorszy dzień po prostu przed biegiem zazywam wziewki i wiem, że spokojnie dobiegnę
po treningu jest moment, że musze sobie pokasłac, ale nie koczy się to atakiem-tak, jak kiedys to bywało
przez astmę nie biegałam jakies 15-17 lat, a lubiłam jako 'dziecko' sobie polatać
zycze cierpliwości i powodzenia
po jakimś czasie w miare zwiekszania dystansu i natężenia siły bedzie się obywało bez wziewów
jestem astmatyczką od 19 lat
mam astme wysiłkową ale tez i na podłozu alergicznym
biegam już ok.3 miesięcy
czasem zabieram ze sobą wziewy, tak tylko dla spokojnego sumienia, ale juz ich nie potrzebuję
natomiast jak wiem, że mam gorszy dzień po prostu przed biegiem zazywam wziewki i wiem, że spokojnie dobiegnę
po treningu jest moment, że musze sobie pokasłac, ale nie koczy się to atakiem-tak, jak kiedys to bywało
przez astmę nie biegałam jakies 15-17 lat, a lubiłam jako 'dziecko' sobie polatać

zycze cierpliwości i powodzenia
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
ja biegam z astmą cztery lata, da się.
programy dla początkujących są tak ustawione by móc na bieżąco kontrolować poziom swojego zmęczenia.
dasz radę, po prostu spróbuj
tak jak wspomnieli poprzednicy, strzel sobie przed wysiłkiem, ewentualnie zabierz na trening.
programy dla początkujących są tak ustawione by móc na bieżąco kontrolować poziom swojego zmęczenia.
dasz radę, po prostu spróbuj

tak jak wspomnieli poprzednicy, strzel sobie przed wysiłkiem, ewentualnie zabierz na trening.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 21 paź 2013, 19:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Bardzo Wam obu dziękuję, za to, że powiedziałyście, że z astmą też można biegać 
Jak na razie mam za sobą dwa treningi po 30 minut każdy. Starałam się ćwiczyć według rozpiski dla początkujących, z zaskoczeniem odkryłam, że mieszczę się w ramach 2 minut biegu
Rzeczywiście sztachnęłam się przed biegiem (a właściwie nędznym truchtem, ale od czegoś trzeba zacząć) i potem już nie potrzebowałam leku, mimo iż już po jednej minucie od rozpoczęcia wysiłku zaczęłam solidnie sapać. Wstyd mi trochę przed ludźmi robić za taką lokomotywę, na filmach widywałam osoby, które sobie joggują i rozmawiają jednocześnie, ale z drugiej strony uprawiam inne sporty i wiem, że początki są zawsze trudne, a pierwsze próby - żałosne.
Chciałam jeszcze zapytać, jak to jest z wziewami? Czy zauważyliście jakąś różnicę w występowaniu ataków astmy, niezależnie od wysiłku? Zmniejszyły się? No i jak to jest w zimie? Mroźnych dni boję się najbardziej, duszę się wtedy, by tak rzec, defaultowo. Z drugiej strony, nie chcę przenosić się do fitness clubu, latanie po taśmie jawi mi się jako dehumanizujące.
O zimie myślę już teraz, bo jak zaczęłam, to nie zamierzam się poddawać.

Jak na razie mam za sobą dwa treningi po 30 minut każdy. Starałam się ćwiczyć według rozpiski dla początkujących, z zaskoczeniem odkryłam, że mieszczę się w ramach 2 minut biegu

Rzeczywiście sztachnęłam się przed biegiem (a właściwie nędznym truchtem, ale od czegoś trzeba zacząć) i potem już nie potrzebowałam leku, mimo iż już po jednej minucie od rozpoczęcia wysiłku zaczęłam solidnie sapać. Wstyd mi trochę przed ludźmi robić za taką lokomotywę, na filmach widywałam osoby, które sobie joggują i rozmawiają jednocześnie, ale z drugiej strony uprawiam inne sporty i wiem, że początki są zawsze trudne, a pierwsze próby - żałosne.
Chciałam jeszcze zapytać, jak to jest z wziewami? Czy zauważyliście jakąś różnicę w występowaniu ataków astmy, niezależnie od wysiłku? Zmniejszyły się? No i jak to jest w zimie? Mroźnych dni boję się najbardziej, duszę się wtedy, by tak rzec, defaultowo. Z drugiej strony, nie chcę przenosić się do fitness clubu, latanie po taśmie jawi mi się jako dehumanizujące.
O zimie myślę już teraz, bo jak zaczęłam, to nie zamierzam się poddawać.
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
odłóż na bok wstyd
jak pobiegasz troszke dłużej sama się zdziwisz, że będziesz mogła spokojnie rozmawiac, ja ostatnio gadałam przez telefon
i odbiorca nie kapnął się, że biegnę
co do ataków
ja mam ich mniej, nie pamietam w zasadzie, czy miałam jakis od 2 miesięcy-chyba nie
nigdy nie biegałam w zimie, zobaczymy, jak będzie, asekuracyjnie w pierwszy mróz pobiegnę po wziewku
pózniej będę brała ze sobą
jak pobiegasz troszke dłużej sama się zdziwisz, że będziesz mogła spokojnie rozmawiac, ja ostatnio gadałam przez telefon


co do ataków
ja mam ich mniej, nie pamietam w zasadzie, czy miałam jakis od 2 miesięcy-chyba nie
nigdy nie biegałam w zimie, zobaczymy, jak będzie, asekuracyjnie w pierwszy mróz pobiegnę po wziewku
pózniej będę brała ze sobą
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
organizm ma tę niesamowitą zdolność ADAPTACJI do nowych warunków. mnie dzięki bieganiu zmniejszyła się częstotliwośc i siła ataków, o każdej porze roku. zimą kiedy przyjdą mrozy potrzebuję przez 2-3 tygodnie zmniejszyć intensywność treningów żeby się przyzwyczaić, potem jest ok.
wiem, dziwna ta składnia.
wiem, dziwna ta składnia.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 25 paź 2013, 14:33
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To mój pierwszy post na forum, zatem witam serdecznie wszystkich. Biegam od roku i też jak Ty miałem dylemat, czy pyłkowicą i towarzyszącą jej astmą (niewielką, ale jednak) powinienem biegać. Początki były straszne, często przed treningiem wspierałem się inhalatorem. Innego wyjścia nie było, po kilkuset metrach truchtu miałem dość. Potem, jak organizm jakoś przywykł do wysiłku korzystałem z inhalatora tylko w okresie pylenia. Gdybym miał cofnąć czas, na początku odwiedziłbym pulmunologa - byłem u niego dopiero dość niedawno. Ustawi Ci leki, które będziesz przyjmować na stałe. Ja od wizyty nie wiem co to świsty w oskrzelach i kaszel po wysiłku. Z astmą da się biegać, ale odwiedź wcześniej alergologa lub pulmunologa. Trzeba pamiętać, że niektóre lekarstwa mogą mieć wpływ na tętno, dlatego trzeba dokładnie omówić intensywność treningów z lekarzem. PS. Wkręcisz się to i schudniesz. U mnie 16 kg w dół w rok 

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 21 paź 2013, 19:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam ponownie 
Do tej pory biegałam dziesięć razy i dziś po raz pierwszy udało mi się truchtać przez pełne pół godziny. Rzeczywiście przed każdym biegiem zażywam salbutamol, biorę go też ze sobą - dla lepszego samopoczucia.
Czytałam plan treningowy i miałam ambicję go realizować, jednak okazało się, że z każdym treningiem biegnie mi się coraz lepiej, no i dziś rano pocisnęłam te pół godziny
Jak na razie widzę same pozytywne aspekty podjęcia decyzji, że zaczynam biegać. Lepiej mi się oddycha, łatwiej zasypiam, czuję się lepiej dotleniona.
Truchtam sobie co drugi dzień, a w te dni, gdy nie biegam, trenuję wspinaczkę na sztucznej ściance albo w skałach, jeśli pogoda pozwala. Na razie nie zauważam żadnego wpływu jednego sportu na drugi, to znaczy nie widzę, żeby bieganie mnie męczyło na tyle, żeby moje wspinanie na tym ucierpiało i odwrotnie.
Zaznaczam, że biegam bardzo wolno, tak sobie człapię. Zaczynam ciężej oddychać mniej więcej po dwóch minutach biegu i tak już sapię do końca, ale nie odczuwam tego jako duszność. Zaraz po czuję się bardzo zmęczona i dosłownie "czacha mi dymi", ale po paru minutach i chłodnym prysznicu to uczucie mija.
Parę godzin po bieganiu dopada mnie opóźniony ból mięśniowy, ale jestem do niego przyzwyczajona i nie zwracam na to uwagi.
Teraz mam do Was pytanie: co dalej? Czy powinnam skupić się na tym, żeby utrzymać obecne tempo i zwiększać dystans? Obecnie, z braku urządzeń pomiarowych, mogę szacować tylko "na oko" ( i za pomocą google maps), że przebiegam jakieś 5 kilometrów.
Czy powinnam zwiększyć tempo? A może po prostu utrzymywać obecne tempo i czas biegu?

Do tej pory biegałam dziesięć razy i dziś po raz pierwszy udało mi się truchtać przez pełne pół godziny. Rzeczywiście przed każdym biegiem zażywam salbutamol, biorę go też ze sobą - dla lepszego samopoczucia.
Czytałam plan treningowy i miałam ambicję go realizować, jednak okazało się, że z każdym treningiem biegnie mi się coraz lepiej, no i dziś rano pocisnęłam te pół godziny

Jak na razie widzę same pozytywne aspekty podjęcia decyzji, że zaczynam biegać. Lepiej mi się oddycha, łatwiej zasypiam, czuję się lepiej dotleniona.
Truchtam sobie co drugi dzień, a w te dni, gdy nie biegam, trenuję wspinaczkę na sztucznej ściance albo w skałach, jeśli pogoda pozwala. Na razie nie zauważam żadnego wpływu jednego sportu na drugi, to znaczy nie widzę, żeby bieganie mnie męczyło na tyle, żeby moje wspinanie na tym ucierpiało i odwrotnie.
Zaznaczam, że biegam bardzo wolno, tak sobie człapię. Zaczynam ciężej oddychać mniej więcej po dwóch minutach biegu i tak już sapię do końca, ale nie odczuwam tego jako duszność. Zaraz po czuję się bardzo zmęczona i dosłownie "czacha mi dymi", ale po paru minutach i chłodnym prysznicu to uczucie mija.
Parę godzin po bieganiu dopada mnie opóźniony ból mięśniowy, ale jestem do niego przyzwyczajona i nie zwracam na to uwagi.
Teraz mam do Was pytanie: co dalej? Czy powinnam skupić się na tym, żeby utrzymać obecne tempo i zwiększać dystans? Obecnie, z braku urządzeń pomiarowych, mogę szacować tylko "na oko" ( i za pomocą google maps), że przebiegam jakieś 5 kilometrów.
Czy powinnam zwiększyć tempo? A może po prostu utrzymywać obecne tempo i czas biegu?
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
nie wiem kompletnie nie znam sie na planach treningowych, sama biegam na czuja, nie mam nawet pulsometru 
ale cieszę się, że biegasz dalej i się nie poddajesz
ja już osiagnęłam taki sukces, że w ogóle zapomniałam o salbutamolu, ale wiadomo, każda astma jest inna

ale cieszę się, że biegasz dalej i się nie poddajesz

ja już osiagnęłam taki sukces, że w ogóle zapomniałam o salbutamolu, ale wiadomo, każda astma jest inna

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
powinnaś zwiększać dystans aż będziesz w stanie spokojnie truchtać przez godzinę. potem możesz wybrac sobie jakiś biegowy cel i dobrać trening pod ten cel.