Witam wszystkich, jako że to mój pierwszy post na forum.
Niedawno zacząłem ponownie biegać.
Mam ambitny cel przygotować się do maratonu planem 24 tygodniowym ze strony, bo chcę sobie coś udowodnić.
Jakieś 2 lata temu trochę biegałem i świetnie się z tym czułem , robiłem regularne treningi 5-6 km i gdy w końcu poczułem, że mogę biegać i biegać zrobiłem sobie dłuższy trening około 10 km.
Skutek - przeciążenie, opuchnięte stopy, kostki... Ponad 2 tygodnie okłady ściągające a i tak ledwo chodziłem.
Tak się skończyła moja pierwsze przygoda z bieganiem...
Jako, że obecny plan przewiduje podobne skoki dystansu i boje się, że historia się powtórzy mam do Was pytanie jak można temu zapobiec? Jak Wy sobie radzicie wydłużając dystans, że podobne historie Was omijają?
Pozdrawiam
Krzysiek
Jak uniknąć przeciążeń?
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 04 maja 2013, 14:33
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Krzysiek, to co napiszę, może nie będzie miłe, ale będzie naprawdę w dobrej inetncji.
Nie zamierzam Cię obrazić, ani się wyzłośliwiać.
To co napiszę, piszę z dobrej woli , bez żadnych podtekstów.
Podobne historie nas omijają, bo nie wymyślamy sobie, że przebiegniemy maraton za 24 tygodnie żeby sobie coś udowodnić.
Po prostu. Jesteśmy dorośli, nie musimy udowadniać sobie ani nikomu niczego. Biegamy bo lubimy (ja królowa, pluralis majestatikum
)
Najpierw bieganie dla przyjemności i obserwowanie reakcji ciała a potem plany.
Mnie nękają zapalenia ścięgien achillesa, dlatego mój plan jest taki, ze w tym roku biegam max 10 km (biegi zorganiowane). Na treningach (brzmi szumnie, ale nie umiem inaczej nazawać po prostu biegania od 3 do 5 razy w tygodniu) staram się nie przekraczać 40 km tygodniowo.
Bo widzę że dla moich Achillesów to jest granica po której zaczynają się buntować.
Więc OK, daję im czas, przecież się nie pali, mam na bieganie całą resztę życia.
W przyszłym roku planuję pobiec ze 2 max 3 razy 20 km w biegach zorganizowanych.
maraton... może, zobaczę jak ciało zareaguje na aż tak zwiększony kilometraż, ale nie wcześniej jak za minimum 3 lata, prędzej za 4 lata. A moze nigdy- jeśli miałoby to oznacza usczerbek na zdrowiu lub zarżniecie się dla idei.
chcesz się zarżnąć- biegnij ten maraton za 24 tygodnie, chcesz mieć radośc z biegania bez kontuzji- daj sobie 2 lata na przystosowanie się ciała do biegania.
Biegaj na 5, 10 za jakiś rok na 20 km. to zaden dyschonor, a zabawy po pachy.
Chcesz coś sobie udowodnić- otwórz firmę, zatrudnij ludzi, daj sobie i im miejsce pracy.
Albo stwórz stabilny, pełny szacunku i miłości związek. Albo, wychowaj dobrze dzieci.
Albo coś innego co ma jakies przełożnie na to, że ten świat zrobi się odrobinę lepszy za Twoją sprawą.
Bieganie to tylko bieganie, nie udowania nic.
Nie zamierzam Cię obrazić, ani się wyzłośliwiać.
To co napiszę, piszę z dobrej woli , bez żadnych podtekstów.
Podobne historie nas omijają, bo nie wymyślamy sobie, że przebiegniemy maraton za 24 tygodnie żeby sobie coś udowodnić.
Po prostu. Jesteśmy dorośli, nie musimy udowadniać sobie ani nikomu niczego. Biegamy bo lubimy (ja królowa, pluralis majestatikum

Najpierw bieganie dla przyjemności i obserwowanie reakcji ciała a potem plany.
Mnie nękają zapalenia ścięgien achillesa, dlatego mój plan jest taki, ze w tym roku biegam max 10 km (biegi zorganiowane). Na treningach (brzmi szumnie, ale nie umiem inaczej nazawać po prostu biegania od 3 do 5 razy w tygodniu) staram się nie przekraczać 40 km tygodniowo.
Bo widzę że dla moich Achillesów to jest granica po której zaczynają się buntować.
Więc OK, daję im czas, przecież się nie pali, mam na bieganie całą resztę życia.
W przyszłym roku planuję pobiec ze 2 max 3 razy 20 km w biegach zorganizowanych.
maraton... może, zobaczę jak ciało zareaguje na aż tak zwiększony kilometraż, ale nie wcześniej jak za minimum 3 lata, prędzej za 4 lata. A moze nigdy- jeśli miałoby to oznacza usczerbek na zdrowiu lub zarżniecie się dla idei.
chcesz się zarżnąć- biegnij ten maraton za 24 tygodnie, chcesz mieć radośc z biegania bez kontuzji- daj sobie 2 lata na przystosowanie się ciała do biegania.
Biegaj na 5, 10 za jakiś rok na 20 km. to zaden dyschonor, a zabawy po pachy.
Chcesz coś sobie udowodnić- otwórz firmę, zatrudnij ludzi, daj sobie i im miejsce pracy.
Albo stwórz stabilny, pełny szacunku i miłości związek. Albo, wychowaj dobrze dzieci.
Albo coś innego co ma jakies przełożnie na to, że ten świat zrobi się odrobinę lepszy za Twoją sprawą.
Bieganie to tylko bieganie, nie udowania nic.
- Bylon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1613
- Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Cava to pięknie napisała. Chłopie, daj se spokój z maratonem. I tym za 24 tygodnie, i tym za trochę dłużej. To jest ogromny wysiłek i wymaga gigantycznego przygotowania.
Ja dopiero teraz powoli wychodzę z "kryzysu stawowego" (głównie kolanowego), mimo to, że trenuję wyłącznie pod "piątkę" i dystanse okoliczne, zasad zdrowego biegania nie lekceważę i mam dość potężny gorset mięśniowy.
Wyobraź sobie teraz, co będzie, jeśli się uprzesz i za jakieś pół roku pobiegniesz na siłę maraton, wcześniej robiąc do niego udawane, zabawne, nieefektywne i niemądre przygotowanie (bo tylko takie może być przygotowanie do maratonu osoby, która zaczyna je od zera).
Ja dopiero teraz powoli wychodzę z "kryzysu stawowego" (głównie kolanowego), mimo to, że trenuję wyłącznie pod "piątkę" i dystanse okoliczne, zasad zdrowego biegania nie lekceważę i mam dość potężny gorset mięśniowy.
Wyobraź sobie teraz, co będzie, jeśli się uprzesz i za jakieś pół roku pobiegniesz na siłę maraton, wcześniej robiąc do niego udawane, zabawne, nieefektywne i niemądre przygotowanie (bo tylko takie może być przygotowanie do maratonu osoby, która zaczyna je od zera).
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
-
- Wyga
- Posty: 135
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 18:28
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łorsoł
krzysiek666 pisze: Mam ambitny cel przygotować się do maratonu planem 24 tygodniowym ze strony, bo chcę sobie coś udowodnić.
Krzysiek
W oparciu o powyższe dane ośmielę się stwierdzić, że:krzysiek666 pisze:... zrobiłem sobie dłuższy trening około 10 km.
Skutek - przeciążenie, opuchnięte stopy, kostki... Ponad 2 tygodnie okłady ściągające a i tak ledwo chodziłem.
Tak się skończyła moja pierwsze przygoda z bieganiem...widualnych
Jak Wy sobie radzicie wydłużając dystans, że podobne historie Was omijają?
Pozdrawiam
Krzysiek
jeśli bardzo chcesz sobie "coś udowodnić" , nie jesteś zupełnie asportowym typem z mega-nadwagą, problemami zdrowotnymi i nie zależy ci na złamaniu 4h, tylko na zaliczeniu dystansu w ramach limitu czasowego i ponadto masz świadomość następstw ewentualnych kontuzji, to moim zdaniem możesz zaryzykować luźną, dopasowaną do aktualnych możliwości fizycznych, realizację tego planu i start na zasadzie zaliczenia bez parcia na wynik.
Pewnie przeważająca większość forumowiczów odradzi ci ten wariant - i "z punktu widzenia biegacza" będą mieli rację, bo ryzyko poważnej kontuzji jest duże, ale jeżeli ten bieg ma coś diametralnie ważnego w twoim życiu zmienić na lepsze, to biegnij. Wzmocnij się fizycznie na ile się da w ciągu tych 6 miechów, nie przetrenuj się, odpocznij w ostatnim tygodniu przed startem i próbuj.
Ale jeśli nie jesteś na 1000% pewien sensu i celu tej całej zabawy, to odpuść, bo szkoda zdrowia.
N E G I U
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 2
- Rejestracja: 04 maja 2013, 14:33
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i rady,
Bardzo je szanuję bo wiem, że są podyktowane tylko moim dobrem.
Jeśli chodzi o realizowania się to myślę, że ratowanie ludziom życia poprzez regularne oddawanie płytek krwi daję mi już pełną satysfakcję więc z maratonem chodzi o coś zupełnie innego:)
Co do samego biegania, może jednak napisałem za mało aby w pełni ocenić moją sytuację.
Nadwagi z pewnością nie mam - BMI 22, wiek 28 lat, żadnych problemów zdrowotnych.
To też nie jest tak, że "wstałem z kanapy" i miałem kaprys, że przebiegnę maraton. Zawsze się ruszałem-rekreacyjnie rower, kwiecień - październik do pracy też tylko rowerem, w zimie wiadomo, że z tym ciężko ale w zamian basen.
Zmierzam do tego, że wydolnościowo czuję się dobrze, na drugim treningu przebiegłem w miarę spokojnie te 5 km poniżej 30 minut-ok mam zakwasy ale kto ich nie miał po powrocie do treningów:)
Problem w tym, że rower za bardzo odciąża stawy, przez co moje stopy nie są przyzwyczajone do biegania i boję się, że je znowu przeciążę.
Miałem więc nadzieję, że doradzicie jakieś ćwiczenia wzmacniające, ewentualnie sposoby na bezpieczne bieganie i tym był podyktowany mój post.
Pozdrawiam
Bardzo je szanuję bo wiem, że są podyktowane tylko moim dobrem.
Jeśli chodzi o realizowania się to myślę, że ratowanie ludziom życia poprzez regularne oddawanie płytek krwi daję mi już pełną satysfakcję więc z maratonem chodzi o coś zupełnie innego:)
Co do samego biegania, może jednak napisałem za mało aby w pełni ocenić moją sytuację.
Nadwagi z pewnością nie mam - BMI 22, wiek 28 lat, żadnych problemów zdrowotnych.
To też nie jest tak, że "wstałem z kanapy" i miałem kaprys, że przebiegnę maraton. Zawsze się ruszałem-rekreacyjnie rower, kwiecień - październik do pracy też tylko rowerem, w zimie wiadomo, że z tym ciężko ale w zamian basen.
Zmierzam do tego, że wydolnościowo czuję się dobrze, na drugim treningu przebiegłem w miarę spokojnie te 5 km poniżej 30 minut-ok mam zakwasy ale kto ich nie miał po powrocie do treningów:)
Problem w tym, że rower za bardzo odciąża stawy, przez co moje stopy nie są przyzwyczajone do biegania i boję się, że je znowu przeciążę.
Miałem więc nadzieję, że doradzicie jakieś ćwiczenia wzmacniające, ewentualnie sposoby na bezpieczne bieganie i tym był podyktowany mój post.
Pozdrawiam