


Pierwszy bieg- jak wyczytałem w którymś poradniku- miał się skończyć przy "zadyszce", i od czasu miało się ustawiać dalsze treningi. Chyba dość nietypowo zacząłem (i pewnie głupio) bo pierwszy bieg trwał około 20 minut bez przerwy, dystans około 4km. I tak sobie biegam codziennie- chyba wciągnęło mnie to trochę. Do tego rowerek....
Wcześniej starałem się jeździć rowerem, minimum 10km dziennie, często 2-3 razy więcej, szybko, na czas- pewno stąd przyzwoita kondycja jak na początki biegania (choć łydki oczywiście bolą)
Jak mogę w miarę sensownie połączyć jedno z drugim? Obecnie mój codzienny "trening" wygląda w uproszczeniu:
- rozgrzewka 10 minut,
- bieganie około 4km, około 20 min,
- rower 10km "w trupa"

- trochę pompek, brzuszków, ciężarków itp.
Całość zajmuje trochę ponad godzinę- jak dla mnie optymalnie. Zakwasów brak, mięśnie po kilku godzinach praktycznie nie bolą (za mało?).
Czy jeśli organizm nie protestuje mogę utrzymywać tego typu trening?? Biegać większe dystanse trochę się boję- mam uszkodzoną łąkotkę przyśrodkową, stan zapalny w kolanie (od dwóch lat, bez zmian, nie pogarsza się to nie decyduję się na artroskopię). Jednak im więcej trenuję tym mniej mnie boli

Mam też od kilku dni dziwny ból w "krzyżu", tak jakby gdzieś od nerwów... Nie wiem czy jest sens wspominać, jeszcze czytam co to może być (podejrzenie- słabe mięśnie pleców, rozpocząłem treningi w tym kierunku, wymieniłem dla pewności krzesło w biurze). Jak chodzę, biegam, jeżdżę jest ok. A jak postoję kilka minut bez ruchu to nie mogę się na nodze utrzymać


Jak ew. przerobić ten trening aby był troszkę zdrowszy- choć może być cięższy (boję się o kolana... choć korci mnie już na 10km się wybrać za jakiś tydzień


Czy po dwóch tygodniach od rozpoczęcia biegów można myśleć o zwiększaniu dystansów czy lepiej jeszcze pobiegać jak dotąd? Średnie tętno mi wychodzi około 155-160 przeważnie na treningach (tzn przy takim mi się dobrze biega, strefa na pulsometrze od 146 do 168 ustawiona), spoczynkowe 60.